Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-08-2019, 07:55   #21
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gorzałka pomogła, ale nie mogła zastąpić ciepła ogniska czy suchego ubrania. Bohaterowie pośpiesznie ruszyli w ciemności, opuszczając zrujnowane resztki kilku domostw, które pierwszy raz od dekad mogły zaznać spokoju. Chłód i deszcz nie powstrzymywały uczucia dobrze wypełnionego zadania, które dodawało sił do marszu.

XXI dzień miesiąca Rova (IX), Fangwood, 51 dni po ucieczce z Phaendar, 25 dni po dotarciu do jaskiń

Niebo zaczynało się delikatnie rozjaśniać, zwiastując zbliżający się wschód słońca, gdy dotarli z powrotem do jaskiń. Deszcz przestał padać jakiś czas temu, ale zmieniło to niewiele - cała piątka była kompletnie przemoczona i wykończona. Wizja zawinięcia się w koce tuż koło ogniska była wspaniała, a ledwie dostosowane jaskinie wydawały się teraz lepsze niż luksusowe tawerny w miastach.
Pełniący psią wartę Yan parsknął śmiechem na widok bohaterów, rozbudzając się bardziej.
- Poszliście popływać i zapomnieliście ciuchów ściągnąć? Przegapiliście ciekawego gościa, ale to wam Jace opowie rano. Wchodźcie szybko, ogień ciągle płonie. -

Nie musiał tego dwa razy powtarzać - mijając tylko kilka budzących się rannych ptaszków, cała piątka czym prędzej zmieniła przemoczone ubrania (te kilka bel bawełny i zdobyczne skóry okazały się błogosławieństwem - w jaskiniach było kilkanaście sztuk zapasowej, choć niespecjalnie wygodnej, odzieży) i zapadła w mocny sen. Kwestia gościa mogła poczekać, pewnie nie było to aż tak pilne. Obudził ich dopiero gwar aktywności kilka godzin później - cóż, na razie musiało to wystarczyć, przynajmniej się ogrzali. Niestety, nocna wyprawa w deszczu nie wszystkim wyszła na zdrowie. Kharrick, Laura, i o dziwo, Hannskjald wciąż trzęśli się z zimna, cali obolali.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 07-08-2019 o 20:02.
Sindarin jest offline  
Stary 05-08-2019, 12:59   #22
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura leżała przy ognisku pociągając nosem. Okryta ciepłym kocem czekała aż jej matka wróci z obiecaną ciepłą zupą, dla niej i dwójki mężczyzn. W fałdzie koca plackiem “zdychał” jej chowaniec. Znaczy on nie zdychał tak naprawdę ale link empatyczny jaki dzielili nietoperz i wiedźmia pozwalał mu czuć to co ona w chorobie.
~Wiedźmo Lauro! To już koniec. Ten Demon Nocy został powalon przez Śmiertelną Zarazę! Możesz zacząć za mną płakać, ja też bym za sobą płakał! Wiem to niesprawiedliwe, że gasnę tak młodo. W okresie swojego największego potencjału. Świat ciemności nie podniesie się nigdy po takiej stracie! ~ W tym momencie Laura kichnęła, czym Gackosław zawtórował spadając z kocyka.
~OCH NIE! JA SIĘ ROZPADAM OD ŚRODKA! WIEDŹMO LAURO ODPADŁ MI NOS? CZUŁEM JAK ODPADA! NA WSZELKI MROCZNOŚCI NOCY JESTEM DEMONEM BEZ NOSA!!!~
- Nie odpadł ci nos. - Zachrypiała do chowańca i wciągneła smarki wiedźma.
~Jestem nocą! Oczywiście, że moje członki nawet rozkładane przez śmiertelną chorobę są idealne! Niezwyciężone! Nadmpmhpmpmp~ Nie dokończył gdyż wiedźma narzuciła mu na łepek kawałek koca i jego piski i myśli wyszły stłumione.
- Nie umierasz. Odczuwasz tylko mój katar. - Przemówiła cicho, do nietoperza. Nie dlatego, że było to miłe po prostu źle się czuła. Po jakimś czasie kroki obwieściły przybycie czegoś dobrego. Być może gdyby nie smarki w nosie chorzy nawet rozpoznaliby że przeniesiono “rosół”.
- Laura córeczko jak się czujesz? - Rozbrzmiał zatroskany głos Maeci, kiedy postawiła kocioł z jedzeniem w połowie ogniska. Potężna, poważna i stoicka wiedźma chciała powiedzieć że w porządku, jej matka nie musi się o nią martwić a w ogóle żeby nie robiła jej wstydu przy towarzyszach ale z gardła Laury wydobył się:
- Nlyyyyy… - Przeciągły pomruk oznaczający, że nie najlepiej o przyjmie każdą dozę matczynej opiekuńczości nawet tę najbardziej upierdliwą.
- Moja dzielna dziewczynka. - Uśmiechnęła się do żona Cadusa i przysiadła się obok córki z miską parującej od ciepła zupy. - Jesteśmy z ciebie z ojcem tak dumni. - Powiedziała głaszcząc chwilę wiedźmę po jej długich ciemnych włosach. - Z ciebie i Mikela. A teraz zjedz zupę zrobiłyśmy ją z innymi specjalnie dla was na wzmocnienie.
Laura uniosła trochę głowę zaciekawiona co udało się jej matce przygotować w takich warunkach.
- Rosół? - Zapytała się Laura
~ Święta mikstura życia? Zapiszczał w tym samym czasie Demon Nocy.
Maecia przytaknęła uśmiechając się.
-Z lanymi kluseczkami? - Laura zapytała z nadzieją.
~ Z białymi larwami odrodzenia? ~ Zapytał nietoperz.
- Zjedz zanim wystygnie. - Powiedziała matka Laury przytulając ją ostatni raz i wracając do swoich obowiązków.
Jak tylko Maecia wyszła Laura usiadła ze skrzyżowanymi nogami przed ogniskiem owinięta w koc niczym poczwarka motyla obok na wpół siedział jej Demon nocy owinięty w jej szal.
~Mhmm kluseczki…~ Było wspólną myślą obu mrocznych istot zanim zaczęły pożerać rosół z wkładką. Większy demon(Laura) z miski, mniejszy z chochelki.

