Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-07-2007, 11:35   #101
 
Stalker's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodze
Stalker zaskoczony podszedł w tamtą stronę.
Na powierzchni stawu rozchodziły się "fale", powierzchnia była niespokojna, ale nie widział nic co byłoby tego przyczyną. Co więcej słyszał delikatne pluski.
Rozejrzał się po okolicy i ze zdziwieniem skontastował, że nikt z ludzi siedzących nieopodal nie widzi/słyszy/interesuję się dziwnym zjawiskiem.

Skupił wzrok w miejscu, w którym (zgadując po centrum rozchodzeniasię fal) spodziewał się coś zobaczyć. Nadal nie widział nic.

Kryształ!- przyszło mu do głowy. Wyjął kryształ z kieszeni. Był pewien że go ma, bo sprawdzał to średnio co 5 minut, gdziekolwiek był. Kryształ otrzymany od Magiera stał się dla niego najcenniejszym skarbem, bo mógł pomóc zmienić jego nudne życie.

Trzymając kryształ w dłoni wciąż wpatrywał się w wodę, i nic nie widział.
Cholera o co chodzi? Może to tylko żaby? Nie, tu nie ma żab. Może rybki skubią powierzchnię wody? Ryb też tu raczej niewiele. Za duże te pręgi na wodzie, jak na niewielkie rybki. A może...- spojrzał na kryształ. Przyglądał mu się przez chwilę. Był przezroczysty i Stalker widział przez niego trawę. Ale trawa wyglądała nieco inaczej niż zwykle...

Już rozumiem!- pomyślał Stalker podnosząc kryształ do oczu.
Spojrzał w kierunku wody przez kryształ... i COŚ zobaczył...
 
__________________
Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli...
Stalker jest offline  
Stary 24-07-2007, 01:15   #102
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
STALKER...
...dziś nic nie przeczyta, albowiem drażni mnie niepomiernie jego uporczywe pisanie ksywki dużymi literami.

Margot

Nic się nie stało. Słyszałaś szum samochodów, pogwizdywanie wiatru gdzieś nad głową, jednak domofon odpowiadał jedynie głuchą ciszą. Po chwili zaczęłaś ostrożnie naciskać pozostałe guziki na panelu, wkrótce zaczynając ślepo w nie walić. Nic z tego. Elektroniczny cud techniki rodem z najgłębszych czeluści PRL-u był prawdopodobnie zepsuty równie długo, jak długo już tu stał.
Wściekle kopnęłaś w drzwi. Zadrżały w futrynie, a ze ściany odpadło kilka drobnych pyłków tynku. Właściwie, dlaczego tak zależało ci na tym, żeby się tam dostać? Przymknęłaś oczy, próbując uspokoić się, zebrać rozbiegane myśli.
Czułaś to. Co? Nie potrafiłaś wyjaśnić tego sama przed sobą. Czułaś już coś takiego, wtedy, na Wietrzni. Jakąś moc, jakieś ciepło... Jednak to było inne. Przyciągało cię jak miód mrówkę.
Spojrzałaś krytycznie na drzwi, które miałaś przed sobą. Same w sobie były niby solidne, jednak framuga sprawiała wrażenie że trzyma się w ścianie ostatkiem sił, a zamek i zawiasy były najwyraźniej przerdzewiałe. Rozejrzałaś się. Po prawej – ciemność, a po lewej, na oświetlonym rynku – ani żywego ducha. Tylko z rzadka jakiś rozpędzony wóz mijał wjazd do bramy.

