Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2019, 21:13   #22
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
RETROSPEKCJA - Noc w obozie

RETROSPEKCJA - Noc w obozie
Andraste wybudziła się ze swego elfiego transu, siedząc w siadzie skrzyżnym tuż obok śpiącej tabaxi. Zdawała sobie sprawę, że większość jej nowych towarzyszy potrzebuje więcej czasu na odpoczynek niż ona i nie chciała zakłócać snu przyjaciółki. W namiocie panowała głucha cisza, która w pewnym momencie zaczęła doskwierać eladrince i nudzić ją.
Yasu, śpisz? – odezwała się cicho do kapłanki.
Kiya leżała na boku z podkulonymi nogami, zwinięta prawie w kłębek. Jej długi ogon zawijał się do przodu, ściśnięty między udami, gdzie dziewczyna obejmowała go, śpiąc z twarzą w jego futrze jakby był jej poduszką. Na dźwięk swojego imienia jej szpiczaste uszy uniosły się lekko, ale zamiast odpowiedzieć poruszyła się i wyciągnęła więcej ogona, owijając go przez swoją kocią buzię, jakby chowała się pod nim przed otaczającym światem i budzącą ją przyjaciółką.
- Mhhh..? - mruknęła sennie, pytająco.
Trochę tu nudno. – stwierdziła bardka, odchylając lekko wieko namiotu i spoglądając na stojący nieopodal namiot, w którym spali Rashad i Farshid. Mroźne wieczorne powietrze owiało jej twarz i sprawiło, że skórę przeszedł dreszcz.
Może złożymy im małą wizytę? – zaproponowała.
Futerkowy kłębek wyciągnął się, gdy kapłanka wyprężyła wszystkie kończyny, przeciągając się z wystawionym długim językiem i pazurkami które zaraz grzecznie się schowały. Jej puchaty ogon uciekł, wypuszczony wolno z objęć, a kapłanka odwróciła się, podpierając na łokciu i patrząc na długouchą wariatkę która nie umiała spać.
- Im to znaczy komu.. ? - Przetarła oczko, jeszcze pół przytomna, nie rozumiejąc o czym mówi Andraste, ale patrząc łagodnie.
Rashadowi i Farshidowi. – wyjaśniła.
- Ahahah - Kotka zaśmiała się dość głośno, a po krótkiej pauzie dodała. - Ale mogłaś iść sama, a obudziłaś mnie bo..? - Zadarła brew przypatrując się przyjaciółce z figlarnym uśmieszkiem i szczerym zaciekawieniem. Jej ogon zafalował kilka razy w powietrzu.
-Sama? No wiesz, sama do namiotu dwóch mężczyzn… przecież to nie wypada. - zaśmiała się eladrinka. - To co? Idziemy?
- A jeśli już śpią i ich obudzimy? - Zapytała tonem jakby już czuła się winna.
-Nie sądzę by mieli nam za złe. A może nawet się ucieszą. - namawiała dalej bardka.
Tabaxi z wielkim wysiłkiem uniosła się ręką do siadu, westchnęła i zamyśliła w ciszy. Pełne w półmroku kocie źrenice zwróciły się na Andraste.
-Budzisz mnie w środku nocy, by wprowadzając chaos w plan ustalony przez Nadala, wykraść się z naszego namiotu.. i zamiast martwić się artefaktem który musimy znaleźć aby ocalić linie genealogiczną sułtana, zamierzasz dręczyć speszonych chłopców i się dobrze bawić? - Yasumrae spojrzała spod zagiętych ostro brwi, niedowierzając.
-Powinnaś się wstydzić.. - Pogroziła jej oskarżycielsko palcem, zamarła tak i nagle uśmiechnęła się. - ..że nie służysz Bastet, gdyż jej z pewnością spodobałby się ten pomysł! - zachichotała wesoło. - Daj mi chwilę by się doprowadzić do porządku.
Eladrinka zachichotała, wtórując towarzyszce.
-Nie spiesz się, mamy czas.
Na te słowa tabaxi, jakby nigdy nic zaczęła lizać swoje futerko przy przyjaciółce, układając je i szykując się do wyjścia.