Przy drugiej porcji, w końcu zwrócili uwagę na to co działo się dookoła nich. Posmarkując z zaciekawieniem obserwowali jak złodziej dąsa się, marudzi, klnie, chodzi za kapłanką. Raz ją za coś przeprasza potem robiąc miny jak zbity pies, a raz mówi że powinna być dla niego miła bo jest chory.
Przełykający kolejne kęsy zupy Zasmarkana Wszechpotężna Wiedźma Laura i Umierający Demon Nocy Gackosław mieli na to tylko jeden komentarz.
- Chorzy mężczyźni zachowują się żałośnie…-
~Chorzy mężczyźni zachowują się żałośnie…~
 
Obca jest offline  
Stary 06-08-2019, 13:06   #23
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Emi zazwyczaj starała się uniknąć chorób. Musząc zajmować się samą sobą wymagało to od niej zazwyczaj kupienia medykamentów od jakiegokolwiek cyrulika, bo nie stać ją było na drogie mikstury. Tym razem jednak nie pomyślała. Mogła wcześniej zmienić ubrania - miała przecież magiczne rękawy! Spodziewała się jednak, że szybciej dotrą na miejsce. Potem strach odjął jej już resztę rozsądku i jak już była porządnie zziębnięta i przemoknięta przyszło jej do głowy cokolwiek zrobić z tym faktem. Tylko, że było już za późno. Kiedy się obudziła jej ciało trzęsło się z lekkiej gorączki, z nosa ciekł katar, a oczy łzawiły.

Dlatego też Kharrick miał od “rana” podły humor. W tymże stanie wpadł na najgorszy pomysł jaki mógł i upatrzył sobie kapłankę jako cel. Tak go zmęczyła przed wyjściem, że należało jej się trochę typowego chorego faceta. Porzucając resztki dumy zaczął za nią łazić i ją przepraszać za ostatni wybryk, a potem jęczeć, że się źle czuje i czy mogłaby go przytulić. Jak się okazało kobieta długo nie wytrzymała. Dostał krótki opierdziel jak to się zachowuje i że powinien leżeć pod kocem i wypoczywać. Oczywiście Kharrick zasmucił się, że jest dla niego taka podła, czego nie omieszkał wspomnieć po cichu. Marudząc dalej i złorzecząc na pogodę zawinął się w koc i usiadł przy ognisku obok wiedźmy. Kiedy tylko kapłanka gdzieś zniknęła cała fasada “chorego mężczyzny” zniknęła i złodziej z pewną ponurą satysfakcją nalał sobie zupy.
 
Asderuki jest offline  
Stary 06-08-2019, 15:05   #24
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
W przeciwieństwie do pozostałych towarzyszy jak się nad ranem okazało, Jace wstał zdrowy, wypoczęty i wcale nie przemarźnięty. Co prawda noce stawały się dłuższe i chłodniejsze, a zimne ściany jaskiń wcale nie poprawiały sytuacji, to jak codziennie rano wstał na poranną zaprawę.


Mijając główne ognisko w grocie, które o tej porze już dawno powinno było być zagaszone zwrócił uwagę na stan towarzyszy. Wszyscy okryci grubymi kocami, część ledwo widoczna, skulona. Nie wyglądali dobrze. Deszcz przestał padać, jednak oni przez jakiś czas musieli w nim iść zapewne złorzecząc na aurę. Pomimo uśmiechu podwójnej satysfakcji malującej się na twarzy, chłopak cofnął się i wrócił z naręczem grubych skór jakie udało mu się kupić u handlarki i dodatkowo okrył zziębniętych awanturników, by ruszyć później na poranną zaprawę.

Zanim gwar życia wypełnił ponownie jaskinie, Jace był już po śniadaniu, rozmowie z Yanem i wizycie w zakładzie Porvyna, gdzie odebrał jedną część zamówienia.


Bez większego pośpiechu wrócił do groty z ogniskiem siadając wygodnie na prowizorycznym krześle. Obrócił spojrzeniem po ekipie nie mogąc powstrzymać niemal niezauważalnego w tym świetle grymasu rozbawienia w oczach i minimalnie uniesionym kąciku ust.



- I jak tam, ruszamy do fortu? - spytał.



