Kocur
Kocur dopadł i skosił serią obsługę armaty. Dosłownie wskoczył do prowizorycznego stanowisko obwałowanego workami z piaskiem. Szybki obrót, kilka kolejnych serii. Błyskawiczna wymiana magazynka. W jego stronę biegł Bebok, a najpewniej w stronę stanowiska artylerii. Wypalił cały magazynek, robiąc za osłonę ich riggera, który swoimi dronami robił robotę.
I wtedy się zaczęło. Kocur na sekundę zatrzymał się na otwartej przestrzeni, po chwili dając nura w okop, unikając pocisków. Pawulicki, pokemon jeden, ewoluował czy jak się to tam nazywa. W drzewca. W enta. Plus w coś kurwa jeszcze.
-
Kurwa! - rzucone w eter zlało się w jedno z innymi wiązankami. Szybko wystrzelił w jeden z "odrostów" łysej dziadygi, ale niewiele to pomogło.
Zmiana pozycji, dopadł do Beboka, rozejrzał się po zgromadzonej amunicji.
-
Strzelaj zapalającą! Spal dziada! - dosłownie wrzasnął do niego. Wiedział, jakie zamieszanie spowodował wtedy jego granat zapalający w podziemiach, paraliżując druidzką obronę.
Jeden, dwa, trzy! - wyskoczył ze stanowiska, kierując się okrężną drogą do następnego. Może sam spróbuje to cholerstwo odpalić ręcznie? Zatrzymał się po drodze, wycelował w oczy jednego z entów:
-
Aaaa, kornik ci w dupę!!! - I pociągnął za spust. Aż do opróżnienia magazynka.