Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-08-2019, 18:06   #61
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka na pokładzie skończyła się szybciej, niż się zaczęła, chociaż udział Darvana nie był w niej decydujący. Nawet nie zdołał potraktować żadnego z krokodyloludzi magicznymi pociskami... Tyle miał z walki, że zdołał wybić babci z głowy udział w walce. Przynajmniej chwilowo.
Niestety, nie zdołał dokończyć sprawy - nie był syreną, czy Maneą i nie mógł skoczyć do morza.
A na dodatek okazało się, że Balgrim przepędził dwójkę pomagierów Hyrixa, a ktoś zadbał o rannych, tak że niewiele zostało do zrobienia.
Prócz jednej rzeczy...

Jak się okazało, przywódca napastników nie zdołał otworzyć sejfu, ale zdążył narobić nieco szkód.
Darvan nie uważał jednak, by dało się skłonić Hyrixa do posprzątania wszystkiego. Ani też do poddania się.

Baba z wozu, koniom lżej - powiadano.
Hyrix na babę nie wyglądał, ale pozbyć się go należało. Najlepiej definitywnie
Dlatego też Darvan, na powitanie, poczęstował Snowweathera magicznymi pociskami.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-08-2019, 07:37   #62
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Krokodylołaki ponownie nie stanowiły dużego zagrożenia - najwyraźniej należały do tych, co groźnym wyglądem nadrabiają brak umiejętności. Gdy pokład był już spokojny, a “babcia” zrejterowała, Jamash najpierw sprawdził, czy stan Buźki jest stabilny. Szczęśliwie Jasper nie planował wykrwawić się w najbliższym czasie, dlatego undine klepnął go tylko w ramię i ruszył pod pokład. Na pogoń za uciekającymi przyjdzie jeszcze czas, teraz czas zająć się ptaszyskiem. Wcześniej planował spotkać się po cichu z Hyrixem i poznać jego część historii, ale tengu wyraźnie pokazał, jakie ma zamiary. To mogło skończyć się tylko w jeden sposób.
Słysząc podziękowanie Manei, kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
- Nie dziękuj, po coś tu jestem. Pogadamy później -

Gdy Balgrim zreferował im wydarzenia pod pokładem, Jamash zaklął siarczyście. Kolejni uciekli! I to jeszcze przydupasy Hyrixa - niziołki z pewnością narobią im kłopotów, jeśli ich wcześniej nie dopadnie. Undine ruszył biegiem do kajuty kapitan Lanteri, modląc się o kolejne błogosławieństwa Besmary. Wsunął oba srebrne sztylety z powrotem do bandoliera, po czym wykonał szybkim gest nadgarstkami i w jego dłonie wskoczyły kolejne ukryte w rękawach ostrza. Zanim otwierając drzwi barkiem wpadł do pomieszczenia, jedno z nich skrzyło się już od wyładowań elektrycznych. Sam Jamash stał zaś w dwóch egzemplarzach tuż obok siebie.

Undine przetoczył się po zawalonej gratami podłodze, unikając pocisku magicznej energii, po czym bez wahania ruszył na tengu, starając się zablokować mu drogę ucieczki. Wydawałoby się, że rapiery zapewniają przewagę nad krótszymi ostrzami, jednak Jamash miał spore doświadczenie w walce z tak uzbrojonymi przeciwnikami. Nieustannie skracał dystans, nie dając sposobności do wyprowadzenia porządnego pchnięcia, samemu częstując wroga szybkimi cięciami w ścięgna i mięśnie, które wydawały się zbyt poważne jak na tak niewielką broń. Oba jego sztylety pobłyskiwały co chwila magicznymi wyładowaniami.

Aktywne buffy: Shield of Faith (+2 AC), Divine Favor (+2 ataki i obrażenia), Trickery blessing (Double: działa jak Mirror Image), Weather blessing (Storm Strike: mistrzowski sztylet zadaje +1d4 obrażenia od elektryczności)
Dobrane sztylety (w swift action): Mistrzowski i zwykły

Tura 1:
Dobiegam do Hyrixa tak, żeby zablokować mu drogę ucieczki przez okno. Jeśli starczy mi akcji, atakuję mistrzowskim sztyletem

Tura 2 i następne:
Full attacki, jeśli się da, to z flanką. Używam Sacred Weapon na zwykłym sztylecie, dając mu +1 do ataku i obrażeń.

Jeśli hp spadną mi poniżej 10, użyję Fervor do rzucenia Cure Light Wounds (zamiast drugiego Divine Favor) i odpalę jeszcze raz Trickery blessing, robiąc tylko jeden atak mistrzowskim.

Jeśli Hyrix postanowi uciec, skaczę za nim do wody. Jeśli uda nam się go zabić/unieszkodliwić, też skaczę i szukam niziołków (babci w drugiej kolejności) - pływam raczej szybciej niż oni, jeśli nie mają jakichś sztuczek Jeśli będę miał wtedy poniżej 15hp, rzucę najpierw Cure Light Wounds.

 
Sindarin jest offline  
Stary 14-08-2019, 16:38   #63
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dół! Góra! Bieganina za przeciwnikami, którzy już uciekli było lekko frustrujące. Kiedy jednak Anabell usłyszała, że w kajucie kapitan jest tengu skrzywiła się..., ale też pomyślała o okazji jaka nastanie. Niezależnie od wyniku walki będzie można ewentualnie, może, odrobinę się rozejrzeć? Tak całkiem przypadkiem oczywiście. Biegnąc razem z resztą zacmokała na Fitzgeralda i wskazała mu jedną z lin jakie walały się po pokładzie.

Kiedy wraz z resztą biegła na spotkanie Snowweathera jej chowaniec pobiegł bokiem, aby rzucić linę swojej właścicielce. Dlatego też, kiedy Anabell wpadła wraz z pozostałymi do pokoju została z tyłu pozwalając reszcie zrobić swoje. W tym samym czasie Fitzgerald skorzystał z okazji i po cichu przemknął bokiem pomieszczenia zostawiając linę pod nogami tengu. Kiedy bardka poczuła przez ich emocjonalną więź gotowość złożyła palce do tajemnych znaków i rzuciła czar animacji liny. Ta pomknęła do pierzastego, aby go oplątać.