 
psionik jest offline  
Stary 08-08-2019, 10:35   #25
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Kharrick spojrzał ponuro na Jace'a. Przez chwilę milczał aż się uśmiechnął.
- Złośliwiec. Jasne, ruszajmy, tylko niech mnie wszystko przestanie boleć. Lauro pochwały dla mamy za zupę. Ciesz się, żeś zdrów chłopie i się już nad nami nie pastw. Do nawiedzonego miejsca nas zaprowadził ten nasz nowy druid. - poskarżył się.
- Och - psionik udał zaskoczenie. - Ale dzielnie sobie poradziliście sami i teraz możemy ruszać? - machnnął ręką kończąc pastwienie się.
- Ostrzegałem was, że to głupi pomysł, że nic nie przyśpieszycie. Po co się tak wyrywaliście? - spytał już całkowicie poważnie.
- A dlaczego nie? Poza pierwszym “wrażeniem”... - wypowiedź Laury przerwało smarknięcie - ...udało nam się zapewnić temu miejscu spokój. - Wiedźma wysiorbała końcówkę zupy i odstawiła swoją miskę na bok wycierając usta ręka. Jace uśmiechnął się serdecznie podając dziewczynie chusteczkę.
- Myślałem, że to ciut bliżej będzie… - dodał złodziej bardziej zażenowany całą wyprawą. Beleren nie chciał, aby wyglądało to na przesłuchanie, miał ochotę tylko nieco się popastwić nad brakiem rozsądku reszty.
- Cóż, nic nie przyśpieszyliście, a dodatkowo ominęła was okazja pohandlowania z Novvi. - odparł chłopak wzruszając ramionami. Udawał obojętność zarówno w głosie jak i mimice, ale ciekaw był reakcji pozostałych. W szczególności Mikela i wszystkich tych naciskających na jak najszybsze wyruszenie z jaskiń.
- Tak, była tu wczoraj wieczorem i nie, nie została do rana. Spakowała dobytek i poszła w okolicach północy.
Laura zwinęła się w kłębek koło ogniska i położyła się koło niego. Jej chowaniec wspiął się i położył plackiem na jej kocu. - Może bilans zysków i strat nie jest dla nas najlepszy ale udało nam się zrobić coś dobrego a to jest też ważne.
- Dobrze usłyszałem? Była Novi? A niech to! Czekałem na nią… miałem nadzieję, że będzie miała coś czego potrzebuję… - wojownik wydawał się być przybity, ale zwrócił się znów do psionika - Daj im już spokój. - wskazał na towarzyszy tej krótkiej wyprawy - Uparli się ruszać na złamanie karku to trudno. Następnym razem Ty ich pilnujesz, nie ja! - mimo paskudnego nastroju, uśmiechnął się lekko.
Kharrick łypnął na Mikela spod kocy.
- Nikt się nie uparł. Mogłeś nie iść. - burknął niezadowolony.
- Ale może następnym razem upewnijmy się, że mamy szansę zrobić co chcemy w jakimś rozsądnym czasie. - widać było, że bardziej go boli ile czasu na to zeszło niż że się przeziębili.
- Nie zamierzam was niańczyć. Mam wystarczająco dużo roboty z pilnowaniem was bez narzucania swojego zdania. - odgryzł się Jace. - Choć z drugiej strony to byłoby ciekawe doświadczenie, spojrzeć jak zamiast mędrkowania wykonujesz polecenia. - uśmiechnął się poklepując po nowiutkim, skórzanym pasie.
- A właśnie, żeby coś wam te skwaszone miny nieco poprawić, zrobiłem wam małe zakupy. Starałem się dobrać coś o czym zrzedziliście przy różnych okazjach, ale nie wszystko było, więc cóż. - wzruszył ramionami wyciągając przed siebie swój magiczny podróżny plecak.
- Liczą się chęci, nie? - spytał retorycznie.
- Uuuu prezenty! Czym nas obdarowujesz? - Wydobył się zachrypiały głos spod koca.
Kharrick tylko spojrzał na Laurę utwierdzając się, że pod tą chłodną postawą ciągle kryje się mała dziewczynka.
Jace wyjął z torby dwie perły. Jedną puścił lekko w powietrze, żeby ograniczyć kontakt z chorymi. Pchane magiczną siłą przedmiot łagodnie opadł przy wiedźmie. Druga została przy psioniku, który najwyraźniej nie chciał budzić druida.
- Z rzeczy, które mogłyby was zainteresować, są perły zwiększające wasz potencjał magiczny. - wyjaśnił.
- Dla Kharricka i Rufusa mam po magicznym kamieniu zwiększającym reakcje w walce. - uśmiechnął się wyjmując kolejne kamyki, które również pofrunęły do nowych właścicieli. - Są banalnie proste w użyciu, aktywujecie skupiając swoją uwagę na nich i będą lekko krążyć wokół was zwiększając waszą reakcje.
- Co my tam jeszcze mamy? - zapytał teatralnie grzebiąc w worku - A, jest. Różdżka ochrony przed złem dla naszego nieustraszonego pogromcy duchów.
- A dla naszego woja też coś mamy. Byłeś grzeczny? Oto dla ciebie najnowszy krzyk mody -
mówiąc to wyciągnął z torby przykusą, pstrokatą pelerynkę. - Może nie wygląda, ale działa lepiej niż ta, którą masz, lepiej chroni łepetynę przed atakami - poklepał się po głowie. - Oczywiście nie uchroni przed obuchem, ale... - wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem pozwalając słowom pozostać niewypowiedzianymi. Mikel lekko poirytowany zachowaniem psionika, skinął tylko głową w podzięce.
- Czy coś pominąłem? A, jest jeszcze to dla naszego ulubionego łotrzyka niewieścich serc. - wyciągnął drobny, szary medalion wyglądający jak teatralna maska wyrzeźbiony z przygaszonego brudno-żółtego topazu, który popłynął w powietrzu do Emi.
- Povryn zrobił go specjalnie dla ciebie zgodnie z moimi instrukcjami. Zapewnia więcej szczęścia niż rozumu. - uśmiechnął się, jednak Emi usłyszała w tym samym momencie mentalny przekaz:
~ Noś ten amulet, a ukryje twoją aurę transmutacji. Przynajmniej przed pobieżnym, przypadkowym skanowaniem. ~
- No, tym razem to już chyba wszystko.
przewrócił plecak do góry nogami, ale nic więcej nie wypadło.
Druid wybudził się z niespokojnego snu - wiercił się i sapał odkąd dookoła zrobiło się głośniej - i w końcu wygramolił kudłatą głowę spod koca. Czy też sterty kocy, bo krasnolud po powrocie wymamrotał coś o medytacji w niedźwiedziej gawrze dla pokrzepienia ciała, pozawijał się w co tylko mu w ręce wpadło i ordynarnie usnął w przeciągu kilku minut.
Teraz, świeżo wybudzony, zachrypniętym głosem oznajmił całemu światu swój poranny brak optymizmu
- Jakie wszystko? Wszystko zjedli, nic nie zostawili? - Hannskjald chciał coś jeszcze dodać, ale musiał przerwać ze względu na nagłe, potężne kichnięcie po którym Lawina uznała że czas porzucić ogrzewanie chorego na rzecz zachowania słuchu i czmychnęła w ciemny kąt obserwować wszystkich.
Jace westchnął popychając drugą perłę magiczną mocą. - To dla ciebie dzielny druidzie - powiedział lekko zawiedziony reakcją druida. Błyskotka zawisła na wyciągnięcie ręki krasnoluda.
- Dziękuję. A co to jest? - w miarę kolejnych słów i wystawiania nosa spod koców głos Hannskjalda stawał się coraz bardziej zrozumiały, ale poprawa szybko osiągnęła swoje maksimum i okazało się że jednak druid faktycznie jest chory.
- To perła mocy pozwala splatać więcej magii niż możesz normalnie. - Wyjaśniła Laura montując swoją do jednego z łańcuszków i talizmanów jakie nosiła zawieszone na szyi. - I nie zjedli wszystkiego. Naleje ci. - Wyjaśniła wcześniejsze obawy krasnoluda biorąc wolną miskę i nalewając sporą porcję zupy. Podała mu ją i wróciła pod swój koc. - Proszę. To przepis mojej mamy.