Simba
Idziesz do szkoły, powoli, nie spiesząc się. Przecież cztery dni przed końcem roku nikt nie będzie miał ci za złe nawet najpotężniejszego spóźnienia...
Słońce świeci ciepłym blaskiem, zapowiadając upalny dzień. Rozmyślałeś...
Szedłeś powoli w kierunku Wietrzni, sceny niezwykłych wydarzeń sprzed kilkunastu godzin – bo któż w tak piękny dzień zdawałby się na komunikację miejską. Mijałeś rozległe, radośnie zielone łąki, ciągnące się niemal aż po horyzont, do których jeszcze nie dobrała się urbanizacja miejska. Wtem, wydało ci się iż coś słyszysz. Przystanąłeś raptownie i dźwięki ustały. Po chwili obudziły się jednak znowu.
Jakby odległy, cichy szum w uchu. Ciche, melancholijne dźwięki pieśni celtyckich. Niesione przez wiatr...
Tak eteryczne, iż nie mogłeś nawet wsłuchać się w nie uważnie. Skąd mogą dochodzić...?
Rozejrzałeś się. Bloki, łąki, ulica, a w oddali Wietrznia i skupione wokół zagajniki tarniny...

Alex
Gdy oślepił cię błysk, wydawało ci się, iż słyszysz zew wilka. Rano obudziłeś się, nie będąc pewien, czy to wszystko zdarzyło się we śnie, czy na jawie. Potem znalazłeś w swoich ubraniach ten kryształowy kolec.
Tego dnia, wracałeś do domu już po zmroku. Gwiazdy świeciły na niebie, a twoje myśli wciąż uciekały do tych niezwykłych wydarzeń z przed doby.
Byłeś już całkiem blisko swego celu, gdy zauważyłeś przy drodze wilka. Raptownie zatrzymałeś się. Zwierzę stało nieruchomo, z uniesionym pyskiem, wpatrując się w ciebie. Tylne łapy skrywały się za przydrożnymi krzewami, a światło gwiazd odbijało się w nich srebrnym lśnieniem.
Przez chwilę nawiązaliście kontakt wzrokowy. Ty i on. W końcu wilk opuścił łeb, obrócił się i zniknął w krzakach.
Demos... Czy to możliwe? Jest tyle wilków, nawet tu, w Polsce. Chociaż...

No i STALKER, po raz ostatni znaj łaskę Pana:
Zobaczyłeś ohydną, wykrzywioną humanoidalną twarz na środku stawu. Odskoczyłeś przerażony. Jednak gdy odjąłeś kryształ od oczu, to Coś wyglądało już o wiele przystępniej. Jego nierówna powierzchnia musiała zniekształcić obraz...
Tuż nad wodą, wynurzało się coś na kształt ludzkiej głowy. Jednak z pewnością nie była ona ludzka – była wyraźnie mniejsza, pokryta jasnozieloną, oślizgłą skórą. Spod mokrych, oblepiających całą głowę wyzierało dwoje wyłupiastych, jakby żabich oczu i lekko spiczaste uszy.
Stwór przyglądał ci się przez chwilę lekko przekrzywiając głowę. W końcu wyprostował się, przystawił kciuki rozczapierzonych dłoni do uszu i, szeroko otwierając usta, pokazał ci imponujący, zielonkawy język. Dokonawszy tego, jak gdyby nigdy nic zniknął pod wodą. Pozostały po nim tylko bąbelki.
Nikt ze zgromadzonych wokół licznie amatorów parkowego wypoczynku, nie zwrócił na niego uwagi.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 24-07-2007, 18:27   #103
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Krytyczne spojrzenie Margot na drzwi pozwoliło jej stwierdzić, że tak naprawdę wejście do pożądanej przez nią klatki nie będzie wymagało tak naprawdę specjalnie dużego nakładu pracy. Wystarczy tylko...
Dziewczyna cofała się, aż poczuła za plecami chropowatą powierzchnię przeciwległej ściany, z której gdzieniegdzie odpadały całe płaty skorupy tynku. Jeszcze raz spojrzała na drzwi, które tak naprawdę nie obiecywały, że wytrzymają większy nacisk. Ruszyła do przodu i weszła na kilka dzielących ją od drzwi schodków. Szybkim ruchem podniosła nogę na wysokość zamka i kopnęła w drzwi z całej siły. Stare drzwi jęknęły głucho i zaskrzypiały, a z futryny dookoła drzwi obsypał się tynk...
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!
Naikelea jest offline  
Stary 25-07-2007, 03:55   #104
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Drzwi z łomotem odskoczyły do tyłu. Metalowe mocowanie zamka w futrynie wyrwało się z niej, pozostawiając po sobie sporych rozmiarów dziurę w drewnie. Zajrzałaś do środka.
Łyse, pnące się wzdłuż ścian betonowe schody zaczynają się kilka kroków od drzwi. Są pokryte niemal widoczną warstwą kurzu i miejscami zawalone gruzem, jednak najwyraźniej nadal nadają się do użytku. Gdzieś z góry dochodzi delikatne światło, rozjaśniając nieprzenikniony mrok.
Powoli, instynktownie starając się być jak najciszej, zaczynasz wchodzić po schodach.
Z każdym pokonanym stopniem światło staje się nieco wyraźniejsze. Za trzecim zakrętem schodów docierasz do pierwszego piętra i mijasz dwoje szarych drzwi. Schody pną się wyżej już tylko kilka metrów, kończąc się raptownie niewielkim tarasem na poziomie drugiego piętra. Są tam drzwi, podobne do tych, które już mijałaś. Jednak tamte są uchylone, a ze szpary pomiędzy nimi a ścianą prześwituje żółte, jasne światło.

