Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2019, 18:02   #61
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Horst odczekał, aż szlachciury go ominą i dopiero wtedy wstał z ławy i udał się do zakrystii. Miał głowę pełną myśli, ale nie był to czas na rozmyślania. Musieli się poradzić. Innej opcji nie było. Co prawda miał wątpliwości co do kapłana, ale patrząc na jego wiek prędzej rozum mu wita w głowie niż czcze lizanie dupska szlachcie. Ostrożność jednak... była zalecana.

Kiedy dotarł nieśpiesznie do drzwi do zakrystii Otton i jego ludzie już zniknęli ze świątyni. Zapukał. Raz, dwa i bez słowa otworzył drzwi jedno głowę do szczeliny. Widział dość w życiu i jeszcze więcej słyszał, a sam fakt, że wierzył w Dawną Wiarę... powiedzmy, że mało rzeczy go bulwersowało. Nawet jeśli by przyłapał ministranta w "luźnej pozie".

- "Wielebny". - powiedział spokojnie - Zapraszam dziś o zmierzchu na poznanie swoich "pleban". Myślę, że wiele może Pan na tym zyskać... zastrzegam jednak, że to spotkanie dla "ludzi dorosłych i miłujących spokój". Liczymy na wasze przybycie. Czwarty dom po prawej w dół zbocza. Zielonawe ściany. Nie da się pomylić z innym. To wszystko. Niech wasz Ogień płonie żwawo w sercu i na duszy.

Po tych słowach zamknął drzwi i ruszył wmieszać się w tłum który zbierał się do wyjścia. Po drodze trzeba było zabrać Jeremiego do siebie. Było tak wiele do zrobienia. Nie dość, że czekała go narada z Rodziną, to jeszcze rozmówka z Luther'em i spotkanie u starego Józefa. Oby Sidhe były mu pomyślne i strzegły przed gniewem Ottona!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 25-08-2019, 18:55   #62
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Luther z początku chciał się tylko rozejrzeć za dziewczynami po otulinie samej. Co jakiś czas nawoływał, ale nikt nie odpowiadał. Powinien był wrócić, bo dziewuchy pewnikiem doma już były, a on jak ten głąb się po oczeretach szwendał. Aleć odezwała się w niem ojcowska uparta krew i jako sobie piwowarczyk postanowił szukać, tak szukał i szukał i szukał… aż trzask prask, Światożara pode dębem obaczył. A że Światożar jego nie obaczył, to młody Grolsch wcale się długo nie zastanawiał ku czemu sytuacja jest idealna.
Korzystając, że młynarczyk z zapamiętaniem symbole skrobał, Luther tak cicho jak mógł zakradł się doń, by go znienacka łapą za ramię złapać i huknąć mu w ucho “Czuwaj!”.

Światożar praktycznie nie zareagował na figiel kamrata. Zupełnie tak, jakby ani nie poczuł dotyku, ani nie usłyszał krzyku. Wpatrywał się tępo w drzewo i nie ustawał w skrobaniu świętych symboli na korze. Wydawał się nieobecny.

Udawanie, że się nie dało wystraszyć było zdolnością często ćwiczoną i wymagało nielada wprawy. Ale młynarczyk tym razem wzbił się na poziomy nieosiągalne dla kogokolwiek kogo Luther by znał. I na domiar złego nie przerywał bazgrołów, jakby tylko one się liczyły…
- Światko? - zapytał druha przesuwając się zza niego, wpierw na bok, potem niemal na wprost, że dąb ów miał przy samym ramieniu. A młynarczyk nadal skrobał.
Tym więc razem Luther bardziej się przyjrzał owym znakom, ale poza znakiem Stwórcy niczego nie dostrzegł. Rozejrzał się też na boki, czy aby Żyrka gdzie nie było i to oni jakiego żartu nie szykują. W końcu złapał młynarczyka za rękę, którą ten rysował i przytrzymując ją mocno raz jeszcze powtórzył.
- Światko!
Czuł, że i w niem obawa rośnie.

Światożar przestał skrobać symbole dopiero wtedy, kiedy młody Grolsch zmusił go do tego przemocą. Młodzieniec nadal jednak nie spoglądał w oczy swego kamrata.
- Ja muszę… Nie możesz przeszkadzać… Muszę nas chronić… - wymamrotał młynarczyk. - Puść mnie, bo muszę nas chronić.