Kharrick zaś obracał w palcach medalion. W końcu go założył.
- To… ułatwi mi życie. Będzie bardzo przydatne - powiedział szukając odpowiednich słów nie zdradzających szczegółów, ale nie chcąc być zupełnie enigmatycznym.
- Dziękuje - dodał z wdzięcznością. - Za obie rzeczy.
- Dzięki Jace, nie do do końca rozumiem jak ten kamyk działa, ale jestem pewien że się przyda. Dobrze że nie siedziałeś na dupie tylko coś pożytecznego zrobiłeś, tak jak my w tamtych ruinach - odparł Rufus ziewając i z pewnym sceptycyzmem przyglądając się kamieniowi.
Psionik aż prychnął. - Tak jak wy? To się dopiero okaże, opowiadajcie. -
- Nawiedzona wioska. Kolejna masakra… dobrze, że ciebie tam nie było. Na wskroś było czuć tym co się tam stało. Laurze udało się odnaleźć przyczynę, Mikel i Rufus wykopali dół i z Hannsjkaldem dokonaliśmy najprostszego pochówku. Podziałało. Wyglądało to tak, że troglodyci zrobili sobie najazd na tamtą osadę. Tak po śladach przynajmniej wyglądało.
Kharrick wolał pominąć to jak bardzo ich serca i umysły ścisnął strach. Psionik tego wiedzieć nie musiał.
- Aha. - Jace spojrzał sceptycznie na zdziesiątkowany przeziębieniem oddział wyglądający jak obraz nędzy i rozpaczy. - Nie wygląda mi to na jakieś wielce trudne i wymagające takiego poświęcenia zadanie. - powiedział w końcu.
- Wyglądacie tragicznie. Odpoczniecie i wygrzejcie się, pogadam z Sulimem, może uda mu się postawić was na nogi zanim rozłożycie pół jaskiń. - dodał wstając.
- Co do tego tragicznie to do tego jednego możesz mieć rację - krasnolud usiadł, gramoląc się na nogi i jednocześnie bardzo nie chcąc wyjść spod ciepłych kocy
- Idę z tobą, też powinienem być w stanie coś pomóc -
- No,ci którzy muszą niech się kurują, przed nami kolejna, ważniejsza wyprawa… czy mogę komuś w czymś pomóc? - Rufus spojrzał troskliwie na Laurę.
Jace spojrzał z ukosa na Rufusa
- Możesz iść po Rhynę zapytać o drobną pomoc magiczną na te dolegliwości. - Powiedział w końcu zarzucając plecak na plecy. Spojrzał jeszcze na krasnoluda zastanawiając się, czy faktycznie byłby w stanie pomóc? W końcu jednak odpowiedział:- Lepiej zostań tutaj. Jeśli macie coś zaraźliwego, lepiej nie chodzić po jaskiniach. Przygotuj czary na jutrzejszą drogę. -
 
psionik jest offline  
Stary 08-08-2019, 20:57   #26
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Muszę iść, ale jak dobrze pójdzie, to za półtora godziny będziemy gotowi do drogi - krasnolud przełamując się zebrał się na nogi, i jak tylko wystawił nogi spod koca, zaczął psikać potężnie w łokieć - A choroba to dobra nauczka na przyszłość -

Druid ciągnąc nogami poczłapał do kąta jaskini. Usadowił się w twarzą do ściany, zawinął kocami pod samą szyję i ucichł. Wręcz niepokojąco, bo krasnolud oparty czołem o surowy kamień nie wydawał żadnych dźwięków, nawet szelest oddechu był ledwie słyszalny. To nie tak że Hannskjald był na co dzień wybitnie rozmowny - ale mimo wszystko ten spokój jak u niedźwiedzia w śnie zimowym w który zapadł w ciągu kilku minut nie był niczym naturalnym.
Niektórzy mieszkańcy jaskiń widzieli już trans druida w ciągu ubiegłego tygodnia, niektórzy nie. Ale tak samo jak każdego dnia, Hannskjald wynurzał się z kontemplacji natury pełen nowych sił.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 11-08-2019, 11:16   #27
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Magia Hannskjalda błyskawicznie przywróciła zdrowie Laurze, jednak Kharrick okazał się bardziej odporny na czary niż na przeziębienie. Na szczęście gdzie magia nie pomogła, tam na ratunek przyszły ciepłe koce, zioła lecznicze, i co najważniejsze, pożywny rosół z dziczyzny autorstwa Maecii. Do następnego ranka złodziej poczuł się już lepiej - i dobrze, bo jego marudzenie zaczynało wkurzać nie tylko Rhynę, ale i wszystkich naokoło. Pozostali w tym czasie przygotowali się do długiej drogi, jaka czekała ich następnego dnia. Mieli przed sobą dziesiątki mil w nieznanym sobie terenie, ścieżkami, których nigdy w życiu nie widzieli.


