Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2019, 10:35   #25
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Kharrick spojrzał ponuro na Jace'a. Przez chwilę milczał aż się uśmiechnął.
- Złośliwiec. Jasne, ruszajmy, tylko niech mnie wszystko przestanie boleć. Lauro pochwały dla mamy za zupę. Ciesz się, żeś zdrów chłopie i się już nad nami nie pastw. Do nawiedzonego miejsca nas zaprowadził ten nasz nowy druid. - poskarżył się.
- Och - psionik udał zaskoczenie. - Ale dzielnie sobie poradziliście sami i teraz możemy ruszać? - machnnął ręką kończąc pastwienie się.
- Ostrzegałem was, że to głupi pomysł, że nic nie przyśpieszycie. Po co się tak wyrywaliście? - spytał już całkowicie poważnie.
- A dlaczego nie? Poza pierwszym “wrażeniem”... - wypowiedź Laury przerwało smarknięcie - ...udało nam się zapewnić temu miejscu spokój. - Wiedźma wysiorbała końcówkę zupy i odstawiła swoją miskę na bok wycierając usta ręka. Jace uśmiechnął się serdecznie podając dziewczynie chusteczkę.
- Myślałem, że to ciut bliżej będzie… - dodał złodziej bardziej zażenowany całą wyprawą. Beleren nie chciał, aby wyglądało to na przesłuchanie, miał ochotę tylko nieco się popastwić nad brakiem rozsądku reszty.
- Cóż, nic nie przyśpieszyliście, a dodatkowo ominęła was okazja pohandlowania z Novvi. - odparł chłopak wzruszając ramionami. Udawał obojętność zarówno w głosie jak i mimice, ale ciekaw był reakcji pozostałych. W szczególności Mikela i wszystkich tych naciskających na jak najszybsze wyruszenie z jaskiń.
- Tak, była tu wczoraj wieczorem i nie, nie została do rana. Spakowała dobytek i poszła w okolicach północy.
Laura zwinęła się w kłębek koło ogniska i położyła się koło niego. Jej chowaniec wspiął się i położył plackiem na jej kocu. - Może bilans zysków i strat nie jest dla nas najlepszy ale udało nam się zrobić coś dobrego a to jest też ważne.
- Dobrze usłyszałem? Była Novi? A niech to! Czekałem na nią… miałem nadzieję, że będzie miała coś czego potrzebuję… - wojownik wydawał się być przybity, ale zwrócił się znów do psionika - Daj im już spokój. - wskazał na towarzyszy tej krótkiej wyprawy - Uparli się ruszać na złamanie karku to trudno. Następnym razem Ty ich pilnujesz, nie ja! - mimo paskudnego nastroju, uśmiechnął się lekko.
Kharrick łypnął na Mikela spod kocy.
- Nikt się nie uparł. Mogłeś nie iść. - burknął niezadowolony.
- Ale może następnym razem upewnijmy się, że mamy szansę zrobić co chcemy w jakimś rozsądnym czasie. - widać było, że bardziej go boli ile czasu na to zeszło niż że się przeziębili.
- Nie zamierzam was niańczyć. Mam wystarczająco dużo roboty z pilnowaniem was bez narzucania swojego zdania. - odgryzł się Jace. - Choć z drugiej strony to byłoby ciekawe doświadczenie, spojrzeć jak zamiast mędrkowania wykonujesz polecenia. - uśmiechnął się poklepując po nowiutkim, skórzanym pasie.
- A właśnie, żeby coś wam te skwaszone miny nieco poprawić, zrobiłem wam małe zakupy. Starałem się dobrać coś o czym zrzedziliście przy różnych okazjach, ale nie wszystko było, więc cóż. - wzruszył ramionami wyciągając przed siebie swój magiczny podróżny plecak.
- Liczą się chęci, nie? - spytał retorycznie.
- Uuuu prezenty! Czym nas obdarowujesz? - Wydobył się zachrypiały głos spod koca.
Kharrick tylko spojrzał na Laurę utwierdzając się, że pod tą chłodną postawą ciągle kryje się mała dziewczynka.
Jace wyjął z torby dwie perły. Jedną puścił lekko w powietrze, żeby ograniczyć kontakt z chorymi. Pchane magiczną siłą przedmiot łagodnie opadł przy wiedźmie. Druga została przy psioniku, który najwyraźniej nie chciał budzić druida.
- Z rzeczy, które mogłyby was zainteresować, są perły zwiększające wasz potencjał magiczny. - wyjaśnił.
- Dla Kharricka i Rufusa mam po magicznym kamieniu zwiększającym reakcje w walce. - uśmiechnął się wyjmując kolejne kamyki, które również pofrunęły do nowych właścicieli. - Są banalnie proste w użyciu, aktywujecie skupiając swoją uwagę na nich i będą lekko krążyć wokół was zwiększając waszą reakcje.
- Co my tam jeszcze mamy? - zapytał teatralnie grzebiąc w worku - A, jest. Różdżka ochrony przed złem dla naszego nieustraszonego pogromcy duchów.
- A dla naszego woja też coś mamy. Byłeś grzeczny? Oto dla ciebie najnowszy krzyk mody -
mówiąc to wyciągnął z torby przykusą, pstrokatą pelerynkę. - Może nie wygląda, ale działa lepiej niż ta, którą masz, lepiej chroni łepetynę przed atakami - poklepał się po głowie. - Oczywiście nie uchroni przed obuchem, ale... - wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem pozwalając słowom pozostać niewypowiedzianymi. Mikel lekko poirytowany zachowaniem psionika, skinął tylko głową w podzięce.
