Simba szedł, starając się nie stracić z melodii żadnej nuty. Wydawało mu się... Nie, wiedział, że jeśli rozkojarzy się choć na moment, może więcej nie usłyszeć muzyki. A tego na pewno nie chciał...
Prawie podskoczył z wrażenia, gdy usłyszał dźwięk fletu. Zaraz jednak odwrócił się gwałtownie, słysząc jakiś chichot. Muzyka ucichła. Simba rozejrzał się dookoła, szukając źródła śmiechu. Dostrzegł jakieś cienie gdzieś w pobliżu, gdzie też zaraz podszedł. Szybko stwierdził, że na łące, to "coś" nie mogło ukrywać się na normalnej wysokości jego wzroku - głównie z braku czegokolwiek, za czym mogłoby się schować. Kucnął więc, i zaczął cicho iść w kierunku, w którym, jego zdaniem, miał miejsce jakiś ruch. Starał się iść jak najciszej, zwracając uwagę na najmniejsze choćby poruszenie traw wokół niego. |