Tura 1: Delay aby być za pozostałymi. W międzyczasie Fitz się skrada bokiem, aby podrzucić linę. Anabell używa Animate Rope aby związać tengu.

Tura 2: Inspire courage jeśli będzie jeszcze potrzeba. Dalej kontrolując linę owija i związuje mocniej Snowweatherea aby go zupełnie unieruchomić.

 
Asderuki jest offline  
Stary 14-08-2019, 23:14   #64
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Aza zamarła na chwilę w miejscu, gdy zobaczyła płomienie tańczące po ciele likantropa. Z chorą fascynacją i przerażeniem obserwowała krzyki bólu i bezradną szamotaninę ofiary, która wyskoczyła za burtę.
Gdy chwilę później jej towarzysze rozprawili się z pozostałymi napastnikami odetchnęła z ulgą. Zdążyła na czas odgrodzić wroga od rannych sprzymierzeńców na tyle by mogli się pozbierać i kontratakować.

Aza stała wpatrzona w przywołanego piekielnego ogara, chyba dała za mocno czadu wzywając najmocniejszego potwora w jej arsenale, może powinna oswoić przyjaciół ze swoimi zdolnościami wzywając na początek szczury, kucyki lub psy.
Czy... czy są nią rozczarowani? Czy przegonią ją teraz jak inni?
Aza bała się odwrócić do towarzyszy za jej plecami. Co teraz pomyśli sobie o niej Manea?
O... o bogowie co pomyśli sobie o niej Jamash?! Już przedtem czuła, że szukał okazji by z nią porozmawiać na osobności, a teraz?
Nie dosyć, że wpierw bardziej wystraszyła go groźbami niż samych przeciwników.To później wręcz zakrzyczał jej potwora do po słuszności, bo ten skupił zionięcie tylko na jednym przeciwniku ograniczając rozprzestrzenienie się płomieni zgodnie z jego życzeniem. Jamash to chyba jakiś demonolog czy coś.

Aza nagle drgnęła, poczuła gorąco przy sobie i odsunęła się instynktownie w bok. Potwór próbował trącić ją delikatnie pyskiem.
- Nie, nie zbliżaj się do mnie! Masz trzymać dystans! - skarciła go wpatrując się z lękiem w płomienie bijące z jego ciała i pyska.

Niziołka instynktownie ruszyła za towarzyszami pod pokład, cały czas przygotowana na rozkaz odejścia od nich. Spojrzała wystraszona też na Balgrima.
- To... to pewnie nieporozumienie. Gdybyśmy z nimi porozmawiali, na pewno by się wydało, że ktoś ich oszukał lub zmusił do tego. Jesteśmy po prostu jako rasa czasem zbyt łatwo wierni. - wystraszona Aza próbowała się jakoś wytłumaczyć za zachowanie kuzynów. Teraz to na pewno każą jej sobie pójść albo ... albo dostanie po głowie toporem jak kuzyni, tak na wszelki wypadek.

Na szczęście Hyrix skupił na sobie całą uwagę drużyny. Jeśli Aza się teraz wykaże może będzie mogła z nimi zostać na statku.
- Bierz go! Ugryź i nie puszczaj! - rzuciła polecenie potworowi, a sama zaczęła czarować.
- Hej, Snowweather! Poznaj Snowball! - z rąk niziołki natychmiast wystrzeliła kula śniegu i lodu.

rzuca zaklęcie Snowball 4d6 cold damage and the target must make a successful Fortitude saving throw or be staggered for 1 round.

Później strzela z kuszy, chyba że uda się go złapać sznurem i przesłuchać.

Jeśli wyskoczy przez okno przywoła 3 orłów, aby go wykończyły



 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 14-08-2019 o 23:17.
Ranghar jest offline  
Stary 16-08-2019, 10:00   #65
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
- Poddać się i być na łasce Lanteri? - Snowweather zaskrzeczał w stronę Manei. - Wolę zginąć jak pirat, niż żyć jak niewolnik!
Wiedział, że nie ma szans, ale podjął taką a nie inną decyzję, zatem pozostało wam walczyć. Uniósł rapier, a wtedy Manea wystrzeliła. Z takiej odległości ciężko było spudłować, dlatego kula weszła czysto w lewe ramię tengu, odrzucając go z impetem do tyłu. Z rany buchnęła krew, a Hyrix nawet nie zdążył krzyknąć, gdy Darvan trafił go magicznym pociskiem w korpus i odrzucił na ścianę. Jamash w tym czasie pognał w stronę rannego tengu, który zamachnął się swym rapierem, ale zrobił to zbyt wolno i przewidywalnie, by undine dał się zaskoczyć. Jego ostrze przejechało po kolanie Hyrixa, otwierając paskudną ranę i częstując go wyładowaniami elektrycznymi.

Tę chwilę wykorzystał rezolutny Fitzgerald, który dostaczył linę tam, gdzie nakazała mu Anabell i rudowłosa zaczęła odczyniać swoje czary. Lina w mig zaczęła poruszać się, wijąc, niczym wąż po podłodze i w moment oplotła wciąż będącego w konwulsjach Hyrixa. Mimo to tengu zachował równowagę, jednak na niewiele się to zdało, gdy eidolon wysłany przez Azę skoczył na biurko, odbił się od niego i rzucił na związanego Snowweatheara. Zęby piekielnej bestii zacisnęły się na wątłym ramieniu pirata, z którego ogar oderwał spory kawał mięsa wracając na podłogę. Hyrix zawył agonalnie, a z głębokiej rany krew lała się wodospadem. Swoje dołożyła jeszcze Aza, posyłając w niego lodową kulę, która zmrażając mu korpus i kawałek szyi, zupełnie go oszołomiła. Maxim wystrzelił z Evelyn, a kula zgruchotała dotkliwie zdrowe kolano tengu, posyłając go na podłogę.

