Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2019, 09:46   #35
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Słysząc słowa Eriki i Konrada, Sigmaryta uśmiechnął się delikatnie.
- Dzię... dziękuję wam... Teraz wiem, że mogę... umrzeć w spokoju... - Po tych słowach rozluźnił uchwyt na przyciskanej do piersi ikonie, zamknął oczy i wydał z siebie jeszcze kilka chrapliwych wydechów, po czym zastygł w wiecznym bezruchu.

Erika sięgnęła po ikonę i odwinęła materiał, który ją zabezpieczał, byście mogli przyjrzeć się jej dokładniej. Był to niewielki obraz, osadzony w ramie ze złota i żelaza, przedstawiający Sigmara z Ghal Marazem uniesionym w geście triumfu nad pokonanymi orkami. Relikwia wyglądała na bardzo starą, a jej rzeczywistej wartości można się było jedynie domyślać. Przyglądając się jej, Gerwazy nie wyczuł jednak żadnych specjalnych właściwości, najwyraźniej był to po prostu zwykły (choć bardzo cenny) przedmiot religijny.


Późne popołudnie i wieczór minęły na chowaniu zmarłych pod zburzonymi murami miasta i opiece nad rannymi. Cassandra świetnie radziła sobie z dziećmi, które nawet rozpogodziły się na chwilę, choć w całym obozie panowała atmosfera przygnębienia i braku nadziei. Jako miejsca noclegowe służyły dwa nieco zniszczone budynki, posiadające jednak dach nad głową, co przydało się zwłaszcza nocą, gdy lunęło jak z cebra. Wyznaczeni przez Schillera wartownicy patrolowali okolicę, ale niedobitki bandy goblinów, jak można się było spodziewać, nie pojawiły się już, by wziąć odwet za martwych pobratymców. Noc minęła spokojnie i po skromnym śniadaniu ranni i niedołężni zapakowali się na wozy, po czym wyruszyliście w dalszą drogę. Na szczęście nie padało, choć podmokły trakt nie ułatwiał podróży. Dla zmartwionych, pogrążonych w żałobie i smutku Untergardczyków nie miało to jednak żadnego znaczenia, gdyż maszerowali w ciszy, niczym nieumarli, zatopieni we własnych myślach.



31 Brauzeit 2522 KI,
Wielkie Księstwo Middenheim i Middenlandu,
Middenheim, Miasto Białego Wilka


Kolejne cztery dni marszu upłynęły zadziwiająco spokojnie, jakby bogowie doszli do wniosku, że wystarczająco dużo przeżyliście przez ostatnie dwa tygodnie. Untergardczycy wciąż byli przygnębieni i nie było co się im dziwić - stracili dobytek całego życia, a wielu z nich także swoich najbliższych. Dla większości z nich nic nigdy nie będzie już takie samo. Drakwald w końcu ustąpił pola rozległej, otwartej przestrzeni, gdzie już z daleka widać było wznoszące się majestatycznie ponad okolicą Middenheim. Gdy dotarliście na przedmieścia miasta, przytłoczył was ogrom strat, jakich doświadczył Gród Białego Wilka. Cztery wiadukty wznoszące się od poziomu lasu i prowadzące przez płaskowyż do miasta ocalały, jednak były spękane i miejscami podziurawione. Utrzymywały je nienaturalne, metalowe pnącza o kamiennych kolcach, które musiały być wytworem plugawej magii. Widzieliście krzątających się przy nich krasnoludzkich inżynierów oraz ludzi w kapłańskich szatach, którzy próbowali się ich najwyraźniej pozbyć. W czasach pokoju, przy wejściu na każdy z wiaduktów znajdowała się rogatka, gdzie strażnicy pobierali opłatę za wejście do miasta w wysokości korony od nogi, jednak teraz nie było po nich śladu. Na murach i bramach widniały ślady ciężkich walk i działania potężnej magii. Liczne wieże miejskie ucierpiały od ataków powietrznych najeźdźców, w tym smoków Chaosu.


