Morwena czuła się źle, nieswojo. Wydawało się jeszcze powinna wrócić do ludzkiej formy.
“Nie! Jeszcze trochę! Wytrzymam. Muszę!” Mówiła sobie kruczo-ludzkimi myślami.
“Brama!”
“Zmory. Strażnicy”
Ciężko było się skupić i myśleć. Tamci musieli się schować a ona narobić hałasu odciągając strażników i zjawy.
Wzbiła się by znaleźć ciemna uliczkę stojący wóz czy jakieś beczki i jak najszybciej przeprowadzić tam jej towarzyszy.
"Wóz" zobaczyła Zakrakała i ostentacyjnie na widoku towarzyszy wleciała pod wóz.
Miała nadzieje, że ją zrozumieją.