-Jak już mówiłyśmy chciałyśmy napić się wina, żeby się rozgrzać. Uznałyśmy jednak, że w szerszym gronie będzie weselej. - powiedziała bardka stawiając butelkę pomiędzy nią i kapłanką a szlachcicami.
- Świetny pomysł, mi też jeszcze trochę zostało, choć nie tak dobre jak ten napój bogów którego próbowaliśmy w noc przed wyprawą, usiądźcie proszę to się napijemy.
Bardka ujęła butelkę w swe jasne dłonie i odkorkowała ją.
- Niestety nie mamy ze sobą żadnych naczyń do których moglibyśmy je nalać, także wbrew wszelkim dworskim etykietom musimy chyba zadowolić się piciem prosto z butelki. - uśmiechnęła się i zrobiła drobny łyk po czym podała butelkę kotce.
Przelotnie kocie oko powiodło na elfkę po czym przejęła butelkę i wpatrzona w mężczyzn dodała.
- I piciem po mnie, mam nadzieję że to nie problem? - Zapytała, ale w tym samym momencie uchyliła z butelki nieco, tyle by zmoczyć usta i posmakować wina. - Podobno picie z Tabaxi przynosi szczęście. - zażartowała i przysiadła się, wręczając butelkę najpierw Farshidowi.
-W takim razie raczenie się winem z kapłanką Tabaxi to chyba szczęście podwójne? - Rashad zlustrował kapłankę spojrzeniem z nieco cynicznym uśmiechem.
-Chyba że ma czarne futro, wtedy się wyrównuje. - odpowiedziała żartobliwie.
Chciwe łapska czarnoksiężnika porwały butelkę z dłoni kocicy a spragnione usta objęły szyjkę z wprawą karczemnego opoja. Odliczył trzy “gule” będące o tyle uniwersalną co prostacką miarą objętości i oderwał się z głośnym
- Ah! Tego mi było trzeba.
Otarł usta przedramieniem gdyż szata leżała zwinięta pod głową i zwrócił szkło właścicielce kiwając głową.
- Teraz kiedy już wszyscy wokół tak myślą możemy zacząć knuć! Chyba… - Zawiesił tu głos patrząc wymownie na obie niewiasty. - ..że przyświecał wam inny równie niecny cel.
Eladrinka spojrzała nieco speszonym wzrokiem, na Farshida gdy ten wspominał o knuciu, jednocześnie podając butelkę pominiętemu przez drugiego szlachcica, Rashadowi. Po chwili jednak, słysząc następne słowa mężczyzny roześmiała się.
-Niecny cel? Podejrzewasz takie niewinne niewiasty jak my o jakieś niegodne pomysły? - spytała próbując udawać powagę.
Rashad spojrzał z pewnym obrzydzeniem na to, jak prostacko ten czarownik pił wino, po czym wziął butelkę od Andraste i napił się z gracją.
Farshid uśmiechnął się słodko i fałszywie.
-Podejrzewam wszystkich. A czy o niegodne… to zależy czy ci się uda….
-Ah, mój drogi Farshidzie - Rashad przerwał czarownikowi, po tym również pociągnął łyk wina - znam Andraste, wiele razem przeszliśmy i uwierz mi że knucie nie leży w jej naturze - bardziej cieszenie się radością chwili.- mrugnął do niej. -A naszą szlachetną kapłankę również bym nie podejrzewał o takie niecne zamiary…
Błyszczące w mroku oczy tabaxi ślizgały się z lewej na prawą między nimi, a dziewczyna siedziała nadzwyczaj grzecznie i słuchała. Zaciekawienie zdradzał koniec jej ogona unoszący się nieco w górę by zawinąć lekko i opaść mięciutko. Zerknęła jeszcze przelotnie na Andraste i z słabym westchnięciem zwróciła do Rashada.
- Oh proszę mów mi po imieniu, od tych “szlachetności” zawsze mnie mdli.
Kiya przeniosła spojrzenie na Farshida i zapatrzyła się tajemniczo trochę dłużej niż powinna, rozmyślając o tym co było jeszcze niedawno w celi. Pozwoliła sobie na to tylko na moment, nim wróciła duszą do ciała.
