Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2019, 18:15   #107
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację

dy podział grup był już ustalony, Neff zwrócił się do osób, które pozostały by zbadać parter.
Zacznijmy więc od reszty pokoi po tej stronie rozpadliny. W międzyczasie możemy pomyśleć, jak najbezpieczniej przedostać się na drugą stronę. I pamiętajcie by trzymać się razem.
Mamy jeszcze jakąś linę? Mogę magicznie przenieść się na drugą stronę i za pomocą sztuczki z magiczną dłonią podać wam ją. Wy przywiążecie ją z waszej strony, a że swojej i przejdziecie po niej. – odezwała się Cely proponując swój pomysł.
Neff przymknął na chwilę oczy zastanawiając się.
To ciekawy pomysł, ale boję się o twoje bezpieczeństwo. Pamiętasz co stało się na górze. Nie wiemy co może sprawić, że te pnącza nagle ożyją. Sprawdźmy czy w pobliżu nie ma jakiegoś długiego stołu lub ławy, którą moglibyśmy użyć jako most..
Pamiętam też, że mój ogień spalił tego stwora na popiół, po za tym w razie niebezpieczeństwa mogę przenieść się z powrotem na tą stronę, ale jak uważasz. Jeśli masz czuć się spokojniejszy to poszukajmy czegoś co posłuży za kładkę. – dziewczyna wzruszyła ramionami. Troska elfa była miła, jednak twierdziła, że trochę przesadza.
W chwili kiedy dziewczyna powiedziała o ogniu milczący rycerz pośpiesznie wyciągnął ze swej torby kawałek pergaminu i coś na nim nakreślił. Odwrócił go następnie w kierunku pół-drowki, a tam stało “ogień”. Wtem wskazał na owe słowo i objął gestem wszystko wokół nich, by zakończyć trzęsąc dłonią informując o swej niepewności.
Dziękuję – odpowiedział z uśmiechem Neff, kładąc dłoń na jednym, z podniesionych ramion, po czym skierował się w stronę pokoju z żyrandolem w poszukiwaniu prowizorycznej kładki.
Uważasz, że nie powinnam używać tu ognia? – Pół-elfka spytała rycerza, ten zaś potwierdził skinieniem głowy. W odpowiedzi dziewczyna jedynie uśmiechnęła się do niego i ruszyła za elfem.
Chodźcie, nie rozdzielamy się.

Sprawdzając czy wszyscy posłuchali polecenia Iskierki, mistyk zwrócił się jeszcze do Troi.
Jeśli mogę zapytać, to co się właściwie wtedy stało?
Kobieta przymknęła oczy, najwyraźniej przywoływała wspomnienia. Kiedy zaczęła mówić wolną ręką mięła mieszek z fetyszami wróżbiarskimi.
Nie wiem… Poleciłam krukowi by poleciał do pomieszczenia obok, by popilnował tyłów i wtedy… – wiedźma wyglądała na skołowaną. – Nie dostałam odpowiedzi… wszystko się zamgliło… i ocknęłam się już w dole, pośród pędów.

