Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2019, 18:13   #24
Marduc
 
Marduc's Avatar
 
Reputacja: 1 Marduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputacjęMarduc ma wspaniałą reputację
Andraste słuchając słów towarzyszki, chwyciła ponownie pustą butelkę i zakręciła nią na podłożu.

A może tak, skoro butelka jest już pusta to wykorzystamy to w jakiś sposób – powiedziała z dzikim uśmieszkiem na twarzy.

- Chyba jesteśmy już za daleko od brzegu, by wsadzić do środka liścik z prośbą o ratunek - Tabaxi zażartowała śmiejąc się, ale w zasadzie nie do końca rozumiała co jej przyjaciółka ma na myśli. Spojrzała więc pytająco na bardkę i podparła się ręką za plecami.

Zagrajmy w pewną grę. – Andraste zaczęła tłumaczyć – Jedna osoba, na przykład ja, kręci butelką, o w ten sposób. Kiedy szyjka butelki wskaże jakąś osobę, osoba która kręciła butelką zadaje pytanie tej osobie, jeśli odmówi ona odpowiedzi musi wykonać zadanie wymyślone przez osobę kręcącą. Potem osoba, która była pytana bądź wykonywała zadanie kręci butelką i tak w kółko. Co wy na to?

Czarnoksiężnik pokiwał głowa kiedy streszczała zasady. Bardziej dając wyraz że wie o czym mowa niż przesadnej aprobaty ale gdy skończyła tłumaczyć przy klasnął w dłonie.

- Jak długo nie muszę całować Rashada to brzmi całkiem ciekawie. Od ponad dziesięciu lat się tak nie bawiłem ale może elfy wiedza coś o walce ze starczym zdrętwieniem czego nam ludziom nie dane jest poznać aż do schyłku żywota. Kto zatem chce zacząć?

Rozejrzał się po twarzach obecnych szukając oporu lub poparcia dla pomysłu długouchej.

Jeśli nikt nie ma nic przeciwko tego typu rozrywce, to możesz zacząć jeśli chcesz – stwierdziła eladrinka, spoglądając po reszcie towarzyszy.

- A więc już zakładasz że nie będziesz odpowiadał? - Zapytała Farshida kotka, zerkając ukosem i mrugnęła.

- Wiedziałam że Andraste wymyśli coś szalonego, spróbujmy tego.
Rashad zaśmiał się z niedowierzaniem, kręcąc głową.

- My bohaterowie ratujący ten kraj mamy grać w grę dla szczeniaków?…. choć w sumie czemu nie, to może być zabawne, a jak będziemy bliżej celu naszej misji wątpię abyśmy mieli czas lub nastrój na rzeczy zabawne…..
Wiesz… Zasadniczo to mam 80 lat, więc według standardów mojej rasy to jestem “szczeniakiem”. – odparła żartem bardka. – To co Farshidzie, zaczynasz?

Mężczyzna pogładził dłonią swoją elegancko przyciętą bródkę i złapał nieelegancko opróżnione naczynie.

- Gotowi? Zróbcie miejsce.

Rozstawił ich po kątach jakże przestronnego namiotu i zakręcił szkłem między posłaniami. Parę obrotów i szyjka wylądowała wskazując na Elfkę wzrok zebranych poszedł w ślad za butelka by zaraz wrócić w kierunku Farshida który uśmiechnął się w ciemności.

- Zadanie czy pytanie…

Postukał palcami o szkło butelki zastanawiając się jak dalece wypada mu się posunąć.

- Pierwszą kolejkę wypadałoby poświęcić dla dobra wspólnego. Wiec jeśli masz jeszcze jedną taką tyle że pełną to bądź grzeczna dziewczynką i przynieś ją starym zmęczonym drogą wędrowcom.
W zasadach było, że najpierw pytanie, a jak na nie nie będę chciała odpowiedzieć to wtedy zadanie… – dziewczyna poprawiła czarnoksiężnika. Nie żeby żałowała towarzyszom, ale nie chciała pozbyć się całego zapasu wina pierwszej nocy.

Farshid pokiwał głową uznając jej rację.

- Uległem pokusie twojego napitku. Pewnie nie pierwszej i nie ostatniej. W porządku zatem pytanie. Kim była osoba którą zabiłaś kiedyś nie w samoobronie a dla jakiejś innej korzyści…

Splótł palce w piramidkę i wytężył zmysły czyhając na kłamstwo.
Andraste uniosła brwi ze zdziwienia.

To żeś pojechał z tym pytaniem. Nigdy nikogo nie zabiłam, a już na pewno nie dla własnych korzyści. – odpowiedziała pewnie czarownik zaś ponownie pokiwał głową.

- W porządku… nie wyszło mi zmusić cię do biegania po butelki. Co pytanie mówi o mnie to inna sprawa. Twoja kolej zatem.

Zaraz też wskazał długouchą dłonią zapraszając ją do zakręcenia pustą butelką. Bardka chwyciła za butelkę i zakręciła nią. Ta obracała się kierując swą szyjkę groźnie raz w stronę jednej osoby, raz drugiej. Zwolniła zbliżając się w kierunku tabaxi, jednak ostatecznie ją omijając i zatrzymując się na Rashadzie.