Nawet, jeśli Anabell czy Aza planowały przesłuchać przeciwnika, pozostali mieli chyba inne plany, gdyż kolejne ciosy Manei, Jamasha i magiczne pociski Darvana zakończyły żywot zakrwawionego, spętanego tengu, który w ostatnich chwilach życia nawet nie mógł się w żaden sposób bronić. Taki jednak wybrał los i czy ten obrót spraw odcisnął piętno na którymś z was, musieliście odpowiedzieć sobie sami. Na Jamashu raczej nie bardzo, bo gdy tylko undine upewnił się, że Hyrix nie oddycha, wyskoczył szybko przez otwarte okno i zniknął pod wodą, próbując najprawdopodobnie dopaść parę rannych niziołków.

Mimo tego, że pod wodą pływał dużo szybciej niż normalny człowiek, nie udało mu się odnaleźć Ellory i Eladina. Na plaży nieopodal zacumowanego statku odnalazł jedynie pokaźne ślady krwi, które jednak rozmywały się w leśnej gęstwinie i undine nie potrafił złapać świeżego tropu. Po obfitych oznakach krwawienia, które odnalazł, doszedł jednak do wniosku, że jeśli niziołki skierowały się lasem do Lilywhite, jedno albo drugie (a może oboje?) nie dożyje dotarcia do miasteczka. Wracając na statek sprawdził jeszcze łódkę "babuni" skąd zgarnął jej torbę (gdyż po starowinie również nie było śladu) i wrócił na statek. W rukzaku starej znajdował się flakon z miksturą leczniczą, dwie kolejne perły oddychania pod wodą, przemoczony koc oraz hubka i krzesiwo. Musieliście to jakoś między sobą podzielić.

Tak samo, jak i rzeczy znalezione przy zwłokach Hyrixa. Jego rapier był piękną, najpewniej robioną na zamówienie bronią, natomiast w zasobnikach przy jego pasie odnaleźliście dwie mikstury lecznicze, pękatą sakiewkę z trzystoma sztukami złota, dziwny, ociosany kawałek czarno-granatowego kamienia wielkości dłoni, który Darvan i Aza zidentyfikowali jako Kamień Grzmotu oraz buteleczkę z przytwierdzonym do kapsla metalowym trzpieniem, wokół którego przeskakiwała pajęczyna wyładowań elektrycznych. To było wszystko, co miał przy sobie martwy Snowweather.

Na statku zapanowała kłująca w uszy cisza, którą przerwał dopiero ryk Jamasha, nakazujący przestraszonym, zamkniętym w kajucie sypialnianej młodym majtkom oczyścić pokład z ciał krokodylołaków i tengu, do czego tamci zabrali się w trymiga. Koło północy wrócili z Lilywhite marynarze, którzy dostali od tymczasowego bosmana wolne i zdziwili się śladami krwi zastanymi na pokładzie, a przede wszystkim zrujnowaną kajutą kapitan Lanteri. Anabell wcześniej przyjrzała się przeróżnym dokumentom i przedmiotom walającym się po podłodze w kwaterze Varossy, ale nie odkryła niczego szczególnie ciekawego. Mimo, iż Hyrix został powstrzymany, tej nocy wciąż obowiązywały warty, lecz undine dał odpocząć tym, którzy walczyli z wrogami Lanteri, wyznaczając do czuwania szeregowych marynarzy.


Kolejny dzień przywitał was prażącym słońcem i przyjemną, orzeźwiającą bryzą. Gdyby nie ślady krwi, które marynarze wciąż starali się usunąć z pokładu i kajuty Lanteri, nic nie wskazywałoby na to, że wczorajszego wieczoru rozegrała się tutaj potyczka z wrogami pani kapitan. Jej kwatera została posprzątana, naprawiano wciąż jednak dziurę w ścianie, którą wybiła magia Snowweathera. Na śniadaniu w jadalni pojawił się też Jasper, który wyglądał jak nowonarodzony - po jego ranach nie pozostał ślad i nawet żartował trochę z wczorajszej walki z niziołkami. Podziękował przy okazji Jamashowi za pomoc i oświadczył, że jest jego dłużnikiem.

Zaskoczeniem było natomiast zniknięcie Maxima, który zabrał ze sobą wszystkie rzeczy i najpewniej opuścił "Wodnego Kruka" gdy wszyscy jeszcze spali. Cóż, być może po wczorajszej walce stwierdził, że życie pirata nie jest dla niego i opuścił załogę, nie zamierzając tłumaczyć się nikomu ze swojej decyzji. Nie przejmowaliście się tym jednak zbytnio, bo i tak nie było sensu go szukać a już tym bardziej próbować wpłynąć na zmianę decyzji. Zaczynał się kolejny dzień i mogliście potraktować go nieco luźniej, skoro zagrożenie ze strony Snowweathera zostało zneutralizowane.

 
Mroku jest offline  
Stary 16-08-2019, 13:27   #66
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jamash wrócił na “Wodnego Kruka” wściekły - walka z Hyrixem zajęła im zbyt wiele czasu, dając kurduplom i wiedźmie czas na ucieczkę. Pocieszał się tylko tym, że bez szefa raczej nie będą próbowali ponownie zachodzić im za skórę. A jeśli Besmara pozwoli, niziołki wykrwawią się, zanim dotrą do Lilywhite. Resztę złości wyładował, wrzaskiem poganiając majtków do oszczyszczenia trucheł z pokładu - ci, którzy nieopatrznie zbliżali się do undine, dostawali po głowie. Trzeba im było wybić z głowy tchórzostwo. Sam w międzyczasie skorzystał z resztek swojej magii, by uleczyć rannych, a następnie wysłał wszystkich walczących pod pokład, by mogli wypocząć. Warty obsadził zaś tymi marynarzami, którzy jego zdaniem najmniej się przykładali do sprzątania.