Luther jednak ni puszczać ni ustępować nie zamierzał. Przecież znał Światka i wiedział, że normalnie się on tak nie zachowuje. W łeb może dostał? Alibo już co wypili ze Żyrkiem? No bo co innego na wszystkie bogi mogło go tak skołowacieć? Ha! Wiedział co… A bo to nie słuchał czasem jako wujo Jarema gada o tech co we mglistym lesie żyjom? Łutopce, porońce, wiły, czy insze straszydła… Nikt niby żadnego nie widział… Nie to co wilców, czy niedźwiedzia. A i Stwórcy takie gadanie pono miłe nie było… Ale gdzieś tam głęboko w człeku zostawało ziarnko niepewności. A w Lutherze teraz mimo jego najszczerszych chęci rosło jak grzyb po rzęsistym deszczu.
- Światko! Chronić? Dyć tu nikogo nie ma! Gdzie Żyrko? Gdzie Nawojka i Boguśka? No mówże co z ładem!
Co rzekłszy potrząsnął młynarczykiem mocno.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 25-08-2019, 23:32   #63
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Józef

Kiedy znaleźli się na zewnątrz, rycerze sprawnie dosiedli wierzchowców. Sprawiali wrażenie zaprawionych w bojach mężczyzn. Otton skinął na jednego z woźniców, który pomógł staruszkowi wsiąść na wóz. Nie zamierzali przecież czekać aż Józef dotrze na miejsce o lasce...

Stary pszczelarz mógł jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się głowie rodu z Karmanii - tym razem z profilu. Wysłużony umysł kojarzył coraz więcej wspomnień i stopniowo układał je w jedną, spójną całość. Nim dotarli do nieszczęsnego dworu, Józwa był przekonany, iż kiedyś już spotkał Ottona. To było bardzo wiele lat temu, ale jednak. Zdawało mu się, że jako paź, Otton przybył do Huberta na nauki i razem jeździli na polowania po okolicznych lasach. Józef wielokrotnie pomagał wtedy zaganiać zwierzynę. Nie zanosiło się jednak na to, by rycerz rozpoznał starca.

Kiedy wreszcie zatrzymali się przed dworem, źrenice Ottona rozszerzyły się. Najwyraźniej spodziewał się czegoś innego.
- Co tu się... - warknął rycerz, spoglądając na wybrakowane budynki. Chłopi nie próżnowali przez kilka ostatnich lat. Jak coś się mogło przydać, to po prostu brali. Dach był praktycznie pozbawiony strzechy. Ściany miały niejedną dziurę. O sprzętach można było zapomnieć! Ruchomości przecież najłatwiej zabrać. Jednym zdaniem zastali obraz nędzy i rozpaczy.
- Co to ma znaczyć, dziadku?! - tym razem Otton zwrócił się bezpośrednio w stronę Józefa. Gdyby oczy mogły ciskać gromy, staruszek zapewne już padłby rażony piorunem. Sadząc po tym jak szlachcic zaciskał dłonie na lejcach, tylko siwe włosy kmiecia powstrzymywały go przed zadaniem ciosu na odlew. Można powiedzieć, iż dosłownie trzymał nerwy na wodzy...




Przed świątynią

Gdy Maryna wyszła przed świątynię państwo już pojechali, część sąsiadów wróciła do swoich zajęć a część skupiła się w mniejszej lub większe grupy i rozmawiała. Jedni szeptem, inni półgłosem inni zaś głośno z wyraźną ekscytacją. Rozejrzała się wokół szukając znajomych twarzy.

- O Stwórco, a gdzież to moje pociechy się podziały… - usłyszała za sobą podenerwowany głos Racimira. Młynarz rozglądał się gorączkowo na wszystkie strony, nie mogąc wyłapać wzrokiem ani Światożara, ani Nawoji, ani nawet Bogny. - Jakby mało nieszczęść było…

Kilka chwil później z boku kościoła wyszedł wielebny Niemysł. Po jego minie widać było, iż był zaaferowany. Kapłan już w swym zwyczajowym stroju a nie szatach liturgicznych, podszedł do Maryny i Racimira.
- Czy po dziatkach jakiś ślad pozostał? - odezwał się Eugeniusz do młynarza. - Czym prędzej trzeba wyruszyć na poszukiwanie. Jeśli trzeba, poślę mojego sługę Mieszka - zaproponował starzec.