Cisza. Prócz twych kroków i odległego szumu miasta w tle nie mąci jej jeden nawet, nieoczekiwany dźwięk. Światło...
Ostrożnie zaczynasz stawiać stopy na kolejnych stopniach prowadzących do owych tajemniczych drzwi. W końcu przystajesz przy nich i popychasz je lekko. Szpara poszerza się nieco z ledwo słyszalnym skrzypnięciem.
Z początku widzisz tylko stary, poobwieszany pajęczynami i wsparty na drewnianych belach strop, oświetlany tym migotliwym światłem. Wychodzisz w końcu ostrożnie i jak umiesz najciszej zza drzwi i twoim oczom ukazuje się w końcu cały pokój.
W głębi, przy oknach stoi duże, stare biurko. W jego rogu stoi zakurzony świecznik z brązu, a na nim płonie pięć świec, które to najwyraźniej były źródłem owego migotliwego blasku.
Przy owym biurku, zwrócony tyłem do drzwi, siedział ktoś. Był odziany w szare, sięgające ziemi szaty, przywodzące na myśl trochę siostrę zakonną, a trochę druidycznych uzdrowicieli. Siedział pochylony nad plikami kartek i ksiąg rozsypanymi na biurku i pisał. Długie włosy spływały mu po plecach i wzdłuż uszu.
Gdy ostrożnie postąpiłaś o krok, postać obróciła się akurat lekko w stronę światła, tak iż zdołałaś dostrzec wielkie okręgi okularów i to, iż tajemniczy pisarz najwyraźniej jest kobietą.
W tej chwili, z parapetu nagle zerwała się sowa. Musiała siedzieć tam cały czas. Pohukując i trzepocząc skrzydłami rzuciła się w twoją stronę, przelatując jednak powyżej i lądując na belce u stropu.
Siedząca przy stole kobieta przerwała jednak pisanie i podążyła wzrokiem za sową. Wtedy też kątem oka dostrzegła ciebie.
Lekko i dostojnie wstała z krzesła, przysłaniając nieco światło świec. Drgnęłaś mimowolnie.
Była szczupła, a luźna szata tą szczupłość jeszcze bardziej uwydatniała. Była jednak wysoka jak na kobietę i mimo iż wyglądała na osobę we wczesnej jesieni życia, trzymała się wyjątkowo prosto. Włosy miała siwe, nie srebrne, sięgające jej do połowy pleców. Miała szczupłą twarz i wąską, nieruchomą linię warg. Patrzyła na ciebie zza swoich okrągłych, staroświeckich okularów ze zdziwieniem i zainteresowaniem. W tym spojrzeniu tkwiła może nie siła, ale... Godność. Jak profesor, którego nie da się zagiąć żadnym pytaniem, budzący respekt w całej rozwrzeszczanej klasie.
Ręce złożyła na brzuchu, przypatrując ci się z zainteresowaniem. W końcu odezwała się czystym, może lekko tylko leciwym głosem:
- Mm... Margot?
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 27-07-2007 o 03:16.
Hael jest offline  
Stary 26-07-2007, 12:03   #105
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Simba wyszedł z domu jakieś 20 minut temu. Przez chwilę zastanawiał się, czy dobrze zrobił, że założył koszulkę Nazaretu, ale doszedł do wniosku, że to jedna z ostatnich okazji, żeby ponosić granatowy T-shirt. Wadą był ciemny kolor koszulki, ale Simba znosił to z godnością. No, w każdym razie nie zwracał na to uwagi.
Usłyszał delikatne dźwięki muzyki.
"The fields are alive, with the sound of music..." - zanucił, jednak zaraz z tego zrezygnował. Zaczął dokładniej przysłuchiwać się pieśniom, a, co bardziej prozaiczne, acz nie bardziej znaczące, nie znał dalej piosenki.
Rozglądał się dokładnie, w nadziei, że dostrzeże coś, co mogło być źródłem dźwięków.
"Pieśni celtyckie..." - pomyślał, od razu przypominając sobie, że nie ma aktualnie w Kielcach żadnego festiwalu, czy koncertu mogącego grać takąż muzykę. Z resztą, to i tak nie byłoby to. Muzyka, którą słyszał, była taka... ulotna, nieludzka. Przypominała mu dziwnie o melodii granej na fujarce, którą słyszał kilka dni wcześniej, gdy to wszystko dopiero się zaczęło. Czy miała z nią jakiś związek?
Simba postanowił, że pójdzie dalej, jednak tylko, dopóki nie przestanie słyszeć pieśni. Cóż... Nie mógł mieć zbyt rozbudowanego planu działania, ale muzyka go zaintrygowała. Bardzo chciał dowiedzieć się, czym ona jest...
 
