Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2019, 18:51   #189
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Hana podała Mei butelkę wody i włączyła radio by poruszyć kolejny problem z ich gościem.
- Marco, opatrzyłyśmy ją ale ...no gdzie ją ulokujemy? Nie mamy pustego namiotu.
- Nie mam pojęcia… nie myślałem nad tą kwestią. Niech na razie zostanie gdzie jest? - Odpowiedział Chelimo.
- Chcesz żeby została w medycznym? Z poważnie ranną Cook?- - Powtórzyła co zrozumiała z wypowiedzi najemnika.
- No przecież przy Cooke na zmianę czuwa… - Zaczął Marco, ale dalsze jego słowa w słuchawce Hany utonęły w alarmie aparatury medycznej, podłączonej do "T". Dot zerwała się na równe nogi, i doskoczyła do nieprzytomnej najemniczki.
- Nie, nie, nie rób mi tego! - Krzyknęła rudowłosa, wśród długiego, nieprzerwanego piszczenia jednej z maszynek, oznajmiającego zatrzymanie serca Cooke.
- Hana pomóż! - Krzyknęła ponownie Lie, wskazując palcem na jakąś małą skrzynkę nieopodal. Defibrylator.
Heo dopadła małej skrzynki w dwóch krokach, nie wiadomo jak ale przy Lie była po jednym. - Ryo zabierz ją stąd. - Rzuciła do naukowca a przez ‘ją’miała n amyśli Chinkę.
- Mogę pomóc! - Powiedziała Mei. Dot spojrzała na nią jedynie na sekundę… w tej chwili potrzebna była każda para rąk. Jeśli Chinka znała się na pierwszej pomocy, co prawie każdy żołnierz powinien chociaż liznąć na jakimś szkoleniu…
- Hano podawaj jej tlen! Pompujesz co sekundę! - Pani Botanik wcisnęła pilotce w dłonie dziwną, chyba pompko-maskę. Mei z pomocą Ryo znalazła się przy Cooke, po czym zaczęła ręczny masaż serca. Dot z kolei zabrała się za uruchamianie defibrylatora…

A w obozie zapanowało poruszenie, i pod namiot zbiegli się wszyscy pozostali. Chelimo, Honzo, Sarah, Collins, nawet z kilku metrów spoglądał Woods.

Gdy w końcu Dorothy uruchomiła defibrylator, a ten uzyskał potrzebną moc…
- Odsunąć się! - Lie przyłożyła elektrody do półnagiej klatki piersiowej "T", i po chwili rozległo się ciche i krótkie wyładowanie, a ciałem najemniczki wstrząsnęło.
- Pompuj! - Dot powiedziała do Hany, po czym to wpatrywała się w Cooke, to w aparaturę monitorującą akcje jej serca -No dawaj, proszę, dawaj…

Ryo ze łzami w oczach, i z rękami założonymi za głowę, wyszedł czym prędzej z namiotu.

I…"pik","pik", "pik", serce najemniczki ponownie ruszyło. Wszystkie trzy kobiety, zebrane wokół pacjentki, odetchnęły głęboko, po czym ciężko usiadły na tyłkach, gdzie akurat która z nich się znajdowała wokół najemniczki.

