Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2019, 16:04   #114
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Na miejsce przybyła o czasie, zatrzymując skuter przed niedużym neonem świecącym się na niewyróżniającym się szeregowym budynku. Przed wejściem było pusto. Weszła do piwnicy, przechodząc przez drzwi "Queens Maestro", wchodząc do zadymionego wnętrza nie pasującego do swojej nazwy. Być może kiedyś była to jakaś restauracja, teraz tylko ciemny bar ze stolikami powciskanymi w każdy zakamarek i zapachem z palonych tu fajek wodnych. Kilka osób zwróciło na nią uwagę kiedy weszła, jeden z mężczyzn posłał jej szeroki uśmiech i gestem zaprosił do siebie. Nie musiała być przenikliwa, aby domyślić się, że to nie Joel. Nikt inny nie przyciągnął jej uwagi, za to poczuła od razu jak jest odcinana od świata zewnętrznego. To było jedno z tych miejsc, gdzie ludzie pragnęli spotkać się na żywo z innymi ludźmi, jedno z nielicznych w obecnych czasach należało dodać. Bar zapełniony był mniej więcej w połowie, bez trudu znalazła stojący nieco na uboczu dwuosobowy stolik i zdążyła usiąść, kiedy drzwi otworzyły się i wszedł przez nie mężczyzna, rozglądając się. Zauważył Psyche niemal od razu, zatrzymując na niej spojrzenie. Zdjęła kurtkę, wieszając ją na oparciu krzesła i delikatnie oraz zachęcająco uśmiechnęła się do niego. Pasował do tego, co miała w głowie podczas ich wspólnych rozmów. Młody, może nawet życiowo wciąż naiwny, niechętnie wychodzący naprzeciw zewnętrznego świata. A jednak zjawił się tu tak szybko, właśnie dla niej.
Zbliżył się niepewnie, na jego obliczu malowała się niepewność, może nieśmiałość. Co innego rozmawiać przez holo czy spotkać się w wirtualnej rzeczywistości, co innego poznać kogoś pierwszy raz na żywo. W tych czasach większość znajomości nie docierała do tego etapu. Usiadł naprzeciwko.
- Chyba nie tego się spodziewałem - zaśmiał się nerwowo, nie umiejąc utrzymać spojrzenia na Psyche. - W sumie nie wiem czego…
- Poznaj Paulę - Psyche roześmiała się szczerze, widząc jego nieśmiałość i konsternację. - Ty potrafisz zmieniać się wirtualnie, ja w rzeczywistości. Paula ma specjalne zadanie, chciałabym, abyś jej pomógł. Zamówisz nam coś do picia? - uśmiechnęła się słodko, tak jak robiła to niebieskowłosa.
- Wiem wiem, opowiadałaś - uśmiechnął się także, wcale nie mniej nerwowo. - Uważam to za lekkie oszustwo, ale niech ci będzie. Tu wszystko trzeba zamawiać osobiście - dodał, wstając i udając się do baru. Po niedługim czasie wrócił z dwoma kuflami piwa, stawiając jeden przez Psyche.
- No dobra, to do czego jestem ci potrzebny?
- Jako prawdziwa ja jestem nudna - mrugnęła do niego z sympatią, upijając łyk z kufla. Przez moment milczała, a wyraz twarzy Pauli zmienił się na w pełni poważny. - Widzisz… teraz jestem tak jakby uciekinierką. Zdrajczynią. Muszę utrzymać ten stan, jak również jak najdłużej ukrywać obecny wygląd. Niestety potrzebuję też kilka rzeczy ze swojego starego mieszkania, które jest, no cóż, monitorowane. Być może także obserwowane. Pomyślałam sobie, że mógłbyś mi pomóc. Paula jest bardzo chętna do zacieśniania więzów i znajomości.
- Na ładne oczy? - uśmiechnął się półgębkiem, ale nie umiał na dłuższą chwilę utrzymać kontaktu wzrokowego. Oczy ciągle mu uciekały, albo na bok, albo na resztę widocznego z tej pozycji ciała Psyche. Palce nerwowo bębniły po trzymanym oburącz kuflu. - Kamery na pewno się da obejść, to przecież mogłaś mi napisać bez spotkania. Robiliśmy już podobne rzeczy.
- Kamery tak, prawdziwych oczu już nie. Nie chcę, by ktoś mnie tam nakrył, więc to musi być dobrze zaplanowana akcja. Dlatego tu jesteś, na miejscu - spojrzała mu w oczy. Paula była bardzo przyjazną osobą i takie właśnie było to spojrzenie. - I hej, wiem, że wolisz tę swoją norkę. Ale teraz jak widzisz, że nie gryzę, to może mnie kiedyś do niej zaprosisz - uśmiechnęła się.