No proszę. O co by tu teraz spytać. – dziewczyna przyglądała się mężczyźnie, zastanawiając jakie zadać mu pytanie, tak aby odmówił odpowiedzi i musiał wykonać zadanie.

W sumie nie jest to moja sprawa, ale spytam tak z czystej ciekawości. Z iloma kobietami byłeś od naszego poprzedniego rozstania?

Rashad odrobinę się zaczerwienił, ale po chwili odzyskał rezon.

- Wyjaśnij co rozumiesz przez “byłeś”?
Ogólnie. I takie z którymi miałeś jakieś głębsze relacje i takie z którymi tylko sypiałeś. Tak jak mówię, to tylko ciekawość, nie oceniam cię. – “Nawet nie mam do tego prawa” dodała w myślach.

Kotka się zaśmiała pod noskiem, zerkając od jednego na drugie.
-Myślę, że z trzy by się znalazły - odparł enigmatycznie szlachcic.
Dziewczyna skinęła głową.

Teraz twoja kolej.

Zakręcił butelką która znowu skierowała się na Andraste.

-No proszę, co ja mam teraz z tobą zrobić - westchnął teatralnie.
-Już wiem, zemszczę się! Z iloma mężczyznami ty byłaś od naszego poprzedniego spotkania?
- Uu… - wtrąciła tabaxi rozbawiona zemstą Rashada i spojrzała ciekawie na Andraste.

Bardka nieco zdębiała. Odpowiedź na te pytanie była dla niej o tyle trudna, że w przeciągu tych miesięcy zdarzyło jej się tak wiele różnych “przygód”, że imion części z tych mężczyzn nie pamiętała. Wbiła wzrok w butelkę, po czym westchnęła.

Wygrałeś, dawaj zadanie…

Rashad nagle nieco spoważniał i przyjrzał się bardce. Nie odpowiedziała z “zawstydzenia” czy faktycznie nie umiała?

-Zaśpiewaj coś zabawnego. - stwierdził po chwili zadumy.

Widząc minę Rashada dziewczyna zaczynała żałować, że wyszła z propozycją tej gry. Starając się nie okazywać tego, przyjęła swoje zadanie i zaczęła śpiewać. Dźwięczny głos bardki poniósł się po namiocie.

Samotna w wieży zamknięta.
Z głodu przestała już jeść.
Między udami, gdzie kiedyś wiatr hulał,
Rozciąga się pajęcza sieć.
Minęło dokładnie lat pięćdziesiąt parę.
A może nawet i mniej.
I choć się niewielu starało.
To żaden nie uwolnił jej.

Wierzy głęboko, że zobaczy w wieży.
Tego, o którym wciąż śni.
Wie, że się rzuci na niego jak zwierzę,
Gdy ten przerwie pajęczą nić.
Dziwne stękanie się nagle rozlega.
Czyżby to ktoś wspinał się?
Przez okno księżniczka dostrzega.
Konia co rży, czy tam rżnie.

To był koń na białym rycerzu.
Na białym rycerzu był koń.
To był koń na białym rycerzu.
Na białym rycerzu był koń.


- To był koń na białym rycerzu.
Na białym rycerzu był koń…
- Prześpiewała na koniec rozbawiona tabaxi, naśladując Andraste choć z oczywiście dużo mniejszym talentem.

-No, całkiem zabawne, wpada w ucho… - Rashad uśmiechnął się nieco bez przekonania.

Gdy skończyła, chwyciła ponownie za butelkę i zakręciła, choć tym razem bez takiego samego entuzjazmu jak wcześniej. Szklana szyjka tym razem wskazała Yasumrae. Dziewczyna speszona tym że butelka wybrała ją umilkła i skupiła wzrok błyszczących w nocy oczu na przyjaciółce.

Hmmm… Yasu… Gdyby ktoś kazał ci pocałować kogoś z naszej wyprawy i zależałoby od tego twoje życie to kogo byś wybrała? Zwierzaczek Nadala się nie liczy.

- Ahaś, myślisz że mnie rozgryzłaś? - Kapłanka zaśmiała się ponownie i odgarnęła włosy.
- Prawda jest prostsza niż się może wydaje. Gdyby od tego zależało moje życie, to pocałowałabym kogokolwiek, nawet Orryna.

Andraste roześmiała się lekko.
No coż… w takim razie kręć.– bardka zachęciła przyjaciółkę wskazując na butelkę.
- Władza jest moja! Muahahaha. - Tabaxi ucieszona sięgnęła butelkę i zakręciła chichocząc. Szklane działo zawirowało, wywinęło jeszcze wolniejszego ślimaka i zatrzymało się celując między nogi Farshida.

- Oj.. - Duże oczy Yasumrae uniosły się na oczy czarnoksiężnika gdy uśmiechnęła się tajemniczo.
- Złapała się myszka w pułapkę..
- Więc oto moje pytanie: Gdybyś mógł mieć tej nocy tylko jedną z nas.. - Tu tabaxi wskazała dłonią na czarującą elfkę siedzącą obok i łypnęła wesoło w jej kierunku wzrokiem, wspominając ich mały, niedoszły zakład.