- Może właśnie dlatego tak dobrze się razem dogadujemy? - skinęła na Eladrinkę. -Nie wiedziałam że aż tak dobrze się znacie, jak się poznaliście?
- Podczas jednego z moich występów. Długo by opowiadać. - odpowiedziała krótko bardka, nie zagłębiając się w szczegóły. Sięgnęła znów po butelkę i wzięła kolejny łyk.
Na wzmiankę o uczciwości Farshid jedynie się uśmiechnął tym razem szczerze i korzystając z kryjącego mimikę mroku nieznacznie ukłonił się elfce z uznaniem. Ten był jej i nawet nie był tego świadom. Z zamyślenia wyrwał go wzrok kociej kapłanki który poczuł na sobie, odwzajemnił spojrzenie tych wielkich oczu odbijających światło niczym dwa małe księżyce.
- A ty? Co ciebie sprowadza w nasze jakże skromne progi? Co za opowieści snują przy ogniskach kupcy Tabaxi wędrujący przez piaski?
Z tonu głosu wydawał się rzeczywiście zainteresowany jej odpowiedzią.
Przez drobny momencik kotka fuknęła rozbawiona tym jak Andraste uciekła od tematu, ale postanowiła że nie będzie złośliwie przyciskać o szczegóły. Posłała jej tylko krótkie, sugestywne i rozbawione spojrzenie, nim wróciło ono do Farshida. Na jego pytanie mina Yasumrae wyraźnie ostygła, a usta zamarły niemo, lekko rozchylone.
- To długa, przygnębiająca i mało szlachetna opowieść na którą raczej nikt dziś nie ma ochoty. - odezwała się w końcu, a po chwili dodała. - Ale w dużym skrócie? Przetrwanie i chęć życia. Mój świat trawiła długa wojna i głód. Wychodzi na to że.. dryfuję po świecie szukając wyspy którą mogłabym nazwać swoim domem. Przez chwilę była nią Saadia, a teraz..? Sama już nie wiem. - Oczy kocicy uważnie obserwowały Farshida. Mimo wszystko nie spodziewała się by szlachta mogła zrozumieć czym jest lęk przed głodem, ubóstwem i brakiem dachu nad głową. Krótkie cmoknięcie jej pyszczka przerwało ciszę.
- A co do opowieści kupców przy ognisku, to głównie żartują. Mogę was jedną taką uraczyć. - Kocica wystawiła nogi przed siebie, rozsiadając się wygodniej i krzyżując kostki długich łapek.
-Ludzki książę w odległym i bogatym królestwie uznał w końcu że czas się ożenić. Gdy ogłoszono radosną nowinę, prędko pojawiły się trzy piękne niewiasty rywalizujące o ten jakże prestiżowy tytuł. Nie wiedząc którą wybrać, książę ogłosił zawody które miały zadecydować o tym która stanie się jego żoną.
Każdej z kobiet wręczył tysiąc złotych monet i powiedział "Macie pięć dni aby wydać je wszystkie, potem wróćcie do mnie, a ja zadecyduję którą z was wezmę za żonę."
Po pięciu dniach kobiety wróciły. Pierwsza z nich stanęła w oszałamiająco pięknej sukni, błyszcząc nie mniej niż szafiry zdobiące jej szyję i powiedziała:
"Mój książę, wydałam wszystkie pieniądze na przepiękne suknie i klejnoty, aby być najpiękniejszą panną młodą jaką widziała ta kraina. Dla Ciebie, oczywiście."
Druga z kobiet, skłoniła się wdzięcznie i wskazała na bok gdzie znani handlarze prowadzili konia i kunsztownie wykonaną, błyszczącą zbroję.
"Mój książę, kupiłam Ci najwspanialszego ogiera i zbroję jaką można było dostać za ofiarowane przez Ciebie złoto, wszystko to, dla Ciebie."
Trzecia z kandydatek przyniosła ze sobą szkatułkę, którą otworzyła i rzekła:
"Mój książę, zainwestowałam całe Twoje złoto w przyprawy, sukna i sprzedałam je w sąsiednim królestwie, podwajając majątek który dostałam. I oto tu stoi, dla Ciebie mój Panie."