Diriad jest offline  
Stary 29-07-2007, 01:40   #106
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Margot uważnie spojrzała na starszą kobietę. Nawet nie próbowała odczytywać jej myśli.
- Tak, ja. Skąd... - już chciała zapytać, skąd wiedziała, jak ma na imię, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. - Twoja sowa zabrała mi pierścień. Muszę go odzyskać. Możesz mi go zwrócić?
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!
Naikelea jest offline  
Stary 31-07-2007, 04:01   #107
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Shade
Był stosunkowo wczesny, czerwcowy poranek, poniedziałek. Wyszedłeś z domu i rozkoszując się piękną pogodą ruszyłeś przed siebie, w kierunku centrum. Taki mały, odprężający spacerek...
Mijasz kolejne ulice, domy i drzewa. W końcu dochodzisz do starego cmentarza.
Sam nie wiesz czemu, ale mimo iż przechodzisz czy przejeżdżasz tędy codziennie, dziś twoje myśli zatrzymały się na tym miejscu nieco na dłużej. Na tajemnicy, na mroku, który je otacza. Na...
Shade...
Syknąłeś, gdy znajomy szept znów wdarł się do twojej głowy. Przyspieszyłeś, a wściekłe myśli gotowały się w twej czaszce.
Nie słyszałeś już głosu, ale w jakiś dziwny sposób czułeś go. Czułeś, że czai się gdzieś, że jest. Doprowadzał cię do szaleństwa, do ślepej furii.
Znów przyspieszyłeś, aż w końcu zacząłeś biegnąć. Na oślep, nie zważając na nic, bez sensu.
Zatrzymałeś się nagle na przejściu pieszych na Słowackiego, przy skrzyżowaniu z Seminaryjską. Jadący drogą samochód wyhamował przed tobą z piskiem.
Shade... Shade...
Teraz głos był już delikatniejszy, kuszący, jakby niesiony szumem wiatru. Rozlegał się w twej głowie, powtarzany zwielokrotnionym echem.
Myślałeś, że oszalejesz, że stracisz panowanie nad sobą. Cały świat tańczył wokół, wirował. Złapałeś się za głowę i na środku pasów, przy akompaniamencie klaksonów starałeś się jakoś dojść do siebie, zapanować nad tym.

