| Kharrick spojrzał ponuro na Jace'a. Przez chwilę milczał aż się uśmiechnął.
- Złośliwiec. Jasne, ruszajmy, tylko niech mnie wszystko przestanie boleć. Lauro pochwały dla mamy za zupę. Ciesz się, żeś zdrów chłopie i się już nad nami nie pastw. Do nawiedzonego miejsca nas zaprowadził ten nasz nowy druid. - poskarżył się. - Och - psionik udał zaskoczenie. - Ale dzielnie sobie poradziliście sami i teraz możemy ruszać? - machnnął ręką kończąc pastwienie się. - Ostrzegałem was, że to głupi pomysł, że nic nie przyśpieszycie. Po co się tak wyrywaliście? - spytał już całkowicie poważnie.
- A dlaczego nie? Poza pierwszym “wrażeniem”... - wypowiedź Laury przerwało smarknięcie - ...udało nam się zapewnić temu miejscu spokój. - Wiedźma wysiorbała końcówkę zupy i odstawiła swoją miskę na bok wycierając usta ręka. Jace uśmiechnął się serdecznie podając dziewczynie chusteczkę.
- Myślałem, że to ciut bliżej będzie… - dodał złodziej bardziej zażenowany całą wyprawą. Beleren nie chciał, aby wyglądało to na przesłuchanie, miał ochotę tylko nieco się popastwić nad brakiem rozsądku reszty. - Cóż, nic nie przyśpieszyliście, a dodatkowo ominęła was okazja pohandlowania z Novvi. - odparł chłopak wzruszając ramionami. Udawał obojętność zarówno w głosie jak i mimice, ale ciekaw był reakcji pozostałych. W szczególności Mikela i wszystkich tych naciskających na jak najszybsze wyruszenie z jaskiń. - Tak, była tu wczoraj wieczorem i nie, nie została do rana. Spakowała dobytek i poszła w okolicach północy.
Laura zwinęła się w kłębek koło ogniska i położyła się koło niego. Jej chowaniec wspiął się i położył plackiem na jej kocu. - Może bilans zysków i strat nie jest dla nas najlepszy ale udało nam się zrobić coś dobrego a to jest też ważne.
- Dobrze usłyszałem? Była Novi? A niech to! Czekałem na nią… miałem nadzieję, że będzie miała coś czego potrzebuję… - wojownik wydawał się być przybity, ale zwrócił się znów do psionika - Daj im już spokój. - wskazał na towarzyszy tej krótkiej wyprawy - Uparli się ruszać na złamanie karku to trudno. Następnym razem Ty ich pilnujesz, nie ja! - mimo paskudnego nastroju, uśmiechnął się lekko.
Kharrick łypnął na Mikela spod kocy.
- Nikt się nie uparł. Mogłeś nie iść. - burknął niezadowolony.
- Ale może następnym razem upewnijmy się, że mamy szansę zrobić co chcemy w jakimś rozsądnym czasie. - widać było, że bardziej go boli ile czasu na to zeszło niż że się przeziębili.
- Nie zamierzam was niańczyć. Mam wystarczająco dużo roboty z pilnowaniem was bez narzucania swojego zdania. - odgryzł się Jace. - Choć z drugiej strony to byłoby ciekawe doświadczenie, spojrzeć jak zamiast mędrkowania wykonujesz polecenia. - uśmiechnął się poklepując po nowiutkim, skórzanym pasie.
- A właśnie, żeby coś wam te skwaszone miny nieco poprawić, zrobiłem wam małe zakupy. Starałem się dobrać coś o czym zrzedziliście przy różnych okazjach, ale nie wszystko było, więc cóż. - wzruszył ramionami wyciągając przed siebie swój magiczny podróżny plecak.
- Liczą się chęci, nie? - spytał retorycznie.
- Uuuu prezenty! Czym nas obdarowujesz? - Wydobył się zachrypiały głos spod koca.
Kharrick tylko spojrzał na Laurę utwierdzając się, że pod tą chłodną postawą ciągle kryje się mała dziewczynka.
Jace wyjął z torby dwie perły. Jedną puścił lekko w powietrze, żeby ograniczyć kontakt z chorymi. Pchane magiczną siłą przedmiot łagodnie opadł przy wiedźmie. Druga została przy psioniku, który najwyraźniej nie chciał budzić druida.
- Z rzeczy, które mogłyby was zainteresować, są perły zwiększające wasz potencjał magiczny. - wyjaśnił.
- Dla Kharricka i Rufusa mam po magicznym kamieniu zwiększającym reakcje w walce. - uśmiechnął się wyjmując kolejne kamyki, które również pofrunęły do nowych właścicieli. - Są banalnie proste w użyciu, aktywujecie skupiając swoją uwagę na nich i będą lekko krążyć wokół was zwiększając waszą reakcje.
- Co my tam jeszcze mamy? - zapytał teatralnie grzebiąc w worku - A, jest. Różdżka ochrony przed złem dla naszego nieustraszonego pogromcy duchów.
- A dla naszego woja też coś mamy. Byłeś grzeczny? Oto dla ciebie najnowszy krzyk mody - mówiąc to wyciągnął z torby przykusą, pstrokatą pelerynkę. - Może nie wygląda, ale działa lepiej niż ta, którą masz, lepiej chroni łepetynę przed atakami - poklepał się po głowie. - Oczywiście nie uchroni przed obuchem, ale... - wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem pozwalając słowom pozostać niewypowiedzianymi. Mikel lekko poirytowany zachowaniem psionika, skinął tylko głową w podzięce.