XXII dzień miesiąca Rova (IX), Fangwood, 52 dni po ucieczce z Phaendar, 26 dni po dotarciu do jaskiń

Jeszcze niedawno, pozostawienie Phaendarczyków samym sobie na kilka dni, a co dopiero tygodni, było nie do pomyślenia - przerażeni, bez uzbrojenia i wyszkolenia z pewnością byliby łatwą zdobyczą dla Żelaznych Kłów. Na szczęście, ten czas był już za nimi. Tym razem bohaterowie zostawiali za sobą zahartowanych ludzi, bronionych przez tuzin wyszkolonych wojów, zwiadowców i magów. Zagrożenie ze strony najeźdźców także było nikłe - w końcu sami zadbali o to, by zlikwidować obóz hobgoblińskich zwiadowców. Mimo to pewien niepokój pozostawał, dlatego Sulim zapewnił, że co kilka dni posyłał będzie do nich ptasiego posłańca z wiadomością, czy wszystko jest w porządku. Aubrin zaś po raz kolejny wyjaśniła, jak powinni dotrzeć do Fortu Ristin:
- Mniej więcej na północny zachód stąd, po drugiej stronie zbocza, jest nieduże jezioro. Z niego na północ wypływa jeden strumień, który potem wpływa do rzeki, którą Łowcy nazywali Gilrain. Jeśli będziecie szli w górę jej nurtu, dotrzecie po kilku dniach na miejsce -

Tuż przed wyruszeniem Hannskjald obłożył całą drużynę kilkoma zaklęciami, które przygotował na drogę. Jak wielka to była odmiana! Pogoda była nieprzyjemna, na tej wysokości wiał chłodny, przenikliwy wiatr, a do tego co jakiś czas siąpił deszcz - ale dzięki druidzkiej magii wszyscy odczuwali jedynie przyjemne ciepło. Do tego krasnolud prowadził ich wyjątkowo prostymi i wygodnymi ścieżkami, co pozwoliło im nawet na podziwiane widoków. Mimo to, wdrapanie się kilkaset metrów w górę zbocza, a następnie zejście i poszukiwanie odpowiedniego jeziora, zgodnego z opisem starej tropicielki, zapowiadało się na bardzo czasochłonne.


XXIII dzień miesiąca Rova (IX), Fangwood, 53 dni po ucieczce z Phaendar, 27 dni po dotarciu do jaskiń

Poszukiwania były naprawdę męczące, nawet z pomocą Hannskjalda, badającego okolicę w ptasiej formie. Dopiero drugiego dnia po południu bohaterowie odnaleźli miejsce idealnie pasujące do opisu Aubrin. I cóż to było za miejsce! Krystalicznie czysta woda, rozlewająca się w niecce pomiędzy kilkoma szczytami górskimi, otoczona zielonym lasem i wieloma drobnymi strumieniami płynącymi prosto z wysokich grani. Widok był naprawdę przepiękny, szczególnie że na przypadający dziś pierwszy dzień jesieni lato postanowiło mile się pożegnać i zapewniło piękną, słoneczną pogodę.


Ruszanie dalej, wzdłuż jedynego wypływającego z jeziora strumienia nie uśmiechało się zmęczonym bohaterom, dlatego postanowili rozbić obóz właśnie tutaj, by skorzystać z czystej, choć dość chłodnej wody. I tak schodząc w dół zbocza będą mogli szybko nadrobić tę godzinę-dwie marszu, a odpoczynek w takich warunkach na pewno będzie przyjemniejszy.

Przyglądając się widokowi, Emi zastanawiała się, co dzieje się właśnie teraz w jaskiniach. W końcu pierwszy dzień jesieni był także Świętem Jaskółki, jednym z najważniejszych świąt dla wyznawców Desny - Rhyna, jako jej kapłanka, z pewnością coś zaplanowała.


XXIII dzień miesiąca Rova (IX), Fangwood, 54 dni po ucieczce z Phaendar, 28 dni po dotarciu do jaskiń

Wieczór i noc spędzone nad urokliwym jeziorem sprawiły, że bohaterowie obudzili się wypoczęci, pełni energii i gotowi do drogi. Czekający ich marsz miał być teraz znacznie prostszy - iść wzdłuż strumienia do rzeki, a potem w górę rzeki, brzmiało to banalnie. Wykonanie nie było już takie łatwe. Strumień wił się i skręcał, a ścieżki znajdywane przez Hannskjalda ścieżki nieraz odbijały od niego, by wrócić dopiero po jakimś czasie.


Zbliżał się już wieczór, a słońce powoli skrywało za górami, gdy drużyna zbliżyła się do niewielkiego rozlewiska. Strumień zwalniał w tym miejscu, tworząc wygodny wodopój, do którego, sądząc po śladach, często zachodziły lokalne zwierzęta. Tym razem było tu jednak pusto, a wśród śladów leżało sporo kamiennych odłamków. Gdy Rufus podszedł i podniósł jeden z nich, okazało się, że trzyma w ręku idealnie wykonaną, acz mocno uszkodzoną rzeźbę przedstawiającą dzięcioła. Hannskjald w tym czasie zauważył jakiś ruch od strony sterty głazów i ziemi, naniesionych zapewne przez wodę podczas wiosennych roztopów. Było jednak za późno - fragment sterty rozprysnął się, gdy w stronę bohaterów wyskoczył kryjący się w nim dotąd stwór! Ośmionoga bestia, pokryta łuską o maskującym brązowoszarym wzorze gleby i skał, z kostnymi wyrostkami na grzbiecie i wielkim gadzim pyskiem najeżonym zębiskami ruszyła wolno, jak na coś o tylu kończynach, w stronę półorka, patrząc mu prosto w oczy. I właśnie to spojrzenie, gorejących bladozielonym płomieniem ślepi sprawiło, że krew zmroziła się w żyłach Emi, Jace’a i Laury - bazyliszek!