W międzyczasie Tarcza i Zaszir zaczęli przyglądać się stołowi w jadalni. Półbies przykucnął na jednym końcu i przykładając wzrok do linii blatu oceniał krytycznie.
Myślisz że ten stół się nada? – spytała zaklinaczka stając nad Zaszirem.
Na długość chyba wystarczy, zawsze można by przerzucić go w jakimś węższym fragmencie, ale problem jest inny. Nie przejdzie przez drzwi.
A co jeśli gdybyśmy odrąbali nogi? – zapytał elf.
Wtedy tak, ale zobacz – Zaszir gestem zaprosił elfa do zaglądnięcia pod stół.
Odrąbać je to nie będzie taka łatwa sprawa.
Blat bowiem opierał się na dwóch grubych nogach, które u dołu rozchodziły się w cztery mniejsze odnogi zapewniające mu stabilność. Neff dostrzegł nawet pojedyncze rzeźbienia, głównie w formie rowków i żłobień. Oceniając na oko jedna noga miała coś około stopy średnicy, może odrobinę więcej.
A gdyby… a gdyby potraktować te nogi kwasem? – zaproponowała pół-drowka.
Możemy spróbować. To świetny pomysł! – poparł propozycję Neff.
A co wy myślicie? – zaklinaczka spojrzała na pozostałych.
Rycerz wzruszył ramionami, Troa zaś rzuciła pośpiesznie swoimi kośćmi.
Powinno się udać – przytaknęła pomysłowi.
Nie jestem przekonany. Możesz to zrobić tak, że nie uszkodzisz blatu? – Zaszir był bardziej sceptycznie nastawiony.
Będę celować tylko po nogach. – zapewniła.
Zaszir ostatecznie przytaknął i wraz z pomocą Neffa oraz tarczy odstawił krzesła na bok, po czym wspólnie obrócili stół w taki sposób, by Cely miała czyste pole strzału. Magiczka nie czekając skupiła się i zaczęła raz za razem ciskać kulami kwasu w jeden punkt. Żrąca, zielonkawa substancja drążyła drewno i niemal natychmiast wyparowywała, lecz na jej miejsce zaraz pojawiała się następna porcja. Tym sposobem pół-drowka “odcięła” obie wadzące im nogi, chociaż zajęło to dłuższą chwilę, a podniszczone dywany zalegające na podłodze zostały wzbogacone o kilka nowych dziur.
Zadowolony Neff spojrzał na dzieło Iskierki.
Świetnie. Zobaczmy czy damy radę po tym bezpiecznie przejść na drugą stronę rozpadliny.
A w którym miejscu chcesz go przerzucić? – Zaszir zapytał dość nagle.
Myślałem o rogu pokoju, z prawej strony od miejsca, z którego weszliśmy do posiadłości. Dałoby to dodatkowe wsparcie i nie pozwoliło kładce tak łatwo się zsunąć. A jak wy uważacie/i]
Brzmi rozsądnie. Tarcza?
Zakuty w zbroję jegomość wykonał gest raczej przyzwalający.
Neff spojrzał w stronę pół-drowki.
A jak ty uważasz, Iskierko?
Dziewczyna skinęła głową twierdząco.
Myślę że to dobry pomysł.
Zatem idziemy – Zaszir orzekł, po czym wspólnymi siłami zaczęli wynosić blat do wielkiej sali. Następnie ostrożnie zbliżyli się do krańca rozpadliny, który był najbliżej wejścia. Odstawiwszy na chwilę prowizoryczną kładkę diablę popatrzyło na nią krytycznie, a następnie przesunęło wzrok na dziurę.
Ustawiamy go resztkami nóg do dołu czy do góry?
Do góry. Lepiej niech największa powierzchnia podstawy pozostanie płaska.