Sh'eenaz
Poniedziałek, wczesne przedpołudnie... Co prawda, wkrótce miał przyjść do ciebie Lukas, jednak zadziwiając sama siebie stwierdziłaś, iż irytuje cię każda minuta spędzona bezczynnie w domu. Aktualnie, podążałaś raźnym krokiem wzdłuż urwiska na Wietrzni. Lukas będzie musiał poczekać...
Nie zauważyłaś wokół nic niezwykłego. W starym kamieniołomie wszystko wyglądało tak, jak wyglądało zawsze i nic nie świadczyło o tym, iż kiedykolwiek wydarzyło się tu coś niezwykłego. W końcu wzruszyłaś ramionami i skręciłaś w kierunku majaczącego wzgórzu zamku cyganów.
Łąki są cudowne, soczyście zielone i ukwiecone tysiącami płatków. Wokół kwiatów uwijają się pszczoły, motyle i najróżniejsze inne owady. Pełnia lata.
Idąc łąką, słyszysz w oddali plusk i czysty, kobiecy śmiech. Pewnie ktoś relaksuje się nad oczkiem wodnym...
Gdy zbliżyłaś się do zamku, natychmiast odczułaś, że wydarzyło się coś niezwykłego. W obejściu nie było nikogo, choć Romowie o tej porze zwykle wylegali już na dwór. Po placu biegał tylko synek Diny, mały Huti, najwyraźniej podekscytowany.
- Hej! - krzyknęłaś do niego, podbiegając. Dzieciak zatrzymał się raptownie i pomachał ci.
- Gdzie się wszyscy podziali? - zapytałaś, gdy już znalazłaś się bliżej.
- Są w domu. - odparł chłopiec - Ciotka Nadya przyjechała. - dodał z dumą.
- Kto? - zdziwiłaś się, spoglądając na chłopca. Jeśli dobrze się przyjrzeć, można było dostrzec kilka cech, które odróżniały go od całej reszty rodziny; ostrzejsze rysy, kanciasty kształt twarzy... Jednak przede wszystkim: Oczy - niebieskie, dzikie. Kto też mógł być jego ojcem?
- No, Nadya... - odpowiedział Huti, jakby zbity z tropu - Siostra mamy...
Ach! A więc to ona, ta czarna owca, zakała rodziny i tak dalej, o której nawet nie chciał mówić Heszan? Czyżby wyrodna córka przyjechała odwiedzić krewnych...?
Obeszłaś dom dookoła, zmierzając do głównego wejścia. Po drodze spotkałaś Dinę, rozwieszającą pranie. Nie odezwała się ani słowem, tylko uśmiechnęła smutno. Zapukałaś do drzwi, jednak gdy nikt ci nie otworzył, weszłaś ostrożnie.
Wnętrze zamku było wspaniałe, urządzone z iście jarmarcznym gustem i królewskim przepychem, właściwym wszystkim cyganom. Pokój zapełniały najróżniejsze, oryginalne meble, na ścianach wisiały obrazy czy przedziwne trofea myśliwskie, a podłogę zaścielał czerwony, puszysty dywan. Całości dopełniał pozłacany żyrandol, wiszący u sufitu.
Z dalszych pomieszczeń dochodziły ożywione głosy w niezrozumiałym dla ciebie języku.
- Och, Sheen... - przywitał cię Bukan, dziecic, który właśnie wyszedł z sąsiedniego pomieszczenia. - Wejdź proszę. Mamy trochę zamieszania, bo widzisz, moja siostra...
- Wiem. - przerwałaś mu w pół zdania, uśmiechając się. Bukan odwzajemnił uśmiech, choć może nieco krzywo, i udał się w swoją stronę.

