Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2019, 21:13   #235
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Na piętrze usłyszeli skrzypienie, jedne z drzwi w wąskim korytarzu uchyliły się i ujrzeli sylwetkę odzianą w zrujnowaną zbroję płytową łypiąc na nich nienawistnie szkarłatnymi ślepiami.


Nieumarły chwycił ostrze i ruszył w kierunku żyjących.

Hotarubi spróbowała skorzystać z faktu, że upiór mógł jej jeszcze nie spostrzec. Naładowała energią Ki jeden ze swoich shurikenów. Potem cisnęła nim w upiora- celując między oczy. Skupienie pomogło w szybkim dorzuceniu następnego.

Pierwsza w kierunku upiora rzuciła się Arija szybki cios musiał zaskoczyć nieumarłego bo ten nie zdołał zasłonić się przed ciosem, nie próbował też uchylić się przed shurikenami kunoichi, tylko jeden trafił celu ale wyrządził znaczne szkody.

Lajos i Arabel szybko rozpoznali napastnika jako bardzo groźnego nieumarłego będącego formą pośrednią między widmem a fizycznym nieumarłym, upiór emanował aurą śmierci i mógł wyssać energię życiową i duszę ofiary samym dotykiem, kapłana dodatkowo martwił fakt że nieumarły chwycił za miecz co mogło świadczyć że mają do czynienia z jeszcze groźniejszą odmianą upiora.

Kenji wycofał się ostrożnie do tyłu, jak najdalej od nieumarłego, jednocześnie ciskając w niego magicznym pociskiem.

Pociski poczyniły znaczne szkody jednak nieumarły nagle wrzasnął rzucając się w kierunku Ariji oraz wpadając pomiędzy innych napastników.

- Według przeklętych rozkazów wszyscy intruzi muszą zginąć ! - wyprowadził celne pchnięcie swym ostrzem, gdy ostrze zagłębiło się w ciało Arija poczuła nienaturalny chłód jakby zła siła próbowała wycisnąć z niej chęć do życia jednak oparła się temu uczuciu.

- Mówiłam, nieumarły dziadek. Posłuchaj, tak czy siak, jesteś martwy dziadku. – Bella dobyła miecz i natarła.

Upiór wykorzystał lukę w obronie paladyn gdy ta chwytała swe ostrze sam wyprowadził szybkie pchnięcie w szczelinę pancerza, poczuła jak ciepło opuszcza jej ciało w okolicy rany lecz z determinacją godną błogosławionego wojownika nie uległa i wyprowadziła własne pchnięcie. Niestety jej atak nie okazał się celny tak samo jak cięcie wyprowadzone przez Keldę która tylko siarczyście zaklęła na swój marny pokaz szermierki.

Może był to uśmiech losu a może maguska chciała pokazać pozostałym wojowniczkom prawdziwą szermierkę lecz jej następne cięcie wyprowadzone od dołu rozbroiło truposza, dosłownie odrąbując jego ramię.

Upiór zachwiał się jakby był w szoku po czym z normalną ludzką ulgą w głosie wydyszał.

- Wolność… od przeklętej służby… - ciało zaczęło się rozpadać w pył nim jeszcze uderzyło o posadzkę, upadająca zbroja i ostrze z metalicznym trzaskiem oznajmiły koniec walki.

-Spoczywaj w pokoju, wojowniku - pożegnał go Kenji. Wydawało mu się to bardzo na miejscu, choć nie znał jego imienia i nie wiedział, jak go godnie pochować - Arijo, jesteś ranna? - spytał, zwracając się do swojej kompanki.

- A nie widać ?! - syknęła maguska sama oglądając odniesioną ranę.

- To zależy. Na krucjacie sierżant mówił nam, że lekka rana to urwana ręka, a ciężka zaczyna się od urąbanej głowy – paladyn popatrzyła na resztki truposza - Ciekawe kto to był?

- Może coś przy nim znajdziemy, to się dowiemy… - stwierdziła Hotarubi grzebiąc przy zbroi rycerza.