Zaszir przytaknął pomysłowi i wraz z elfem oraz rycerzem chwycili za beznogi blat. Obrócili go na właściwy bok i spróbowali przerzucić nad rozpadliną. Sił im nie brakowało, lecz koordynacji już tak, co poskutkowało tym, że drugi koniec stołu nie zatrzymał się na drugiej krawędzi tylko zaczął spadać. Pancerna rękawica wystrzeliła do przodu i Tarcza w porę chwycił za wystający kawałek po nodze.
Próbujemy jeszcze raz tak samo czy macie inną metodę?
Elf zastanawiał się przez chwilę czy nie użyć swej dyscypliny mocy by ułożyć kładkę w odpowiedniej pozycji, lecz ostatecznie odrzucił ten pomysł. Musiał oszczędzać zapasy mocy.
Próbujemy jeszcze raz.
Poprawiwszy chwyt oraz swe rozstawienie powzięli drugą próbę. Tym razem czynili to o wiele płynniej, po części wyczuwając które z nich operowało jaką siłą. Po chwili drugi koniec blatu uderzył o drugi koniec rozpadliny i jednym ruchem posunęli go dalej, tak, że blat stworzył prowizoryczny most. Zrobiwszy swoje ostrożnie przechodzili na drugą stronę. Zawahał się jedynie rycerz w płytowej zbroi, ale ostatecznie i on do nich dołączył. Zaraz obok siebie mieli jedne drzwi, a następne zaraz obok dekoracyjnego pancerza, lecz tam, dosłownie niecały metr przebiegała krawędź rozpadliny.
Sprawdzamy co jest tutaj? – Zaszir zaproponował pierwszą opcję.
Najpierw upewnię się, że wewnątrz tego żelastwa nic nie siedzi – odpowiedział elf i starał się przebić telepatycznym atakiem do wnętrza zbroi, co poskutkowało dalszą ciszą.
Chodźmy więc. Uważajcie tylko gdzie stawiacie kroki.
Może otworzymy je z daleka? Tak dla pewności. – zasugerowała pół-elfka.
Zaszir popatrzył na Troę.
Właściwie... – Kobieta zerknęła na rozpadlinę. – Może tak będzie lepiej.
Cely otrzymawszy zgodę skupiła się i ze znaczącej odległości otworzyła drzwi przy pomocy magicznej dłoni. Nic nie wyskoczyło, posiadłość się nie zawaliła, ani nie wyszła gnomia orkiestra grająca dość znaną i równie rubaszną piosenkę. Miast tego wszystkiego, kiedy już się zbliżyli, dostrzegli wewnątrz nierówne rzędy ław, pomiędzy które wpadały blade snopy światła z rozmieszczonych na przeciwległej ścianie okien. Ostrożnie zbliżyli się i zaglądając do środka zobaczyli na końcu pomieszczenia kamienny posąg przedstawiający zakutego w pełną płytę rycerza opierającego dłonie o miecz. Zaraz za rzeźbą dostrzegli wymalowany na ścianie symbol przedstawiający wierzchnią stronę pancernej rękawicy z okiem na środku. Znak Helma.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/0f/12/b9/0f12b95146a3dd309a5e112f965be755.png[/MEDIA]

Neff rozejrzał się po pomieszczeniu zaciekawiony.
Czyżbyśmy trafili do kapliczki? Nie wiedziałem, że ta rodzina była aż tak religijna. Wiesz coś o tym Troo?
Nigdy nie ukrywał, że był bogobojny, chociaż szczególnie dało mi się to we znaki po śmierci jego żony. Chociaż po czasie chyba winnam mu być wdzięczna. Inaczej nie byłabym lesie kiedy spadło na nas to nieszczęście.
Wchodzimy do środka się rozejrzeć? – spytała Cely.
W zasadzie można, chociaż nie spodziewałbym się znaleźć tutaj czegoś ciekawego. Troo? – Zaszir zwrócił się do wiedźmy.
Widzę tutaj pośpiech… i może strach – rzekła obrzucając wzrokiem pomieszczenie, które mieli przed sobą. – Raczej nic nam nie grozi w kaplicy. Nawet w takim stanie.
Chodźmy więc – powiedział Neff i pierwszy wszedł do środka.

Po chwili cała grupa była już w kaplicy. Pół-drowka przechadzała się między nawami szukając czegokolwiek, co mogłoby nie pasować do tego miejsca. Zaglądała pod ławy, przez dłuższą chwilę oglądała ołtarz, aż wreszcie podniosła oczy i przez chwilę zawiesiła oczy na niszczejących malunkach pod sklepieniem. Przedstawiały one różnego rodzaju alegoryczne i symboliczne sceny, których głównym bohaterem był sam Helm lub rycerz będacy jego wyznawcą. Ostatecznie nie miało to teraz większego znaczenia, zaś obrazy skupiały się przede wszystkim na przesłaniu oscylującym wokół służby i powinności bądź tak właśnie widziała je pół-elfka. Z kolei między ławami nie znalazła niczego ciekawego, nawet złamanego miedziaka, przy czym bardziej interesujący był sam ich układ. Nierówności przywodziły na myśl pośpiech oraz poruszenie.
Wygląda mi to tak, jakby coś zastało ich podczas nabożeństwa lub coś tego pokroju – głośno myślał Zaszir dochodząc do podobnych wniosków.
Tymczasem Troa wraz z tarczą zbliżyły się do ołtarza oraz górującej nad nim posągiem Helma. Wiedźma z niezbyt wielkim zainteresowaniem rzuciła okiem po ofiarnej misie, w której przewracały się monety oraz powąchała dwie stojące po bokach kadzielnice. Rycerz zaś przez dłuższą chwilę wpatrywał się w uchwycone w kamieniu oblicze czy raczej hełm, po czym samemu padł na kolana, położył pięść na piersi, spuścił głowę i trwał tak w bezruchu.