Następnie książę poszedł do swojego pokoju, aby ocenić wszystkie ich działania.
Po chwili zastanowienia wyszedł z decyzją: wybrał tę z największymi cyckami.
Bardka wybuchnęła śmiechem słysząc żart kapłanki.
– No cóż… ten żart w dość dobry sposób obrazuje większość mężczyzn i to bez względu na rasę. Bez urazy panowie, wiadomo, że nie wszyscy są tacy. – skomentowała, próbując opanować śmiech.
Czarnoksiężnik również się uśmiechnął. Nie za szeroko, kącikiem ust ale uśmiechnął.
- Mam wrażenie że ta historia jest tak uniwersalna że gdzieś daleko jakiś goblin, smokowiec i drow opowiadają podobną. Z tą różnicą że drow dodatkowo dostaje punkty za opowiadanie niebezpiecznych dowcipów politycznych.
Powiódł wzrokiem po nogach kapłanki wyciągniętych swobodnie w ich niewielkim skądinąd namiocie tak blisko że mógłby je pogłaskać.
- To nie narzekanie, jeśli wszystkie ludy opowiadają podobne historie to coś w nich musi być. Coś wspólnego dla wszystkiego co żyje. Niezła przypowieść akurat z ust kapłanki celebrującej życie. Przypadek czy nas tu nawracasz Yasumrae?
Uniósł brwi przybierając pytający wyraz twarzy, i sięgnął po butelkę jeśli akurat była jego kolej.
- To już zależy od tego czy wierzysz w przypadki. - Odpowiedziała wyciągając swój ogon, na swoje kolana i głaszcząc w jego futrze w zamyśleniu.
- Znam dużo gorsze wyznania niż to które wyznaje Yasumrae.- Rashad zaśmiał się, popijając wino. -Zresztą mam wrażenie, ze ona jest z takich, które nawracają swoim działaniem i przykładem, a nie słowami, prawda? - Przypomniał sobie kompletny brak talentu dyplomatycznego którym wykazała się przy wezyrze.
– Rashad! – rzuciła Andraste nieco pretensjonalnie, wyczuwając lekki przytyk wobec przyjaciółki w słowach szlachcica. Tymczasem Kiya ucichła nieco, skrępowana.
-Co mogę dla ciebie zrobić, moja urocza przyjaciółko? Widzę, że zdążyłyście się już dobrze poznać?
– Tu cię zadziwię mój drogi, ale z Yasumrae poznałyśmy się jeszcze przed spotkaniem z Wezyrem. – odpowiedziała eladrinka. – Niedługo po tym jak widzieliśmy się ostatni raz, jeszcze na długo przed wizytą w pałacu. – dodała.
-No tak, interesująca grupa się nam zebrała, jak teraz o tym myślę, to widzę, że Wielki Wezyr roztropnie nas dobrał - potężni magowie, doświadczeni wojownicy, obyta w świecie i podróżach kapłanka….no i cudna bardka nie z tego świata - jak ktoś w końcu ma odnieść sukces w tej misji, to chyba tylko my? - odparł pewnym siebie tonem.
– Z tak pozytywnym podejściem na pewno. – zaśmiała się bardka, przejmując jednocześnie butelkę z powrotem. Kiedy nią potrząsnęła wszystko wskazywało na to, że cała jej zawartość już się skończyła.
– Chyba, na dziś starczy nam wina. – uśmiechnęła się do reszty odkładając pustą butelkę na bok.
- Tia.. - Yas spojrzała nieco marudnie na butelkę z której zdążyła tylko zwilżyć usta. Teraz żałowała że nie mieli kieliszków, przynajmniej każdy dostałby po równo, a chociaż niespecjalnie lubiła to przed sobą przyznać, czuła pewien pociąg do dobrych trunków i rozrywkowego spędzania wolnego czasu.
- Sugeruję rozkręcić jakoś naszą imprezę. Macie jakieś pomysły? - Kapłanka złączyła łapki w mieszance ekscytacji, niecierpliwości i nutki onieśmielenia, zerkając na zebranych.