 
Sindarin jest offline  
Stary 12-08-2019, 11:12   #28
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Tym razem Jace uparł się by wyruszyć dopiero jak wszyscy będą gotowi, wliczając prychającego Kharricka i wyczerpanych z czarów wiedźmy i druida.
Przygotowując się Jace odbył odprawę ze strażnikami - swoim rodzeństwem Tezzeretem, Klarą i Yanem, i pozostałymi strażnikami patrolującymi tereny. Przeszli jeszcze raz przez ustalone procedury i zagrożenia. Jace dorzucił kilka kolejnych, głównie naturalnych zagrożeń jak na przykład wizyta niedźwiedzi szukajacych legowiska na zimę i razem z Sulimem ustalili, że najlepiej będzie, jeśli druid pozostanie z Aurbin i dopilnuje, by miejscowa fauna była zarówno bezpieczna, jak i nie stanowiła zagrożenia dla Phaendarczyków.
Upewniwszy się, że góra jest zabezpieczona, psionik sprawdził ponownie dół - wejście do podmroku. Alarm działał sprawnie, nie widać było, aby odprawiony rytuał miał zadziałać w jakiś niespodziewany sposób. Tym niemniej zalecił by monitorować jego kondycję. Clilassh nie wracał, choć w sumie zadanie wymagało nieco więcej czasu i po jednym dniu Jace nie spodziewał się zobaczyć go z powrotem. Odwiedził za to Porvyna i poinstruował go co zrobić jeśli crysmal się pojawi.
Upewniwszy się, że wszystko jest zabezpieczone wieczór spędził z rodziną czując jak więź krwi pozwala zdjąć napięcie przed nadchodzącą podróżą i niebezpieczeństwami szlaku.

* * *

Droga była nawet przyjemna biorąc pod uwagę fakt, że Jace nie był zaprawionym w bojach leśnikiem. Ostatnie tygodnie w lasach pozwoliły mu przyzwyczaić się do robactwa, chaszczy, wszechobecnych pajęczyn rozpościerających się na drodze, korzeni podstępnie próbujących podciąć nieuważnych podróżnych, czy zapadającą się błotnistą ściółkę. Mimo tego droga, którą prowadził ich druid wyadawała się bardzo prosta i łatwa. Złapał się nawet na tym, że podziwiał przyrodę wokół, zarówno leśną, jak i kobiecą. Dopiero gdy druid zaczął przeszukiwać miejsca zgodne z opisem Aurbin zaczęły się trudniejsze podejścia.
Koniec końców znaleźli piękne jezioro. Schodzące prosto do wody góry wyglądały przepięknie oświetlone zachodzącym, jesiennym słońcem.
- Szkoda, że nie znaleźliśmy tego miejsca wcześniej. - zachwycił się psionik. - Tutaj jest tak pięknie. Jakby udało się tu wybudować osadę... - rozmarzył się.

Spędzili przyjemny wieczór w malowniczym zakątku niebezpiecznej puszczy korzystając z krystalicznej, choć zimnej wody.
Następnego ranka pełni sił ruszyli w dalszą podróż. Tym razem nie było już tak pięknie. Droga była ciężka i wymagająca, toteż gdy dotarli na miejsce wszyscy byli już zmęczeni i przez to niezbyt uważni.

Dali się zaskoczyć gdy z kupki kamieni wystrzelił olbrzymi gad. Jace w moment pojął z kim mają do czynienia. Czytał o tych niesamowitych i niebezpiecznych kreaturach, ale nigdy nie miał okazji zobaczyć go w akcji.
Doskonale wiedział jak niebezpieczne jest spojrzenie w gorejące oczy bestii, a mimo wszystko fascynacja nie pozwalała odwrócić spojrzenia. Czuł rosnące ciepło ryzyka, wiedział że igra ze śmiercią.
Reszta ruszyła do boju łapiąc wyrośniętego bazyliszka w kleszcze i okładając potężnymi uderzeniami. Zwierze wierzgało się próbując odpowiedzieć na ataki. Laura ostrzegała o spojrzeniu, druid skandował zaklęcia...
~ Jest powolny i nie lubi biegać za ofiarami. Jeśli nikogo nie zamienił w kamień, proponuje mu po prostu ucie... ~ urwał czując jak całe ciało mu drętwieje. Nawiązał kontakt wzrokowy, ich spojrzenia spotkały się... Twarz zastygła w grymasie będącym mieszaniną zaskoczenia i zażenowania.
~ Czy to konie... ~ nie dokończył myśli zamieniony w kamienną figurę.
 
psionik jest offline  
Stary 13-08-2019, 13:23   #29
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Pierwsze dni podróży były zaskakująco bezproblemowe. Kharrick już nie prychał i nie ciekło mu z nosa, ale z jakiegoś powodu wciąż był ponury. Przynajmniej z zewnątrz. Chciał na siebie zwrócić uwagę pozostałych, ale w subtelny sposób. Miał jednak wrażenie, że widoki jakie prezentowała natura skutecznie odwracały od niego uwagę. Sam miał wrażenie, że idzie przez obraz jakiegoś artysty aniżeli w poszukiwaniu fortu. Nic tylko usiąść, wyjąć kartkę i opisać to barwnymi słowami. Najlepiej dodać do tego jeszcze jakąś leśną istotę mistycznie ukrytą przez wzrokiem śmiertelników śpiewającą smutne pieśni o tym co działo się z lasem.

Złodziej przyłapał się na tych romantycznych myślach i westchnął głęboko. Ani czas, ani miejsce. Zapomniał się. Szczęściem dalsza droga wymagała więcej skupienia i łatwiej było zachować stoicką albo nawet i chłodną minę. Do czasu. Zblizała się noc, słońce było już nisko na nieboskłonie, kiedy wypadł na nich potwór.
- Bazyliszek! – krzyknął złodziej kiedy pozostali zdążyli już zareagować. Mikel, Lawina i Rufus zaatakowali jaszczura skutecznie go raniąc. Laura i Hannskjald spletli dostępną im moc. Na sam koniec złodziej zaszarżował z miernym skutkiem, bo jego sztylet tylko zsunął się po twardych łuskach bazyliszka. Wtedy też jednak dostrzegł katem oka coś co zmroziło mu serce. Jace został zamieniony w kamień! Nagły atak paniki sprawił, że nie zauważył nawet kiedy jaszczur, pocięty i krwawiący, chciał się wywinąć z potyczki.
- Nie! – ryknął koncentrując się na nowo na przeciwniku. Potrzebowali go, potrzebowali jego krwi!
Wystrzelił przed siebie koncentrując swoje własne magiczne spojrzenie i dokończył dzieła rozcinając gardło bestii. Gdyby Mikel, Laura i Rufus... Oraz przyzwany krokodyl druida nie poszarpali bazyliszka, nie udało by się. Ale Kharrick o tym nie myślał. Emocje Emi wzięły górę nad zachowaniem jakie normalnie prezentował złodziej.