Trwało to dłuższą chwilę, lecz ostatecznie elf wreszcie doczekał się zwolnienia miejsca przy ołtarzu. Odczekał by nie być nachalnym i uszanować wiarę rycerza. Kiedy zaś zbliżył się zaczął uważnie przyglądać się całemu postumentowi, którego głównym elementem był rzecz jasna posąg bóstwa. Sprawna i bardzo dobra robota kamieniarza, zarysy ostre, a elementy pancerza odpowiednio wyprofilowane. Poświęcił też chwilę samej sekcji ofiarnej i to właśnie tam, a dokładniej zaraz pod nią znalazł lekko skrytą szafkę, a w niej dwa flakony z przeźroczystą cieczą.
Upewniając się, że rycerz w zbroi spogląda w inną stronę Neff pospiesznie schował buteleczki do wewnętrznych kieszeni płaszcza. Jeśli była to święcona woda, to mogła się okazać niezwykle przydatna w przypadku przyszłych potyczek z nieumarłymi.
Obraz swego znaleziska i tego co z nim zrobił, przekazał telepatycznie pół-drowce.
Zaklinaczka skinęła elfowi głową, na znak aprobaty wobec "pożyczenia" wody święconej, po czym zwróciła się do Zaszira, odpowiadając na jego głośną myśl.
A może oni sami tym "nabożeństwem" przywołali to "co ich zastało"?
Ten popatrzył na nią wątpiąco. Wtem ktoś podszedł do nich i tym kimś był Tarcza. Rycerz zwrócił na siebie uwagę i skupiwszy się na Cely stuknął się palcem w hełm, a potem wskazał na ręką na posąg Helma.
No co? Świątynia też jest miejscem boga, a doszło w niej do rzeczy do których w sakralnym miejscu dojść nie powinno. – stwierdziła pół-drowka nie rozumiejąc obruszenia rycerza.
Po tej krainie można się wszystkiego spodziewać.
Mniejsza o to – Zaszir postanowił przeciwdziałać ewentualnym niesnaskom. – Próbujemy dostać się do drzwi przy zbroi czy wracamy do reszty?
Neff odwrócił się do diablęcia. Nie mieli chyba innego wyboru, jak sprawdzić pozostałe pomieszczenie.
Sprawdźmy jeszcze ten pokój. Po to tu przecież przyszliśmy. Pójdę przodem.
Nie był pewien jak najlepiej obejść zbroję, blokującą wejście do drzwi, podszedł więc do niej ostrożnie i sprawdził jak bardzo jest stabilna.

