Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2019, 19:23   #48
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Darvan był nieco zawiedziony otrzymanymi informacjami.
Faktem było, iż po śmierci statek powinien przypaść najbliższej rodzinie, problemem jednak było co innego - czy Lanteri faktycznie zabiła swego męża w samoobronie, czy też rację ma Snowweather?
Co niby miałoby skłonić Warvila do zaatakowania własnej małżonki? Nagle, po znalezieniu klucza do skarbu, postanowił się pozbyć Lanteri?
A może na odwrót? Może to Lanteri, oszołomiona wizją skarbów, zapragnęła swobody? Życia bez zobowiązań, na szeroką skalę, pławiąc się w bogactwach, na których nikt inny nie położyłby łapska?

Darvan mógł całemu światu, z sobą włącznie, opowiadać, że góry złota nie robią na nim aż takiego wrażenia, ale nigdy nie miał do czynienia ze stosem skarbów. Przeogromnym stosem legendarnych skarbów. Skąd miał wiedzieć, jak się zachowa w obliczu niewyobrażalnego bogactwa? A nuż położy się na górce klejnotów, jak smok, i powie "Moje, nie dam!"
Co prawda nie wyobrażał sobie siebie w roli zachłannego smoka, ale przecież Lanteri i Warvil byli piratami, a ci, z definicji niejako, byli zachłanni... a Kodeks Besmary nic nie mówił na temat uczciwego dzielenia zdobyczy.

Manea też miała pewne wątpliwości, a Darvan ciekaw był, czy pozostałym członkom drużyny bojowej "Kruka" też przychodziły do głowy takie myśli - dotyczące uczciwości pani kapitan - ale, prawdę mówiąc, nie chciał o to rozpytywać. W końcu nie było pewności, że jakiś nadgorliwiec nie poleci do Lanteri, by w ramach źle pojętej lojalności (lub by się podlizać) powtórzyć słowa, których najważniejsza na pokładzie osoba nie powinna słyszeć.
Wszystko wymagało przemyślenia...



Wycieczka do miasta upłynęła spokojnie i dało się załatwić wszystko - nie tylko proch i naboje, ale i całą listę, jaką wcisnął im Jamash.
Na szczęście nie było tego tyle, że trzeba by wynająć osiołka czy inny środek transportu...
A nim nadeszła noc, zrobili sobie mały piknik na plaży. W mniejszym gronie, niż początkowo planowali, ale było przyjemnie, chociaż do etapu pluskania się w wodzie w strojach... swobodnych... nie dotarli.


Na morzu, ponoć, nie odmawia się pomocy, ale tu... Brzeg był o krok...
Babcia, która podpłynęła na łódce z prośbą o gościnę, nie tyko Darvanowi zdała się dziwnym zjawiskiem. I dlatego zaklinacz, nim odpowiedział, rzucił na łódkę wykrycie magii. No i okazało się, że wokół babci znajdowała się dość mocna aura magiczna.
O czym Darvan szeptem poinformował pozostałych.

- Przykro mi - powiedział, spoglądając w dół - ale na to musiałaby wyrazić zgodę pani kapitan, a powiedziała, że zastrzeli każdego, kto ją obudzi. Nie będę ryzykować.
- Ale Lilywhite jest blisko
- dodał na pociechę.
 
Kerm jest offline