Podchodząc bliżej, między tłoczącymi się ku wejściu uchodźcami z innych wiosek, zauważaliście coraz więcej przygnębiających szczegółów. W ciągu piętnastu dni oblężenia, Archaon próbował zadać Middenheim jak najwięcej strat i zdecydowanie mu się to udało. Mury były spękane, gdzieniegdzie częściowo wyburzone, inne nosiły ślady ognia od piekielnych dział Chaosu. Dziesiątki trucheł stworów znanych jako Rozdzieracze wisiało na całej długości murów. Potwory posiadały haki zamiast dłoni, służące im do wspinaczki, a do ich kręgosłupów przymocowano ciężkie łańcuchy, które wlokły za sobą, by wspinały się po nich inne bestie. U podnóża Fauschlagu zalegały gnijące ścierwa zwierzoludzi i innych stworów Chaosu. Wszędzie dostrzegaliście również robotników wznoszących rusztowania, lub pracujących nad odbudową murów miasta, jednak doskonale zdawaliście sobie sprawę, że przywrócenie świetności Middenheim zajmie długie lata.

W tłumie co chwilę przysłuchiwaliście się przeróżnym opowieściom. W czasie walk, obrońcy Middenheim i najeźdźcy padali setkami a Middenlandczyków wspierało wielu sojuszników - krasnoludy, elfy, kozacy z Kislevu czy bretońscy błędni rycerze, zaś miastu przysłużyły się jego naturalne walory obronne. Przez ponad tydzień żadna ze stron nie zdołała uzyskać znaczącej przewagi; walki toczyły się głównie na czterech wiaduktach wiodących do bram miasta. Jakby tego było mało, od środka zaatakował kolejny wróg - legendarni szczuroludzie, którzy wypełzli spod ziemi, siejąc wśród mieszkańców strach i śmierć.

W końcu, wraz z Untergardczykami dotarliście pod bramę, gdzie zostaliście zatrzymani przez jednego z czterech strażników pełniących tutaj wartę. Wszyscy ubrani byli w porządne skórznie i hełmy, ich uzbrojenie stanowiły halabardy i miecze. Widać było, że są doświadczeni.
- Witamy w Middenheim - powiedział wąsaty, przysadzisty strażnik. - Zgodnie z zarządzeniem grafa Borysa Todbringera, przybyli do miasta uchodźcy mają zgłosić się do dzielnic Południowej i Ostwald znajdujących się za bramą, żeby otrzymać tymczasowe kwatery. W związku z tłokiem i przeludnieniem, zaleca się jednak tym, którzy mają taką możliwość, wynajęcie pokoi w karczmach, które powitają każdego, kogo na to stać z otwartymi rękoma. Chorzy i kaleki winni udać się do świątyni Shallyi, gdzie zostaną obsłużeni.

Po tym krótkim zaznajomieniu z przepisami zostaliście wpuszczeni za bramę, a widok, jaki zastaliście, nie był lepszy od tego, co widzieliście chwilę wcześniej. Domy w ruinie, tłoczący się wszędzie uchodźcy, inwalidzi wojenni, wychudłe matki z dziećmi siedzące bez nadziei w oczach pod budynkami, czekające nie wiadomo na co - powojenny obraz Middenheim przytłaczał. Kapitan Schiller nakazał swoim ludziom udać się w stronę dzielnicy Południowej, a sam przystanął z wami.
- Nasze drogi tutaj się rozchodzą, przyjaciele. Dziękuję w imieniu swoim i mieszkańców Untergardu za wszystko, co dla nas zrobiliście. Gdyby nie wy, nie udałoby nam się dotrzeć do Middenheim. - powiedział, ściskając wam wszystkim serdecznie dłonie. - Niech wam się wiedzie i niech Sigmar was prowadzi w tych ciężkich czasach. Zawsze będziemy o was pamiętać i o tym, coście dla nas uczynili.

Weteran uśmiechnął się lekko spod wąsa, pożegnał z wami i dołączył do swoich ludzi, po chwili znikając w tłoku uchodźców. Wy natomiast musieliście podjąć decyzję, co dalej. Czy od razu odnieść relikwię do świątyni Sigmara, czy może najpierw zatrzymać się w jakiejś gospodzie? Fundusze jeszcze mieliście, a do pory obiadowej z pewnością udałoby się znaleźć coś odpowiedniego.

 
Mroku jest offline