Wyciągając z plecaka hak, Kharrick wbił go w ostatnią ranę i próbował ciągnąć bazyliszka w stronę Jace'a. Bydle jednak było tak ciężkie, że nie był w stanie go ruszyć sam.
- Pomóżcie mi! - warknął pomimo tego, że nikt nie miał szans zareagować. Wyglądał na spanikowanego szarpiąc się bezsilnie z cielskiem.
- Nie tak, głupcze. - Krzyknęła Laura, dobiegła do martwego cielska. Całą trasę wylewała ze swojego bukłaku wodę. Przy cielsku podstawiła naczynie napełniając ją płynącą świeżą krwią. - Weźcie naczynia jakiekolwiek napełnijcie je krwią i rozlejcie po skamieniałych, to jedyny sposób by ich teraz zmienić z powrotem!
- Wiem kurwa! - ponownie warknął złodziej obrzucając takim spojrzeniem wiedźmę jakby sugerowała, że jest idiotką. Fakt faktem złodziej był jednak tak rozemocjonowany, że nie myślał trzeźwo.
- Ale inni nie wiedzą, idioto! - Odpyskowała mu wiedźma odwzajemniając spojrzenie. Trwało to tylko chwile bo wróciła uwagą do napełniała worka krwią. - Mikel! Rufus! Podajcie swoje! Tutaj czas się liczy! - Krzyknęła do wojowników stojących najbliżej. Chwile ciągnęły się niemiłosiernie kiedy jej naczynie było w ¾ napełnione podała je złodziejowi. - Masz, przydaj się do czegoś poza panikowaniem.

Kharrick wytrzeszczył oczy. Zęby mu aż zgrzytnęły. Mimo podania wyrwał bukłak z dłoni wiedźmy. Tysiąc słów mu przeleciało przez głowę, ale żadne nie pasowały do sytuacji tak jakby tego chciał. Z ponownym warknięciem pomaszerował do Jace'a aby zacząć "kurację".

Mikel, który od czasu walki w obozie Kłow, zdawał się znowu być mniej pewny siebie i bardziej wycofany, bez słowa zabrał się za wykonywanie poleceń siostry. Z postawy buntu wobec rządzącej się bliźniaczki, wracał do stanu, gdzie akceptował jej dominującą rolę w ich duecie.

Rufus, który z fascynacją przyglądał się ubitemu bazyliszków i zastanawiał się właśnie nad odcięciem mu łba jako trofeum, zareagował na słowa Laury, fundując krwawy prysznic skamieniałym.

- Możecie też nasiąknąć krwią płaszcze i wyzymać nad nimi.- Laura dodała dość spokojnie. Z jej torby wypełznął jej “demon nocy” z drewniany kubkiem i ze swoją gracją podstawił go pod kapiącą z ran juchę. 
- Czyli jest możliwość ich uratować? - w głosie Hanskjalda zabrzmiała niespodziewana ulga i druid rzucił się biegiem do pomocy. Zamaszystym cięciem otworzył bok bazyliszka i sam zaczął napełniać jeden bukłak, a drugi z pustych bukłaków które zabrał rzucił pod nogi kolejnej nadbiegającej osobie. Trzymając pojemnik zaczął wskazywać krokodylowi żeby pomógł przenieść ciało bazyliszka między Lawinę i Jace’a . Dla olbrzymiego jaszczura nie byłoby to obciążenie, ale też czy można było oczekiwać że zwierzę zrozumie czego od niego chciano?
- Ile mamy czasu?
- Godzinę… kurde weźcie tak nie rozbebeszajcie tego jaszczura bo cała krew w ziemię idzie. W aortkę wystarczy. Tu, tu i tu - wskazał złodziej czując jak mu nagle ścisnęło żołądek od tego co zrobił druid.
- Wystarczą ukłucia, sama wypłynie.

