Von Rudger nie podobał się Detlefowi - po pierwsze był człeczyną, po drugie - nadętym bufonem, a po trzecie - coś kombinował i zauważył to nie tylko krasnolud. Thorvaldsson nie przewidział jednak, że sierżant posunie się do ataku na starszego stopniem oficera. Panika obudzonej dziewki, wybuch złości von Rudgera, a następnie polecenie, by aresztować Frietza - to wszystko było całkiem zaskakujące, ale cios wymierzony Rudgerowi przez Gustawa był wręcz zdumiewający.
I o ile Detlefowi zdarzało się kwestionować decyzje sierżanta, a nawet pałać do niego niechęcią, to pierwszą zasadą przed rozmyślaniem nad skutkami poczynań było działanie, gdy "biją naszych". W tym przypadku to nasi bili, ale za chwilę mogło być zupełnie odwrotnie. Dlatego zerwał się na nogi i z toporem w garści natarł na von Rudgera. Nie zamierzał go zabijać, a jedynie ogłuszyć obuchem - lub zaszachować, by poddał się i odłożył broń.
Nad konsekwencjami, na milę śmierdzącymi stryczkiem, będzie czas rozmyślać później - teraz liczyło się to, by nikt z Ostatnich nie ucierpiał w tej bijatyce, a von Rudger został obezwładniony.