Maryna stała w milczeniu u boku młynarza starając się nieść mu otuchę.
- Trzeba by było coby ci co najczęściej kusują w pańskich lasach w ślad się za nimi wybrali, aleć myślę że turbować się zanadto nie trza toć poza Bogną wszystkie miejscowe są i okolice znają, a żeć wiosna nastała to wilki już kole wsi nie podchodzą.

Kapłan pogładził brodę, kiwając brodą.
- Słusznie, nie trzeba nam błądzić w kółko albo kolejnych na pogubienie posłać - Eugeniusz odparł na słowa białogłowy. - Gdybym jednak pomoc jakąś mógł udzielić, będę bardziej niż zobowiązany. Tymczasem pomodlę się w intencji ich bezpiecznego powrotu - dodał.

- Ja pójdę poszukać - wtrącił się stojący w pobliżu Żyrosław, lecz ojciec zaraz zgromił go wzrokiem.
- Żeby i ciebie gdzie posiało, trutniu?! - niemalże krzyknął na syna młynarz. Był to jednak tak naprawdę okrzyk bezradności. Racimir nie miał pojęcia co robić. Wyobraźnia podsuwała mężczyźnie same najczarniejsze scenariusze. - Doradź mi co, Marynia. Co ja mam robić jako ojciec z tymi huncwotami?




Franciszka

Dziewczynka pożarła przygotowaną kromkę chleba niczym wygłodniały wilk. Wyglądało na to, że nie jadła od dłuższego czasu. Podarte ubranie i umorusana twarz tylko dopełniały obrazu nędzy i rozpaczy. Podobnie jak pełne brudu oraz kurzu włosy.
- U mnie nie jest tak wspaniale jak u ciebie... Nasz piesek gdzieś uciekł i nie mogę go znaleźć. Był też Gwidon. Tak nazwałam kotka, który łapał myszy w stodole. Ale on też przestał do mnie przychodzić...
Dziewczynka posmutniała, póki Kudłacz nie podszedł do niej, by niespodziewanie polizać brudną twarzyczkę. Dziecko roześmiało się, wyraźnie zachwycone interakcją ze zwierzakiem.

W końcu nadszedł jednak czas, by się pożegnać. Dziewczynka nie chciała iść sama, toteż Franciszka nie miała innego wyjścia jak odprowadzić ją do chaty, która znajdowała się na obrzeżach. Młoda wieśniaczka nie mogła dostrzec jednak nikogo z dorosłych. W zagrodzie znajdowało się parę głośno chrumkających i dość wychudzonych świń. Poza dźwiękami wydawanymi przez trzodę chlewną, nie dało się nic usłyszeć. Inaczej było z zapachem. Jednym słowem: śmierdziało. Coś podpowiadało Franciszce, że to nie od świń. To pachniało jak... Gnijące mięso.
- Chyba dalej śpią... - oznajmiła smutno dziewczynka. - A pomożesz mi nakarmić świnki? Bo chyba już głodne bardzo są...
Mała uklękła przy zagrodzie. Świniaki zaczęły gwałtownie wyciągać ryje, jakby liczyły na to, że coś dostaną. Wyglądały przy tym tak, jakby chciały pożreć małą.




Arnika

Zielarka znała się na swym fachu. Nie mogła wyleczyć Patryka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale zrobiła co tylko mogła. Brat Marysi otrzymał najlepszą opiekę, na jaką tylko mógł liczyć. Porządne unieruchomienie ręki niwelowało okropny ból, który przeszywał wyrostka - podobnie jak zastosowane zioła.

- Mamo, czy ty byłaś zakochana w ojcu? - zapytała nagle Ruta. - Ale tak naprawdę zakochana?
To była wyjątkowa sytuacja. Nastoletnia córka Arniki jakimś cudem postanowiła sama z siebie pomóc zielarce przy pracy. Cały ten czas wydawała się nieobecna myślami, a kobieta miała wrażenie, jakby dziewczę chciało o coś zapytać, lecz się bało. Z uporem maniaka ubijała moździerzem dawno już zmiażdżone zielsko i patrzyła w efekty swej pracy jak cielę w malowane wrota.