- Burzysz mój wypielęgnowany obraz ciebie… - zawahał się, po czym wymienił imię, które mu podała na początku tego spotkania - ...Paula. - Nawet w półmroku widać było jego rumieniec i nerwy. - To nie o to, że wolę. Tam… tam czuję się pewniej niż przy pięknej kobiecie. Masz coś zaplanowane czy wymyślamy od zera? - przeszedł do obszaru, w którym czuł się lepiej. - Ja też wolałabym, aby mnie nie skojarzono.
- Chętnie usłyszę, jaki to obraz zburzyłam - roześmiała się lekkim tonem, sprawiając wrażenie rozluźnionej. - Nie mam planu, ale nie chcę cię narażać. Możemy użyć holomaski albo poprosić kogoś o pomoc. Czego będziesz potrzebował, aby wyłączyć wszystkie możliwe systemy monitoringu i zabezpieczeń?
- Podpięcia się do sieci, w budynku na pewno. Wykrycia połączeń bezprzewodowych - zaczął wyliczać. - Swojego decku. Holomaski nie posiadam, możesz po prostu kogoś poprosić, żeby wyniósł kilka rzeczy? Chociaż nie, wtedy tego kogoś mogą przepytać. Trzeba by go prosić z holomaską - w miarę wymyślania rozkręcał się, nagle jednak spojrzał w jej oczy. - Nie mam pojęcia jaki miałem obraz. Zbyt idealny. A jednocześnie chciałem, abyś była takim zwyczajnym nerdem jak ja.
- Wszystko da się zrobić - mrugnęła do niego kokieteryjnie. - Jestem całkiem zwyczajna, to moja praca nie jest - wiedziała, że kryje się w tym kłamstwo, ale i nie zamierzała cofać tych słów. Chciała być zwyczajna. - Nerdem może nie będę, ale… - wzięła kolejny łyk, udając bardziej swobodną, niż była w rzeczywistości. Udawanie było takie proste. - Do mieszkania najchętniej weszłabym sama, wiem co gdzie jest. Na szybko mogę zmienić główne cechy wyglądu, ale muszę mieć pewność, że nikt nie patrzy. Masz cały potrzebny sprzęt u siebie w mieszkaniu?
Porzucił niezręczny temat, w rozmowie o ich relacji na żywo nie potrafił się odnaleźć. Był słodki, ale wiedziała, że go naraża.
- Oprócz holomasek i ubrań na przebranie - skinął głową. - Nie nadaję się do akcji w terenie - usta skrzywiły się w niezbyt wesołym uśmiechu. - I tak będziesz musiała uważać, nic nie poradzę na te takie zwykłe, biologiczne oczy.
- Zgoda - napisała na holo adres, pokazała mu i skasowała, kiedy skinął głową. - Spotkamy się na skrzyżowaniu przecznicę przed. Jest tam kawiarnia, jeszcze powinna być otwarta. Ile czasu potrzebujesz?
- Pół godziny, zgarnę tylko kilka rzeczy - dopił piwo jednym haustem i zaczął się podnosić. - I Psy...Paula, już pomaganie ci zdalnie niosło ze sobą wiele emocji. Nie wiem czy robienie tego na żywo to nie będzie za dużo - uśmiechnął się przepraszająco i ruszył do wyjścia. Był nerdem, choć przynajmniej nie w pełni zadrutowanym netrunnerem. Taki nie pojawiłby się pewnie na to niewiele dające zaproszenie.

Chciała mu jeszcze wyjaśnić, przekonać, powiedzieć cokolwiek. Żywiołowość Pauli została jednak zagłuszona przez wyrachowanie Psyche i niechęć do przyciągania uwagi. Wstała i opuściła bar, odtwarzając w pamięci mapę okolicy mieszkania Marlene, szukając najbliższego mu sklepu, a najlepiej samoobsługowego marketu. Potrzebowała czegoś do zmiany wyglądu, mocny makijaż powinien załatwić sprawę. Jeśli Joel wyeliminuje elektronikę to z resztą sobie poradzi sama. Chwilowo nie miała lepszych pomysłów bez wciągania w to profesjonalistów. Czego jeszcze przez moment wolała uniknąć. Sklep znalazła bez problemu, jeden z tych wszystko mających Wal-Martów, w pełni zautomatyzowanych. Wystarczyło wyklikać albo powiedzieć do terminala czego się chciało i robotyka załatwiała resztę. Nie potrzebowała wiele, wybierała też najtańsze rzeczy. W pierwszym momencie pomyślała o agresywnym ubiorze i makijażu, porzuciła jednak ten pomysł. Nie chciała zostać zapamiętana. Pozostał więc płaszcz, czapka, proste ubranie, peruka z długimi, ale sztucznymi brązowymi włosami. Niezbyt bogata mieszkanka Queens, która nie chce się mieszać do wielkich rzeczy. Taka, która chce przetrwać kolejny dzień w tej dziurze. Trochę kosmetyków miało zmienić rysy twarzy Pauli. Tak wyposażona opuściła sklep, przebrać zamierzając się w którymś z pustych zaułków i dopiero wtedy pójść do kawiarni. Tamtejsza łazienka nada się dobrze do zrobienia odpowiedniego makijażu.