Szybkie oględziny pokonanego nieumarłego pozwoliły stwierdzić że musiał być on kiedyś ważną personą na zamku prawdopodobnie kapitanem straży jeśli sugerować się jego rynsztunkiem. Zbroja niestety była w nie najlepszym stanie i naprawa jej wymagałaby ręki kogoś doświadczonego. Miecz był solidnie wykonany, a fakt że pomimo tylu lat w rękach nieumarłego nie został stępiony mógł sugerować, że klinga była zaklęta. Ostatnim przedmiotem godnym ich uwagi był misternie hełm ozdobiony wizerunkami smoków. Zapewne sporo wart sugerując się kunsztem wykonania. Niestety po za tym nie znaleźli nic co mogłoby im pomóc w dotarciu do skarbca. Pokój zajmowany przez truposza musiał być kiedyś jego osobistą kwaterą, patrząc na kiedyś dobrej jakości łoże, krzesło tapicerowane skórą oraz stolik do pisania, jednak obecnie cały sprzęt był rozbity i porąbany. Zapewne w efekcie wyładowywania frustracji za nieumarłą egzystencję.-

Drugie pomieszczenie musiało być osobistym biurem. Sugerując się zniszczonym sprzętem w postaci biurka, paru krzeseł i porozrzucanych notatek w niewielkiej wnęce dostrzegli wąskie schody prowadzące na górę.-

Hotarubi Percepcja: 15+7=22

Hotarubi rozglądając się po pomieszczeniu zwróciła uwagę na stos notatek przygniecionych przewróconym biurkiem, zapiski nie były w tak złym stanie pomimo upływu lat. Czytając mogła stwierdzić, że musiały być to osobiste zapiski kapitana z dnia ataku na zamek. Wspominał w nich o nieznanych napastnikach odzianych w ciemne stroje którzy przeniknęli do zamku w środku nocy po tym jak wybuchło zamieszanie na podzamczu…

- Tutaj są jakieś zapiski. - powiedziała do towarzyszy. - Wygląda na to, że kapitana straży. Te są o ataku na ten zamek przez ubranych na czarno napastników… Sądząc po opisie chodziło o wojowników ninja.

Arabel popatrzyła na Rubi. To na pewno był zbieg okoliczności. Rubi była miła, urocza, delikatna, słodka, i bardzo grzeczna. I była ninja. Nie mogła mieć nic wspólnego z takimi napadaczami zamkowymi.
- Jesteś pewna Rubiś? To mogli być zwykli bandyci albo kultyści Nogrobera czy coś! - rzekła paladyni.

- Oczywiście mogli się znaleźć jacyś naśladowcy. Trochę stąd do mojej ojczyzny.- przyznała Mikanka.

- Hm… - Kenji zastanowił się na głos - Skąd ninja tutaj? Jakaś… inwazja z naszego kraju? Wygnany klan? A może rzeczywiście jakaś podróbka?

- Tej sprawy już nie wyjaśnimy, a my mamy do przeczesania przynajmniej z 2 pokoje. A z tego co mówiła Zaiobe to jeden jest nawiedzony, a drugie to siedlisko ptaszysk w podziemiu. Wybór jest jasny. Ale czym dysponujemy przeciwko duchom i wszystkiemu co nawiedzone?

Kenji rzucił badawcze spojrzenia Lajosowi, ten wszak był kapłanem.

- Zabijmy ptaki. One są złe, - rzekła paladyni.

- Możemy zabić ptaki. To że poznałem jedną sympatyczną harpie nie znaczy że zacznę bronić wszystkiego co pierzaste. W sumie może dobrze byłoby odwiedzić ptaszynę w jej gniazdku? Ale niech wam będzie najpierw kolejny truposz - Wypowiedział się Lajos a widząc pytające spojrzenie maga rozwinął temat - Widzisz Kenij, nie jestem tradycyjnym kapłanem i lepiej niż zniszczenie nieumarłych idzie mi inspirowanie lub straszenie żywych. Trupy niestety są na mój urok osobisty odporne. Stąd zawczasu przygotowałem siedem bukłaków święconego wina którymi mogę się podzielić jeżeli ktoś chętny jak polejesz żywego trupa czy ducha to poparzy go niczym kwas. No i jeszcze mogę przywołać tą pozytywną energię która nas leczy to im powinna zaszkodzić - Wyjaśnił następnie wyciągnął z juków dwa bukłaki z błogosławionym winem i pomachał nimi zachęcająco.

