Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2019, 14:48   #86
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jamash w skupieniu wypatrywał swojej ukochanej - z pewnością miała wrócić już lada moment. Przez głowę przemknęła mu myśl, że gdyby nie jego pochodzenie, dawno by się utopił, ale przecież nie takie rzeczy robi się dla miłości, prawda? Więc czekał, cierpliwie i z delikatnym uśmiechem na ustach, choćby do końca świata… Nie zwrócił nawet uwagi na to, że podpłynęły do niego dwie kobiety i zaczęły ciągnąć ku powierzchni. Ich uroda nie mogła się równać z jego syreną, która z pewnością odnajdzie go, prowadzona przez łączące ich uczucie...

Pierwszą rzeczą, jaką usłyszeli wszyscy po tym, jak undine wrócił do pełnej przytomności na pokładzie, był stek wyzwisk i klątw, przy którym obelgi Gardaxa były niczym połajanka niańki. Jak mógł dać się tak zaskoczyć?! Fakt, “atak” syreny wcale nie należał do mało przyjemnych, ale to, jak zamieszała mu w głowie sprawiło, że obiecał sobie wrócić kiedyś w to miejsce i zarżnąć każdą morską sukę, która nawinie mu się pod nóż. Miał tylko nadzieję, że Besmara wybaczy mu to jego zdaniem bluźnierstwo - i nikt nie dowie się, co tam się wydarzyło.
Nie zdążył pomyśleć nic więcej, gdy wściekła kapitan trzasnęła go w twarz i zaczęła coś wrzeszczeć. Undine otrząsnął się po uderzeniu, wyprostował i ze stoickim spokojem wysłuchał całej tyrady Lanteri, krzywiąc się tylko, kiedy darowała mu baty. Gdy odwróciła się do nich plecami i odeszła kawałek, dyskretnym ruchem wyjął zatyczki z uszu - wcześniej nie chciał tym przeszkadzać w opieprzu. Nie zdążył usłyszeć dobrze wszystkiego, ale zrozumiał, że dostało mu się za ruszenie za syreną, kiedy już załoganci byli bezpieczni.
- Srać też mamy na rozkaz? - warknął cicho, po czym dodał głośniej, by usłyszeli go towarzysze i może kilku marynarzy - Dobrze pamiętam, że kazała nam tylko COŚ zrobić, i nie zabijać załogi? Gdybym nie przepłoszył syreny, zaraz mielibyśmy następnych pływaków za burtą. A umowa wymaga od nas ochrony załogi, nie czytania w myślach kapitan - wciąż wyglądał na spokojnego, ale w jego oczach szalał prawdziwy sztorm.
Ruszył w stronę zejścia z pokładu, po drodze zatrzymując się przy Azie i kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Jeśli tylko ten skurwiel zrobi Ci jakąś krzywdę, będzie żarł własne jaja - powiedział cicho, bardziej obiecując niż grożąc.
Gdy Jasper wyminął go i rzucił parę słów na pocieszenie, Jamash uśmiechnął się drapieżnie i klepnął go po ramieniu - Lanteri straciła chwilę temu sporo w jego oczach. Darowała mu kilka batów, bo pomógł zabić jej wroga, wciąż mającego wtedy poważanie wśród załogi? Nie powinna tego robić...
Undine darował sobie zmianę ubrań - wilgoć na ciele nigdy mu nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Zamiast tego przykląkł przy swoim prowizorycznym ołtarzyku ku czci Besmary i pogrążył się w dłuższej modlitwie. Gdy skończył, odnalazł suszące włosy Anabell i Maneę. Przez chwilę wyraźnie wahał się, co powiedzieć.
- Nie musiałyście mnie szukać, bezpieczniej było odpłynąć. Dziękuję - powiedział szczerze i z prawdziwą wdzięcznością. Nigdy nie potrafił ładnie przemawiać, więc to musiało wystarczyć - Tamta suka mnie w jakiś sposób sparaliżowała, zanim nawiała, dlatego nie mogłem się ruszyć. Pewnie kilka godzin by minęło, zanim by to zeszło - w jego słowach dało się usłyszeć wstyd.

***

Tron Besmary! Dopiero, gdy Jamash w zupełności ochłonął po ostatniej sprzeczce z Lanteri, zaczął ekscytować się celem ich podróży, jakim było jedno ze świętych miejsc Besmary. Ekscytacja wręcz od niego biła, tak jak i zadowolenie - wyglądało na to, że nie tylko pani kapitan ma krótką pamięć do konfliktów.

Gdy Lanteri opowiadała im o celu ich misji, undine podziwiał otaczające ich klify. Jak każdy besmaryta znał prawa panujące na Tronie i cieszył się, że najwyraźniej nie będę musieli złamać żadnego z nich. Gdyby tak było, musieliby wykombinować dobrą wymówkę - na szczęście Morska Banshee ceniła sobie przedsiębiorczość, a nie przywiązanie do praw i reguł.
- Jak dokładnie wygląda ta część klucza? - zapytał, kiedy kapitan skończyła. W końcu nie pokazała im dotąd swojej, a takie rzeczy mogły w zasadzie mieć dowolny kształt. Zwrócił się też do swoich towarzyszy z grupy bojowej.
- Jeszcze dwie sprawy co do wyspy. Po pierwsze, ciała w łańcuchach i klatkach - jeśli spróbujecie je z nich wyciągnąć, narazicie się na gniew Besmary. Ja będę jego pierwszym objawem. Po drugie, to święte miejsce i jeśli są tam jacyś nadgorliwi kapłani, mogą mieć problem z obecnością innowierców. Wyznawcy Caydena jeszcze ujdą, ale weźcie to pod uwagę. -
 
Sindarin jest offline