Simba
Idziesz powoli, w skupieniu. Muzyka jest piękna, enigmatyczna. Taka ulotna.
Nagle, powietrze przeszywa fałszywy, pojedynczy dźwięk fletu. Jest on krótszy niż mgnienie oka, jednak tak wysoki i okropny, że podskakujesz niemal, wyrwany ze swej medytacji.
Wydaje ci się że słyszysz cichy, rozbawiony chichot. Dostrzegasz grę cieni gdzieś z boku, odwracasz się gwałtownie, jednak nic nie dostrzegasz. Pustka i cisza. Tajemnicza muzyka ustała.


Margot
Migotliwe cienie światła świecy tańczyły na ścianach pomieszczenia.
- Zabrała ci pierścień? A to złośnica... - kobieta uśmiechnęła się do ciebie oszczędnym uśmiechem. Miałaś wrażenie, iż ten uśmiech od dawna zastępował jej jakikolwiek śmiech, lecz bynajmniej nie z braku poczucia humoru. Śmiały się za nią jej oczy, powiększane przez szkła okularów.
Kobieta odwróciła się lekko od ciebie i zawołała do ptaka siedzącego powyżej, na belce:
- Hedwiga, Hedwiga!
Osłupiałaś, słysząc imię sowy. Tymczasem kobieta złozyła usta i zahukała, zupełnie jak prawdziwa sowa. Ptak zleciał z pod sufitu i wylądował na jej wyciągniętym przedramieniu.
- No, cóżeś znowu nabroiła, moja droga? - zwróciła się tajemnicza pisarka do ptaka. Jej sposób mówienia przywodził na myśl starych profesorów akademickich, mówiących chłodno i niemal z cynizmem, a jednak uśmiechających się przy tym szczerze.
- Oho, i tu cię mamy... - kobieta wysupłała z łapy sowy twój wisior, nadal zwisający z pomiędzy pazurów ptaka - Proszę. - rzekła, podając go tobie i znów lekko się uśmiechając.
Mogłabyś już bąknąć jakieś podziękowanie i wyjść stąd wreszcie, jednak... Jednak w najmniejszym stopniu nie miałaś na to ochoty. To miejsce intrygowało cię.

Właścicielka sowy stała przed tobą, przypatrując ci się badawczo, z zainteresowaniem. Gdy odebrałaś od niej pierścień, uniosła jeszcze dłoń, jednak po chwili zadrżała i opuściła ją. Posmutniała.
- Margot, Margot, Margot... - wyszeptała - Czuję to, czuję to wyraźnie... Bo i z jakiegoż innego powodu znalazłabyś się tutaj?
Nie rozumiałaś ani słowa, z tego, co ona mówiła. Chciałaś już otworzyć usta i coś powiedzieć, gdy tamta uśmiechnęła się znów lekko i odwróciła do ciebie.
- Proszę, proszę spocznij - powiedziała, machnąwszy niedbale dłonią w kierunku jednej ze ścian - Muszę skończyć pisać coś wielce istotnego, zajmie mi to tylko chwilę.
Mogłaś dostrzec, że przy ścianie na która wskazała kobieta coś zaczyna się ruszać.