Kenji wziął jeden z bukłaków. Lepsze to niż nic, ale wolałby, żeby Lajos był w stanie zająć się nieumarłymi bardziej bezpośrednio - To co, zmarli? - spytał, patrząc po swoich towarzyszach

Ewangelista z uśmiechem przekazał towarzyszowi trunek nasączony pozytywną energią drugi przyczepił sobie do pasa żeby w razie potrzeby szybko użyć w pustą dłoń chwycił różdżkę leczenia lekkich ran.-
- Arijka, Bella chodźcie podleczę wam te zadrapania przed kolejną potyczką. Pamiętajcie przy tym żeby nie pić bo wtedy cała wymodlona moc winiaka pójdzie w kiszki. Niestety - krew po wypiciu nie porazi wampira, a mocz nie odstraszy zmory tylko podziała na was jak najzwyklejszy sikacz - Dodał z uśmiechem.
-
Bez przeszkód dotarli wąskimi schodami na piętro zamku po drodze mijając krwawe ślady dawnej rzezi jaka rozegrała się w tych salach, straż zamkowa musiała dzielnie ale daremnie opierać się najeźdźcom nim ulegli zdecydowanie nieludzkim napastnikom jeśli mogli sugerować się bruzdami w kamiennych ścianach i suficie sali. Puste pomieszczenie musiało kiedyś być jedną z zamkowych zbrojowni, stąd bez problemu trafili do jadalni gdzie mieli wrażenie że brakuje kilku ciał pokonanych wrogów. Drzwi które według Zaiobe prowadziły do nawiedzonego pokoju nie wyglądały imponująco. Musiały prowadzić do magazynu lub pomieszczenia o podobnym przeznaczeniu. Oczywiście nie dało się ich normalnie otworzyć - musiały być zabarykadowane z drugiej strony lub porostu wypaczyć przez lata, bardziej niepokojące było to że zaraz po chwyceniu za uchwyt dało się słyszeć stłumiony paniczny dziecięcy płacz…

- Spokojnie młodę napijesz się trochę to ci się od razu lżej na duszy zrobi i przejdziesz na drugą stronę - Pocieszał zjawę Lajos odkorkowując przy okazji bukłak by tym razem być gotów do ataku na zjawę - Bello możesz wyważać. Ja wbiegnę zaraz za tobą aby napoić i udobruchać zagubioną duszyczkę

Arabel zaniepokoiło zniknięcie kilku trupów. Kanibalizm był dla wielu ras normą, a jeszcze inne jadały ciała przedstawicieli innych ras. W gruncie rzeczy pieczona ludzina nie odstawała od wieprzowinki, prawda? Pozieleniała na samą myśl. Ślady walki… Kto w gruncie rzeczy zdobył ten zamek? Krukole? Nie do końca rozumiała, jak przedstawiają ich relacje ze stworami jak Kikonu. A reszta monstrów? Ale mogli zdobyć ten loch kiedy indziej… Potem

Usłyszawszy łkanie uklękła przed drzwiami i zapytała.

- Cześć, kim jesteś? Ja nazywam się Arabel.

Arija już wyciągnęła swój oręż, porzucając go w dłoni jak wprawna szermierka. Pokój nawiedzony, czy nie, pewnikiem zostanie przez nią przeszukany. Wypadałoby jednak, by uwięziona dusza zaznała wreszcie spokoju.

- Nie jestem pewna, czy raczenie ducha świętym napojem pomoże mu jakkolwiek… za to wiem, że zdecydowanie może mu to sprawić ból… a chyba dość się ta dusza nacierpiała, nie sądzisz kapłanie? - spytała oschle Lajosa, celowo zwracając się do niego jak do obcego. Urażona kobieca duma, nadal bolała.

