Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2019, 20:37   #84
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziękuję, skarbie, za troskę, ale nie - odparł na propozycję Manei. - Przynajmniej nie w tej chwili - dodał, mocując się z Jasperem.

I wnet okazało się, że - po pierwsze - próba zatrzymania Jaspera, choć udana, była zgoła niepotrzebna, i po drugie - że Aza to prawdziwa cicha woda, mająca w rękawie więcej kart, niż się to mogło na pierwszy rzut oka wydawać.
No ale dopóki te karty wykorzystywała dla dobra swoich towarzyszy, Darvan nie zamierzał narzekać.

- Świetna robota, dziewczyny - powiedział, gdy fale się uspokoiły, a marynarze 'spacyfikowani' i znajdowali się w drodze na pokład. - Piękny pokaz, Azo - dodał chwilę później, nim przemieniona dziewczyna dała nurka w morskie fale.

Sam nie poszedł w ślady swych towarzyszek i jedynie sprawdził, czy ma pod ręką perłę, która mogła mu pomóc, gdyby furia uderzyła do głowy i odebrała rozum Lanteri, a ta wyrzuciłaby maga pokładowego za burtę.
Jakby to była jego, Darvana, wina, że Jamashowi wyłączył się słuch i posłuszeństwo, a wzorowy niby marynarz nie posłuchał rozkazu pani kapitan i popędził za syreną.
Chęć zemsty za napaść na "Kruka"? Chęć popisania się? Chęć zdobycia trofeum? A może... może na widok zgrabnych cycków Jamashowi przestał myśleć głową a zaczął myśleć całkiem inną częścią ciała?
Z tego, co Darvan zdołał zauważyć, Jamash nie unikał kobiet, a z tego, co Darvan zdołał zauważyć, syrena była... warta grzechu (czego, oczywiście, nie powiedziałby Manei; raczej twierdziłby, że nie zwrócił uwagi na jej kształty). A jakie opowieści mógłby snuć undine o upojnych chwilach, jakie przeżył z morską panną... Zazdrościłby mu każdy marynarz.
Jeśli, oczywiście, Jamash przeżyje spotkanie. Nie z syreną, a z Lanteri, która nie wyglądała na zachwyconą, chociaż powinna się cieszyć, że marynarze wrócili na pokład cało i zdrowo. Ale najwyraźniej pani kapitan troszczyła się o każdą zaginioną owieczkę, nawet jeśli ta była baranem, który popędził za pierwszą z brzegu spódniczką. Czy też raczej (jak to określiła - nieco zawistnie acz nie do końca sprawiedliwie - Aza) cycatą flądrą.
Ale na dogryzanie Jamashowi przyjdzie czas później. Na razie trzeba było się przygotować na (ewentualne) stawienie czoła rozgniewanej pani kapitan, która mogła (acz nie musiała) wyładować swe niezadowolenie na tym przedstawicielu 'grupy bojowej', który był pod ręką, bo pozostał na pokładzie.
 
Kerm jest offline