Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2019, 10:00   #65
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
- Poddać się i być na łasce Lanteri? - Snowweather zaskrzeczał w stronę Manei. - Wolę zginąć jak pirat, niż żyć jak niewolnik!
Wiedział, że nie ma szans, ale podjął taką a nie inną decyzję, zatem pozostało wam walczyć. Uniósł rapier, a wtedy Manea wystrzeliła. Z takiej odległości ciężko było spudłować, dlatego kula weszła czysto w lewe ramię tengu, odrzucając go z impetem do tyłu. Z rany buchnęła krew, a Hyrix nawet nie zdążył krzyknąć, gdy Darvan trafił go magicznym pociskiem w korpus i odrzucił na ścianę. Jamash w tym czasie pognał w stronę rannego tengu, który zamachnął się swym rapierem, ale zrobił to zbyt wolno i przewidywalnie, by undine dał się zaskoczyć. Jego ostrze przejechało po kolanie Hyrixa, otwierając paskudną ranę i częstując go wyładowaniami elektrycznymi.

Tę chwilę wykorzystał rezolutny Fitzgerald, który dostaczył linę tam, gdzie nakazała mu Anabell i rudowłosa zaczęła odczyniać swoje czary. Lina w mig zaczęła poruszać się, wijąc, niczym wąż po podłodze i w moment oplotła wciąż będącego w konwulsjach Hyrixa. Mimo to tengu zachował równowagę, jednak na niewiele się to zdało, gdy eidolon wysłany przez Azę skoczył na biurko, odbił się od niego i rzucił na związanego Snowweatheara. Zęby piekielnej bestii zacisnęły się na wątłym ramieniu pirata, z którego ogar oderwał spory kawał mięsa wracając na podłogę. Hyrix zawył agonalnie, a z głębokiej rany krew lała się wodospadem. Swoje dołożyła jeszcze Aza, posyłając w niego lodową kulę, która zmrażając mu korpus i kawałek szyi, zupełnie go oszołomiła. Maxim wystrzelił z Evelyn, a kula zgruchotała dotkliwie zdrowe kolano tengu, posyłając go na podłogę.

Nawet, jeśli Anabell czy Aza planowały przesłuchać przeciwnika, pozostali mieli chyba inne plany, gdyż kolejne ciosy Manei, Jamasha i magiczne pociski Darvana zakończyły żywot zakrwawionego, spętanego tengu, który w ostatnich chwilach życia nawet nie mógł się w żaden sposób bronić. Taki jednak wybrał los i czy ten obrót spraw odcisnął piętno na którymś z was, musieliście odpowiedzieć sobie sami. Na Jamashu raczej nie bardzo, bo gdy tylko undine upewnił się, że Hyrix nie oddycha, wyskoczył szybko przez otwarte okno i zniknął pod wodą, próbując najprawdopodobnie dopaść parę rannych niziołków.

Mimo tego, że pod wodą pływał dużo szybciej niż normalny człowiek, nie udało mu się odnaleźć Ellory i Eladina. Na plaży nieopodal zacumowanego statku odnalazł jedynie pokaźne ślady krwi, które jednak rozmywały się w leśnej gęstwinie i undine nie potrafił złapać świeżego tropu. Po obfitych oznakach krwawienia, które odnalazł, doszedł jednak do wniosku, że jeśli niziołki skierowały się lasem do Lilywhite, jedno albo drugie (a może oboje?) nie dożyje dotarcia do miasteczka. Wracając na statek sprawdził jeszcze łódkę "babuni" skąd zgarnął jej torbę (gdyż po starowinie również nie było śladu) i wrócił na statek. W rukzaku starej znajdował się flakon z miksturą leczniczą, dwie kolejne perły oddychania pod wodą, przemoczony koc oraz hubka i krzesiwo. Musieliście to jakoś między sobą podzielić.

Tak samo, jak i rzeczy znalezione przy zwłokach Hyrixa. Jego rapier był piękną, najpewniej robioną na zamówienie bronią, natomiast w zasobnikach przy jego pasie odnaleźliście dwie mikstury lecznicze, pękatą sakiewkę z trzystoma sztukami złota, dziwny, ociosany kawałek czarno-granatowego kamienia wielkości dłoni, który Darvan i Aza zidentyfikowali jako Kamień Grzmotu oraz buteleczkę z przytwierdzonym do kapsla metalowym trzpieniem, wokół którego przeskakiwała pajęczyna wyładowań elektrycznych. To było wszystko, co miał przy sobie martwy Snowweather.

Na statku zapanowała kłująca w uszy cisza, którą przerwał dopiero ryk Jamasha, nakazujący przestraszonym, zamkniętym w kajucie sypialnianej młodym majtkom oczyścić pokład z ciał krokodylołaków i tengu, do czego tamci zabrali się w trymiga. Koło północy wrócili z Lilywhite marynarze, którzy dostali od tymczasowego bosmana wolne i zdziwili się śladami krwi zastanymi na pokładzie, a przede wszystkim zrujnowaną kajutą kapitan Lanteri. Anabell wcześniej przyjrzała się przeróżnym dokumentom i przedmiotom walającym się po podłodze w kwaterze Varossy, ale nie odkryła niczego szczególnie ciekawego. Mimo, iż Hyrix został powstrzymany, tej nocy wciąż obowiązywały warty, lecz undine dał odpocząć tym, którzy walczyli z wrogami Lanteri, wyznaczając do czuwania szeregowych marynarzy.


Kolejny dzień przywitał was prażącym słońcem i przyjemną, orzeźwiającą bryzą. Gdyby nie ślady krwi, które marynarze wciąż starali się usunąć z pokładu i kajuty Lanteri, nic nie wskazywałoby na to, że wczorajszego wieczoru rozegrała się tutaj potyczka z wrogami pani kapitan. Jej kwatera została posprzątana, naprawiano wciąż jednak dziurę w ścianie, którą wybiła magia Snowweathera. Na śniadaniu w jadalni pojawił się też Jasper, który wyglądał jak nowonarodzony - po jego ranach nie pozostał ślad i nawet żartował trochę z wczorajszej walki z niziołkami. Podziękował przy okazji Jamashowi za pomoc i oświadczył, że jest jego dłużnikiem.

Zaskoczeniem było natomiast zniknięcie Maxima, który zabrał ze sobą wszystkie rzeczy i najpewniej opuścił "Wodnego Kruka" gdy wszyscy jeszcze spali. Cóż, być może po wczorajszej walce stwierdził, że życie pirata nie jest dla niego i opuścił załogę, nie zamierzając tłumaczyć się nikomu ze swojej decyzji. Nie przejmowaliście się tym jednak zbytnio, bo i tak nie było sensu go szukać a już tym bardziej próbować wpłynąć na zmianę decyzji. Zaczynał się kolejny dzień i mogliście potraktować go nieco luźniej, skoro zagrożenie ze strony Snowweathera zostało zneutralizowane.

 
Mroku jest offline