Marysia

Marysia ledwie ułożyła Patryka na sienniku, a już wzywały obowiązki. Chłopak chciał co prawda pomóc siostrze, ale ostatecznie pozwolił przetłumaczyć sobie, iż powinien jakiś czas odpocząć. Przynajmniej dopóki nie minie najgorszy ból.

Kiedy dziewczyna doglądała kurnika, na horyzoncie pojawił się jeździec. Podjezdek, którego dosiadał niespiesznie kroczył po udeptanej ścieżce, konsekwetnie zbliżając się do chaty Marysi. Wieśniaczka wkrótce rozpoznała znajomą twarz. Oto nadjeżdżał intendent mości Ottona. Ten sam, który tak bardzo chciał wcześniej "usłużyć ramieniem".




Luther

Światożar gwałtownie wyrwał się z uścisku Luthera i cofnął o kilka kroków. Wyciągnął przed siebie kozik, jakby chciał w ten sposób zagrozić młodemu Grolschowi.
- Ty... Ty musisz być jednym z nich... Ale ja się nie dam! - oznajmił spanikowany młynarczyk, zaś jego wzrok wyrażał tylko jedno: amok. Po szelmowskim uśmiechu i łobuzerskim spojrzeniu Światożara nie było nawet cienia. Kamrat Luthera zdawał się kompletnie oszaleć.
- Nie zbliżaj się! Nie zmuszaj mnie, żebym... Żebym... - nie dokończył, jakby obawiał się własnych słów.

Luther dostrzegł, iż parę metrów za Światożarem, ktoś leży na wznak obok młodego jesiona. Mgła utrudniała widoczność, toteż młody Grolsch mógł dostrzec tylko okryte wiejską sukienką nogi...




//NC: We wtorek pojawi się drugi odpis ode mnie.
 
Bardiel jest offline  
Stary 26-08-2019, 11:27   #64
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Jeremi spojrzał na odchodzącego w stronę lasu Luthera i westchnął ciężko. Wysłali go do miasta na nauki i ogłupiał zupełnie. Nie pamiętał co wuj mu mówił o lesie? Zapomniał co tam czycha na nieostrożnych? Wiedźmiarz uczynił znak odpędzający zły los i wymruczał pośpiesznie czar który miał ochraniać jego siostrzeńca. Więcej w tej chwili nie mógł zrobić.