Nagle, oderwał się od niej jakichś sporych rozmiarów, okryty cieniem kształt. Gdy postąpił do przodu, pokój wypełniło ciche szuranie drewnem o drewno. Kształt natychmiast zatrzymał się, jakby zaskoczony tym dźwiękiem. Przez chwilę namyślał się jakby, potem zaczął jakby przestępować z nogi na nogę, podskakując i stukając przy tym lekko. W końcu, gdy doszedł już najwyraźniej do zadawalających rezultatów, wyłonił się z cienie, stukając niezbyt skoordynowanie czwórką drewnianych nóg.
krzesło wyszło hałaśliwie na środek pokoju i zbliżyło się do biurka. Stanęło po prawej stronie pisarki, która wróciła już do swego zajęcia i nie zwracała na krzesło najmniejszej uwagi. Ono natomiast zatrzymało się i znieruchomiało raptownie, udając, iż taki stan rzeczy utrzymywał się już od zawsze.
Przyglądałaś mu się przez chwilę osłupiała. W końcu, ostrożnie, postanowiłaś zająć miejsce.
Kobieta akurat najwyraźniej skończyła pisać. złożyła kartkę na trzy i zapieczętowała ją woskiem. Zwróciła swą głowę w stronę sowy i zagwizdała lekko. Sowa pohukując wylądowała na biurku.
- Zanieś go do Gytty - kobieta włożyła list pomiędzy zaciśnięte szpony ptaka i pogłaskała go lekko po głowie - Wybacz, że znowu wysyłam cię w tak daleką drogę... Tylko uważaj na siebie!
Sowa zahukała raz jeszcze, jak by na potwierdzenie, po czym rozwinęła skrzydła i wyleciała przez otwartą okiennicę.
Kobieta patrzyła za nią przez moment, po czym odwróciła się w twoją stronę. Gdy przyglądała ci się w milczeniu, z dziwnie obojętnym wyrazem twarzy, miałaś ochotę zapaść się pod ziemię.
- Ten... Klejnot... - odezwała się w końcu, jakby z namysłem. Czyżbyś wyczuła też drżenie w jej głosie...? - Kryształ. Nierówny, kryształowy stożek. Masz go przy sobie, prawda?
Zamarłaś. Cóż, znała twoje imię, więc pewnie mogła się dowiedzieć i o tym... Jednak nagle wydało ci się, iż ukryty pod ubraniem kolec drży lekko i ogrzewa lekko twoją skórę.
- Czy mogłabym go zobaczyć?
Uniosłaś wzrok, zdziwiona. Kobieta nachyliła się do ciebie, z wielką prośbą wypisaną na twarzy.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 02-08-2007 o 03:18.
Hael jest offline  
Stary 31-07-2007, 10:14   #108
 
DoomThrower's Avatar
 
Reputacja: 1 DoomThrower nie jest za bardzo znany
Lukas [15]

Lukas krzyknął z frustracji. Kilka osób, akurat przechodzących na przejściu spojrzało na niego zniesmaczonym wzrokiem. Wkładając rękę do kieszeni i wyczuwając w niej chłodne ścianki kryształu, poczuł on podświadomie swoiste... ukojenie. Ale głos brzmiał nadal z okrutnym uporem. Shade skoncetrował myśli na wyeliminowaniu przekrego urojenia, ale to nic nie dało. Ta koncentracja spowodowała drobny łopot cieni, co było zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że 'przeklęte' słońce bardzo mocno świeciło, a wtedy kontrola nad darem raczej słabo mu szła. Skupienie przyniosło falę bólu, padającego na głowę, lecz mimo to, Shade czuł niemałą ekscytację. "Może ten głos nie jest urojeniem? Może ktoś ważny chce się ze mną skontaktować? Ten głos... brzmi... silnie. I choć nie mogę nie wyczuć w nim obłędu, nie zignoruję go..." Materia wokół Lukas'a jakby zamarła w śmiertelnej pantomimie. Zapewne trwało to zaledwie ułamki sekund, ale Lukas, skupiając swoje myśli na jak mu się zdawało całe godziny, spróbował wysłać ciąg myśli do tajemniczego głosu. Uznał, że skoro ten głos atakuje jego umysł, to zapewne można ten proces odwrócić. "Kim Ty do cholery jesteś? Oby Twoje ujadanie było warte zachodu... Jeśli nie, to kiedyś Cię znajdę, a wtedy pożałujesz tego, co robisz! Czuć w Twoim głosie siłę... Siłę, którą ja chciałbym mie..." W tym momencie wrócił do rzeczywistości, gdyż jakiś łysawy drab brutalnie potrącił go barkiem. Wytrąciło go to z równowagi na tyle, że nie mógł się już skupić. Pozostało mu tylko czekać na ewentualną odpowiedź. Lukas siadł na pobliskim murku. Wiedział, że do spotkania z Sh'eenaz zostało jeszcze kilka godzin. Postanowił, że jeśli w ciągu piętnastu minut nie otrzyma odpowiedzi od swojego tajmniczego 'adoratora', pójdzie rozejrzeć się po mieście, przy użyciu błekitnego kryształu. Postanowił, że zacznie od 2 LO. Czuł sentyment do swojego byłego liceum. Potem, wzdłuż Sienkiewicza dojdzie do parku, rozejrzy się tam, a następnie wróci na główną Kielecką ulicę i dojdzie do Dworca PKP. Wracając, pójdzie bezpośrednio pod WDK [ul. Ściegiennego] i tam, w umówionym miejscu zaczeka na Sh'eenaz. ""Niech ten kryształ wreszcie się do czegoś przyda...
 