- Nie! Tolo nie bawi się ze złymi ludźmi… - umarły odpowiedział rozpaczliwym krzykiem i płaczem który przeszedł w skowyt przypominający wycie wilka. Wspólnymi siłami Arabel i reszty wybili stare drzwi z zawiasów i wpadli do pomieszczenia które kiedyś musiało być spiżarka sugerując się porozrzucanymi beczułkami i skrzyniami. Dostrzegli też postać nieumarłego podobna do tego którego spotkali w nawiedzonej piwnicy w Sandpoint, tylko że ten groteskowy szkielet dziecka miał czaszkę wilka która zawarczała groźnie gdy tylko wkroczyli do jego więzienia.

- Czy twoja dusza została jakoś rozszczepiona? - Hotarubi spróbowała spytać ducha. Może pozostało w nim na tyle rozsądnego myślenia.

- On cierpi do cholery… nie każcie mu rzeczowo odpowiadać! - Zdenerwowała się maguska na idiotyczność poczynań ninja i paladyn.

Kenji stał z tyłu, gotów w każdej chwili rzucić zaklęcie, z swoim wachlarzem w jednej dłoni i butelką świętego trunku w drugiej - Może powinniśmy ją zniszczyć? - spytał - Znaczy, nie wiem czy możemy tę duszę w jakikolwiek inny sposób odesłać w zaświaty, a wiemy, że cierpi. Może powinniśmy ją, hm, “zabić” z litości? - spojrzał niepewnie na Ariję. Pewnie i jemu się dostanie.

- Może sam odejdzie jeśli mu jakoś pomożemy? Zobaczmy jak zareaguje. - zaproponowała Hotarubi. Potem lekko się skłoniła przed zjawą - Czcigodny duchu jak cię zwą? I jak możemy ci pomóc?

Nieumarły ruszył w kierunku kunoichi która wkrótce miała przekonać się żę umarły był zbyt pochłonięty własną rozpaczą i strachem by docenić ten gest dobroci. Zewsząd mogła usłyszeć szlochy jak gdyby cała gromada dzieci zanosiła się rozpaczliwym płaczem, wilcze szczęki rozwarły się. Ani magiczna salwa Kenjiego która trafiła w pierś nieumarłej karykatury dziecka ani jej zwinność nie uchroniły jej przed ugryzieniem, rana nie wyglądała poważnie lecz nagle poczuła się zmęczona jak gdyby opuściły ją siły a wraz z nimi chęć do życia…

- Rozumiem, że to oznacza “Nie”. -powiedziała Hotarubi wyciągając swoje miecze. Spróbowała w odwecie zranić potworne dziecko.

Arabel przyglądała się szczątkom ze smutkiem, ale wiedziała, że nie można nic innego zrobić. Zaatakowała mieczem.

- Spokojnie, zniszczymy tego biedaka, a raczej to co zostało z jego duszy. A potem poprosimy Spifiego i Panią Koyę, żeby wyprawili mu pogrzeb na cmentarzu obok zamku. Wtedy jego dusza zyska spokój tak jak to było z tym biednym dzieciakiem kowala w Sandpoint. - Spróbował pocieszyć resztę i pomóc im pozbyć się wątpliwości jakie wiązały się ze zwalczeniem duszka. Jego słowa nie miały jednak swej zwykłej mocy pośród zrozpaczonego wycia. Dlatego odkorkował bukłak i chlusnął jego święconą zawartością w dzieciaka - Spokojnie Tolo nie opieraj się twój ból ma się ku końcowi - Zapewniał zjawę.

Błogosławiony trunek ciśnięty w stronę nieumarłego sięgnął celu. Przez chwilę rozbłysnął słabym blaskiem paląc nieumarłe ciało, zaraz potem do pomieszczenia wpadła Arija lecz niestety umarły uchylił się przed ostrzem. Mniej szczęścia miał, gdy do ataku przystąpiła Arabel. Mimo tłoku panującego w małym pomieszczeniu wzięła potężny zamach, a jej cios okazał się druzgocący. Jednak nie wystarczył do zakończenia przeklętej egzystencji.

