Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2007, 20:07   #45
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Popatrzył za odchodzącymi.

Wzruszeniem ramion skwitował słowa Gawina.

Nieczęsto sie zdarzało, by człowiek z nizin zrozumiał zaszczepiony mu przed laty kodeks honorowy górali. Trudno zreszta się im dziwić. Miasto upadla i niszczy dusze, uczy krętactw i "kompromisów" będących zazwyczaj po prostu małymi lub większymi łajdactwami.

Resztę oliwy rozlał jak najbliżej drzwi wejściowych. Dzban roztrzaskał o odrzwia, po deskach pociekła reszta płynu. Bębnienie w nie ustało, by po chwili ozwać się ze zwiększoną siłą. Deski wokół zamka zaczeły się wyginać i pękać.

Cofnął się poza zasięg rozlanej oliwy. W prawej trzymał sztylet, w lewej pochodnię.Rapier wbił w deski podłogi za sobą.

W koncu drzwi ustąpily z donośnym trzaskiem. Do kuchni wpadło 4 strażników. Ręka Marcusa wystrzeliła do przodu i pierwszy z nich zwalil się z okrzykiem bólu na podlogę, zaciskając dłonie na ostrzu wbitym w udo. Kolejni dwaj poślizgneli się na rozlanej oliwie i stworzyli z pierwszym malowniczy kłąb przemieszanych rąk, nóg i tułowi. Ostatni podniósł do ramienia kuszę by sekundę pózniej zwalić się na wznak z rękojeścią sztyletu sterczacą mu z oczodołu. Zwolniony w śmiertelnym skurczu spust kuszy uwolnił bełt, ktory wbił się w powałę.

Beznamiętnie popatrzył na gramolących i ślizgajacych się na oliwie gwardzistów, po czym cisnał w nich pochodnią, odwrócił i porywając rapier wybiegł na tyły domku. Zza pleców dobiegl go zwierzęcy ryk poparzonych.

Okrążył domostwo i i natknął się na dwóch innych przed frontem budynku. Zdębiali wpatrywali sie w swojego towarzysza, ktory po omacku, z rękami przycisniętymi do wypalonych oczu i pokrytej bablami twarzy usiłował się wydostać z płonącego pomieszczenia. Zaabsorbowani widokiem, nie poczuli nawet jak zgineli.

Marcus wytarł ostrze rapiera w ubranie jednego z zabitych i podniósł jego kuszę. Założył bełt i wycelował w poparzonego klęczącego przed progiem. jego nieludzki skowyt wibrowal w uszach. Podniósł kuszę, po czym po chwili ją opuscił.

Na ustach wykwitł mu okrutny usmiech. Odwrócił się i niespiesznie ruszyl w kierunku karczmy "Pod zdechłym Psem".
 
Arango jest offline