Franko podniósł się z trudem. Jego ciało było opalone, nadżarte, obdarte ze skóry. Resztki spodni wisiały na nim już chyba tylko z przyzwoitości. To chyba powinno boleć... Ale nie czół nic poza gniewem rozpalającym jego wnętrzności. O ile się nie mylił słyszał odgłosy walki ruszył ciężko stąpając w tamtą stronę. Na początku powoli, ale z każdym krokiem rozpędzał się niczym lokomotywa. |