__________________
LoBo

"Rzucę pawiem dalej niż widzę!"
DoomThrower jest offline  
Stary 31-07-2007, 11:05   #109
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Simba szedł, starając się nie stracić z melodii żadnej nuty. Wydawało mu się... Nie, wiedział, że jeśli rozkojarzy się choć na moment, może więcej nie usłyszeć muzyki. A tego na pewno nie chciał...
Prawie podskoczył z wrażenia, gdy usłyszał dźwięk fletu. Zaraz jednak odwrócił się gwałtownie, słysząc jakiś chichot. Muzyka ucichła. Simba rozejrzał się dookoła, szukając źródła śmiechu. Dostrzegł jakieś cienie gdzieś w pobliżu, gdzie też zaraz podszedł. Szybko stwierdził, że na łące, to "coś" nie mogło ukrywać się na normalnej wysokości jego wzroku - głównie z braku czegokolwiek, za czym mogłoby się schować. Kucnął więc, i zaczął cicho iść w kierunku, w którym, jego zdaniem, miał miejsce jakiś ruch. Starał się iść jak najciszej, zwracając uwagę na najmniejsze choćby poruszenie traw wokół niego.
 
Diriad jest offline  
Stary 01-08-2007, 13:12   #110
 
Reverie's Avatar
 
Reputacja: 1 Reverie nie jest za bardzo znany
Podążając za Romem, Sh'eenaz rozglądała się po, niby tak dobrze jej znanym, wnętrzu strojnego zameczku. Nadal słyszała ten dość dziwny, nie pisany język, czuła nieodpartą ochotę porozmawiania ze słynną czarną owcą. Jak to wszystko wygląda z jej perspektywy...
Dziewczyna nie przepadała za różnorakimi tradycjami w niektórych kulturach. Wybieranie męża przez rodziców, mówienie co można , a czego nie. Człowiek, do jasnej cholery, jest wolny! Czy ktoś to rozumie, czy nie.
Sheen nie miała pojęcia, która jest godzina.Szacowała, że koło 11. Lukas...gdzie on teraz jest?
Tęskniła za nim, ale chęć poznania Nadyi był w tym momencie większa. A on...jak kocha to poczeka. Z takim podejściem weszła do pokoju pełnego swoich znajomych. I nie tylko.
-Cześć! - Uśmiech na twarzy i otwarta postawa. Jak inaczej można kogoś poznać?
 
__________________
Gdybym to ja ukradł słońce, nie dałbym go ludziom, aby mieli ciepło. Utopiłbym je w oceanie i zaczął lupować ich dusze, sprzedając im ogień...
Reverie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172