Wiedzący wszedł do kościoła jak wszyscy, nie wychylał się, nie podchodził do pierwszych ław. Święty płomień nie zgasł, nie nastały ciemności i mróz jak niektórzy we wiosce prorokowali, co to się stanie gdy wiedźmiarz wejdzie do świątyni. Może tylko cienie stały się nieco głębsze i bardziej niespokojne, czasami poruszając się bez powodu? Może na belkach u sufitu pojawiło się kilka szczurów i przyglądało ceremonii? Stał niemal w drzwiach wpatrując się w płomień i słuchając odczytywanego listu. Szlachcic Hubert z Karmanii był jaki był, nie raz nie dwa chłopa co mu z drogi nie zszedł po plecach płazem miecza zdzielił, ale pilnował przy tym żeby ziemie zadbane były i chłopi mu nie umierali z głodu. Otton ulepiony był z innej gliny. Widać było po nim że nigdy na ziemi nie gospodarzył, przemocą się parał i lubił to co robił. Gdy nowy pan powiedział jakie ma plany Jeremi wciągnął głośno powietrze i poczuł jak zimne dreszcze przechodzą mu po plecach. Nie dość że szlachcic był okrutny to jeszcze nie z pełna rozumu. Las Mgieł nie był zwykłym lasem, w jego ostępach ukryli się ci których spośród ludzi przepędził ogień, żelazo i wiara w Stwórcę. Nie lubili oni gdy ktoś wstępował w ich dziedzinę i można się było spodziewać że wyrąb lasu skończy się tragicznie... dla drwali. Nie pomogą czary, odwracanie klątw czy modlitwy. Chyba że uda się przekonać istoty z lasu że chłopi są drwalami nie ze swojej woli i wskaże się prawdziwego winowajcę. Ale o tym nie mógł decydować sam, musiał porozmawiać z innymi. Na takich rozmyślaniach upłynęła mu reszta mszy, a gdy inni kornie chylili głowy na błogosławieństwo on wymknął się z kościoła. Przyglądał się jak odjeżdża orszak prowadzony przez Józefa Starca nazywanego też Zrzędą za jego plecami przez młodszą część społeczności czyli młynarczyków dla przykładu. Widząc że Horst wychodzi z kościoła skinął mu głową i ruszyli razem do domu Grolschów.
- Dwór w ruinie jest, Otton wściekły będzie. Winnych szukać będzie. Mnie i Ulffowi nic nie grozi, bo za daleko żyjem, ale tobie i Arnice może życie uprzykrzyć. Jak masz jakieś dobra z dworu to je wyrzuć, bo ten pan rękę odejmie za to że kto wziął co jego. Przygotuj też najlepsze izby w gospodzie, choćby i swoją własną, bo zjadą z powrotem do wsi, a wściekli bedą jako szerszenie. – powiedział do szwagra.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 26-08-2019 o 11:28. Powód: Justowanie tekstu.
Balzamoon jest offline  
Stary 27-08-2019, 17:26   #65
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Dziadzio był zadowolony, że go na wozie podwieźli. Pan jednak potrafi być miły myślał sobie Józwa, a jak tak myślał o nowym Panie to przypomniał sobie Ottona jak jeszcze był mały i robił za pazia Pana Huberta. Krewki chłopaczyna co usilnie chciał się wykazać. Pamiętał jak raz na bobra się czaił na łowach i krył się na takiej gałęzi co nad wodą wisiała. Chciał pokazać Panu Hubertowi jak to w łuku się wyćwiczył. Bobra ustrzelił, ale tak się ucieszył, że z gałęzi się wykopyrtnoł i poleciał jak kamień w wodę. Józwa musiał najpierw popłynąć wyłowić Panicza potem trzeba było jeszcze raz się moczyć by tego bobra dostać. Bobrze sadło się przydało bo mały Otto po kąpieli się pochorował, a Szeptunka Czeremcha zaleciła go smarować i w cieple trzymać. Honor trza jednak dać miał się z czego chłopak cieszyć. Bobra z 30 kroków ustrzelił. Pan Hubert zapamiętał jednak tylko upadek i zbeształ podopiecznego za brak pomyślunku. O dawnym Panie można dużo powiedzieć. Dobrze gospodarzył, bił się też podobno wyśmienicie, ale do dziatwy ręki nie miał, ale Józwa jak tak myślał może nie powinien źle oceniać hubertowego podejścia. Jak by bardziej w ryzach swojego trzymał to by mu nie uciekł w świat.

-Echh...- stęknął sobie dziadzio na wspominki.
- Co tam gadasz dziadku?- spytał woźnica
-Ni, nic już dojeżdżamy- odparł tylko Józwa.

To prawda dojeżdżali,a Pan Otton w końcu ujrzał swą siedzibę i zadowolony to on nie był, a najstarszy z wioski jedyne co mógł zrobić to zeskoczyć z wozu tak sprawnie jak mu na to wiek pozwala i ukorzyć się.

-Panie niestety tylko tyle ocalało z dworu po złych czasach jakie nastały od kiedy poprzedni Pan zwołał ruszenie wśród chłopstwa i ruszył na wezwanie króla. Potem zaraza i różne nieszczęścia nawiedziły Drzewce. Wile osób zmarło w tym wszyscy mieszkańcu dworku pańskiego i kapłan i wielu chłopa pomarło. Potem po okolicy się kręciło sporo różnego typa podejrzanego,a potem sporo nowych osiedleńców się pojawiło. Nie szło wszystkiego upilnować przed łupieżczymi hordami. Bez Pana i kapłana nastała anarchia, ale teraz jak dobry Pan przybył i kapłan jest nowy można wszystko odbudować. Drzewce pod Pańskim przewodnictwem w końcu odżyją po tym smutnym czasie jaki był. Póki co zapraszam można zająć moją chatę, a i inni będą szczęśliwi jak Pan się u nich zatrzyma.- mówił kajając się przed Ottonem Józwa.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 28-08-2019, 22:37   #66
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Józef

Wierzchowiec Ottona niespokojnie zatańczył w miejscu - zupełnie tak, jakby udzieliło mu się wzburzenie jeźdźca. A może po prostu i człek, i zwierzę idealnie dobrali się pod kątem temperamentu? Kiedy Józef spoglądał na rycerza, nie dało się dostrzec choćby śladu po naiwnym młodzieńcu o szczerej twarzy, który po prostu chciał się wykazać. Pogodność zastąpiły zmarszczki oraz blizny.

