Jeremi spojrzał na odchodzącego w stronę lasu Luthera i westchnął ciężko. Wysłali go do miasta na nauki i ogłupiał zupełnie. Nie pamiętał co wuj mu mówił o lesie? Zapomniał co tam czycha na nieostrożnych? Wiedźmiarz uczynił znak odpędzający zły los i wymruczał pośpiesznie czar który miał ochraniać jego siostrzeńca. Więcej w tej chwili nie mógł zrobić.
Wiedzący wszedł do kościoła jak wszyscy, nie wychylał się, nie podchodził do pierwszych ław. Święty płomień nie zgasł, nie nastały ciemności i mróz jak niektórzy we wiosce prorokowali, co to się stanie gdy wiedźmiarz wejdzie do świątyni. Może tylko cienie stały się nieco głębsze i bardziej niespokojne, czasami poruszając się bez powodu? Może na belkach u sufitu pojawiło się kilka szczurów i przyglądało ceremonii? Stał niemal w drzwiach wpatrując się w płomień i słuchając odczytywanego listu. Szlachcic Hubert z Karmanii był jaki był, nie raz nie dwa chłopa co mu z drogi nie zszedł po plecach płazem miecza zdzielił, ale pilnował przy tym żeby ziemie zadbane były i chłopi mu nie umierali z głodu. Otton ulepiony był z innej gliny. Widać było po nim że nigdy na ziemi nie gospodarzył, przemocą się parał i lubił to co robił. Gdy nowy pan powiedział jakie ma plany Jeremi wciągnął głośno powietrze i poczuł jak zimne dreszcze przechodzą mu po plecach. Nie dość że szlachcic był okrutny to jeszcze nie z pełna rozumu. Las Mgieł nie był zwykłym lasem, w jego ostępach ukryli się ci których spośród ludzi przepędził ogień, żelazo i wiara w Stwórcę. Nie lubili oni gdy ktoś wstępował w ich dziedzinę i można się było spodziewać że wyrąb lasu skończy się tragicznie... dla drwali. Nie pomogą czary, odwracanie klątw czy modlitwy. Chyba że uda się przekonać istoty z lasu że chłopi są drwalami nie ze swojej woli i wskaże się prawdziwego winowajcę. Ale o tym nie mógł decydować sam, musiał porozmawiać z innymi. Na takich rozmyślaniach upłynęła mu reszta mszy, a gdy inni kornie chylili głowy na błogosławieństwo on wymknął się z kościoła. Przyglądał się jak odjeżdża orszak prowadzony przez Józefa Starca nazywanego też Zrzędą za jego plecami przez młodszą część społeczności czyli młynarczyków dla przykładu. Widząc że Horst wychodzi z kościoła skinął mu głową i ruszyli razem do domu Grolschów.
- Dwór w ruinie jest, Otton wściekły będzie. Winnych szukać będzie. Mnie i Ulffowi nic nie grozi, bo za daleko żyjem, ale tobie i Arnice może życie uprzykrzyć. Jak masz jakieś dobra z dworu to je wyrzuć, bo ten pan rękę odejmie za to że kto wziął co jego. Przygotuj też najlepsze izby w gospodzie, choćby i swoją własną, bo zjadą z powrotem do wsi, a wściekli bedą jako szerszenie. – powiedział do szwagra.