Już przebrana weszła do "Diany", której nieco pretensjonalna nazwa ukrywała zwykłą kawiarenkę z kwadratowymi stolikami i obrusami w kratę. Obecnie siedziało w niej kilku zajętych sobą klientów, pojedynczo i parami. Kelnerki były tu z tych prawdziwych, nawet menu podawano klasyczne. Czas w takich miejscach cofał się ze dwadzieścia lat. Thortona jeszcze nie było, ale Psyche nie odnotowała też nikogo zwracającego uwagę, nikogo drażniącego jej wyczulone, nie do końca naturalne zmysły. Nie ukrywała się, wchodząc otwarcie do kawiarni i zmęczonym głosem zamawiając kawę u kelnerki, od razu też zaznaczając, że najpierw skorzysta z łazienki. Skierowała się tam od razu, zamierzając “przywdziać” więcej zmęczenia i nieco ostrzejszych rysów twarzy. Nikt jej nie zatrzymał, nikt nawet nie zwrócił na nią szczególnej uwagi, kiedy wróciła z łazienki odrobinę zmieniona. Za to przy jednym ze stolików, najbardziej w kącie jak się dało, siedział już Joel, nerwowo stukając nogą i chyba ze wszystkich sił starając się nie rozglądać panicznie po pomieszczeniu. Podeszła do jego stolika i usiadła naprzeciwko, uśmiechając się krótko i pozwalając przez chwilę sobie przyglądać.
- Jak wyglądam? - zapytała, czekając na zamówioną kawę. Kiedy kelnerka przyniosła i oddaliła się, podjęła wątek włamania. Ściszyła głos. - Masz wszystko co trzeba? Z jakiego miejsca najlepiej będzie ci działać?
- Wyglądasz jakbyś mieszkała tu całe życie - przyznał, z trudem powstrzymując odruch rozejrzenia się. - Mam wszystko, ale najlepiej byłoby być jak najbliżej tego mieszkania. Wtedy będę w stanie kierunkowo złapać wszystkie wifi. Ale wtedy będę jeszcze bardziej zdenerwowany niż teraz! No i nie wiemy czy nie ma czegoś poza mieszkaniem.
- Ewentualnymi kamerami na korytarzach czy w głównych drzwiach się nie przejmuj. Po to mam przebranie - Psyche zamilkła, zerkając w okno i wypijając łyk kawy. - Najchętniej zabrałabym cię do jakiegoś mieszkania nad lub pod moim. Myślisz, że dasz radę? Stąd nie ma co, musimy się upewnić, że nie ma żadnych sygnałów i włączonej elektroniki zanim będę mogła tam wejść.
Zamknęła na chwilę oczy.
- Chyba za bardzo z tym kombinuję.
- Nie zrozum mnie źle, ale nie znam się na takich akcjach - potarł swoją twarz i wreszcie nie wytrzymał i rozejrzał się. - To jasne, że jak mam wyselekcjonować tylko to co jest w tym mieszkaniu, to muszę być blisko. Ale co, chcesz się gdzieś włamać? To szaleństwo. Nie lepiej owinąć się całkiem jakimiś szmatami, wpaść do środka i zabrać co trzeba? Co wyłapię to wyłączę.
Nie chciała się głośno przyznać, że boi się, że ktoś czeka tuż obok. W sąsiednim mieszkaniu, za rogiem, w środku. Wymyślała i kombinowała, nie potrafiąc podjąć decyzji. Taka była Paula, to niedobrze wróżyło. Westchnęła.
- Masz rację - przerwała, biorąc głęboki oddech. - Potrafisz sprawdzić z klatki schodowej, czy nikt nie czeka tuż obok lub w środku? Będę potrzebowała około minuty.
Zauważyła, że się jej przygląda. Trochę inaczej niż wcześniej, z mniejszym "bagażem" zadurzenia czy tam onieśmielenia. Odchrząknął.