Kelda ku swemu niezadowoleniu mogła tylko obserwować toczącą się walkę zza drzwi. Po prostu nie było dość miejsca by pomieścić kolejnego napastnika, w tym czasie Hotarubi przystąpiła do ataku - niestety bezskutecznie. Nieumarły uchylił się przed obydwoma ostrzami.

Chwile potem między walczącymi śmignęły dwa magiczne pociski trafiając bezbłędnie w pierś,. Nagle zapanowała cisza, a niewielki szkielet zaczął pękać, by po chwili obrócić się w stertę prochów, kurzu i podartych szmat.

- Tyle - rzekła Bella ponuro.

- Spoczywaj w pokoju. Czy powinniśmy go pochować lub jakoś wyegzorcyzmować kości? - spytała kunoichi.

- Gdzieś tu powinny być jego zwłoki. Trzeba będzie poprosić Panią Koyę i tego duszka który opiekuje się tu cmentarzem o pochówek. Wtedy biedne dziecko odzyska spokój a ten duch zrodzony z cierpienia nie oddtworzy się. Lepiej zróbmy to od razu bo nie jestem pewien ile czasu zajmuje zmorze powrót - Odpowiedział na pytanie kapłan. Zaczął szukać szczątków Tola w duchu dziękując swemu patronowi za pomoc w uwolnieniu dzieciaczka z tego koszmaru.

-”Co wy tam wyprawiacie na dole ?! I czemu słyszałam wycie wilka z wnętrza zamku ?” - Lajos usłyszał zdenerwowany głos harpii w swojej głowie, potyczka była szybka lecz niedyskretna.

”-Walczyliśmy z duchem małego dziecka które bawiło się w wilka. Wszystko wskazuje na to że działo się to jeszcze przed przejęciem zamku przez Kikonu. Wiesz coś może o tym okresie ? Wszystko wskazuję na to że była wielka bitwa zanim tamten nieudacznik się tu sprowadził” - Lajos odpowiedział mentalnie na pytanie i zadał własne.

- To dla nas normalka.

-”Widmo dziecka ? Ha! Ciekawe jakby te durne ptaszyska zareagowały na tę nowinę, choć z nieumarłymi nigdy nie wiadomo. Mówiłam już że nie był zbyt dokładny w swych opowieściach tylko że było wielkie zwycięstwo gdzie sztormy zgładziły ostatnich tchórzliwych nieprzyjaciół. Swoją rolę w tym wszystkim też zapewne wyolbrzymił.”

Odnalezienie szczątków nie było trudne. Hotarubi dostrzegła charakterystyczną stertę drewna opałowego oraz koksowników, pod którymi znaleźli kości. Dziecko prawdopodobnie próbowało się ukryć w magazynie, gdzie niestety zostało przygniecione. Dziecięce bazgroły wykonane węglem na ścianie świadczyły, że nie była to natychmiastowa śmierć. Kunoichi jednak mogła dostrzec w rysunkach niepokojąco znajome sylwetki ludzi w ciemnych strojach i maskach prowadzone przez wielkie rogate postacie noszące charakterystyczne samurajskie hełmy których nie dało się pomylić z niczym innym…

- Co tutaj robią podobizny wojowników ninja… Więc jednak… - powiedziała do siebie Hotarubi. Dodała głośniej: - Gdzie mamy pochować dziecko?

-[i] Ale ci ninja bronili mieszkańców i dzielnie polegli walcząc z tym zamaskowanymi wojownikami?

- Na cmentarzu pod zamkiem, to wciąż jest uświęcona ziemia która ma swojego strażnika-kapłana. Bez sensu jest wieźć zwłoki tego biedactwa do Sandpoint skoro tu ma pewnie pochowanego kogoś z rodziny - Odpowiedział Lajos.

- Zgadzam się, powinniśmy pochować biedne dziecko. - Lajos zyskał poparcie Kenji’ego - Im szybciej tym lepiej.