Elf zbliżył się ostrożnie obrzucił pancerz spojrzeniem od stóp do głów. Zbroja prezentowała się niczego sobie, chociaż była bardzo zakużona, zaś stojak, na którym ją ustawiono wydawał się stabilny, a przejście za nią na tyle szerokie, że jego szczupła osoba mogła spróbować się przecisnąć. Nim spróbował to zrobić postarał się sprawdzić czy jest na siłach by przestawić ją dalej od drzwi. Chwyciwszy za plachy pociągnął, lecz całość nie przesunęła się ani o krok, zaś niektóre z blach uciekały spod palców. Coś zgrzytnęło, metal przejechał po metalu i hełm z głuchym uderzeniem spadł na podłogę. Odbił się od niej, po czym wpadł do rozpadliny.
Zaszir spojrzał na elfa niepewnie, zaś Tarcza powiódł wzrokiem za znikającym w pędach hełmem. Odruchowo sprawdził niektóre z rzemieni. Neff natomiast postanowił i tak spróbować tego co postanowił. Wsunął się ostrożnie między zbroję, a ścianę. Stawiając kroczek za kroczkiem przechodził na drugą stronę, kiedy zahaczył jedną stopą o drugą i straciwszy równowagę poleciał prosto na zbroję. Rozległ się metaliczny huk, kiedy pancerz rozbił się o deski podłogi. Blachy rozsypały się, część z nich spadła do rozpadliny, a za nimi toczył się elf. Neff widział już oczyma wyobraźni jak spada na dół. Wtem szarpnięcie zatrzymuje go w ostatniej chwili, na samej krawędzi. Kiedy się odwraca widzi, że złapał go Zaszir, którego druga ręka kurczowo zaciska się na sztylecie wbitym głęboko między deski.
Tarcza! – woła i rycerz po chwili jest już przy nich. Wspólnymi siłami odciągają elfa od dziury i pomagają mu wstać. Wszyscy biorą głębszy oddech. Droga do drzwi była wolna.
Może lepiej ja pójdę przodem – zaproponowało diablę i ostrożnie stawiając kroki dotarło do drzwi i otworzyło je. Szybko wsunął się do środka.
Kolejne drzwi i schody na górę! – zawołał niezbyt donośnie. – Uważajcie przy przechodzeniu, deski mogą być zdradliwe.
Neff przytaknął na ostrzeżenie, wciąż przypominając sobie wstydliwą wpadkę podczas próby obejścia tego przeklętego pancerza. Ostrożnie starał się iść krok za krokiem oddalającego się Zaszira, a za nimi, z odpowiednią rozwagą i czujnością szli pozostali. Wszyscy szybkim krokiem minęli nadwyrężony fragment podłogi i znaleźli się za drzwiami, gdzie w oczy rzuciły im się schody prowadzące na górę, a także wejście do kolejnego pomieszczenia kawałek dalej. Owe drzwi miały na sobie charakterystyczny znak świadczący o tym, że musiała to być latryna.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/28/62/bd/2862bde5429cf9811cb37d5c2b4e3c77.png[/MEDIA]

Idziemy na górę? – zaproponował Zaszir.
To chyba najlepszy wybór. Chyba że proponujesz, byśmy najpierw sprawdzili tamto miejsce? – zażartował elf, wskazując na latrynę.
Bez przesady, ale masz wolną rękę jak chcesz skorzystać – diablę puściło do elfa oko, po czym ostrożnie udali się na górę. Schody skrzypiały pod wpływem ich kroków, szczególnie zakutego w zbroję rycerza, który i bez tego robił sporo hałasu. Na górze zobaczyli korytarz z oknami wychodzącymi na dwie strony posiadłości, jednymi pokazującymi widok za posiadłością, zaś drugie musiały znajdować się mniej więcej nad kaplicą. Natomiast zaraz obok wylotu schodów po prawej były kolejne drzwi. Będąc już całą grupą na piętrze Cely dostrzegła na końcu korytarza uchylone drzwi, a za nimi malutkie pomieszczenie z czymś co wyglądało na miotły i inne sprzęty domowe. Nie były to jednak jedyne w tamtym miejscu, bowiem zaraz obok były kolejne, tym razem zamknięte.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/44/c9/9c/44c99ce2be83b9c9812d7272d99d0166.png[/MEDIA]