*****

W atmosferze konspiracji, szeptów i kilku chichotów dwie sylwetki wymknęły się przez zimną atmosferę wieczoru w kierunku namiotu gdzie spodziewały się zastać dwóch mężczyzn.
Tuż za obozowiskiem Kused i Sadib siedzieli na swej warcie przy ognisku. Z obojętnymi minami spojrzeli na wychodzące z namiotu kobiety, po czym wrócili do rozmowy i parujących kubków kawy. Nieco z dala od ogniska stał Nylian z jakimiś mapami w ręku zerkając co chwila to na nie, to na gwiazdy.
Gdzieś w oddali zahukała sowa. Pierzasta głowa stworzenia, które przycupnęło na szczycie namiotu Nadala obróciła się, a wielkie oczy momentalnie wyłowiły wychodzące z namiotu kobiety. Stojąca na szczycie wadi, gdzieś na skraju obozowiska półkula stworzona z mocy, po której ściankach przesuwały się tajemnicze opary czarodziejskiego dymu rozsunęły się na moment. Twarz czarodzieja, poważna i skupiona śledziła przez moment kapłankę i elfkę, następnie uczony zmarszczył brew i pochylił się nad swoją księgą, a opary mgły przysłoniły widok. Sowa jednak wciąż obracała głową, łypiąc wielkimi oczyma, strosząc pióra, a jednocześnie wciąż śledząc każdy ruch kobiet.
Nawet mimo futerka, Yasumrae poczuła jak chłodna była noc i pospieszyła elfkę, a gdy już przycupnęły przed wejściem zerknęła na nią i skinęła umownie. Zwinne kocie łapki po cichu zaczęły rozsznurowywać wiązania do namiotu, a przy okazji nastroszone ucho sprawdzało czy słychać coś z wnętrza. W końcu materiał puścił a kocica rozchyliła płachtę, wciskając głowę do środka i zatrzymała się nie wchodząc głębiej. Kolor jej futra łagodnie kontrastował z bielą ubrań, teraz gdy nie była w zbroi i dało się zobaczyć całość.
Ogon tabaxi ślizgał się leniwie, bujając blisko ziemi, a kapłanka zasłonięta topornym materiałem płachty poniżej biustu, pochyliła się dla lepszego efektu. Pospiesznie wyciągnęła rękę, obejmując Andraste i przyciągnęła przyjaciółkę by ta też wsunęła swoje elfie uszy do środka zaraz obok niej. Ciężko było ukryć promieniujący uśmiech tak oczu Yasumrae, jak i jej kociej buźki gdy zatrzepotała rzęsami słodko.
- Heeej chłopcy.. - Przeciągnęła figlarnym głosem. - Wpuścicie dwie zagubione duszyczki..? Przyniosłyśmy wino bo u nas tak smutno.. i zimno..
Andraste zachichotała słysząc śmiałą mowę towarzyszki.
- To moja pierwsza podróż przez pustynię i czuję się trochę niepewnie, więc uznałyśmy, że towarzystwo takich silnych i dzielnych mężczyzn doda mi trochę odwagi. – uśmiechnęła się słodko. – No i nudno tam u nas trochę…
Tabaxi pokiwała głową, potwierdzając to co mówiła eladrinka i nie siląc się nawet by być przekonująca. Rzuciła wesoło oczami do Andraste, jakby chciała dać znać że “jest dobrze” po czym wróciła spojrzeniem do wnętrza namiotu, krzyżując uszy z elfką.
Wnętrze namiotu spowite było półmrokiem rozświetlonym tylko nikłym blaskiem gwiazd i księżyca przenikającym płótno. Farshid spał przynajmniej do chwili gdy obie kobiety z którymi dzielił trudy podróży wepchnęły się do ich tętniącej kawalerską męskością samotni. Oczy przez chwile odzyskiwały zwyczajna ostrość szukając wskazówek co się dzieje. Brak krzyków czy szczęku broni dobrze wróżył podobnie jak dwa uśmiechy. Dlatego podkulił nogi krzyżując je pod sobą i usiadł wykonując zapraszający gest dłonią. Tak dworski na ile pozwala ograniczona przestrzeń polowego namiotu.
-Zapraszam. Choć mając butelkę na dwie głowy wybrałyście mieć ją na cztery. Nie wiem na jakie wyżyny dowcipności musimy się wspiąć by wam to wyrównać moje Panie.
Mężczyzna potarł palcami szpiczasta czarna bródkę przyglądając się jak obie kobiety wchodzą do namiotu. Choć brakowało temu gracji o którą dość ciężko niemal kucając to pod nieodgadniona miną kryło się zainteresowanie. I kalkulacje. Niczym dwa wozy przez głowę toczyły mu się kompletnie różne ciągi myśli. Jeden śledził napięcie mięśni egzotycznych łap kocicy czy długich nóg elfki. Drugi z wprawą a może paranoja nabytą na dworze analizował wpływ tej wizyty nawet jeśli czysto koleżeńskiej na relacje w grupie. Prestiż w oczach żołdactwa, nutkę zazdrości u innych. Instynkt podpowiadał mu pewną ostrożność wobec długouchej, mowa ciała i plotki sugerowały że ta może należeć do kolegi szlachcica nawet jeśli sie nie zgadzała z taką opinią to liczyła się jego reakcja. Kapłanka Bastet była kapryśną zagadką a obyczajów jej ludu nie znał by wnioskować cokolwiek. Zwiewna szata okrywała wystarczająco by zmusić wyobraźnię do pracy ale zbyt mało by analityczny tryb myślenia dotrzymał kroku temu skupionemu na wzroku.

Rashad właśnie drzemał, zastanawiając sie co przyniesie kolejny dzień (na razie podróż przebiegała spokojnie, ale wiedział, że im dalej od cywilizacji, tym będa na nich czekać większe zagrożenia - wierzył jednak, że z prawie wszystkim co mogą spotkać on i jego grupa powinni sobie poradzić).

Na dźwięk rozsuwających się pół namiotu czujnie podniósł głowę. Kiedy zobaczył Andraste i tę dziką kapłankę Tabaxi, uśmiechnął sie radośnie do elfki. Zastanawiał sie, czy nie załatwić sobie zmiany namiotu, tak by nocować z bardką.

-Andraste, miło że nas odwiedzasz….ciebie też miło widzieć, szlachetna Yasumrae. - skinął głową kapłance z którą pierwsze spotkanie nie ułożyło się do końca pomyślnie, a ona odpowiedziała również skinieniem.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 19-08-2019 o 23:24.
BloodyMarry jest offline