Choć na twarzy Ottona wymalowane było okrucieństwo, nie uderzył Józefa. Przez moment uważnie przyglądał się starcowi, nim ostatecznie rozluźnił dłonie. Być może nie zapomniał wszystkiego...
- Nie - odparł sucho Otton. - Zaprowadzisz nas do domu najbogatszego chłopa. I lepiej, żeby warunki okazały się godne mojego rodu.

Po tych słowach czarnobrody obrócił się w stronę zbrojnych serwientów.
- Przeszukajcie chaty. Znajdziecie cokolwiek z dworu, macie zabrać. Dwadzieścia kijów dla chłopa. Babom i szczeniakom po dziesięć. Ruszamy!
Po komendzie rycerza wozy zaczęły powoli zawracać, podczas gdy trójka zbrojnych spięła konie ostrogami i pognała przodem.




Vaida

Gdy Vaida ostrzyła siekierę, usłyszała nagle gwałtowny tupot końskich kopyt. Zbliżali się konni sierżanci imć Ottona...




Bogna

MUZYKA

Błogie doznanie spełnienia oraz poczucie bezpieczeństwa, jakie zapewniały silne ramiona bożka, wręcz prosiły się o drzemkę. O ironio, Bogna odnalazła to wszystko, kiedy w przerażeniu uciekła do niesławnego lasu i o mało nie została pożarta przez wilka. Tajemniczy mężczyzna, który dzielił z wieśniaczką te chwile rozkoszy, przywarł do pleców kobiety i mocno przytulił. Wydawało się, że również czuje się spełniony i zadowolony. Jako, że szczęśliwi czasu nie liczą, każda chwila mijała im teraz bardzo szybko...

Kiedy Bogna poruszyła się nieznacznie, poczuła że skóra nieznajomego zmieniła się. Wcześniej gładka i śliska od potu, teraz stała się chropowata, wręcz sucha na wiór. Otwierając oczy, dostrzegła zmiany również na okalającej niewieście ciało ręce mężczyzny. Miejsce muskularnego ramienia zajęła wychudzona, pokryta brodawkami kończyna.
- Śpij spokojnie, najdroższa... - do ucha dziewki szeptał zupełnie inny głos, niż wcześniej. Przypominał głos łapiącego zadyszkę starca. - To tylko ja...

Leśny kochanek figlarnie polizał Bognę po uchu. Oprócz nieświeżego oddechu, dziewczyna poczuła, iż język mężczyzny jest podejrzanie długi oraz szeroki. Kiedy zaś obróciła się w stronę "lubego"... Cóż, lepiej było się nie obracać.




Bogna ujrzała pokraczną, pofałdowaną istotę o nienaturalnie długiej szyi. Pozbawiona jakiegokolwiek owłosienia skóra pełna była brodawek i ropni. Chude kończyny kontrastowały z ogromnym, krągłym brzuszyskiem stwora. Twarz była nie mniej zdeformowana niż reszta ciała - puste oczodoły nie wyrażały kompletnie żadnych emocji. Skóra przy dolnej szczęce zapadała się aż do ziemi, pokazując przy tym mięsiste wnętrze.
- Nie odchodź, najdroższa. Było nam tak dobrze... - wystękał stwór, wyciągając w stronę Bogny zdeformowane ramię...
 
Bardiel jest offline  
Stary 30-08-2019, 19:22   #67
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
... a potężny wrzask dziewczyny przepłoszył okoliczne ptactwo, przy okazji i nieco wprawiając chyba w osłupienie samego, koszmarnego stwora. Zamarł on w pół ruchu, z wyciągniętą w stronę Bogny ręką.

A Bogna, po nabraniu ponownie powietrza w płuca, wrzasnęła po raz kolejny. Cofnęła się minimalnie, szorując nagim zadkiem po trawie, po czym w przypływie impulsu, odkopnęła niezdarnie bosą stopą ochydne ramię, co znowu, jakby wytrąciło z równowagi ochydztwo przed nią. Dziewka, mająca na sobie jedynie całkowicie rozpiętą koszulę, pochwyciła błyskawicznie swoje rzeczy leżące tuż obok, po czym zerwała się na nogi.