Wtem gdzieś z dołu rozległ się wielki huk i dźwięk łamanego drewna.
Neff raptownie rozejrzał się, sprawdzając czy nikogo z jego grupy nie brakuje.
Co to mogło być?
Żyjemy! – dobiegło z domostwa po krótkiej chwili. Głos należał do Hanah.
Zaszir spojrzał na Neffa, po czym szybko skierował się schodami w dół i wyjrzał na wielką salę. Zaklął szpetnie.
Dołem nie wrócimy do reszty. Coś na piętrze się zarwało i akurat rozbiło się na naszej kładce ciągnąc w dół większość podłogi. Trzeba będzie znaleźć inne przejście albo jakoś inaczej wyjść z posiadłości.
Elf już miał coś zaproponować, ale wstrzymał się. Słowa Dzierlatki raczej nie były wołaniem o pomoc, a raczej chęcią uspokojenia ich.
Chodźmy. Musimy czym prędzej dowiedzieć się co się tam u licha wydarzyło.
Tak, chodźmy – przytaknęła pół-drowka i zbliżyła się na tyle, by magią otworzyć drzwi obok schowka. Pojawiła się widmowa, pomarańczowa dłoń, która pociągnęła za nie i ich oczom ukazała się Valfara, wraz z Astine oraz Mukalem zaraz po drugiej stronie rozpadliny rozciągającej się niemal zaraz za przejściem.
Mukale, Valfara, Astine… dobrze, was widzieć całych. Znaleźliście coś ciekawego? – zawołała do towarzyszy stojących po drugiej stronie wyrwy.
Chyba pokój Barona – tropicielka wskazała na dziurę w ścianie obok. – Podłoga się zarwała i Pelaios i Hanah spadli, ale są cali.
Czego nie można rzec o podłodze na dole – wtrąciła Valfara. – Do tego przeszukaliśmy pokój córki. Kilka magicznych cacek tam miała. Macie jak przejść do nas?

Niezbyt – odpowiedział jej Zaszir. – Rozważałem wyjście oknem i ponowne wejście do środka… albo możemy skakać tutaj.
Od naszej strony… no… wokół drzwi są dwie kępy tych pędów z potworami – nadmieniła Astine.
W takim razie zejdźmy ponownie na dół. Może uda mi się stworzyć dla nas przejście. – zaproponował niezbyt chętnie Neff. Jego zapasy mocy znów mogły zostać przez to uszczuplone – Spróbuję stworzyć stabilne przejście nad rozpadliną, stworzone z mocy. Nie proponowałem tego wcześniej, ponieważ ta zdolność znacznie zmniejsza moje zapasy mocy.
Na pewno się uda, dasz radę. – odparła Cely zachęcając elfa.
Mistyk wycofał się w dół po schodach. Poczekał aż reszta dołączyła do niego i skierował się w stronę rozpadliny. Pod jego stopami zmanifestowała się szeroka na dziesięć stóp przezroczysta bariera z czystej mocy, sięgająca na drugi koniec przepaści.
Można po tym spokojnie przejść? – spytała zaklinaczka podchodząc do krawędzi dzieła mistyka.
Bariera powinna wytrzymać ze dwa uderzenia młotem przez rosłego żołnierza. Jej pierwotne zastosowanie nie przewidywało, że ktoś będzie po niej chodził – odpowiedział Neff uśmiechając się do siebie i ostrożnie wchodząc na prowizoryczną kładkę.
Dziewczyna powiodła wzrokiem za elfem, po czym niepewnie ruszyła za nim ostrożnie stawiając kroki.

Przechodzenie po niewidzialnej ścianie zawieszonej tuż nad miejscem, które chciało cię pożreć lub coś w tej kategorii, nie należało do najbardziej komfortowych przeżyć, lecz co by nie sądzić o tej sytuacji to Neff bezpiecznie przeprowadził całą grupę na drugą stronę. Z chwilą, kiedy stanęli na drewnianych deskach podłogi można było usłyszeć oddechy ulgi.
Uh... Wolałbym tego nie powtarzać – stwierdził Zaszir spoglądając w miejsce, gdzie przeszli po niewidzialnej kładce. – Chodźmy do reszty.



 
Koime jest offline