***

Następnego dnia, przed śniadaniem, undine zdążył już srogo opieprzyć wartowników za to, że albo nie zauważyli Maxima wymykającego się ze statku, albo że zauważyli, ale nic z tym nie zrobili. Ich pierwszym zadaniem po posiłku miała być pomoc mu w dokładnym sprawdzenie całego wyposażenia na statku, czy nic aby nie zginęło.
Kiedy Jasper podziękował mu za wyleczenie, Jamash uścisnął mu dłoń.
- Podziękuj też Czarnej Pani, dam wam wszystkim do tego okazję -

Dzień okazał się jednak spokojny, głównym zajęciem załogi było pozbycie się likantropiej krwi z pokładu, więc dość szybko można było zarządzić czas wolny. Jamash poprosił Maneę, Azę, Darvana i Anabell, by spotkali się z nim w kambuzie. Upewniwszy się, że nikt inny z załogi nie przebywa w tym pomieszczeniu, położył na stole dwie perły oddychania pod wodą.
- Pewnie dzięki nim dostali się niezauważenie, nie wiem, po cholerę je zostawili, ale ich strata. Kto z was chce po jednej? Na łódce była jeszcze mikstura lecząca. Nią i rzeczami Hyrixa powinniśmy podzielić się z Balgrimem i Jasperem, też przelewali krew wczoraj. Ale to później. Ktoś z was wie, co z Killbridgem? Spieprzył, zdradził, utopił się? Darvan, znasz jakąś magię dywinacyjną? Aza, co to było wczoraj, na Oko?! - ostatnie zdanie wypowiedział z niekrytym podziwem, i pewną dozą szacunku.
 
Sindarin jest offline  
Stary 16-08-2019, 16:45   #67
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka z Hyrixem była krwawa i zdecydowanie jednostronna. W obliczu przeważających sił wroga Snowweather miał takie szanse, jak płatek śniegu w ognisku.
Z drugiej strony - Darvan mu się nie dziwił. Na miejscu ex-bosmana też wolałby zginąć, niż dostać się w piękne łapki uroczej pani kapitan.

- Dobra robota - powiedział zaklinacz, gdy walka się skończyła. A po chwili to samo powtórzył Balgrimowi, który wcześniej przepędził niziołki, nieco je przy okazji nadwyrężając.

Wyszedł na pokład, ale okazało się, że po babci i niziołkach nie został najmniejszy nawet ślad. A dokładniej - po babci ostała się łódka, a chociaż Jamash zagarnał to, co znalazł w łódce, to - zdaniem Darvana - p.o. bosmana popełnił mały błąd.

- Co powiecie na to - powiedział zaklinacz, gdy część towarzyszy znalazła się na pokładzie - żeby zabrać to - wskazał na łódź babci - jako zdobycz wojenną i, na przykład, sprzedać?


Następnego dnia Darvan stwierdził, że undine nieco za bardzo wczuwa się w rolę bosmana. I doszedł do wniosku, że czas najwyższy, by Lanteri wróciła. Jeszcze parę dni jej nieobecności i Jamash stanie się nie do wytrzymania...

Gdy doszło do podziału zdobyczy, Darvan wtrącił swoje trzy grosze.
- Uważam, że Balgrim i Jasper powinni dostać swój udział w złocie. Mikstury leczące i magiczne drobiazgi przydadzą się nam podczas wyprawy po skarb, a oni, zapewne, zostaną na statku. Mi się najbardziej przyda taka perła.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-08-2019, 19:27   #68
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Hyrix nie zostawił im wyboru, odpowiadając na jej próbę przekonania go, że walka nie ma sensu. Z drugiej strony nie dziwiła mu się - Lanteri nie była osobą, która interesowała się ludzkim życiem i z pewnością tengu i tak skonczyłby martwy z jej ręki. Wolał wybrać swój los, poza tym znał ją lepiej niż każdy z towarzyszy Manei z nią włącznie i wiedział na pewno, do czego jest zdolna. Półelfka nie miała więc wyboru; wiedziała, że gdyby Snowweather jakimś cudem uszedł stąd żywy, nie odpuściłby im. Dlatego musiał zginąć.

Wszystko potoczyło się błyskawicznie a ich pierzasty przeciwnik nie miał nawet najmniejszych szans, by się zrewanżować. W pewnym momencie walka przybrała właściwie obraz jatki, gdy kolejne ciosy i czary dochodziły celu. Manea jednak nie żałowała Hyrixa, bo na Kajdanach panowała prosta zasada - albo my, albo oni. Może kiedyś, w dawnych czasach, gdy jeszcze była młodą, głupią dziewuchą i wierzyła w niektóre wartości, próbowałaby jakoś powstrzymać swoich kompanów przed zabiciem Hyrixa, ale nie dzisiaj. Sama miała zadanie do wykonania, a do tego potrzebne jej były pieniądze. Nie chciała dopuścić, by Snowweather w jakiś sposób próbował im przeszkadzać.

Inni też doszli do takiego wniosku, choć Anabell chciała chyba przesłuchać ptaszysko, gdyż spętała go liną. Cóż, nie udało się, ale unieruchomienie Hyrixa bardzo im pomogło. Po walce ruszyła na pokład za Darvanem, chcąc złapać nieco chłodnego, wieczornego powietrza. Zaklinacz miał pomysł, co do łódki babuni, na który się zgodziła.
- Jutro można by ją sprzedać w Lilywhite, na pewno znajdzie się jakiś kupiec w porcie - powiedziała.

Niziołki i staruszka uciekli, ale nie wierzyła, by po tym, co pokazali obrońcy brygu tamci chcieli jeszcze kiedyś wrócić i się zemścić. Poza tym ich przywódca nie żył, a to zawsze działało dojmująco na jego pomagierów. Do Jamasha, który wysłał ich wcześniej do łóżek uśmiechnęła się tylko ciepło i niedługo później była już w swoim hamaku. Długo nie mogła zasnąć, gdyż adrenalina wciąż buzowała w jej żyłach, jednak ostatecznie - nie wiedząc nawet kiedy - zasnęła i przespała ciurkiem do samego rana.