- Którą byś wybrał..? - Kocica przeniosła spojrzenie na szlachcica, spoglądając z ukosa z wyraźnym zaciekawieniem i tańczącym w ciemności ogonkiem.

Mężczyzna powiódł wzrokiem po obu kobietach z uśmieszkiem korzystając z okazji jakby te parę spojrzeń bezwstydnie oceniających ich ciała miało mu pomoc w wyborze. Oparł się na łokciu półleżąc i w zadumie wylicza palcem to od jednej to do drugiej.

- Pewnie nie mogę się domagać abyście pokazały ciut więcej? Cóż lubię zdobywać więc nie oceniając waszego piękna wybrałbym ciebie kapłanko. Wolę rozgniewać kocia boginie biorąc coś co należy do niej niż obecnego tu kamrata który prędzej czy później może mi osłaniać plecy. Nie chce wtedy się oglądać czy aby nie wziął do siebie mojej… zachłanności.

Tabaxi spojrzała na przyjaciółkę, której spojrzenie mówiło “A nie mówiłam?” z lekkim zakłopotaniem i zaskoczeniem. Wplotła pazurzastą dłoń we włosy i nawet futro nie ukryło tego że się zawstydziła. Zakręciła paluszkiem drugiej dłoni w powietrzu, zerkając tylko po części w stronę Farshida.

- Butelka jest twoja.. - powiedziała cicho.
-Jesteś szczery do bólu, czarowniku, ale przynajmniej znasz swoje granice…. - Skwitował Rashad, podnosząc brew po czym z pobłażliwym rozbawieniem spojrzał znów na butelkę. Gra była trochę żenująca ale pozwalała zabić czas...a może nawet lepiej poznać towarzyszy.

Farshid sięgnął po butelkę ustawiając ją w kierunku elfki. Szybki ruch palcami wprawił szkło w ruch wirowy. Jedno dwa trzy obroty i szyjka wyhamowała wskazując kierunek od którego zaczęła swój taniec. Prosto na kolana Andraste.

- Wychodzi na to że los nie lubi granic. Może i słusznie...
Wzrokiem powiódł po elfce od kolan aż po oczy i dodał nie zaszczycając Rashada nawet spojrzeniem.

- ...granice to zabawne wymysły, ot linia na piachu a po jednej jej stronie jest się gościem a po drugiej zbiegiem i zdrajcą… no ale skupmy się na pytaniach. Wolisz znane i mniej lub bardziej sprawdzone smaki na przykład te ciągle te same gatunki wina...

Posłał długouchej porozumiewawczy uśmieszek niewinnie bawiąc się butelką która ja wskazała.

- ...czy też w imię przygody jesteś skłonna zaryzykować skok w nieznane? Z jednej winiarni do drugiej…

Elfka nie była pewna czy rozumieć pytanie szlachcica w sposób dosłowny czy metafizyczny. Zastanowiła się chwilę, po czym odpowiedziała.

Nie do końca chyba rozumiem twoje pytanie, Farshidzie. Nie wiem czy rozumieć je w sposób dosłowny, czy jest to metafora. Ciężko jest mi cię rozszyfrować. Jednak chyba mogę odpowiedzieć w ten sposób, że jestem osobą, która cały czas szuka nowego. Moja rasa jest zbyt długowieczna by cały czas kosztować "tych samych smaków." – spojrzała na mężczyznę, próbując wyczytać z jego twarzy jak odbiera jej odpowiedź.

Pokiwał głową a po minie można ocenić iż uznał jej odpowiedź za zadowalającą.
- Może to były dwa pytania. Flinta ukryta w słowach. Tak czy inaczej udzieliłaś odpowiedzi szkło jest twoje. Ale noc nie robi się młodsza może czas udać się na spoczynek? Parsknął.
- Lub zajęć w podgrupach.

Bardka spojrzała na szlachcica podnosząc do góry jedną brew.
Zajęć w grupach? A co planujecie coś jeszcze z Rashadem, jak my wrócimy do naszego namiotu? – spytała nieco żartobliwie.

- My nic takiego… ot obgadać was, podzielić się poklepywaniem po plecach i potakiwaniem na przechwałki. Bardziej mnie ciekawi co wy będziecie robić u siebie. Jutro czekają nas kolejne trudy. W najlepszym przypadku odparzanie sobie zadków w upale i z nostalgia będziemy wspominać przyjemny chłód ubiegłej nocy.

Andraste wzruszyła ramionami.
Yasu nie wiem, pewnie pójdzie spać. A ja? Ja tyle ile miałam odpocząć już odpoczęłam. Pewnie będę myśleć nad utworem, w końcu wyruszyłam w tą podróż głównie dla inspiracji. To co gramy jeszcze, czy kończymy zabawę na dzisiaj? – spytała wodząc wzrokiem po towarzyszach.
 

Ostatnio edytowane przez Marduc : 20-08-2019 o 18:22.
Marduc jest offline