- Najdroższa... - Wychrypiała maszkara, minimalnie poruszając się w stronę Bogny, i ponownie powoli wyciągając rękę, na co dziewoja wystrzeliła w bok, niczym strzała z łuku, uciekając.

***

Biegła, i biegła, i biegła niczym szalona, przyciskając do nagich piersi, zmiętolony kołtun własnych ubrań w swych dłoniach, biegła póki jej starczyło tchu i sił. Nie oglądała się ani razu.

W końcu, gdy brakło już sił, Bogna oparła się o jakieś drzewo, ciężko dysząc, po czym drżąc na całym ciele ze strachu, zaczęła się ubierać. Wtedy też, okazało się, iż brakuje jej jednego trzewika i... majtek. Spojrzała w kierunku skąd przybiegła i zaszczękała zębami na samą myśl, by tam wracać. No nic, jakoś to będzie... gdy zaś się już jako tako szybko ubrała, jeden, jedyny trzewik trzymając w dłoni, w jej główce powróciły obrazy uprawiania figli z tym obrzydliwym czymś, z widokiem tego obrzydliwego czegoś, już po... i jej się paskudnie odbiło.


Za drugim razem, targnęło jej całym ciałem, trzymając się więc jedną ręką drzewa, zwracała śniadanie na leśną ściółkę. Trwało to naprawdę dłuższą chwilę, a gdy w końcu roztrzęsiona, zapłakana, i wykończona tym wszystkim Bogna, nie miała już czego zwracać, przycupnęła przy drzewie, chowając twarz w dłoniach i schlochając...

Do pierwszego trzaśnięcia jakiejś gałązki. Las żyje, w lesie są różne odgłosy, coś szura, coś trzeszczy, czasem coś pęka. Ale ona oczywiście pomyślała tylko o jednej możliwości. Poderwała się więc, krótko rozejrzała, po czym znowu puściła biegiem.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 31-08-2019, 08:47   #68
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Przed świątynią ciąg dalszy


Maryna spojrzała na Racimira z rozmysłem.
- dyć wojna się skończyła, chłopaki już wolę bożą poczuli, może być czas co by rodziny pozakładali? Toć by im od razu głupoty wywietrzały z głowy, zresztą i Nawoja to już też panna jak się patrzy a za chłopami się nie ogląda. Trza by było z nią pogadać coby starą panną nie została na łaskawym chlebie u braci, wszak ona ładna i posażna szkoda by jej było na taki los - odpowiedziała nie do końca pewna czy o to chodziło młynarzowi.

Racimir pokręcił głową, jakby z niedowierzaniem. Być może sam nie wiedział, kiedy czas tak szybko zleciał, że dzieciarnia już dorosła i gotowa do żeniaczki.
- To prawda, że Nawojce będzie trzeba jakiego dobrego chopa poszukać… - przyznał rację po chwili zastanowienia. - Myślisz, że jest tu na wsi który zdatny? Może mąż lepiej jej dopilnuje, bo ja już nie daję rady. Za starym na takie harce.

- A bo ja wim, trza by było coby był nie bidny, bo gołodupcowi młynarzówny nie laza dawać, trza by był co by był swojak co by wiadomo beło w jaką rodzinę Nawojka wejdzie i co by chłopok beł robotny i nie pijok - mówiła powoli prześwietlając w głowie kolejnych kandydatów i odrzucając ich w mgnieniu oka - może młody Grolsch by zdoł? - ni to zapytała ni to stwierdziła.


 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 31-08-2019, 20:19   #69
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Horst wyszedł z świątyni w ponurym nastroju. Normalnie udzieliłby się w tłumie za drzwiami, ale... zbyt dobrze wiedział, że nie było czasu. Włodarzyk będzie wściekły jak byk i prędzej czy później zawita u progu jego domostwa...

Skinął Jeremiemu i szli w dół zbocza. Był w trzech światach w tym momencie. Ze szwagrem, w Lesie Mgieł i w nadchodzącej burzy w formie szlachciura. To nie były łagodne, ani przyjemne myśli.

