Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2019, 20:20   #50
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
+ Anabell

Aza szybko złapała wspólny język z kukiem Balgrimem komplementując jego potrawy w płynnym krasnoludzkim. Kontynuowała również znajomość z Anabell

***

- Potowarzyszysz mi na mojej warcie? - Anabell zapytała Azy kiedy ta wyglądała jakby nie miała nic do roboty. - Zawsze raźniej we dwoje niż samemu.
- Jasne - Aza pokiwała głową i dołączyła do bardki. - Co zamierzasz zrobić ze swoją częścią skarbu, gdy go już odnajdziemy? - zapytała przerywając ciszę.
- Ach… trochę zależy ile tego będzie. Jako, że myślałam czy by nie osiąść gdzieś to może przeznaczę to na kupno karczmy? Albo chociaż współudział. To chyba najrozsądniejsze co mogę ze sobą zrobić po tym poszukiwaniu skarbu. O ile oczywiście go znajdziemy. A ty?
- Wciąż się zastanawiam, pewnie wynajmę paru najemników i wrócę zrobić porządek w rodzinnych stronach. Muszę wyrównać rachunki z plemionami goblinów i handlarzami niewolników oraz z pewnym magiem. Może odbuduje dom rodzinny i odnajdę groby rodziców. Albo zrobię coś całkowicie zwariowanego, na co przyjdzie mi ochota. - Aza podrapała się po brodzie w zamyśleniu. Nie była pewna, jak ma myśleć o własnej przyszłości.
Anabell spojrzała z góry na towarzyszkę wyprawy.
- Wiesz, nie miałam okazji cię przeprosić za naszą pierwszą rozmowę. Nie zabłysłam zbyt jasno, ale przyznaję się, że mnie trochę zaskoczyłaś. Słysze, że wiele może ciążyć ci na sercu. Niewolnictwo, rodzice… nie spotkało mnie w życiu za wiele poważnych przykrości to i nie zawsze potrafię od razu dobrze zareagować. Czy przyjmiesz moje przeprosiny Azabello?*
Niziołka zachichotała cicho słysząc swoje imię.
- Oczywiście, że przyjmę Anabello. Nie miałaś nic złego na myśli. Cała sytuacja ułożyła się dziwnie sama z siebie i nie warto jej już rozpamiętywać. Powiedz jak się miewa Firtzgeralt? Próbował przemówić?. - dziewczyna zażartowała z poprzedniej rozmowy.
- Nie, obawiam się, że wciąż jedyne co mamy to empatyczną więź. Wiem kiedy mu smutno lub jest przestraszony i to samo w drugą stronę. - Co ciekawe małpka i jej właścicielka choć były blisko nigdy zbyt mocno nie trzymały się razem. Zdarzało się, że Firtzgerald siedział na górnym pokładzie kiedy Anabell była w jadalni. Teraz zaś biegał po linach statku rozglądając się dookoła ciekawsko.
Aza lubiła słuchać o więzi Anabell z jej chowańcem. Chociaż wciąż miała problemy ze zrozumieniem pewnych rzeczy i pogodzeniem ich z własną wiedzą.
- Firtzgerald jest taki żwawy i niezależny! Dzielna z niego małpka! .- Aza pokiwała z uznaniem.
Anabell uśmiechnęła się podnosząc głowę do góry patrząc co robi jej chowaniec.
- Pozwalamy sobie na takie coś. Chyba oboje jesteśmy zbyt niezależni aby dać sobie ograniczać się wzajemnie… Ale powiem ci, że jedno nas łączy, troszkę ciekawscy jesteśmy. Opowiesz mi o tym ogniu wokół maga? Bo to brzmi bardzo niesamowicie.*
- Masz na myśli *trzrzrzrzrzrzrz*? - Aza pomachała rękoma nad czołem symulując płomienie.
- Widywałam to dosyć często u maga od którego nauczyłam się parę podstawowych sztuczek. Czasem to miał nad sobą, a czasem nie. Wydaje mi się, że pomagało to w kontakcie z jego chowańcami.
- Ciekawe. Może uda nam się czegoś więcej dowiedzieć w trakcie podróży. Nigdy aż tak dużo wagi nie przykładałam do wiedzy tajemnej, ale może coś mi się przypomni jak zasięgnę języka tu i tam. Co ty na to? - zaproponowała bardzka.
- Jak się coś dowiesz daj mi znać. Zawsze miło wiedzieć coś więcej o własnych zdolnościach, szczególnie przy tylu rodzajach magii i sposobach jej nauczań. - Aza zamyśliła się trochę, a po kilku chwilach zmieniła temat.
- Zastanawiam się czego możemy się spodziewać na otwartym morzu. Jest coś co cię najbardziej irytuje w takich podróżach?
Anabell uśmiechnęła się jej spojrzenie niemal od razu ruszyło do teraz dość spokojnej bezkresnej połaci wody.
- Obawiam się, że morze skradło moje serce dawno temu. Choć podczas rejsu może być wiele trudów chyba ostatecznie wszystkim im wybaczam. Mogę płynąć, rozkoszować się wiatrem i wodą. Mogę grać dla nich i dla załogi. Patrząc jednak z perspektywy tych co nie pływają morze może wydawać się nudne. Jeśli jest dobra pogoda i wiatr sprzyja niewiele się dzieje. Jedyne co widzisz to niebo i wodę po sam horyzont. Jeśli jest sztorm wszystko się buja, człowiek może się bać, że woda zaraz rozerwie statek i rozszarpie go na strzępy. Kiedy jest cisza jedyne co można zrobić to modlić się choćby powiew i wiosłować aż do bólu mięśni… Ach życie na morzu jest wspaniałe. - kobieta rozmarzyła się wspominając wszystkie trudy i znoje jakby były czymś wspaniałym i niezwykłym.
- Raz grałam tak długo załodze, że skrawiłam sobie palce od przyciskania strun i zerwałam włosie w smyczku. Jakoś się nam jednak udało.*
Aza kiwała zakapturzoną głową, faktycznie morze wydawało się mieć swoje zalety.
- Oj to musisz uważać. Na morzu pewnie równie trudno o nowe struny, co o nowe palce! Ahahaha! - dziewczyna zarechotała gubiąc gdzieś w śmiechu lęki związane z morzem i podróżą. Powoli chyba zaczynała akceptować bardkę jako kolejną towarzyszkę w drużynie.

***

Aza miała już serdecznie zaprosić babulinkę na pokład, ale coś ją tknęło i rzuciła wykrycie magii. Darvan musiał postąpić tak samo, bo oboje spojrzeli ukradkiem na siebie w stylu coś tu śmierdzi i nie są to bąki babci.
Niziołka nieznacznie kiwnęła głową, a jej dłoń powędrowała pod szatę ku kuszy. W razie problemów była gotowa jej użyć.
 
Ranghar jest offline