Anathem nie miał nic do dodania. Już wcześniej wyjaśnił szamance, że magia posługiwać się nie potrafi, a wszystkie posiadane zdolności są tylko wynikiem morderczego treningu i z czarami nie mają nic wspólnego.
Wcześniejsza walka była niejako przedstawieniem dla całego plemienia i mnich był w stanie zrozumieć, że nałożenie pewnych ograniczeń miało zagwarantować zwycięstwo. Teraz jednak walczyli sami, reraz nie obserwowały ich dziesiątki koboldzich oczu, teraz chodziło już tylko o to, czyj trening okazał się skuteczniejszy...