- Wiem Jeremi. Na szczęście mój dziad, Heinwald, kiedy jeszcze żył zakazał nam brać cokolwiek z dworku, a nawet do niego się zbliżać. Podobną, ale radę, przekazał naszym braciom i siostrom w wierze... co poczynili ich sumienie. Wiesz, że my z Arniką żyjemy jak wszyscy tutaj. Zawsze byłem wiary, że świecidełka, zbytki luksusu i inne oznaki statusu deprawują człowieka i odrywają go od rzeczywistości. Jedyną widoczną oznaką naszego domniemanego bogactwa jest karczma. Wiele trudu w jej rozwój i udogodnienia włożyliśmy właśnie na ten dzień. By udobruchać nowego "pana" i miejsce do życia mu zapewnić, bo kwestią czasu jest tylko jak i nami się zainteresuje. Choć wolałbym, by jego spojrzenie i myśl nas ominęła.


Prychnął w irytacji słysząc swoje słowa.
- Wszak to dobro "włodarza" jest. Jeszcze się go udobrucha, choć wycinka Lasu... obydwoje wiemy, że nawet Krwawe Dary tu nie pomogą, lecz o tym jeszcze będziemy radzić. Poświęćmy tą chwilę na myśli i pośpieszmy się. Arnika musi wiedzieć co "Lord" oznajmił nim podejmiemy decyzję. Przyjdź proszę o zmierzchu do chaty Józefa. Naradzimy się, a jak los przy sprzyja i "wielebnego" wybadamy.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 07-09-2019 o 07:56. Powód: redagowanie
Dhratlach jest offline  
Stary 31-08-2019, 20:52   #70
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Na widok noża piwowarczyk odskoczył od kompaniona mniej już zaniepokojony o niego, a bardziej o siebie samego. Kiejby się Światko rzucił na niego, to by Luther mógł ino pomarzyć o ucieczce ze swoją słabującą nogą. Te jego oczy…
“Szaleju się najadł głuptak jeden. Alibo niedźwiedzia obaczył i w stupor popadł.” - podpowiadał w jego głowie bez krztyny wahania magister Abroncius.
“Bzdura. Dytko nim owładnęło.” - oponował równie przekonująco wuj Jarema.
Co by się młynarczykowi nie stało, zarówno serce jak i rozum tym razem zgodnie podpowiadały mu, że tu wiać trzeba i kogo umnego sprowadzić czem prędzej. I pewnie by tak zrobił gdyby nie to, że poza Światkiem ktoś tu jeszcze za nim był. Dziewucha jaka… Boguśka? Nawojka? A zostawić samą z oczadziałym Światkiem przeca nie mógł.
Uniósł obie ręce na znak, że już nie będzie szarpać młynarczykiem ni się do niego zbliżać.
- Już dobra Światko… dobra. Masz rację. Trzeba chronić.
Co rzekłszy uczynił w powietrzu przed sobą święty symbol Stwórcy.
- Trzeba chronić - powtórzył nadal czyniąc znaki i powoli przemieszczając się w kierunku tajemniczych nóg.
“Dziewka wiejska, przez tego szaleńca zapewne raniona. Potrzebna jej pomoc.” - oznajmił magister.
“Wiła. W najlepszym razie.” - skwitował wujo.

W miarę jak Luther zbliżał się coraz bardziej do leżącej dziewczyny, stopniowo potwierdzały się najgorsze obawy młodego Grolscha. Gdy znalazł się dostatecznie blisko, mgła odkryła wreszcie twarz Nawoji. Córka młynarza leżała na wznak, z otwartą buzią i martwym spojrzeniem wbitym w korony drzew. Szyja wieśniaczki była mocno zasiniona. Oblicze nieboszczki wydawało się przerażone i… Zaskoczone zarazem.
- Ja musiałem! Ona jest czarownicą! Odsuń się od niej bo wstanie! - wrzeszczał Światożar.

- Wszebóg... Światko. Coś ty...? - jęknął Luther widząc dziewczynę, która jeszcze parę świeczek temu, odstrojona dziarsko wkraczała do świątyni. Ale... może jeszcze żyła? Może matuś odratuje... ona umiała. Ale jak...? Szybko też dotarło do piwowarczykowego rozumu, jak niebezpieczny jest Światożar w swoim obecnym stanie. I co będzie jak i on sam się młynarczykowi jakim dybukiem jawi. I nie chciał być tu z nim sam na sam ani chwili dłużej - Do... Do Niemysła nam mus! On uradzi jak pomoc na czarownicę! Biegnij po niego Światko! A ja będę pilnował! Żeby... żeby nie wstała! Znaki rysował... Biegnij!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 31-08-2019 o 20:54.
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172