Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2019, 02:58   #111
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Panika rozszerzyła fiołkowe oczy Eshte. Toż nawet gdyby rzeczywiście była konająca, to wcale nie chciałaby pomocy TEJ kapłanki, a już szczególnie, jeśli nie byłaby w stanie chronić się przed jej zapędami! Że też Loczek musiał powiedzieć Arissie gdzie ona mieszka! Mały zdrajca!

Na tyle na ile mogła podolewała wina do pucharka czarownika i swojego kubeczka, po czym zgarnęła bukłak i spróbowała wepchnąć go mężczyźnie za pazuchę szat.
-Schowaj to -szepnęła nie mając czasu na zbędne tłumaczenia. Dobrze pamiętała jak takie trunki działały na Arissę, a jakoś niekoniecznie miała ochotę na kolejne tortury jej lepkimi rączkami.
Zerwała się na nogi i popędziła w kierunku głosów, wołając -Nie, nie, nie! Wcale nie konająca!

Otworzyła drzwi, nim te zostały wyważone jakimiś przesadnie umięśnionymi barami narażającymi ją na kolejne wydatki. Dmuchnięciem odgoniła z twarzy niesforny kosmyk włosów.
-Nie jestem konająca. Tylko zmęczona. Baaaardzo zmęczona - dla podkreślenia swych słów ciałem ciężko oparła się o framugę. Dodatkową zaletą tego ruchu było zagrodzenie wejścia do środka swoimi długimi kończynami -I zajęta. To był dłuuuuugi dzień.

- Och… to tak jak ja… moja droga.-
odparła z uśmiechem kapłanka wchodząc po schodkach i zapewne zamierzając wedrzeć się do domku kuglarki.- I obrażona na ciebie. Jak mogłaś przede mną zataić, że jesteś częścią tej wyprawy. Pomogłabym ci w przygotowaniach do występu. My powinnyśmy się trzymać razem… straszne oskarżenia rzucają przeciwko nam…Str..aa. szszne…- rzekła kapłanka z przesadną egzaltacją, próbując zajrzeć do środka jej wozu.- Słyszałam dziwne plotki, że jesteś mężatką. Nie wspominałaś o tym, gdy tuliłyśmy się w karczmie.
Esthe nie wiedziała, co jest gorsze. Arissa chcąca wedrzeć się do jej twierdzy na kółkach, czy to że przysłuchiwał się temu jej “mężuś”.
Jedyną pociechą było współczujące spojrzenie Loczka. On ją rozumiał.

-No. Straaaszne -przyznała Eshte, choć wzrok jakim obserwowała zbliżającą się kapłankę świadczył o tym, że dostrzega o wiele gorsze zagrożenie niż jakieś paplanie wysoko urodzonych paniczyków. A bo to pierwszy raz wygadywano o niej bzdury?
-Ale skoro szlachciurki już sobie wymyślili jakieś oskarżenia, to raczej im się nie spodoba, że tuż pod ich nosem spotykają się elfy i to tak późnym wieczorem. Jeszcze pomyślą, że spiskujemy czy coś -wzruszyła ramionami, jednak reszta jej ciała była daleka od wzruszenia i w dalszym ciągu barykadowała wejście do środka - A ja mam nie zwracać na siebie uwagi, więęęęęc...
Nie dokończyła, za to spojrzała wymownie na niziołka.

- Może lepiej wrócić jutro moja pani. Nasz rycerz może potrzebować pomocy przy modlitwie.- rzekł niziołek, jedyne jej wsparcie w tej “walce”.
- Niech będzie.- fuknęła gniewnie Arissa, nachyliła się i cmoknęła Eshte w kącik ust i zaczęła schodzić po schodach.- Nie zapomnij jutro zapłacić mojej przyjaciółce za prywatny występ tak… po obiedzie?
I zerknęła przez ramię na zaskoczoną tym “buziakiem” kuglarkę. - Wtedy sobie pogadamy. I popijemy. Szczególnie popijemy.

-Jak tylko będę miała czas
-odparła kuglarka, w myślach już planując dla siebie dużą ilość zajęć na jutrzejszy dzień. Sprzątanie wozu, układanie materiałów według kolorów, wyczesanie Skel'kela, wyczesanie siebie, przeprowadzenie uspokajających rozmów z poddenerwowanymi gołębiami, może wypadałoby poprać trochę ubrań, uszyć sobie nowy koc i poćwiczyć przed kolejnymi występami..

Za plecami odchodzącej elfki Eshte złożyła ze sobą dłonie i bezgłośnie wypowiedziała do Loczka jedno słowo - „dziękuję”. Wprawdzie Thaaneeekryyyst uważał, że nieraz uratował skórę swojej „żonce”, jednak ani razu nie zasłużył sobie na podziękowanie z jej usteczek. Świadczyło to tylko o tym, za jaką straszliwą bestię uważa tą kapłankę przywdziewającą niewinną biel.

-Hmmm… czyżbyś miała jakieś tajemnice przez swoim mężem, kochana Pupcio?- zapytał czarownik jak tylko zamknęła drzwi. Przyglądając się poprawił okulary i rzekł zaciekawiony.- Nie mówiłaś mi, że tuliłaś się z kapłanką w karczmie, gdy brałem cię za żonę.

Kuglarka wywróciła oczami, ale nie odpowiedziała. Przynajmniej nie od razu. W tej chwili ważniejsze dla niej było dokładne otarcie rękawem swoich warg, aż poczerwieniała skóra w ich kąciku. Coś jej podpowiadało, że Arissa nigdy się nie spotkała z niechęcią ze strony upatrzonej przez siebie kobiety lub mężczyzny. To wyjaśniałoby jej przekonanie, że każdy pragnął być przez nią dotykany i całowany.

-Wiesz, nie każdemu z nas grauburgowskie jaśniepaństwo wysłało zaproszenie do swojego zamku. Inni chcąc zadbać o swoje bezpieczeństwo musieli zniżyć się do okropnych czynów.. -jednak coś łączyło Eshte z kapłanką, bo i ona wypowiedziała te słowa z przesadnym dramatyzmem. Następnie pochwyciła w dłoń kubek, uniosła go do ust i wlała w swoje gardło kilka potężnych łyków. Westchnęła oblizując wargi.
-Nie myślałeś chyba, że tylko Ty masz szaloną wielbicielkę, co? -zapytała wyszczerzając ząbki do czarownika.

-Oj tam. Przesadzasz. Wydaje się miła i sympatyczna.- odparł Ruchacz dolewając wina do kubków. - I cię naprawdę lubi. Powinnaś to doceniać. Przyda ci się każdy sojusznik w obecnej sytuacji, zwłaszcza kapłanka… bo wybrańcy bogów są naturalnie odporni na ogłupiający wpływ Pierworodnego. Przynajmniej dopóki taki osobnik nie złamie ich woli. Jak myślisz dlaczego twoja Pani Ognia była niewzruszona jego urodą? Zrodziła się z błogosławieństwa Dzikuna.

-Ona nie jest żadną kapłanką
-burknęła Eshte z powrotem opadając tyłkiem na krzesło. Odnosiła wrażenie, że już raz przeprowadzała z Ruchaczem rozmowę o Arissie, również wtedy poddając w wątpliwość jej kapłański stan. Nadal nie zmieniła o niej zdania.
-Raz ja musiałam wykonać jej robotę. Wystarczyło, że wbiłam się w te bielutkie szaty, na poczekaniu wymyśliłam jakieś modlitwy i ten jej rycerzyk był zadowolony. Ale przecież nie nazwałbyś mnie teraz kapłanką, prawda? - oparła łokieć na blacie, dzięki czemu mogła wygodnie wesprzeć na dłoni swój policzek i spojrzeć na mężczyznę - Zresztą, na Ciebie też nie działa urok pięknisia. Pewno dużo składasz ofiar jakiemuś bożkowi, co? A może tak naprawdę jesteś gorliwym mnichem?

- Widząc co się działo na zamku, uaktywniłem urok mentalnej bariery przygotowany zawczasu… gdybym spotkał Pierworodnego bez moich czarów, to biłbym mu pokłony jak każdy inny śmiertelnik.
- odparł smętnie czarownik popijając alkohol. Uśmiechnął się do kuglarki spoglądając na nią.
-Jesteś pewna, że nie jest kapłanką? Jej aura temu zaprzecza. Ale cóż.. może się mylę… wy chyba jesteście bardzo blisko ze sobą, więc wiesz lepiej ode mnie.- dodał z łobuzerskim uśmiechem.

Wspaniała Sztukmistrzyni Meryel nawet nie zaszczyciła jego słów odpowiedzą. Ale za to kopnęła go siarczyście pod stolikiem, aczkolwiek mięciutkie butki nieco osłabiły to uderzenie. Co za szkoda.
-A może po prostu Ty nie jesteś dobry w podglądaniu cudzej aury? -mruknęła sponad krawędzi kubeczka, nim ponownie zanurzyła usta w jego zawartości. Pojawienie się Arissy tylko na moment popsuło nastrój kuglarki, zaś wino skutecznie je przywracało. Wskazywał na to uśmieszek dyskretnie czający się w kącikach jej warg.

Nagle nogi krzesła zgrzytnęły po podłodze, kiedy wraz z nim obróciła się lekko ku Thaaneekryyystowi.
-Co mówi moja? -zapytała, może nawet szczerze zaciekawiona. Albo szczerze chcąca zobaczyć porażkę czarownika.

- Masz potencjał na potężna czarodziejką. Olbrzymia moc pulsuje w tobie… na kształt ognia. Ale jest to moc nieokiełznana dyscypliną.- wyjaśnił Tancrist przyglądając się elfce. Przybliżył twarz ku jej obliczu.- No i jesteś bardzo piękna i zmysłowa pod tym całym krnąbrnym charakterkiem.
I cmoknął ją w czubek nosa. A elfka odgoniła go od siebie machnięciem ręki.
Jedyne czego zazdrościła Tamtej Eshte, to wrażenia jakie sprawiała na większości otaczających ją osób. Nikt nie ośmieliłby się jej pocałować bez pytania, na taką bezpośredniość pozwalał sobie tylko Pierworodny. A kuglareczkę to każdy sobie głaskał i całował, jak gdyby była uroczym zwierzątkiem pozbawionym kłów, szponów i niszczycielskiej magii. Może powinna zacząć się odgryzać? Przynajmniej wtedy, kiedy jej się to nie podoba. Bo czasem się całkiem podobało.

-I to wszystko wyczytałeś z mojej aury...? -uniosła powątpiewająco brew -Powinieneś postawić namiot, wsadzić kolczyka w nos, rozłożyć karty na stole i kazać sobie płacić za odczytywanie aury. Pewno niejedna podstarzała damulka rzuciłaby Ci pod nogi cały swój skarbiec biżuterii, byle tylko usłyszeć z Twych ust jaką to ma „aurę słodką i soczystą niczym brzoskwinka” - zarechotała głośno na własne słowa, a potem zerknęła na czarownika z chciwym błyskiem w oczach -Mógłbyś mi wtedy zapłacić za swój pobyt w moim domku.

-Toć sama mnie zaprosiłaś do siebie rozgłaszając wszędzie żem mąż twój. No i tatuaż ci usuwam z szyi. No na biedę akurat nie możesz narzekać. Sporo klejnocików przypadkiem wpadło w twoje rączki.
- odparł ironicznie czarownik po czym spojrzał na łoże elfki dolewając im wina.- I nie myśl sobie żem na tyle szlachetny, by zrezygnować z łóżka. Zamierzam spać wygodnie tej nocy.

Kręcąc kubeczkiem i wprawiając szkarłatną taflę w zafalowanie, Eshte powędrowała wzrokiem w ślady spojrzenia Thaaneekryyysta. Gdyby ktoś pierwszy raz zobaczył wnętrze jej wozu, to tamtą część niewątpliwie uznałby za graciarnię elfki, choć prawda była taka.. że dzięki trollowi cały jej domek wyglądał jak własność wyjątkowego bałaganiarza i zbieracza. Łóżko już wcześniej było barłogiem, aczkolwiek całkiem przytulnym. Teraz koce i poduszki tworzyły wielokolorową masę, a wśród tego wszystkiego leżały zerwane z sufitu witrażowe kule lampionów. I czyżby.. czyżby dostrzegła też biel smacznie śpiących gołębi?
Rozbawiona obróciła się z powrotem do czarownika -Na czym chcesz spać?

- Tam… na łóżku.
- Tancrist wskazał środek barłogu i dodał z łobuzerskim uśmieszkiem. - I nie myśl, że zapomniałem o twojej ofercie. Okładach z twojego nagiego ciała. Noce bywają wszak zimne.

-Pod warunkiem, że Paniunia będzie patrzyła..
-odgryzła się szybko Eshte i kubek uniosła w toaście dla swojej błyskotliwości oraz złośliwości względem laluni. Tyle że.. kiedy już przełknęła kilka łyków wina i w tym czasie zastanowiła się nad swoimi słowami, to.. zadziwiająco nie brzmiały one już tak dobrze. A gdyby tego było mało, to jeszcze mogły zostać zrozumiane.. w mocno nieodpowiedni sposób. Kuglarka nie wątpiła, że mężczyzna tylko czekał na wytknięcie jej kolejnych perwersji.

-Oh, cicho siedź -syknęła z góry spodziewając się, że zaraz zobaczy jeden z tych jego ironicznych uśmieszków. I miała rację. Trunkiem szybko zapiła swoje niezadowolenie. Jednak oprócz poprawiania nastroju, wino było również dobrym sposobem na zajęcie czymś rąk i ust. Eshte nie często gościła kogokolwiek w swym wozie. Trixie to jeszcze sama sobą się zajmowała, ale ten tutaj patrzył zza szkiełek, siedział za blisko, pachniał za dobrze. Czynił sytuację jakąś taką niezręczną. A elfka była o wiele zbyt trzeźwa, aby miała tak po prostu położyć się spać koło niego.

-Przekup mnie do milczenia, możesz złotem, możesz buziakami, może tuląc się do mnie… lub zabawiając mnie występem… lub pokazem magii. - odparł Tancrist wyraźnie ciekaw, jaką strategię wybierze. Po czym dodał żartobliwie. - Taniec z gubieniem ciuszków z pewnością uciszy twojego męża… choć pewnie zostawi z rozdziawionymi ustami.

-Oh, przepraszam, czy ja Ci wyglądam na strzygę?
-prychnęła Eshte po otarciu sobie ust z resztek wina. Coś w iskierkach pobłyskujących w jej oczach wskazywało na to, że chociaż nie zamierzała się rozbierać ku uciesze czarownika, to jego słowa uznała za swego rodzaju wyzwanie. Najwyraźniej nie wymagało ono butów, bowiem pod stolikiem z łatwością zsunęła je sobie ze stóp.
-Albo na jedną z tych wielorękich tancereczek? - podciągnęła kolana ku sobie, po czym nieco chwiejnie stanęła stopami na krześle. Dobrze, że nie była wyższa o głowę, bo wtedy własną głową zderzyłaby się z całkiem twardym sufitem wozu -Wszyscy się taki nimi zachwycają, one się uważają za jakieś boginki, a przecież każdy sobie może tak zamachać tyłkiem. Żadna to sztuka..

Jak powiedziała tak też zrobiła i pewna swego zakołysała kuperkiem, czego efektem był dość mało wdzięczny pokaz. Było całkiem zabawnym, że wykonując swoje akrobatyczne układy elfka odznaczała się tak dużą zwinność, o której jednak zdawała się całkowicie zapominać, kiedy nieudolnie próbowała naśladować ponętne ruchy innych kobiet. Dość pokracznie się wtedy poruszała, niczym postawny mężczyzna zmuszony do założenia wysokich obcasów i kręcenia biodrami w nienaturalny dla siebie sposób. Widać Tamta Eshte miała okazję gdzieś się nauczyć tego całego kuszenia, uwodzenia i ogólnego robienia z siebie ponętnego kawałka mięsa, jednak póki co kuglarkę owa nauka skutecznie omijała. Niezbyt jej to przeszkadzało. A już na pewno nie teraz, kiedy balansując w dłoni kubeczkiem unosiła ręce na pokraczne podobieństwo ruchów tancereczek.

To jednak się jej mężusiowi podobało. Popijał alkohol przyglądając się kuglarce i jej wygibasom na krześle z wyraźną radością. No i dolewał jej alkoholu do kubka, gdy tego żądała wijąc się chwiejne na krześle i podsuwając pusty kubeczek pod jego twarz.
Niemniej trunek był mocny i elfka zaczęła czuć go nie tylko w głowie, ale też i w nogach. Zachwiała się, straciła równowagę i spadła… wprost w ramiona Thaaneekrysta. Typowe. Ten zwyczajowo wykorzystał okazję i przycisnął ją do siebie zaborczo, jednocześnie starając się samemu zachować równowagę. A gdy je utrzymał, zarówno równowagę jak i kuglarkę, ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Wpatrywał się wprost w jej oczy przez chwilę, a potem pocałował, zachłannie i zaborczo dociskając swoje usta do jej warg. Pieścił je dość długo w tym pocałunku, a potem...

-Może położymy się do łóżka… spać! Położymy się spać!- sprostował nerwowo. I dodał z ciężkim oddechem nadal ją trzymając w ramionach. - Chyba już za dużo wypiliśmy.

Za zachowanie kuglarki winę ponosiło, cóż, wino. Należało o tym pamiętać przyglądając się jej poczynaniom. Najpierw tylko w zadziwiającej ciszy spoglądała na czarownika szeroko otwartymi oczami, jak gdyby zszokowanie zdołało przebić się do jej umysłu zalanego trunkiem. Jednak zaraz wargi jej zadrżały niebezpiecznie, a potem tama puściła i Eshte wybuchnęła głośnym, pijackim rechotem.
-Kochaaaasz się w eeeeelfce! -zawyła wyraźnie ubawiona swoim odkryciem -Czeeekaj, niech tylko wszystkim o tym poooowieeem!

Powinna się odgryźć za tę lubieżną napaść, kopnąć go bądź chociaż czuć się przez niego wykorzystaną, a mimo to sztukmistrzyni Meryel wydawała się całkiem dobrze bawić kosztem czarownika. I wcale nie brała pod uwagę tego, że w tym żarcie uczestniczyła jeszcze druga strona. Ona, Eshte, a nie jakaś inna elfka. Zaczęła przyśpiewywać radośnie - Czaaruś i elfka siedzą na drzewie. C-A-Ł-U-O-U..J..Ą.. -co nie trwało zbyt długo. Skomplikowana to była przyśpiewka.

-Co? Nie… to nie tak… - Czaruś zaś próbował się bronić słowami, a potem… najwyraźniej uznał, że nie ma co próbować przegadać pijaną elfkę. Mocniej capnął dłońmi jej pośladki i zaczął ją całować jeszcze zachłanniej. A ponieważ usta mu umykały, to pieszczoty skupiły się na jej szyi.
Humorek kuglarki nie opuszczał, ale teraz zaczęło się pojawiać coś jeszcze. Oczywiście, czuła jego dotyk na swym ciele i fakt, że ją dociskał do swojego torsu. Nie bardzo to jej przeszkadzało w tej chwili. Ale zaczęło się też robić, tak dziwnie cieplutko… przyjemne ciepełko promieniowało z podbrzusza elfki. Ten żar sprawiał, że śmiejącej kuglarce robiło się gorąco. A ubrania robiły się... niewygodne.

-Cały dzień C-A-Ł-O... -Eshte nie zaprzestawała prób i uparcie poszukiwała odpowiednich liter na swym plączącym się języku. Cała ta sytuacja była dla niej mocno chaotycznym zwidem. Czuła rozkoszne ciepło sięgające aż ku koniuszkom palców, czuła również to rozbawienie przyprawiające ją o ból brzucha, jak i przede wszystkim alkohol tak przyjemnie wprowadzający zamęt w jej rozczochranej główce. To było dużo jak dla jednej pijanej elfki.

-O-J.. -intensywne i gorące pocałunki spadały raz za razem na jej szyję, aż odchylała głowę eksponując ją jeszcze bardziej oraz narażając się na ponowną utratę równowagi.
-C-A-Ł-Wiem! -z tym okrzykiem podniosła gwałtownie głowę, aż mocno zawirowało całe wnętrze wozu. Ale nic to! Dłońmi znalazła twarzyczkę czarownika, przycisnęła je do jego policzków i przyciągnęła go ku sobie, by podzielić się z nim swoim odkryciem.
-Teraz to malunek mojej ślicznej twarzy powinieneś nosić ze sobą w puzzzzzderku! -wlewane w siebie wino sprawiało, że nie tylko głupoty wygadywała, ale także dużo gadała. Za dużo. Nowa myśl przeciążyła jej główkę na jedną stronę -Albo mojego tyłka?

-Malunek czego… w jakim… puzd...erku?
- nie tylko kuglarka miała coraz większe problemy z logicznym wyciąganiem wniosków. - No tak, tyłek… a nanieść malunek, to nie problem. Potrzeba tylko… farb i magii. I wiesz… musisz pokazać ten tyłek, który mam namalować.

-Nieeeeeeee!
-zawyła elfka rozpaczliwie, jak gdyby ją tutaj łajdak torturował, a przecież było wręcz przeciwnie! Było jednak pewnym, że podobnie wyłaby z wściekłości będąc na trzeźwo poddawaną jego lubieżnym pieszczotom -Potrzebujemy prawdziwego malrz.. arzarza.. no.. tego z pędzlami. I jeszcze puzderko! Wiesz, otwierane.. błyszszszczące..Masz takie?
Nie czekając na odpowiedź śmiało wsadziła ręce w kieszenie szaty czarownika. Tyle, że to przecież była pelerynka, którą Eshte sama mu łaskawie użyczyła, więc nie powinno być w kieszeniach jego osobistych skarbów. Cóż, logika nie zawsze chodziła w parze z elfką, a już szczególnie z podpitą elfką.

-Mam takie, ale czemu o to pytasz? Przecież musiałbym… nowy ci sprawić. - zdumiał się czarownik wodząc ustami po szyi, bo też i tuląca się i ocierająca o niego elfka niemal wystawiała się na jego pieszczoty. I dlatego też czuła jego dłonie na swoich pośladkach. Nie udało się jej jednak znaleźć owego medalionu, ale paluszki zacisnęły się na jakiejś zdobyczy. I triumfalnie wyciągnęła woreczek z tytoniem. Wróżebnym… tym samym, który jej Skel’kel znalazł.

Rzecz się stała niesłychana! Zbladły przy niej trolle, wróżbicze wizje przyszłości, smocze łapska i występy artystów, oczywiście pomijając jej własny. Oto bowiem zamiast krzyknąć z radości i wykonać jakiś pijacki taniec radości w ramionach Ruchacza, Eshtelëa Meryel Nellithiel del Taltauré popisała się zadziwiającą przebiegłością jak na swój obecny stan. Albo głupotą, lecz o tym dopiero zadecyduje czas.
Za plecami zajętego czarownika rzuciła pochwyconą zdobyczą w stronę ogólnego bałaganu na podłodze. I gdyby nie była pijana, to pewnie nawet trafiłaby woreczkiem do kapelusza lub herbacianego imbryczka, jednak szumiące w jej głowie wino miało inne plany. Ziele poleciało w stronę bucika pozbawionego swej pary, gdzie uderzyło w śpiącego gołębia, jednego z wielu goszczących się we wnętrzu wozu. Zerwał się wściekle machając skrzydłami i rozrzucając naokoło piórami, jednak sam woreczek został w skrytce. Miał tam oczekiwać na odpowiednią okazję, by kuglarka mogła się zobaczyć z koroną na łbie, albo z cyrkowym budynkiem nazwanym swoim imieniem i otoczonym fantazyjnymi posągami siebie samej. O ile tylko.. następnego dnia w ogóle będzie pamiętała o tym podkradzionym skarbie.

Na razie ów lubieżny potwór jakim był Ruchacz zaciągnął złapaną elfkę na ich leże, zapewne w celu pozbawienia jej ubrań. I czci!
Jednak jego zamiary przekreśliło upojenie winem, bowiem ledwie się znaleźli w łóżku, oczy zaczęły mu się zamykać. Pocałunki robiły się rzadsze i delikatniejsze.
Zasnął pijackim snem, a kuglarka… cóż, wraz z nim. Bo i jej się trunek dał we znaki jak i zmęczenie tym długim dniem. A choć tulił ją do siebie czarownik, to… było to zaskakująco przyjemne doświadczenie. Był miło, ciepło i wygodnie. I bezpiecznie. Thaaneekryst wszak nie da nikomu zrobić krzywdy swojej żonie, a i tulenie głowy do jego torsu to coś co Esthe polubiła.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem