Gwendoline udała się na przyjęcie z pozytywnym nastawieniem, wciąż powtarzając sobie w głowie, że będzie dobrze i da radę się zrelaksować wśród tłumu uprzejmych ludzi. Rzeczywistość niestety okazała się zgoła inna i kobieta wcale nie czuła się komfortowo. Asertywnie i konsekwentnie odmawiała jakiegokolwiek alkoholu, aby zachować trzeźwy umysł i poć nad sobą panować. Dom, w jakim się wychowywała, choć był małą cząstką jej wspomnień, pozostawił nawyk do bycie w gotowości. Teraz tym bardziej czuła taką potrzebę i miała nawet wrażenie, że Caspar w tym przypadku jest do niej choć trochę podobny. Mimo to nie dosiadła się do niego, pozostając na swoim miejscu i obserwując innych, ewentualnie czekając aż ktoś do niej dołączy i sam zechce zagadać. Była czujna mając wciąż w głowie niecodzienne i zdecydowanie nienaturalne zjawisko na niebie, jakie przyszło im obserwować. Jedynie przed samą sobą potrafiła przyznać, że obawia się ingerencji wampirów. Mysl ta była jej w głowie głównie dlatego, że były to istoty których obawiała się najbardziej.