Kolejny dzień zaczęła od zanurzenia głowy w wiadrze pełnym zimnej wody, by się w końcu dobudzić. Szybko ją to otrzeźwiło i z mokrymi włosami dotarła do jadalni, gdzie szerokim uśmiechem przywitała swoich towarzyszy i resztę załogi przy stołach. Chociaż nie trawiła Jaspera, to cieszyła się, że najpierw Jamash a potem Imogen postawili go na nogi. Pomyślała sobie, że pewnie dla jej towarzysza z dawnych lat to była ważna sprawa, by nie stracić nikogo z załogi, skoro Lanteri wyznaczyła go tymczasowym bosmanem. Jej zdaniem wywiązywał się z zadania bardzo dobrze, miał przecież w tej materii ogromne doświadczenie.

Po śniadaniu zebrali się wszyscy na osobności, by podzielić łupy i omówić zniknięcie Maxima, które Manea tak naprawdę dopiero teraz zauważyła. Ten mężczyzna nawet jak był z nimi, to wydawało się, jakby go nie było i pewnie dlatego półelfka nawet nie zwróciła uwagi, że czmychnął z okrętu.
- Ja nic nie wiem na temat jego zniknięcia. Spałam jak zabita - powiedziała do Jamasha. - Co do łupów, jestem za pomysłem Darvana; niech Jasper i Balgrim dostaną pieniądze, a reszta zostanie dla nas, w końcu to my będziemy narażać zdrowie w dalszej części wyprawy. Uważam też, że perły powinny iść do Azy i Darvana, chyba, że myślicie inaczej, to możemy głosować. Ja bym wzięła jedną z kusz likantropów, przeładowywanie pistoletu trochę zajmuje, a tak miała bym dwie opcje walki na dystans. Resztą możecie się podzielić wedle woli, w końcu jak ktoś zostanie ranny to i tak nikt z nas nie będzie chamsko kitrał mikstury leczniczej, tylko jej użyje na rannym towarzyszu. Pracujemy razem, więc wydaje mi się to oczywiste. - Założyła ręce pod piersiami. - Popłyniemy też z Darvanem łódeczką babuni, żeby ją sprzedać w Lilywhite, no chyba, że szanowny pan bosman ma coś przeciwko? - Puściła oczko do Jamasha, żeby wiedział, że sobie teraz żartuje. - Możemy też popytać o te ranne niziołki, jeśli chcesz.

- Jeśli wrócicie przed Lanteri - kpiący ton półelfki wcale nie spodobał się undine - W tej sytuacji może chcieć wypłynąć od razu po powrocie. Nie straćcie za dużo czasu dla parudziesięciu złociszy - wątpił, by udało im się zarobić więcej niż trzydzieści, ale jeśli chcą zrobić wycieczkę, to nie miał zamiaru psuć im zabawy.

- Tak jest, panie bosmanie. - Manea zasalutowała wesoło, wciąż się uśmiechając, choć nastrój nieco jej zjechał. Nie mówiła tego wszystkiego w złym tonie, po prostu chciała się trochę podroczyć z undine, ale on najwyraźniej nie miał na to ochoty, traktując wszystko nazbyt poważnie. Chyba przebicie się przez jego zasłonę i pokazanie mu, że nie trzeba być cały czas sztywnym, jak kij od szczotki nie było wykonalne. Nie mówiąc już o tym, żeby chociaż spróbował o niej myśleć jak o pełnoprawnym członku załogi, a nie o "naiwnej dziewusze". - Wrócimy przed kolacją, z łódką, czy bez... - Wzruszyła ramionami, skinęła głową na Darvana i wyszła z nim na pokład.

Miała zamiar spędzić pół dnia w miłym towarzystwie, a skoro Jamash nie odniósł się do niziołków, to nie zamierzała o nie rozpytywać.
 
Tabasa jest offline  
Stary 17-08-2019, 15:00   #69
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Manea stała oparta o burtę, wpatrując się w zachodzące słońce i rozmyślając o wielu rzeczach, gdy na pokładzie pojawił się Jamash. Zerknął tylko na nią przelotnie i skierował się schodami na rufę. Norma, ale półelfka postanowiła zagadać pierwsza. Miała mu trochę do powiedzenia.
- Cześć, panie bosmanie. Ostatnio mam wrażenie, że powinni na ciebie mówić Jamash Brushstick - rzuciła, zerkając w jego stronę.
Tym razem się nie uśmiechała. Tym razem to nie był żart.
Undine spojrzał na nią zdziwiony.
- Że jak? - zapytał z właściwą sobie elokwencją.
- Kij od szczotki. - Wyjaśniła. - Tylko nie każ mi mówić, gdzie go nosisz. Chociaż z drugiej strony, szkoda, że nie dla wszystkich taki jesteś, tylko wybiórczo… - Skrzywiła się.
Jamash oparł się o burtę, splatając ręce na piersi.
- Co jest nie tak? Nie owijaj w bawełnę - powiedział zachęcającym tonem.
- Nie zamierzam, bo mam już dość takiego traktowania. Ilekroć staram się przełamać jakieś lody między nami, które dla mnie nie istnieją, bo znamy się z dawnych czasów, to ty jesteś szorstki jak ten kij od szczotki, który najwyraźniej wsadziłeś sobie w dupę i tak ci z nim dobrze. - Manea wyrzuciła to z siebie. - Ale wyobraź sobie, że poznałeś Anabell i chociaż mnie znasz dłużej od niej i wiele więcej nas łączy, to nagle, jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki, znalazłeś z nią wspólny język i ona nie jest tylko “głupią dziewuchą”. Nie wiem, czy masz jakiś fetysz odnośnie rudych kobiet, ale to nie jest w porządku. I mam to naprawdę w dupie, chodzi mi tylko o to, jak zachowujesz się wobec mnie, a jak wobec niej. Znałeś mojego ojca, znałeś mnie wcześniej a i tak zawsze musisz pokazywać, że jestem gorsza. Czym sobie na ten zaszczyt zasłużyłam? - Spojrzała na niego, marszcząc brwi i zaciskając zęby. - A może ona rzuciła na ciebie jakiś urok?
Undine słuchał tyrady z szeroko otwartymi oczami, a na jego twarzy odmalowywała się cała gama emocji, aż w końcu pokręcił głową z uśmiechem. Szerokim, szczerym uśmiechem, takim jak wtedy, kiedy spotkali się w Port Peril.
- Jakie lody, do cholery? To było cokolwiek do przełamywania? - zapytał. Wkurzony ton, który towarzyszył mu od wypłynięcia Lanteri, zniknął bez śladu. - Czy ja kiedykolwiek nazwałem Cię głupią? Jak niby pokazałem, że jesteś od kogokolwiek gorsza? -
- Nie musiałeś nazywać, wywnioskowałam to po twoim traktowaniu - powiedziała. - Chcesz przykład podwójnych standardów Jamasha? Dobrze. Jak przypłynęliśmy do Lilywhite i pytałam o Carrigana, to widziałam, że się krzywisz, że to ci nie pasuje. Potem sam chciałeś iść do miasta i wypytywać o Snowweathera… I gdybym ja to zaproponowała, pewnie powiedziałbyś, że to głupi, szczeniacki pomysł, ale skoro ty na to wpadłeś - wszystko jest dobrze. W końcu jesteś Jamashem, wiesz, co robisz.[/i] - Manea skrzywiła się i pokręciła głową. - I nie mów, że nie wiesz nadal, o co mi chodzi…
- Chcesz usłyszeć, co mam do powiedzenia, czy tylko ponarzekać na mnie, jaki to straszny jestem? - undine zapytał spokojnie.
- No mów, chętnie posłucham. Tylko nie wciskaj mi kitu, nie jestem już małą dziewczynką. Nie jestem dawno. - Odwróciła się w jego stronę, wciąż mierząc go gniewnym spojrzeniem.
- Nie podobało mi się, że zaczęłaś pytać o Carrigana pierwszą osobę, która powitała nas w porcie, uprzednio przedstawiając siebie i nas. Gdyby ta informacja dotarła do gnidy, wiedziałby już dokładnie, kto go szuka - zaczął, ale Manea weszła mu w słowo.
- I myślisz, że człowiek, który opiekuje się Festiwalem Rumu od razu by poleciał do niego i mu o wszystkim opowiedział? Sam słyszałeś, że ten Abe… coś tam - Manea zapomniała jak Mwangiańczyk się nazywał. - był uprzedzony do Carrigana. A kogo miałam o niego pytać, jak nie kogoś, kto wita gości przypływających na festiwal? No jak na mój gust to on był najlepiej poinformowaną osobą. Ale nie na twój gust, rozumiem. - Półelfka prychnęła i uniosła ręce.
- Widzę, że świetnie radzisz sobie sama z tą rozmową, chyba w ogóle jestem ci niepotrzebny - rzucił zjadliwie - Mógł opowiedzieć, mógł nie opowiedzieć, widziałaś go pierwszy raz w życiu. Może to zabrzmi paranoicznie, ale skąd pewność, że mówił prawdę? -
- To, że ty wszystkich napotkanych ludzi traktujesz jako tych, którzy mogą cię sprzedać, szantażować, oszukać i zabić, to tylko twój problem. - Odgryzła się Manea. - Ja tak nie żyję, dlatego zapytałam go o to, a z ewentualnymi konsekwencjami jakoś bym sobie poradziła. I tak, to paranoiczne myślenie, Jamashu, bo nie wszyscy na Kajdanach są źli, do cholery. Nie wszyscy chcą nas zabić - odburknęła, krzywiąc się. - Ale zbaczasz z tematu. Wydaje ci się, że pójście i rozpytywanie o Snowweathera w momencie, gdy mógł być w mieście i mógł mieć jakichś towarzyszy było rozsądne? Czym się różni moje rozpytywanie od twojego? Jeśli brać pod uwagę twoje kryterium oceny, co można, a czego nie można…
Jamash ponownie milczał, dając się wygadać dziewczynie - wyraźnie tego potrzebowała.
- Może tym, że zapytałem was o zdanie…- zaczął tylko po to, by ponownie dać sobie przerwać.
- No właśnie, i tylko tym. Ja nie muszę was pytać o zdanie, bo to moja krucjata, moja sprawa. Obiecałeś mi pomóc, ale to ja chcę dopaść Carrigana, ty możesz się wycofać kiedy chcesz, nie trzyma nas żaden kontrakt, jak ten z Lanteri. Możesz potem odejść i ja sobie to załatwię sama, albo z Darvanem, Azą, kimkolwiek, kto będzie chciał ze mną iść. Nie musisz w tym uczestniczyć, Jamashu. Zwłaszcza, jeśli na każdym kroku chcesz mi pokazywać, jaką to nieudolną córką swego ojca jestem! - Warknęła, gromiąc go wzrokiem. Zdziwiła się, bo jej głos nawet na chwilę się nie załamał. Był pewny, agresywny.
