Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2019, 22:15   #80
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kiedy ogry ruszyły do ataku, Günther poczuł falę gorąca. Przypominało to jeden z koszmarnych snów, w których postawienie kroku wymagało tytanicznego wysiłku. Nagły rwetes, krzyki i wzniesiona w powietrze kurzawa przywołały obraz z przeszłości. Günther widział ledwie kilkunastoletniego chłopaka, stojącego wśród kilku zakapiorów wewnątrz zardzewiałej klatki. Młodziutki Quillan trząsł się jak osika, a na jego spodniach kwitła mokra plama. Przeciwnicy zbliżyli się do niego, wśród rechotów wznosili drewniany oręż i…
Ocknął się, aby ujrzeć, że walka już rozgorzała na dobre. Góra pyłu nieopodal zdradzała, że Jean-Luc zaszarżował na przeciwników. Łowca nagród również nie zamierzał tracić więcej czasu. Zmierzył na lewo od linii wroga. Otaczał go świst strzał, chrzęst broni, a także nagły trzask ognia, co mogło być tylko sprawką Ernsta. Tymczasem Günther znalazł się już dostatecznie blisko ogrów. Upatrzył za cel jednego z nich i wyzywającym gestem, sugerującym czynności z jego matką, ściągnął na siebie uwagę. Olbrzymowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zamachnął się niedbale i wymierzył koślawy cios, który Günther bez problemu ominął. W odpowiedzi zamarkował wypad korbaczem i już chciał wykonać kolejny, gdy tym razem to ogr wykazał się większą zręcznością. Jeszcze chwilę prowadzili mało finezyjny, bitewny pląs, w którym inicjatywę przejęło ostatecznie monstrum. Kolejny z miażdżących ataków miał zostać odbity tarczą, lecz nim Quillan zdążył odpowiednio się ustawić, już leciał na plecy. Dopiero leżąc na ziemi zorientował się, że jego ramię obficie krwawi. Być może w tym momencie zakończyłby swój parszywy los, gdyby nie dwie strzały, które chwilę później trafiły w oponenta. Strzelcem okazał się Hugo, któremu były gladiator wisiał właśnie kilka solidnych kufli.
- Chyba wyszedłem z wprawy, psia mać - zaklął pod nosem, pokazując niziołkowi wzniesiony do góry kciuk.
Z trudem wstał na nogi i tym razem postawił na defensywę, cały czas osłaniając się tarczą. To uchroniło go przed kolejnym ciosem. Bodaj znikąd pojawił się również Garran, w którym tliło się o znacznie więcej woli walki. Mimo krępej budowy, wystrzelił do przodu jak sprężyna i szybkim wymachem uciął potworowi łapę. Z kikuta polała się fontanna krwi, a jej nagła utrata szybko zwaliła tamtego na ziemię.
Walka powoli dobiegała końca i co dziwne, nie przyniosła zatrważających strat po stronie ludzi. Wieśniacy dosłownie zarąbali jednego z pozostałych ogrów, a ostatni zbiegał właśnie do lasu. Günther nie widział sensu w pościgu. Jeśli gdzieś w pobliżu były inne potwory i tak mieli przesrane. Rozproszenie się w tym momencie było jego zdaniem głupotą.
Pozostało mu zebrać pogruchotaną dupę w troki i prosić krasnoluda o leczenie. Z trudem uczynił parę kroków w jego kierunku.
- No chłopie, jak to mówią, do trzech razy sztuka! Następnym razem daj pozór, bo mogę nie zdążyć cię uratować i wyleczyć - orzekł w trakcie zabiegu medyk.
Jego pacjent mruknął w podzięce, lecz potem już milczał. Był zły na siebie, co doskwierało niemniej niż odniesione rany. Dołączył do szabrowania.
 
Caleb jest offline