Tommy przejechał dłonią po kominiarce w okolicach nosa i ust. Czuł że tkanina jest mokra, teraz gdy spojrzał na swoją dłoń wiedział, że nie od potu. Oddychał ciężko, był potwornie zmęczony. Ale to już prawie koniec.
- Nie jesteśmy tu sami - usłyszał głos Brooke i poczuł jej dotyk na ramieniu.
I rzeczywiście. Wkrótce sam usłyszał zbliżające się kroki. Byli otoczeni. Na górę wrócić nie mogli, pozostawało jedno.
- Pomóż mi - poprosił dziewczynę, dźwigając z ziemi bezwolnego Zacka. Dlaczego Franko musiał zostać na górze?
Plan Tommy'ego, o ile tak można go było nazwać, był prosty. Wybiorą tunel, którym tu przybyli, on zamuruje prowizorycznie wejście do niego, a potem ciągnąc wraz z Brooke Zacka będzie stanowił awangardę całej grupy i gdy dojdzie do kontaktu z przeciwnikiem ruszy na niego sam, dziewczynie zostawiając opiekę nad nieprzytomnym przyjacielem i dzieciakiem.
Albo przebije się przez tych cholernych ochroniarzy, żołnierzy, najemników, czy kim oni byli, albo padnie i będzie mu już wszystko jedno.