Undine po raz kolejny wysłuchał Manei, po czym z mocą uderzył w burtę.
- Skończyłaś, do kurwy nędzy?! Pozwalam ci się wygadać, ale jeśli masz zamiar najpierw pieprzyć o jakimś przełamywaniu lodów, a potem wcinać mi się w co drugie zdanie, z pretensją, że nie przyklaskuję każdemu twojemu słowu, to coś się tu kurwa nie zgadza! To ma być rozmowa, czy pieprzony monolog pod tytułem "Jamash jest do dupy"?! - w jego głosie słychać było wściekłość - Chciałaś się czegoś dowiedzieć, czy tylko jadem pluć?
- Ty się, kurwa, nie zgadzasz - Również na niego krzyknęła, czym samą siebie zaskoczyła, ale musiała dać upust emocjom. - Jesteś jak flaga na wietrze, robisz to, co ci pasuje do sytuacji! Myślałam, że po tej rozmowie coś do ciebie trafi, ale jak każdy facet widzisz tylko czubek własnego nosa i żadnych złych wyborów! Idź do Anabell, na pewno potrzebuje się teraz do ciebie przytulić! A jak nie, to ty pewnie musisz się teraz do niej przytulić i powiedzieć jej, jaką wkurwiającą dziewuchą jestem! - Warknęła, po czym machnęła ręką i odeszła od niego, kierując się pod pokład. Zanim zdążyła się odwrócić, undine chwycił ją za ramię.
- Co miało do mnie trafić? Że nie jestem nieomylny? Nauczyłem się tego po dekadzie w ciupie. Przecież przyznałem ci rację, kiedy wypomniałaś mi wady pomysłu. To właśnie chciałem teraz powiedzieć, zanim mi przerwałaś. - powiedział z naciskiem - Jeśli chcesz wiedzieć, czemu robię, co robię, to wytrzymaj ze mną parę chwil dłużej. Ja już wiem, co o mnie myślisz, a ty moje opinie, choć ochoczo, to tylko zgadujesz -
- Jeszcze jakby cię interesowało, co o tobie myślę - odburknęła i wyrwała ramię z jego uścisku.
- A kto powiedział, że mnie nie interesuje? - tym razem to Jamash się wtrącił - Na Oko, jesteś jedyną osobą, dla której żyję dłużej niż ostatnie parę miesięcy! - wyrzucił z siebie. Wyglądało, jakby miał ochotę powiedzieć coś więcej, ale się powstrzymał,
- Jakoś mi tego nie okazywałeś ostatnio - odparła, wpatrując się w niego ze zmarszczonymi gniewnie brwiami. - Ledwo poznana Anabell jest dla ciebie lepszą towarzyszką, niż ja, chociaż znamy się od dawna, jeszcze kiedy byłam młoda i nic nie umiałam. To nie jest w porządku i chcę, żebyś o tym wiedział. I nie, nie jestem o nią zazdrosna, bo nie pociągasz mnie jako mężczyzna, stwierdzam jedynie fakt.
Undine pokręcił głową.
- Masz swojego adoratora, więc nie chcę wam przeszkadzać, szczególnie że większość czasu spędzacie w swoim towarzystwie. Na statku było sporo do zrobienia ostatnio, więc miałem zajęcie, trzeba było dopilnować tych nierobów. A Anabell starała się pomagać w pracach. - odpowiedział spokojnie. Nie chciał dodawać, że gdyby Manea też zakasała rękawy, wyglądałoby to inaczej.
- No tak, to moja wina, mogłam się spodziewać, że tak przedstawisz sprawę odnośnie relacji. - Prychnęła.
- Jaka znowu wina?! Dobrze wiesz, że nie należę do najlepszych kompanów do rozmów. Odprawiłabyś Darvana, gdybym chciał ci zająć więcej czasu? Bo ja nie - rzucił żartobliwym tonem.
Manea przewróciła oczyma.
- I znowu patrzysz na to ze swojej perspektywy. “Bo ja nie”. Jakbyś chciał pogadać ze mną na jakiś ważny temat, to pewnie, że znalazłabym czas. Widzisz, Darvan jest całkowitym przeciwieństwem ciebie, więc chyba to normalne, że spędzam czas z kimś, kto mnie docenia i uważa, że jednak się do czegoś nadaję - odparła.
- Chodzi ci teraz o tą rozmowę o kupieniu własnego statku? -*
- Nie, chodzi mi po prostu o bycie ludzkim, dlaczego tego nie rozumiesz? Dlaczego cały czas nie może do ciebie dotrzeć, że jakbyś był normalnym, wspierającym Jamashem, to byłoby dobrze? No chyba, że po prostu nie chcesz taki być, to mi powiedz. Ty się zajmiesz swoim życiem, ja swoim. Znajdziemy skarb Redclaw, albo i nie znajdziemy i nasze drogi się rozejdą. - Patrzyła mu prosto w oczy. Undine mrugnął wewnętrznymi, pionowymi powiekami.
- Pierwszy raz ktoś mi o czymś takim mówi. Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał z powagą, jakby rzeczywiście liczył na wskazówki.
- Żebyś zaczął mnie traktować poważnie, jak kogoś, kto potrafi sobie radzić w przeróżnych sytuacjach. Jak widziałeś, oko mam celne, umiem o siebie zadbać w walce. Ale jeśli nie chcesz, nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Mogę być cały czas tą “małą Maneą”, która według ciebie niczego nie umie. Połączyła nas wspólna sprawa, potem nie musimy podążać tą samą drogą. O ile na początku, gdy spotkałam cię w knajpie w Port Peril uważałam, że możesz mi pomóc i razem możemy pomścić mojego ojca, tak odkąd poznaję cię na nowo, nie wiem, czy chcę, by to nadal była twoja sprawa. I do niczego cię nie zmuszam - powiedziała spokojnie, rzeczowo. Bez zbędnych emocji.
- Nie wątpię w twoje umiejętności, pokazałaś przecież już nie raz, że odziedziczyłaś sporo talentów Madoka. Chyba nie uważasz, że nie mam prawa zmienić zdania? - zapytał - A dopóki sama nie każesz mi spierdalać, wesprę cię jak mogę, aż Carrigan nie będzie ci lizał butów - dodał z zawziętością.
- Dobrze więc, niech tak będzie, skoro tak mówisz - odparła, patrząc na niego. Nie chciała się z nim licytować i dalej prowadzić tej rozmowy. - Zobaczymy, co z tego wyniknie. A teraz wybacz, ale idę spędzić trochę czasu z moim “adoratorem”, jak nazwałeś Darvana.
Undine machnął tylko ręką. Czegokolwiek by nie próbował Manei wytłumaczyć, ona i tak odbierała to tak, jak chciała i wszystko wracało do punktu wyjścia - on jest zły, bo śmie mieć inną opinię niż ona.

