Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2019, 23:38   #33
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Cichy lekce sobie ważył wyrok Rady i zabrał młodą chłopkę i jej dziatki do siebie. W końcu co mogli zrobić katu? Kazać mu samego siebie ściąć? Absurdalny przywilej, czyniący z Gluckwunschckiego kata członka Rady (ot, dawny feudał, ówczesny właściciel Gluckwunsch, chcąc pokazać gdzie ma stan kupiecki dokooptował im do Rady Miasta najbardziej pogardzaną ze względu na fach osobę w mieście. Władyka od dekad nie żyje, ale prawa nikt nie zmienił, każdy bał się że jak jednego pozwolą odwołać to zaraz i im ktoś może zrobić to samo) pozwalał mu też na poczucie pewnej bezkarności.
Gordhul, bardzo nietypowo jak na krasnoluda, zupełnie nie przejął się danym przez pryncypała słowem (a może po prostu nie wiedział o obietnicy?) i sprzedał wszystko co tylko miał w zapasie, razem z krzywymi mieczami i dziurawymi zbrojami, które miał do przetopienia (część rzeczy najgorszej jakości wziął Erick od Apostołów Dydusa*, który miał przykazane kupić coś tanio. Tylko dzień temu nie służył). Cóż, czterysta koron piechotą nie chodzi.

Tymon pożegnał się z rodziną i udał się do Arnulfa, kupca korzennego. Ten oczywiście miał udziały w spółce handlu zamorskiego, ale niestety Gluckwunsch to nie Marienburg i pełnomorskie statki tu nie zawijają. Znajomości Arnulfa wystarczą by w razie czego znaleźć miejsce dla całej rodziny na barce, która przypłynie za dwa dni (a która miała zabrać wojskowe zamówienia od Tymona), ale szybciej się nie da.

Rudi zapewnił sobie dodatkowe dostawy kurczaka, zaprosił do siebie rodzinę z wioski (i ich zapasy pożywienia) i podwoił swoje zapasy w jeden dzień. Było to wspaniałe osiągnięcie. Niemal tak wielkie jak przeżycie tygodnia z siódemką dzieci nie zabijając po drodze żadnego z nich.
Kargun nie wierzył w swoje szczęście. Plaga nieumarłych okazała się najlepszym co mogło go spotkać. Nawet po oddaniu dziesięciu procent na Jackowy Fundusz wojenny to nadal było sto koron.

Jacek zyskał dwieście koron. Kolejne jedenaście dostał od Karguna.
Wydał je wszystkie na uzbrojenie swoich ludzi. Tanie rzeczy w taki dzień jak ten wyszły drogo. Ale wlawszy im w serca odrobinę prawdziwej wiary (i przekonania, że jak komuś wjebią w imię Morra to wszystko gra) poczuł się bezpieczniej. Nie na tyle jednak, by chcieć zostać sam na sam z Drużyną Bohaterów. Nadal pamiętał poprzednie spotkanie. Wszedłszy przez tajne wejście do ratusza i zorientowawszy się, że reszta tu nie dotarła wyszedł i poszedł na Rynek, obserwować co się dzieje.

Volkmar przeżywał okres wytężonej pracy: zabarykadował dom i obstawił go służbą z bronią; zaplanował coś wspólnie z Gwidonem - było to tak tajne, że nawet sam nie wiedział co to jest, przejął ratusz i zamknął go na cztery spusty, ogłosił dzwonami alarm w mieście; przygotowywał się do przemowy, chciał zacząć gdy zbiorą się mieszkańcy.

Na placu przed Ratuszem pojawiali się pierwsi mieszczanie. Wśród nich Rajcy z wyłączeniem Jagody.


----------
*Apostołowie Dydusa (AD) w przyszłości staną się tak znani, że w pewnym świecie nawet daty będą oznaczać skrótem ich nazwy. Choć oni, skromnie będą twierdzić, że to o Anno Dydusa (Rok Dydusa) chodzi.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline