Vantrag, zgodnie z pierwotnym założeniem, dołączył do grupy biesiadników. Nie usiadł jednak przy stole jako gość, ale stanął na uboczu, za plecami Arytokraty i zajął się tym, co to obił dotychczas, obserwował otoczenie. Przecież w dalszym ciągu był na służbie.
Biesiada rozwijała się zgodnie z przewidywaniami. Gwardzista obserwował, jak powoli alkohol zaczyna uderzać do głów biesiadników. Nie dostrzegł jednak żadnych niepokojących objawów, mogących świadczyć o zastosowaniu jakiś dodatkowych środków. Wszystko wydawało się być w najlepszym porządku.