Jeśli liczyła na inne traktowanie (na równi z innymi, lepsze niż innych? - undine zaczynał się w tym gubić), to musiała skończyć z obrażaniem się i pretensjami, że ktoś jest niemiły.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 17-08-2019 o 15:16.
Sindarin jest offline  
Stary 17-08-2019, 17:36   #70
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Aza po wygranej walce spojrzała na przyzwanego przez nią ogara z odrazą. Bijące od niego ciepło i płomienie przyprawiały ją o mdłości.
- Odejdź. - Machnęła ręką z pogardą wysyłając go z powrotem do piekła.

Dziewczyna powoli zbliżyła się do ciała przeciwnika. Przyjrzała się powoli jego oczom, twarzy i piórom. Zlustrowała jego ubiór i kończyny. Zrobili to co uważali za konieczne w danej chwili, jeśli pozwoliliby mu uciec wróciłby z jeszcze większą liczbą najemników. Jeszcze więcej ludzi zostałoby rannych lub zginęło. Miała cichą nadzieję, że kuzyni wyzwoleni od wpływu Hyrixa znajdą gdzieś cichą przystań i zajmą się czymś lepszym.

Niziołka wyszła na pokład i przypatrywała się przez pewien moment towarzyszą. Sprawdzała ukradkiem czy jej obecność wciąż jest tolerowana. Po paru chwilach zmęczenie dało się jej we znaki i udała się na swój hamak. Nie mogła jednak zasnąć, rozmyślała o swoim sposobie walki i o sztuczkach, które zna. W końcu westchnęła i wstała z posłania, powoli skierowała swoje kroki na pokład. Jak zawsze nikt nie był w stanie jej zauważyć, gdy się jej nie spodziewał. Miała to we krwi od zawsze wraz z jej pozostałymi charakterystycznymi cechami.

Znalazła sobie w końcu kryjówkę między beczkami i linami z dostateczną ilością oświetlenia. Wyjęła z dużej wewnętrznej kieszeni w sztach księgę i zaczęła ją wertować. Mało z niej rozumiała, a nauczenie się czegokolwiek zawsze kosztowało ją wiele wysiłku. Wertowała strony z zaklęciami szukając na początek czegoś łatwiejszego. Z braku typowych siłaczy i osiłków wśród przyjaciół chciała zastąpić znane sobie zaklęcie czymś podobnym, ale bardziej przydatnym. W końcu znalazła właściwe zaklęcie i zaczęła się go uczyć.

Po pewnym czasie wydało się jej, że już je rozumie i zaczęła szukać czegoś bardziej skomplikowanego. Potrzebowała czegoś ekstra, nie mogła nosić wiecznie kaptura na głowie. W końcu jakiś głupek zerwie jej go z czystej ciekawości by spojrzeć na jej buźkę. Jest, znalazła, czemu nie zauważyła tego zaklęcia wcześniej? Mocno by jej to ułatwiło poruszanie się po miastach. Niziołka zdeterminowana jak nigdy dotąd zaczęła uczyć się nowego zaklęcia.
Gdy w końcu je opanowała znużona wróciła do hamaka i zasnęła silniejsza o nową wiedzę.

*****

Aza na drugi dzień weszła do kambuzy tak jak prosił Jamash, trochę się obawiała tej rozmowy w grupie. Towarzysze mogli zauważyć, że maska z festiwalu znajdowała się teraz przy biodrze niziołki, przypięta do pasa. Jej zazwyczaj mocno okrywające ciało szaty zwisały teraz bardziej chaotycznie odsłaniając nieco frywolniej ciało. Aza nie miała na sobie czarnego skórzanego pancerza, miała pod spodem jedynie cieniutką koszulkę na ramiączkach odsłaniającą śmiało dekolt i ramiona. Kaptur również leżał na głowie mniej doprowadzony do porządku. Wręcz odsłaniał drobny podbródek, czerwone śliczne usteczka i zgrabny nosek. Jego cień wciąż zasłaniał oczy i czoło.

Na szczęście większość tematów dotyczyła Killbridga i podziału łupów. Gdy Jamash zadał jej pytanie uśmiechnęła się słodko.
- Ohhh!? Nie słuchałeś wcześniej jak wygadałam się, że potrafię przywołać czasem zwierzątka do pomocy? - Aza zawiedziona założyła ręce na sobie i przycisnęła do piersi, która jędrnie się uwypukliła.
- Czasem, jak się bardzo, bardzo mocno zdenerwuje to pojawią się też potwory! A, a, aa nieładnie nie słuchać dam Jamashku! - Aza pokręciła przed Jamashem wysuniętym palcem na boki, a w ślad za nim głową, z której nagle zsunął się kaptur i szaty ukazując dosyć starannie umalowaną Azę.



- Ohh, ale mnie poniosło, hihihi!
- Dziewczyna złapała szatę w dłonie i naciągnęła z powrotem na siebie darując sobie zakładanie kaptura. Powoli przeczesała palcami kosmyki włosów, które zjechały na twarz i odsunęła je na bok. Niziołka wyglądała pięknie.

- Dzięki Manea za wstawiennictwo, ale jeśli będę miała wystarczająco dużo czasu, by się przygotować to mogę oddychać pod wodą bez pereł. Jeśli znajdziemy ich kiedyś więcej to chętnie przygarnę, póki co niech weźmie ktoś, kto nie ma jak tam oddychać.
Aza zastanowiła się przez dłuższą chwilę.
- Myślę, że przygarnęłabym jeden napój.

*****

Po naradzie Aza była widziana na pokładzie jak przechadza się i zaczepia patrzącą na nią załogę. W okazjonalnych rozmowach często zwracała uwagę na to, że dzień zapowiada się na bardzo upalny. Narzekała również głośno na swoją delikatną i wrażliwą na słońce karnację oraz na to jak mocno kobieta musi na siebie uważać by chronić się przed poparzeniami i alergiami.

Aza przed wejściem do kambuzy rzuca na siebie Alter Self by wyglądać jak ona będąca normalnym niziołkiem. Zyskuje +2 Dexterity. Przez 50 rund będzie chodzić w tej formie i oswajać załogę ze swym wyglądem, później zakryje się narzekając, że piecze i dusi ją słońce.

 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 19-08-2019 o 15:52.
Ranghar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172