- W sumie, zróbmy to teraz! Skarby tyle czekały to nie uciekną nam a duszom należy się spokój. Powinniśmy też urządzić pogrzeb dla tamtej zjawy dowódcy można zakopać resztki napierśnika imię powinno dać radę się odczytać z jego notatek a miecz możemy zatrzymać. Tyle się nacierpiał oraz tak długo służył w tym zamku że należy się mu godny pochówek - Rzekł ewangelista zdecydowanym tonem.

- Hej a może ten szef strażników był jakimś przodkiem Ameiko ? “Dziadek czeka w mroku ale nie wie kim był” ten dowódca straży czekał w mroku i przez dziesięciolecia koszmarnej egzystencji upiora zapomniał kim był… Może jak go pochowamy to wypełnimy obowiązek wobec jej przodków i się przebudzi ?! - Dodał uszczęśliwiony.

- Hm… - Kenji zastanowił się - To możliwe, ale przepowiednia jest na tyle mglista, że może dotyczyć wszystkiego i niczego zarazem. Mimo wszystko, dalej uważam, że powinniśmy pochować dziecko, może strażnika też. Mamy jakąś łopatę?

- Spokojnie… pochowamy, tyle już tu leżał, że kilka chwil go nie zbawi - mruknęła maguska, przyglądając się ciałku, a przynajmniej temu co z niego zostało. Dusza dziecka została odesłana, ale… trzeba było ją jeszcze pomścić. Ariji zapłonęły oczy, odnajdując w tej koszmarnej historii jakąś potrzebę do własnej vendetty… a może lubiła po prostu zabijać.

- Może jednak zabijmy pierw potwory czy co tam tu mieszka, bo ponownie go wskrzeszą - rzekła paladyn.

- Niech wam będzie. A może warto pomyśleć o odnowieniu zamku ? Wybiliśmy większość potworów, mamy już cmentarz oraz kapłana Azatke której odnowimy świątynie… Podczas swoich podróży na pewno zdobędziemy fortunę tak jak Pani Ameiko tylko że zamiast karczmy odnowilibyśmy zamek! Mógłbym tu założyć browar moje trunki ściągnęły by tu kupców i osadników miła perspektywa na emeryturę... - Rozmarzył się Lajos - To może skoro już tu jesteśmy dokończymy zwiedzanie piwinicy zanim zerkniemy do gniazd ? - Zaproponował chcąc dać Zaiobe nieco przestrzeni i odpoczynku od siebie.

- Tak zamek, odnowimy go i w ogóle. Najlepiej to sprowadzimy takiego Brewoja, co napisał dwunastotomowy podręcznik zamkowania heroicznego. To na pewno dzielnie kompetentny wownik!! – dodała Bella.

- Możemy zobaczyć piwnicę. - powiedział Kenji - Po prawdzie to chcę zobaczyć cały ten zamek, musimy się upewnić, że żadne nieprzyjemne niespodzianki na nas tu nie czekają… i może wtedy się dowiemy jak pomóc Aiko?

Po wydobyciu i zabezpieczeniu szczątek skierowali się do podziemi zamku. Pierwsze pomieszczenie, które sprawdzili przylegało do porzuconej kuchni. Północne drzwi kryły krótki korytarz nagle skręcający na lewo i kończył się w niewielkim niewykończonym kwadratowym pomieszczeniem. Jeden z narożników otwierał się na niemałą grotę o niskim sklepieniu wypełnioną stalagmitami i stalaktytami. Można by było uznać że budowniczy porzucili pracę, jednak wzdłuż północnej ściany wyrzeźbiono wąski deptak prowadzący do końca groty.

Hotarubi przy bliższych oględzinach zlokalizowała zamaskowane drzwi, niestety zamek nie poddał się jej zabiegom, odnaleziony wcześniej klucz też niestety nie był pomocny. Po lokalizacji drzwi mogli zgadywać że była to ukryta droga ucieczki dla mieszkańców w czasie oblężenia, dalsze próby otwarcia były by zapewne zbyt czasochłonne.