- Nie wiem dlaczego to robię, ale lepiej chodźmy, zanim się rozmyślę. Potrafię patrzeć tylko przez elektroniczne oczy, te prawdziwe musisz oszukać inaczej. I nie patrz na mnie, nie lubię się zadawać z większością ludzi!
- Naprawdę nie chcę tam iść, ani cię narażać - Paula westchnęła. Była bardzo przyzwoitą dziewczyną, z tych grzecznych. Miało to swoje zalety, lecz nie przy takich akcjach i Psyche zaczynała się zastanawiać, czy podjęła dobry wybór. - Niestety potrzebuję jednak tych rzeczy. Chodźmy, jak dezaktywujesz elektronikę to poradzę sobie z resztą.
Wstała i zapłaciła za kawę. Tak naprawdę straciła na to wszystko i tak za dużo czasu. Czuła jak głos w jej głowie zaczyna się niecierpliwić.

Blok był zwyczajny. Oni byli na pozór zwyczajni. Przeszli przez drzwi bez używania kodu Psyche, to było akurat najprostsze do wykonania. Mieszkanie znajdowało się na siódmym piętrze betonowego, smutnego budynku. Na parterze minęli kilku nastolatków odprowadzających ich nieprzyjaznymi spojrzeniami. Jeden splunął na ziemię, ale żaden nie ruszył z miejsca dopóki nie przeszli. Jedna z dwóch wind nie działała, ale oboje woleli uniknąć takiego zamknięcia, nawet na moment. W windach też były kamery, czasami nawet aktywne. Siódme piętro nie było daleko i wkrótce tam dotarli, po drodze mijając tylko siedzącą na parapecie parę w porwanych czarnych ciuchach, palącą zioło i nie zwracającą uwagi na otoczenie. Przed wejściem na samo piętro były jeszcze jedne zabezpieczające drzwi, a za nimi korytarz i pięć mieszkań.
- Które jest twoje? Zrobię co w mojej mocy - szepnął Joel. - Ale wolałbym nie wchodzić dalej.
Pokazała mu widoczne przez kratę drzwi, drugie na lewo od blokującej przejście kratownicy.
- Nie musisz wchodzić. Jak możesz to otwórz mi jeszcze wejście i spróbuj przeskanować otoczenie. W międzyczasie postaram się wybadać obecność ludzi.
Serce biło jej szybko, trudno było to ukryć, lecz starała się zachować pełne opanowanie. Podczerwień miała problemy z przenikaniem przez ściany, Psyche jednak i tak liczyła, że coś zobaczy. Usłyszy. Poczuje. Podświadomie odwlekając moment wejścia do środka na jak najdłużej.
Skinął głową, drzwi po kilku chwilach stanęły otworem i kobieta mogła wejść do korytarza. Joel wycofał się na schody i tam zza rogu czynił swoją magię. Pierwsze co zarejestrowała Psyche to stłumiona drzwiami muzyka z głębi korytarza, z ostatniego w kolejności mieszkania. Poza tym panował spokój. Przeszła pod "swoje" drzwi i nasłuchiwała przez chwilę. Nic. Włączyła widzenie ciepła i spróbowała pod każdym kątem. Nic. Nic świadczyło o tym, że ktoś obecnie znajduje się w środku tego mieszkania.
Podświadomie liczyła na to, że kogoś tam znajdzie. Że pojawi się jakieś uzasadnienie tej paranoicznej ostrożności. Nic takiego się nie stało. Westchnęła cicho, zawahała się… ale ruszyła do następnego mieszkania, aby powtórzyć ten proces. Chciała sprawdzić drzwi mieszkań po obu stronach zanim wykona dalszy krok. Ledwo zdążyła do nich dojść, a czujnik ciepła wychwycił zbliżający się do nich ludzki kształt. Drzwi zaczęły się nagle otwierać. Zaklęła w myślach, od razu prostując się i jednym płynnym ruchem kierując kroki w stronę wind. Gestem chciała przegonić Joela na piętro wyżej, a potem udać, że czegoś zapomniała i się wrócić - zaraz jak przyjedzie winda i zabierze tego wychodzącego. O ile cel tego kogoś nie był zupełnie inny.
Z mieszkania wyszedł biały mężczyzna, w klapkach i gołą, muskularną klatą, na której zauważyła - kiedy już zerknęła w jego stronę - liczne tatuaże bardzo przypominające te z gangów. Niósł worek ze śmieciami. Thorton zdążył się ukryć na wyższym piętrze bo nigdzie go nie widziała.