- Czy coś pominąłem? A, jest jeszcze to dla naszego ulubionego łotrzyka niewieścich serc. - wyciągnął drobny, szary medalion wyglądający jak teatralna maska wyrzeźbiony z przygaszonego brudno-żółtego topazu, który popłynął w powietrzu do Emi.
- Povryn zrobił go specjalnie dla ciebie zgodnie z moimi instrukcjami. Zapewnia więcej szczęścia niż rozumu. - uśmiechnął się, jednak Emi usłyszała w tym samym momencie mentalny przekaz:
~ Noś ten amulet, a ukryje twoją aurę transmutacji. Przynajmniej przed pobieżnym, przypadkowym skanowaniem. ~
- No, tym razem to już chyba wszystko.
przewrócił plecak do góry nogami, ale nic więcej nie wypadło.
Druid wybudził się z niespokojnego snu - wiercił się i sapał odkąd dookoła zrobiło się głośniej - i w końcu wygramolił kudłatą głowę spod koca. Czy też sterty kocy, bo krasnolud po powrocie wymamrotał coś o medytacji w niedźwiedziej gawrze dla pokrzepienia ciała, pozawijał się w co tylko mu w ręce wpadło i ordynarnie usnął w przeciągu kilku minut.
Teraz, świeżo wybudzony, zachrypniętym głosem oznajmił całemu światu swój poranny brak optymizmu
- Jakie wszystko? Wszystko zjedli, nic nie zostawili? - Hannskjald chciał coś jeszcze dodać, ale musiał przerwać ze względu na nagłe, potężne kichnięcie po którym Lawina uznała że czas porzucić ogrzewanie chorego na rzecz zachowania słuchu i czmychnęła w ciemny kąt obserwować wszystkich.
Jace westchnął popychając drugą perłę magiczną mocą. - To dla ciebie dzielny druidzie - powiedział lekko zawiedziony reakcją druida. Błyskotka zawisła na wyciągnięcie ręki krasnoluda.
- Dziękuję. A co to jest? - w miarę kolejnych słów i wystawiania nosa spod koców głos Hannskjalda stawał się coraz bardziej zrozumiały, ale poprawa szybko osiągnęła swoje maksimum i okazało się że jednak druid faktycznie jest chory.
- To perła mocy pozwala splatać więcej magii niż możesz normalnie. - Wyjaśniła Laura montując swoją do jednego z łańcuszków i talizmanów jakie nosiła zawieszone na szyi. - I nie zjedli wszystkiego. Naleje ci. - Wyjaśniła wcześniejsze obawy krasnoluda biorąc wolną miskę i nalewając sporą porcję zupy. Podała mu ją i wróciła pod swój koc. - Proszę. To przepis mojej mamy.

Kharrick zaś obracał w palcach medalion. W końcu go założył.
- To… ułatwi mi życie. Będzie bardzo przydatne - powiedział szukając odpowiednich słów nie zdradzających szczegółów, ale nie chcąc być zupełnie enigmatycznym.
- Dziękuje - dodał z wdzięcznością. - Za obie rzeczy.
- Dzięki Jace, nie do do końca rozumiem jak ten kamyk działa, ale jestem pewien że się przyda. Dobrze że nie siedziałeś na dupie tylko coś pożytecznego zrobiłeś, tak jak my w tamtych ruinach - odparł Rufus ziewając i z pewnym sceptycyzmem przyglądając się kamieniowi.
Psionik aż prychnął. - Tak jak wy? To się dopiero okaże, opowiadajcie. -
- Nawiedzona wioska. Kolejna masakra… dobrze, że ciebie tam nie było. Na wskroś było czuć tym co się tam stało. Laurze udało się odnaleźć przyczynę, Mikel i Rufus wykopali dół i z Hannsjkaldem dokonaliśmy najprostszego pochówku. Podziałało. Wyglądało to tak, że troglodyci zrobili sobie najazd na tamtą osadę. Tak po śladach przynajmniej wyglądało.
Kharrick wolał pominąć to jak bardzo ich serca i umysły ścisnął strach. Psionik tego wiedzieć nie musiał.
- Aha. - Jace spojrzał sceptycznie na zdziesiątkowany przeziębieniem oddział wyglądający jak obraz nędzy i rozpaczy. - Nie wygląda mi to na jakieś wielce trudne i wymagające takiego poświęcenia zadanie. - powiedział w końcu.
- Wyglądacie tragicznie. Odpoczniecie i wygrzejcie się, pogadam z Sulimem, może uda mu się postawić was na nogi zanim rozłożycie pół jaskiń. - dodał wstając.
- Co do tego tragicznie to do tego jednego możesz mieć rację - krasnolud usiadł, gramoląc się na nogi i jednocześnie bardzo nie chcąc wyjść spod ciepłych kocy
- Idę z tobą, też powinienem być w stanie coś pomóc -
- No,ci którzy muszą niech się kurują, przed nami kolejna, ważniejsza wyprawa… czy mogę komuś w czymś pomóc? - Rufus spojrzał troskliwie na Laurę.
Jace spojrzał z ukosa na Rufusa
- Możesz iść po Rhynę zapytać o drobną pomoc magiczną na te dolegliwości. - Powiedział w końcu zarzucając plecak na plecy. Spojrzał jeszcze na krasnoluda zastanawiając się, czy faktycznie byłby w stanie pomóc? W końcu jednak odpowiedział:- Lepiej zostań tutaj. Jeśli macie coś zaraźliwego, lepiej nie chodzić po jaskiniach. Przygotuj czary na jutrzejszą drogę. -
 
psionik jest offline