Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2019, 07:44   #21
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację

[media]http://www.youtube.com/watch?v=dKEI05AUVy0 [/media]

Śmiałkowie miło spędzali czas na rozmowie i poznawaniu się lepiej, jednakże po pewnym czasie kapitan Nadal przekazał im, że wszystkie przygotowania zostały już poczynione, i że mogą wreszcie wyruszać.

Z przykrością przekazał Andraste, że rzeczy z jej wozu przepakowane musiały zostać na jaszczury, ponieważ w dalszej części podróży poruszanie się pojazdu po sypkich piaskach mogło okazać się niemożliwe.

Na przodzie jechał Nylian wraz z Nadalem i Roshanem. Za nimi miarowym krokiem kroczyły w jednej linii juczne ganta, związane długim sznurem.

Po ich lewej stronie podróżował Akram wraz z Orrynem na swoim mule. Gnom najwidoczniej lubił wygody, gdyż na swoim wierzchowcu wybudował sobie coś w rodzaju palankinu, gdzie schowany w cieniu naciągniętego materiału, chłodzony był wachlarzem ze strusich piór, poruszanym niewidzialną siłą. Nad nim kręgi zataczała jego sowa, co jakiś czas wylatując to do przodu, to do tyłu, pohukując wesoło.

Po prawej stronie jechali Yasumrae i Farshid na wierzchowych ganta oraz Andraste z Rashadem na swych koniach. Za wierzchowcem Andraste leniwie człapał obładowany pakunkami wielbłąd, przeżuwając co tam tylko udało mu się skubnąć po drodze.

Pochód zamykali Sadib, Ramad i Kused, pilnujący wolnych wierzchowych jaszczurów.

Podróż na ganta nie sprawiała problemów nawet tym, którzy dotąd nie mieli styczności z tymi zwierzętami. Wystarczyło jedynie siedzieć prosto i pozwolić, by gady podążały za czołem grupy.


Dokładnie tak jak przewidywał Nylian, pierwszy dzień podróży nie przyniósł ze sobą żadnych zagrożeń. Trakt prowadzący od pałacu był dobrze utrzymany. Karawana mijała pola uprawne, już puste po niedawnych zbiorach. Tu i tam mijali pasterzy ze swoimi stadkami kóz i owiec.

Elfi przewodnik nakazał by omijać podróż przez pobliskie miasteczka i osady, by unikać zwracania na siebie zbytniej uwagi ciekawskich spojrzeń.

Pierwszy postój miał miejsce około godziny przed południem. Kilkadziesiąt metrów z dala od szlaku grupa rozstawiła namioty i posiliła się naprędce przygotowanym posiłkiem. W czasie gdy reszta wznosiła płócienne schronienia, gnom odrobinę na uboczu wznosił mistyczny zaśpiew i począł obrysowywać na ziemi dziwne wzory. Po kilkunastu minutach siedział już pod magiczną kolorową kopułą, delektując się idealnymi warunkami do odpoczynku.

Po około pięciu godzinach grupa kontynuowała znów podróż. Słońce piekło niemiłosiernie, nawet mimo tego że najbardziej upalne godziny mieli już za sobą. Pragnienie doskwierało im praktycznie co chwilę. Nylian zwrócił też uwagę Andraste i Rashadowi, by co pewien czas przesiadali się na wierzchowe ganta, aby ich konie mogły trochę odpocząć.

Godzinę przed zapadnięciem zmroku ich grupa ponownie odbiła nieco od traktu, by móc rozbić obóz. Sadib i Kused rozpalili ognisko, wykorzystując zebrane i wysuszone odchody jaszczurów jako paliwo dla ognia. Następnie w dużym garze przyrządzili pożywną zupę z warzyw i soczewicy. W skład wieczornego posiłku wchodziły też placki i dżem daktylowy. Osoby wytypowane do pierwszej warty przygotowały sobie również sporo mocnej, aromatycznej kawy.

Mimo że w ciągu dnia upał był wręcz nie do wytrzymania, wraz z nastaniem zmroku, temperatura poczęła drastycznie spadać, toteż żar z ogniska, pomimo nieprzyjemnego zapachu okazał się być błogosławieństwem.
Zadbano też by nikt nie spał sam w namiocie, aby ciepło promieniujące z ciała każdego ze śpiących mogło nieco ogrzać drugiego.

Andraste miała spać w jednym namiocie z Yasumrae, Rashad z Farshidem, Orryn zadowolił się wygodą zapewnianą przez wyczarowane przez siebie schronienie, Roshan dzielił namiot Akramem, Nylian z Nadalem, a pozostali trzej mężczyźni spali w trzyosobowym namiocie.


Następnego dnia pobudka miała miejsce tuż o świcie. Powietrze nie zdążyło się jeszcze nagrzać po mroźnej nocy, gdy karawana ponownie ruszyła w swą długą podróż. Nadal liczył na to, że jeszcze przed wieczorem uda im się dotrzeć do punktu przepraw.

Niespełna kilka godzin po wschodzie słońca Nylian niespodziewanie zatrzymał swego wierzchowca i ruchem ręki nakazał innym by uczynili to samo. Przez chwilę wpatrywał się w ziemię, obserwując cień czegoś co wydawało się być zwykłym ptakiem, po czym szybko odwrócił wzrok w stronę nieba.

- Niemożliwe... – zdołał z siebie wykrztusić, a jeśli chciał dodać coś jeszcze, to słowa te najwyraźniej utkwiły mu w gardle.

Cień na ziemi zaczął rozszerzać się, niczym olbrzymia plama atramentu rozlewająca się na ziemi. Wszyscy zdawali już sobie sprawę, że ptak był bestią o ogromnych wręcz rozmiarach, możliwe, że większą niż jakakolwiek istota, którą dotąd widzieli.

[media]http://i.pinimg.com/originals/e7/15/34/e71534fc19958a535009bf944e0009ee.jpg[/media]

- Wszyscy zsiadać z wierzchowców! Migiem! - zdołał jeszcze wykrzyczeć Nadal nim przez powietrze przeszedł pisk jak u drapieżnego ptaka, jednak potężny niczym uderzenie pioruna.

Powietrzny behemot zbliżał się w stronę ziemi z niezwykłą prędkością. Ogromne pierzaste skrzydła zasłoniły słońce, a monstrualne szpony rozwarły się gotowe pochwycić swą pierwszą ofiarę.

 

Ostatnio edytowane przez Koime : 10-08-2019 o 08:23.
Koime jest offline