Słuchając wskazówek Kharricka, bohaterowie rozkroili bestię w odpowiedni sposób w kilka minut napełnili bukłaki śmierdzącą, jeszcze gorącą juchą bazyliszka. Gdy już wylali ją na skamieniałego Jace'a i Lawinę, zapanowała pełna napięcia cisza, w której wszyscy wpatrywali się intensywnie w ociekające czerwienią posągi. Po kilkunastu, ciągnących się przez całą wieczność sekundach, ofiary bazyliszka zaczęły powoli się poruszać, by w końcu odzyskać pełną świadomość i swobodę. Lawina zaskomlała ze strachu i podbiegła do Hannskjalda, wciskając łeb pod ramię krasnoluda - tak jak zawsze, kiedy się czegoś panicznie bała. Jace zaś rozejrzał się zaszokowany, dopiero po chwili zauważając, że jest cały pokryty cuchnącą krwią.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 13-08-2019 o 16:10.
Asderuki jest offline  
Stary 13-08-2019, 14:17   #30
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
~ ...niec? ~ dokończył myśl.
A chwile później drewniany kubek wypełniony juchą wylądował na jego głowie. Bo przecież parę bukłaków już pokrywających jego ciało i ubranie to zdecydowanie za mało.
~Ha! Malutczy-Nie-Czarodzieju mniej Wdzięczność dla DEMONA NOCY! Gdyż Twoje marne życie zostało ocalone przez Jego wspaniałość NOC! Możesz zacząć okazywać swoją wdzięczność ...mhmmm właściwie od razu dziesięć świeżych ważek będzie na początek wystarczającą podzięką dla Jego Wspaniałości! A później masaż skrzydełek! ~ Pisko-myśli nietoperza rozbrzmiały po małej przestrzeni kiedy właściwie reszta odetchnęła z ulgą że udało się szybko odwrócić skutki spojrzenie bazyliszka.
- Ufff dobrze, że się udało was odmienić. Jak się czujesz? Wszystko co powinno być miękkie jest miękkie? - Zapytała Laura również ubabrana we krwi, nie tyle ile Jace ale samo zbieranie juchy nie było czystym zadaniem.
Jace przyjął z godnością kolejną porcję juchy, która spłynęła po grubym kapturze płaszcza. Odpowiedziałby kąśliwie, rzuciłby wspomnieniem morderczego kataru i ataku kichania jednak walczył ze sobą by nie zwrócić ostatniego posiłku. Trząsł się cały resztkami woli panując nad pierwotnymi odruchami. Ostatecznie zadowolił się telepatycznym podzieleniem się odczuciami z nietoperzem. Samym targającym nim obrzydzeniem, pomijając źródło, które mogło być dla chowańca wcale nie takie straszne. Natomiast dla jego właścicielki tak nagła fala tych uczuć od strony swojego towarzysza była zbyt nagła i zbyt mocna by mogła się przed tym uczuciem bronić. Jej twarz zrobiła się niezdrowo biała a sama Laura musiała przyklęknąć pochylając się do przodu próbując opanować wymioty.
Jace skupił się na mocy, nadal pozostając nieruchomo z zamkniętymi oczami, starając się nie czuć kropel krwi spływającej mu po skórze. Sięgnął wgłąb siebie przywołując moc. Chciał jak najszybciej zrzucić z siebie cały ten syf, jednak trudno było się skupić nawet na najprostrzej sztuczce. Magia działała opornie odrywając drobinki brudu i krwi z ciała i ubrań psionika. Choć efekt nie był zadowalający, w zasadzie udało się usunąć tyle co nic, Jace poczuł się lepiej.
~ Dzięki, już mi lepiej. ~ odpowiedział mentalnie. Nadal twarz wysmarowana była krwią gada, przez co odzywając ryzykował połknięcie jej.
~ Zobaczymy czy wszystko co ma być miękkie jest miękkie, a to co ma być twarde jest twarde ~ odpowiedział mentalnie już tylko Laurze. “Ton” głosu sugerował, że doszedł już do swojego bardziej ironicznego “ja”.
- Nie obawiaj się przyjacielu, posągiem byłeś tylko krótką chwilę. - Rufus klepnął psionika w plecy, śmiejąc się z ulgą.
~ Wybaczcie, ale idę się zrzygać. ~ odpowiedział pół żartem, pół serio ruszając sztywno w kierunku wody jakby jego stawy nadal chrzęściły kamieniami. Od razu dołączył do niego złodziej wspierając go i prowadząc.
- Nie myśl o tym - mruknął cicho.
~ Dziękuje. Staram się. ~ odpowiedział dając się odprowadzić. Nadal spięty kierowany przez łotrzyka szedł z zamkniętymi oczami, na których powoli zasychała krew.
Jace zanurzył się w zimnej wodzie czując jak woda oczyszcza zarówno ciało jak i umysł. Miał nadzieję, że tym razem nic nie zaatakuje go znienacka. Nie był jednak sam. Kharrick czuwał obok pomagając pozbyć się obrzydliwości z ciała i ubrań. Może nigdy w taki sposób, ale w sumie po niemal każdej walce złodziej był obryzgany krwią co skutecznie stępiło jego reakcje na takie wydarzenia.
Zimna woda przenikała psionika sprawiajac, że już po chwili nie czuł stóp i kostek. Używając magii i pomocy Emi zrzucił z siebie magiczny płaszcz i kamizelkę. Kolejne fragmenty garderoby psionika lądowały w zimnej wodzie barwiąc ją na czerwono, aż chłopak stał w samych jednynie spodniach.
Wiele możnaby powiedzieć o scenie, ale na pewno nie to, że ciało Jace’a było imponujące. Chude ręce, brak rozbudowanej klatki i barków… w porównaniu z ciałem Mikela, Beleren mógłby uchodzić za zagłodzonego uchodźcę. To co mogło zwrócić uwagę to brak jakichkolwiek blizn, śladów po mieczu, uderzeniach obuchem, czy ugryzieniach. No i tatuaże. Białe pręgi widoczne na twarzy ciągnęły się w dół na tors i niżej co najmniej do pachwin. Resztę zasłaniały poluźnione spodnie.
Płytkie rozlewisko nie pozwalało na pełne zanurzenie się, więc Jace musiał zadowolić się “pływaniem” w wodzie do kolan.

Tymczasem półork z wyciągniętym toporem ponownie podszedł do truchła bazyliszka.
- Jego łuski mogą się chyba przydać na pancerz a łeb byłby wspaniałym trofeum jakby go na ścianie domostwa powiesić. A może coś magicznego by się dało z jego truchła uczynić? - Rufus spojrzał pytająco na Laurę i druida.
Laura nie odpowiedziała tylko machnęłą na druida żeby on się wypowiedział, a potem zwymiotowała nie mogąc już ignorować uczucia przekazanego jej przez chowańca.
- Przepraszam, nie pomyślałem o waszej więzi. - wymamrotał gdy wyszedł z wody. Rozłożył ubranie na brzegu używając magii do osuszenia i pozbycia się resztek brudu. Czuł się o wiele lepiej.

Spojrzał na drużynę:
- Dziękuje za uratowanie życia. - zdanie przyszło mu z trudem, jednak duma musiała ustąpić miejsca pragmatyzmowi.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 13-08-2019 o 15:58.
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172