~

Przy "T" i Lien, znajdujących się w namiocie medycznym, siedziała Sarah. Kilkanaście metrów dalej, przy rozpalonym ognisku, znajdowała się z kolei reszta obozowiczów. Na chwilę zignorowano jakiekolwiek warty, niemal każdy był poruszony wcześniejszą sytuacją. Dorothy trzęsącą dłonią paliła papierosa… chociaż nie, to nie był papieros, pachniał zupełnie inaczej.
- Cooke nie przeżyje tej nocy - Szepnęła wymęczonym tonem Dot, wpatrując się w ognisko - Jej puls praktycznie nie istnieje…
- Nie chcę tu nic kraczeć, ale nie wiemy, kiedy reszta wróci, czy w ogóle wrócą, i czy Kim będzie żywa - Odezwał się Honzo.
- Więc? - Spytał Chelimo.
- Więc co możemy zrobić, żeby pomóc tej "T"? - Dodał Geolog.
-...- Hana milczała i wpatrywała się w ognisko. Kiedy zobaczyła najemniczkę na polanie zanim została odsunięta przez Lie sama już to wiedziała. To co teraz robili jedynie przedłużanie nieuniknionego. Reszta była smutna, bo znała najemniczkę. Sama Hana myślała, że była w miarę w porządku nawet jeśli była kiepska w pilnowaniu.
- Nie znam ‘T’ tak dobrze jak reszta z was, ale … czy nawet jak doktor Miles wróci będzie w stanie przeprowadzić operacje by powstrzymać krwotok wewnętrzny do mózgu? - Zapytała Hana odpowiedziała jej cisza. -[i] W takim razie wątpię byśmy mogli cokolwiek zrobić.
- Poskładała operacyjnie kolano Alana Woodsa do kupy, gdy spadł w dżunglę porwany przez Pterodaktyla, i ten nie ma już prawie po tym śladu… no ale faktycznie, nie wiadomo, czy jak wróci, będzie w stanie dokonać takiego cudu medycznego w warunkach polowych - Stwierdził spokojnym tonem Inżynier Collins. Woods z kolei przyglądał się rozmowie towarzystwa z paru metrów, milcząc.
- To może... - Zaczął Honzo, drapiąc się po nosie, i chyba maskując uśmieszek - ...może w tym cholernym Ufo ją do czegoś wsadzimy, co ją uleczy?
- Musielibyśmy znaleźć takie urządzenie. Ona musiało by być kompatybilne z ziemskimi organizmami. Trzeba by było je umieć ustawić. A my dopiero rozszyfrowaliśmy podstawowe komendy...nie wspominając że przemieszczenie jej po ciemku bez środka transportu jest równoznaczne dobiciem jej. - To nie tak, że Hana uznała pomysł za głupi. Po prostu było w nim za dużo znaków zapytania a stan najemniczki zbyt krytyczny by się to udało.
- Siedząc na dupie i nic nie robiąc, czekając na Majora i być może Kim, ryzykujemy śmierć "T". Jadąc do Ufo i próbując coś zmajstrować na własną rękę, również ryzykujemy śmiercią "T" - Podsumował dosyć brutalnie Honzo, na co wiele osób, wbijając wzrok w ziemię, chyba się zgodziło -Ale! Ale przynajmniej coś zrobimy w kierunku pomocy najemniczce, a nie jedynie będziemy bezczynnie siedzieć na dupach! Nie zmuszajcie mnie do głośnego wymówienia faktu, iż z wyprawy ratowania blondyneczki może nikt nie wrócić, może wrócić tylko połowa, mogą wrócić z nią albo bez, może ona wrócić w takim stanie, że nie będzie umiała pomóc "T", a może wróci piękna i pachnąca, ale serio nie będzie umiała przeprowadzić trepanacji czaszki, czy co tam jest rannej potrzebne. Jest ryzyko i w jedną, i w drugą stronę - Zakończył swoje wywody Geolog, rozglądając się po towarzystwie, i szukając kontaktu wzrokowego.
- Ja bym zaryzykował na waszym miejscu - Wtrącił się nagle... Alan Woods!
- To jest wspólna decyzja nie “nasza” też się wliczasz. - powiedziała Hana, chociaż uważała, że ze wszystkich to ona ma tutaj najmniej do powiedzenia ani nie należała do pierwotnej załogi, ani nie miała doświadczenia medycznego. - Kto pojedzie?
- Ja jestem przez Majora odstawiony na boczny tor - Burknął Woods.
- Yyyy… - Zaczął coś Chelimo, ale musiał chyba zebrać myśli, wtedy też wtrącił się niespodziewanie Collins:
- Te Ufo to nie coś takiego jak grubo przesadzając Arka Noego? Skoro pełno tam wszystkiego co chodziło, czy nadal chodzi po Ziemi? - Powiedział sympatycznie, zerkając na Hanę - Może te Ufoki i coś na człowieka zaradzą?

Hana wzruszyła ramionami. - Nie mam pojęcia to nie mój pomysł. Skoro jednak chcecie spróbować to trzeba to jakoś zorganizować.
- Dobra, to yyyy… wiadomo, jedzie "T", pilnuje jej Dorothy… - Chelimo zerknął na panią Botanik -... tam by się chyba przydał Honzo, pan Collins, Hana i Ryo? Ja też? No ale kto będzie…
- To może ja pojadę? - Do ogniska przy którym siedzieli, podeszła Mei Lien, nieco kulejąc- Brakuje wam zbrojnej obstawy.
- Nie mam przeciwwskazań - Powiedziała Hana wstając. -[i] Pójdę przygotować samochód.
 
Obca jest offline