Drzwi w zachodnim krańcu kuchni kryły krótki korytarz zakończony kolejnymi drewnianymi drzwiami te były w dość kiepskim stanie, dało się wyczuć wilgoć która przez lata wypaczyła drewno. Arabel przystąpiła do standardowej metody otwierania drzwi niechętnych do współpracy z awanturnikami, pierwsze uderzenie przyniosło marny skutek za to za drugim zmusiło je do kapitulacji. Drzwi wypadły z zawiasów i wpadły do środka ciemnego pomieszczenia, razem z zaskoczoną paladyn która nie zdołała złapać równowagi i wylądowała na starym drewnie. Wnętrze pomieszczenia które kiedyś musiało być zamkową pralnią było wilgotne i pokryte grubą warstwą różnokolorowej pleśni, a której towarzyszył odór zepsutego powietrza. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się szczególnie duże skupisko zielonej pleśni ukoronowane wieloma grzybami o fioletowych kapeluszach. Przez chwilę wydawało im się, że skupisko grzybów na środku poruszyło się. Lecz wkrótce mieli pewność, że nie były to zwidy, a fioletowe grzyby rzeczywiście reagowały na ich obecność w pomieszczeniu chociaż dość ociężale.

- Czy tylko ja widzę, że te grzyby się poruszają? - spytała kunoichi. Przy okazji dyskretnie się uszczypnęła w dłoń.

- Dobrze widzisz Rubi to grzyby. Uważam że trzeba je wypalić zanim się bardziej rozlezą Kenij Arjia macie jakieś magiczny ogień na podorędziu ? Mogę stworzyć wódkę i je oblać żeby się lepiej fajczyły - Zaproponował.

- Mówisz i masz… - Maguska nie uraczyła kapłana spojrzeniem, ale nie mogąc się oprzeć chęci zabicia każdego plugastwa co stanie jej na drodze, wypowiedziała magiczną inkantację przywołujacą falę żywiołu ognia.

- Dobra robota! Uważaj Bello w razie czego cię uleczę ale to pewnie nic przyjemnego szczególnie w metalowej zbroi… Może po wszystkim zjemy przysmażane grzybki ? Choć nie wiem czy nie będą trujące - Lajos rzucał dowcipami i pochwałami aby podbudować morale drużyny. Nie zauważył zmiany w zachowaniu maguski bo z jego punktu widzenia od początku ich znajomości zawsze była dla niego wredna i zgryźliwa.

Arija wpadła do pomieszczenia przeskakując nad wciąż leżąca Arabel i dosłownie zalała siedlisko grzybów strumieniem ognia, o dziwo pomimo swądu spalenizny agresywna grzybnią wciąż wyglądała na chętną do walki.

Kenji rzucił w potwora magicznym pociskiem, mając nadzieję, że to go osłabi.

Hotarubi czując przypływ odwagi uznała, że nie ma potrzeby by się czaić z atakiem. To w końcu tylko grzyb. Gdzie miałby mieć mózg? Ruszyła na niego z mieczami szarżując z flanki.

- Noż kurwa! - zawołała paladyni wstając Ale, że pieczarki atakujo? Zajebie, co za burdel i małpi sracz zrobiliście z tego zamku. Tutejsi nieumarli powinni za darmo dostać pomoc Bodaka w celach zaprowadzenia higeny - i szarżnęła furiaście.

Hotarubi zgrabnie przeskoczyła nad zbierającą się Arabel i wyprowadziła zgrabne cięcie pozbywając się kilku fioletowych kapeluszy pokrytych przezroczystą mazią. Kenji poprawił zaraz po tym serią magicznych pocisków a gdy tylko paladyn powstała zakończyła wszystko ciężkim uderzeniem swego ostrza.

Rozglądając się po wnętrzu zawilgoconego i opanowanego przez mniej agresywną pleśń pomieszczenia dostrzegli w jednym z narożników niewielki podgniły wiklinowy kosz, jego wnętrzu były dwa niewielkie flakony oraz mieszek kryjący w sobie kilka monet, rzeźbiony kawałek kości i nadszarpnięty przez wilgoć zwój. Poza tym nie natknęli się na nic godnego uwagi. Maguska zwinęła cały łup do swojego plecaka, bo nadgnity kontener w którym go znaleźli był mało poręczny, jeśli nie w ogóle.
 
Kaworu jest offline