- Czy coś pominąłem? A, jest jeszcze to dla naszego ulubionego łotrzyka niewieścich serc. - wyciągnął drobny, szary medalion wyglądający jak teatralna maska wyrzeźbiony z przygaszonego brudno-żółtego topazu, który popłynął w powietrzu do Emi.
- Povryn zrobił go specjalnie dla ciebie zgodnie z moimi instrukcjami. Zapewnia więcej szczęścia niż rozumu. - uśmiechnął się, jednak Emi usłyszała w tym samym momencie mentalny przekaz: ~ Noś ten amulet, a ukryje twoją aurę transmutacji. Przynajmniej przed pobieżnym, przypadkowym skanowaniem. ~
- No, tym razem to już chyba wszystko. przewrócił plecak do góry nogami, ale nic więcej nie wypadło.
Druid wybudził się z niespokojnego snu - wiercił się i sapał odkąd dookoła zrobiło się głośniej - i w końcu wygramolił kudłatą głowę spod koca. Czy też sterty kocy, bo krasnolud po powrocie wymamrotał coś o medytacji w niedźwiedziej gawrze dla pokrzepienia ciała, pozawijał się w co tylko mu w ręce wpadło i ordynarnie usnął w przeciągu kilku minut.
Teraz, świeżo wybudzony, zachrypniętym głosem oznajmił całemu światu swój poranny brak optymizmu
- Jakie wszystko? Wszystko zjedli, nic nie zostawili? - Hannskjald chciał coś jeszcze dodać, ale musiał przerwać ze względu na nagłe, potężne kichnięcie po którym Lawina uznała że czas porzucić ogrzewanie chorego na rzecz zachowania słuchu i czmychnęła w ciemny kąt obserwować wszystkich.
Jace westchnął popychając drugą perłę magiczną mocą. - To dla ciebie dzielny druidzie - powiedział lekko zawiedziony reakcją druida. Błyskotka zawisła na wyciągnięcie ręki krasnoluda. - Dziękuję. A co to jest? - w miarę kolejnych słów i wystawiania nosa spod koców głos Hannskjalda stawał się coraz bardziej zrozumiały, ale poprawa szybko osiągnęła swoje maksimum i okazało się że jednak druid faktycznie jest chory.
- To perła mocy pozwala splatać więcej magii niż możesz normalnie. - Wyjaśniła Laura montując swoją do jednego z łańcuszków i talizmanów jakie nosiła zawieszone na szyi. - I nie zjedli wszystkiego. Naleje ci. - Wyjaśniła wcześniejsze obawy krasnoluda biorąc wolną miskę i nalewając sporą porcję zupy. Podała mu ją i wróciła pod swój koc. - Proszę. To przepis mojej mamy.
Kharrick zaś obracał w palcach medalion. W końcu go założył.
- To… ułatwi mi życie. Będzie bardzo przydatne - powiedział szukając odpowiednich słów nie zdradzających szczegółów, ale nie chcąc być zupełnie enigmatycznym.
- Dziękuje - dodał z wdzięcznością. - Za obie rzeczy.
- Dzięki Jace, nie do do końca rozumiem jak ten kamyk działa, ale jestem pewien że się przyda. Dobrze że nie siedziałeś na dupie tylko coś pożytecznego zrobiłeś, tak jak my w tamtych ruinach - odparł Rufus ziewając i z pewnym sceptycyzmem przyglądając się kamieniowi.
Psionik aż prychnął. - Tak jak wy? To się dopiero okaże, opowiadajcie. -
- Nawiedzona wioska. Kolejna masakra… dobrze, że ciebie tam nie było. Na wskroś było czuć tym co się tam stało. Laurze udało się odnaleźć przyczynę, Mikel i Rufus wykopali dół i z Hannsjkaldem dokonaliśmy najprostszego pochówku. Podziałało. Wyglądało to tak, że troglodyci zrobili sobie najazd na tamtą osadę. Tak po śladach przynajmniej wyglądało.
Kharrick wolał pominąć to jak bardzo ich serca i umysły ścisnął strach. Psionik tego wiedzieć nie musiał.
- Aha. - Jace spojrzał sceptycznie na zdziesiątkowany przeziębieniem oddział wyglądający jak obraz nędzy i rozpaczy. - Nie wygląda mi to na jakieś wielce trudne i wymagające takiego poświęcenia zadanie. - powiedział w końcu.
- Wyglądacie tragicznie. Odpoczniecie i wygrzejcie się, pogadam z Sulimem, może uda mu się postawić was na nogi zanim rozłożycie pół jaskiń. - dodał wstając. - Co do tego tragicznie to do tego jednego możesz mieć rację - krasnolud usiadł, gramoląc się na nogi i jednocześnie bardzo nie chcąc wyjść spod ciepłych kocy - Idę z tobą, też powinienem być w stanie coś pomóc -
- No,ci którzy muszą niech się kurują, przed nami kolejna, ważniejsza wyprawa… czy mogę komuś w czymś pomóc? - Rufus spojrzał troskliwie na Laurę.
Jace spojrzał z ukosa na Rufusa
- Możesz iść po Rhynę zapytać o drobną pomoc magiczną na te dolegliwości. - Powiedział w końcu zarzucając plecak na plecy. Spojrzał jeszcze na krasnoluda zastanawiając się, czy faktycznie byłby w stanie pomóc? W końcu jednak odpowiedział:- Lepiej zostań tutaj. Jeśli macie coś zaraźliwego, lepiej nie chodzić po jaskiniach. Przygotuj czary na jutrzejszą drogę. - |