- No no, jaki cukiereczek! - krzyknął za nią "sąsiad". - Gdybym wiedział, że taka lalunia mieszka obok nie to już dawno bym zarwał.
Oczywiście musiał przesadzać, jej kamuflaż był dość dobry i nie przedstawiał sobą sex-bomby. Mężczyzna był jeszcze dość młody, z twarzy nawet nie taki nieprzyjemny, gładko ogolony. Na pozór pozbawiony wszczepów. Kierował się w stronę zsypu, więc winda raczej nie pomoże w pozbyciu się tego problemu.
Postanowiła zrobić przedstawienie. Udać, że wciska przycisk, tupie nogą i zaraz wybiera klatkę schodową, gdzie już nie musiał wiedzieć co działo się dalej. Odczuwany stres stawał się zbyt silny, chciała mieć to już za sobą. Upewnić się, że Joel wyłączył wszystko i wejść do środka. Słyszała za plecami jeszcze jego głos, ale nie poczynił dalszych działań. Wyrzucił śmieci i jak większość otumanionych cywilizacją, ruszył po prostu z powrotem do swojego mieszkania.
- Wszystko gotowe, elektroniki tu dużo, ale dam radę - poinformował ją Thorton jak tylko weszła na półpiętro. - Daj tylko znak. Mogę wyłączyć sąsiadów, więc miej to na uwadze. Ten ze śmieciami wyglądał na takiego, co się wkurzy na brak holo.
- W takim razie zróbmy to. Jak się wkurzy to się go pozbędę - Psyche mówiła szybko, starając się tym zamaskować swoje nerwy. - Wchodzę, a ty wyłączaj. Mam wrażenie, że dawno przesadziłam z kombinowaniem.

Okazało się to prostsze niż zakładała. O wiele. Kombinowanie wyglądało na zupełnie niepotrzebne, po otworzeniu mieszkania w środku nie zastała nikogo. Z mieszkania nieopodal dotarły do jej uszu przekleństwa, ale zdążyła się schować za drzwiami, zanim wyeskalowały poza zamknięte pomieszczenie. Mieszkanie wyglądało tak, jak je zostawiła. Z uwzględnieniem zagłuszonej przez Joela elektroniki.
Wciąż mogło się jeszcze wiele wydarzyć. Psyche nie traciła czasu. Najpierw schowała chipy przygotowane przez Remo, to dla nich głównie tu była. Dopiero potem chwyciła podróżną torbę, wrzucając do niej kilka sztuk broni, trochę ubrań, podstawowe przybory. Tyle rzeczy, ile zmieściło się w torbie i nie wymagało przeszukiwania mieszkania. Zajęło jej to około minuty, po której skierowała się do wyjścia. Nic się nie wydarzyło. Zamknęłaś drzwi, spotkałaś się w Thortonem, który wyłączył aparaturę. Żadnych tajnych agentów wyskakujących z piętra poniżej. Nic. Spokój. Mogliście opuścić budynek.
- Wszystko w porządku? - zapytał Joel, widząc minę Psyche.
- Tak… ja… chyba tak bardzo spodziewałam się problemów, że założyłam, że muszą nastąpić - westchnęła głośno. - Chodźmy, im szybciej się oddalimy tym lepiej.
Na wszelki wypadek wybrała schody.
- Dziękuję ci za pomoc. Ja… chyba potrzebowałam kogoś, kto potrzyma mnie za rękę, choćby duchowo. Przepraszam, że musiałam cię do tego wyciągnąć z norki - uśmiechnęła się, nadal nerwowo, nadal bacznie obserwując i nasłuchując otoczenia.
Świat był tego wieczora przeciwko Psyche. Kiedy wychodzili z budynku, nadal nic się nie wydarzyło.
- Nie ma sprawy, może to i dobrze - Joel zawahał się, coraz bardziej wracając do nieco aspołecznego "ja" po opadnięciu emocji związanych z tym co robili. - Muszę jednak przyznać, że wciąż wolę naszą współpracę kiedy jedynie ty narażasz się fizycznie.
- Obiecuję, że postaram się tego nie powtórzyć - uśmiechnęła się, ciągnąc go w najmniej uczęszczaną część okolicy. Nagle zatrzymała się i cmoknęła go w usta. - Nie będę cię dalej ciągnąć i niestety nie mogę tracić czasu. Jeszcze raz dziękuję.
Kiedy odszedł, odnalazła odpowiednio ciemny zaułek i wróciła do wyglądu Pauli, jednocześnie pisząc wiadomość o podwyższonym statusie na służbowy mail Remo.
“Chciałabym porozmawiać. Pilne. P.”
 
Lady jest offline