Stary Grolsch miał już odpowiedzieć Spaleńcowi w Szacie, gdy rozpętało się małe piekiełko i wszystko działo się na raz. Całkiem dosłownie. W umyśle uśmiechnął się rozbawiony i zawiedziony jednocześnie. To nie był czas i miejsce na Drzewcianowe przepychanki. Jawnie nowy włodarz krew poczuje i się na niej posili...
Wstał więc i gestem dał znać synowi by to zrobił ino zaszeptał do niego stoicko, wręcz obojętnie... - Milczasz i się nie wychylasz.
...i lepiej by Luther słów usłuchał. Horst aż nadto wiedział co to szlachta. Na sprawy Rodowe przyjdzie pora. Teraz był duży problem do rozwiązania. Problem szlachetki i wielebnego. Szlachetki, bo jeśli czytał Jeremiego dobrze jego ton to wszyscy byli w gównie i jedynie sprawne kontrolowanie strat może ich jeszcze ocalić. Wielebnego, bo ta stara pierda nie dość, że znała go z miana to jeszcze orientowała się w rachunku sił we wsi. Tak czy inaczej zapowiadało się ciekawie. - Idym dlategoż gdyż nas prosisz Wielebny. Nie tegoż że chcemy. - powiedział z rozwagą i spojrzał na to co Vaida robiła z Heńkiem. Czasami się zastanawiał czy i ona sobie nie popijała po kryjomu... - Vaida. - powiedział stanowczo do kobieciny - Jeśli go za mocno uszkodzisz jak zareaguje nasz włodarz wiedząc, że stracił parę rąk do pracy w tych ciężkich czasach?
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |