Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2019, 07:18   #90
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Znalezienie Jamasha nie było wcale takie proste, na szczęście z pomocą przyszły delfiny Azy, no a potem poszło już z górki. Dobrze, że mężczyzna nie próbował z nimi walczyć, bo na pewno wydobycie go na powierzchnię zajęłoby więcej czasu. Ich towarzysz był w jakimś letargu, zupełnie oderwany od rzeczywistości, co pozwalało sądzić, że został odurzony przez syrenę i pozostawiony w morzu sam sobie. Gdyby nie był undine, z pewnością już by nie żył.

Wrócili na pokład i gdy tylko Jamash lepiej się poczuł, od razu dostał ostrą reprymendę od Lanteri. Manea nie odzywając się, przysłuchiwała słowom rozgniewanej kobiety. Mimo wszystko zgadzała się z nią, bo gdyby Varossa chciała, żeby rozprawili się z syreną, z pewnością by to powiedziała. Jamash oczywiście miał na to swoją odpowiedź i jak zwykle nie potrafił przyznać się do błędu. Pokaz siły i autorytetu Lanteri był jak najbardziej na miejscu. Pewnie, gdyby nie trzymała swoich ludzi twardą ręką, skończyłaby jak ojciec półelfki.

- Dobra robota, dziewczyny - powiedziała do Anabell i Azy, gdy Lanteri poszła do siebie. - Z każdym dniem coraz bardziej nas zaskakujesz, Azo. Następnym razem przyzwiesz nam smoka na pomoc? - Uśmiechnęła się ciepło do małej i poszła pod pokład, by się przebrać w coś suchego i wysuszyć włosy.
Wtedy też pojawił się Jamash, który przyszedł im podziękować i zrobił to w swoim stylu, czyli krótko, zwięźle i na temat.
- Nie ma sprawy - odparła zgodnie z prawdą. - Ty dla nas też byś zrobił to samo. Ostatnio się nie dogadujemy, ale to nie znaczy, że mam zostawić towarzysza na pastwę losu, gdy coś złego się dzieje. Wiesz, że taka nie jestem.

Zostawiła ich samych, wychodząc na pokład, by złapać trochę słońca. Dawno nie miała już jakiejś miłej pogawędki z Darvanem, więc będzie trzeba znaleźć czas, by porozmawiać. A może i nawet coś więcej. W ostatnich dniach, po tych niebezpieczeństwach, które przeżyli, w Manei znów odezwał się ten wewnętrzny głos nakazujący jej czerpać garściami z życia. Być tu i teraz, a resztą się nie przejmować.


Dotarli w końcu do Tronu Besmary, a te wszystkie skały, klify i wysepki nie wyglądały zachęcająco i było pewne, że "Wodny Kruk" nie da rady choćby zbliżyć się do wyspy. Wysłuchała Lanteri i Jamasha, który mówił coś o gniewie Besmary, oglądając przy okazji wlot jaskini przez odebraną od Anabell lunetę.

- Skoro mamy tylko odzyskać drewnianą nogę, to nikt nie będzie zdejmował całego ciała z łańcucha, spokojnie. Jakoś sobie z tym poradzimy, żeby nie rozgniewać Besmary. - Sama, jako jej wyznawczyni nigdy nie słyszała o tym, by Pani Piratów nakładała jakieś klątwy na zwłoki, ale Jamash był w końcu jej kapłanem, to mógł wiedzieć więcej. - A co do kapłanów, też mogę się przydać w ewentualnych rozmowach, bo wyznaję Czarną Panią. Chociaż miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i nie trzeba się będzie tłumaczyć z tego, co robimy w jaskini pełnej wiszących zwłok heretyków religijnych - powiedziała wesołym tonem.

Sprawdziła jeszcze, czy pistolet jest naładowany, owinęła go w kilka warstw szmat, by nie zamókł w drodze do jaskini i była gotowa do wypłynięcia. Już czuła tę dziwną adrenalinkę, która wzmagała się w miarę czekania na coś, co miało nastąpić.
 
Tabasa jest offline