Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2019, 21:25   #115
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Zrobiło się już dobrze po piątej, kiedy oboje znaleźli się w mieszkaniu Remo, opowiedzieli sobie pokrótce wszystko co potrzebowali i mogli przystąpić do głównej "atrakcji" wieczoru. Kye otrzymał przy okazji dwa telefony, od szefowej i kumpli, żaden z nich jednak nie zmusił go do zmiany planów - status tego co robili inni się nie zmienił.
Haker wykorzystał czas na przygotowanie się do czekającej go rozmowy. Gdy Ann dotarła na miejsce, otworzył jej drzwi osobiście. Od razu musiała zauważyć jak ciche stało się mieszkanie. System inteligentnego domu został wyłączony, podobnie jak praktycznie wszystkie sprzęty elektryczne mające swój osobny włącznik. Remo postarał się też o shutdown swojej głowy, przechodząc w pełni na biologiczny mózg. Na środku stolika kawowego stał zagłuszacz o dużej mocy, włączony od samego początku.
- Witaj w domu paranoika - przywitał dziewczynę z wymuszonym uśmiechem.
Odpowiedziała mu smutnym uśmiechem. Trudno było nie zauważyć zmian jakie nastąpiły od jej ostatniej wizyty:
- Będę się tu czuła jak w domu. My Ferrickowie paranoję mamy we krwi, a od czasów Zombie tylko się pogłębiła. - Powiedziała wchodząc i przytulając się do niego. - Jest coraz gorzej prawda? - Ostatnie zdanie było raczej stwierdzeniem niż pytaniem.
Objął ją, mogła czuć, że jest spięty. Zadawanie się ze sztuczną inteligencją stało się zmorą ostatnich dni.
- Byle mieć tego blaszaka z głowy. Wtedy zacznie być lepiej. Sądzi, że jest wyjątkowo sprytny i zna mnie na wylot. Muszę to jakoś wykorzystać.
- Tak. Za dużo pewności siebie może okazać się zgubne. - Ann wtuliła się mocniej w twarde ciało Remo. - Powiedz jak mogę ci pomóc.
Odsunął ją po chwili i poprowadził pod swój “bezpieczny pokój”, odgradzająca go szyba obecnie była całkowicie przejrzysta. Podsunął fotel pod ścianę i otworzył w niej niewielką, wbudowaną skrzyneczkę. W środku wyróżniał się czerwony przełącznik.
- Będziesz miała podgląd. Gdy coś będzie nie tak, lub podam bezpieczne hasło nad którym zaraz pomyślimy, dajesz to w dół. Odetnie to całe mieszkanie i zagłuszy wszelkie sygnały. I mnie rozłączy, na tyle bezpiecznie na ile to będzie możliwe.
- Na ile możesz w tej sytuacji kontrolować swoje ciało? Czy może się zdarzyć, że nie będziesz w stanie mówić czy poruszać się w ogóle? Czy on może cię jakoś zablokować? - Dopytywała dziewczyna.
- Z moim fizycznym ciałem nie może nic zrobić przy sposobie, w jaki się podepnę do sieci. Usmażyć mi mózg zawsze może spróbować, ale nie użyję kabli. Nie zamierzam się tak czy inaczej z nim mierzyć na jego własnym terenie. Nie włączę również swojego procesora, więc ta rozmowa powinna być względnie bezpieczna - odpowiadał, robiąc trochę przerw na zebranie myśli. - Z moim awatarem za to może zrobić wszystko, tym się nie przejmuj. Gdyby mój mózg został zablokowany lub zaatakowany, powinnaś zobaczyć to na ekranie. Bardziej boję się konsekwencji tej rozmowy, jeśli nie uda mi się go oszukać. Jak bardzo powinienem koloryzować swoje uzależnienia?
- To może go kręcić, więc daj się ponieść najmroczniejszym fantazjom. Ciekawie będzie ich posłuchać. - Uśmiechnęła się nieznacznie próbując dodać otuchy im obojgu. Ścisnęła go za rękę. - Jestem pewna, że sobie poradzisz. Ustalmy nie hasło słowne, ale także jakiś sygnał dłońmi. Odpowiednie ułożenie palców. Nie będzie tego mógł usłyszeć. Nie domyśli się, że coś jest nie tak. Zawsze później możesz mu mógł powiedzieć, że padło zasilanie. A ty możesz przerwać rozmowę, gdy coś cię zaniepokoi lub ci się nie spodoba bez usprawiedliwienia i tłumaczenia.
- Ta maszyneria może przekazać ci słowo z samego przekazu mojego mózgu, gest łatwo zablokować unieruchamiając albo zmieniając awatara - wykonał ruch dłoni, niewielkiego przekręcenia nadgarstka. - To może być sygnał o ile będę mógł się ruszać. Potrzebujemy jeszcze słów. Mroczne fantazje, mówisz? Taki jak on musiał zgłębić wszelkie zakamarki sieci. Obraz będzie wypaczony.
- Słowo nie powinno wyróżniać się w kontekście fantazji, a jednocześnie nie powinno być zbyt oklepane. Może… - Zastanowiła się - "Aromat"?
- Niech będzie. To co, zaczynamy? - spojrzał Ann głęboko w oczy.
Skinęła głową lekko ściskając jego dłoń. Zgodziła się stać obok Remo podczas tej rozmowy niezależnie od tego jak bardzo nieprzyjemne może się to okazać dla niej samej. Odsunął się od niej. Co miało być zrobione, czas było zrobić. Wszedł do domowej klatki Faradaya i zamknął za sobą przeźroczyste drzwi. Usiadł w fotelu, odpalając sprzęt i zakładając na głowę hełm do wirtualnej rzeczywistości. Żadnych bezpośrednich podpięć. Czas na podążenie pozostawionym przez studenta tropem.

Droga do celu nie była krótka. Jeden adres prowadził do następnego, po pierwszych iteracjach przechodząc bezpośrednio w wirtualną rzeczywistość. Olbrzymie, pełne neonów budynki Dark City wyrosły wokół Remo, otaczając go zgiełkiem ulic i ludzi, rzeczywistych i kompletnie nierealnych jednocześnie. Mroczny odłam Virtual City, nieskończonego miasta wszelkich uciech i wspaniałości, poszerzającego się z szybkością kosmosu. Wejście tu nie było proste, stanowiło pierwszą weryfikację odpowiedniego stopnia doświadczenia i znajomości sieci. Wiek nie miał znaczenia, wielu tutejszych bywalców cieszyło się wręcz z młodej krwi. Kye był prowadzony za rączkę, subtelnie, lecz ciągle. Trwało to przez prawie dwadzieścia minut, przez które Ann mogła jego oczami obserwować wszystko, jednocześnie nie mając wpływu na nic. Wreszcie haker stanął przed klubem, wirtualne hologramy pięknych, półnagich kobiet kręciły się w okolicy, kusząc i nęcąc wśród równie wirtualnego deszczu. Nagle wszystkie się zatrzymały.
Oprócz jednej.
Gospodarz tego przedstawienia nie zamierzał zrezygnować z wyznaczonego już raz kursu. Różowowłosa zsunęła kaptur przeźroczystej pelerynki i spojrzała w oczy Remo. Wizjer, który nosiła, stał się przeźroczysty. Murzyn zauważył, że tęczówki kobiety błysnęły fioletem.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Podobam ci się? - spytała miękkim, niskim żeńskim głosem. Gra się rozpoczęła.
Remo przyjrzał się postaci bardzo dokładnie, zakładając, że właśnie tego się ten osobnik spodziewa. Awatar uśmiechnął się, szczerząc białe zęby. Wyglądał dokładnie jak Kye, nie było potrzeby nic ukrywać, zmieniać. Zbliżał się powoli.
- Jesteś niezła - odezwał się. - Nie obraź się jednak, ale wolę te, z którymi mogę zabić się realnie. Virtual bywa intensywny, nie zastąpi mimo tego prawdziwych konsekwencji zabawy. Nie pokażę się z taką na mieście i nie złapię za tyłek na oczach szefa.
- Gdy się poznamy lepiej, wtedy mogę być tak realna jak lubisz - ton głosu stawał się coraz bardziej zmysłowy. Ona także się zbliżyła i wyciągnęła dłoń, przesuwając nią po policzku awatara Remo. - Tak jak ty, nie chodzę do łóżka na pierwszej randce - uśmiechnęła się. - Jesteś taki odległy w tej formie. Przykro mi z powodu twojej kobiety. Diagnozy mówią, że wszystkie uszkodzenia będzie się dało naprawić i będzie jak nowa.
- Dziękuję, zapowiadała się naprawdę dobrze. Zawsze mam ochotę ją zerżnąć na swoim biurku - on też się uśmiechnął i objął ją w talii. Dzięki elektronicznym bogom, że awatar nie ukazywał prawdziwych emocji i jego życie nie zależało od prawdziwych aktorskich umiejętności. - Nie dziw się mojej ostrożności. Wciąż nie wiem z kim mam do czynienia, ani do czego dąży nasze spotkanie.
- Nazywają mnie wieloma imionami, ale tylko najbliższym zdradzam prawdziwe. Możesz mówić do mnie Jennifer - objęła go w pasie i skierowała do wejścia do klubu. - Wejdziemy? Tam będzie tak prywatnie, jak tylko zechcemy. Ostrożność jest wskazana, lubię ludzi ostrożnych. Cel spotkania się nie zmienił, chcę naszej bardzo… bliskiej współpracy, Kye. Z obopólnymi korzyściami.
Dał się poprowadzić, rozważając opcje i możliwości. Granie na zwłokę w podjęciu ostatecznej decyzji wyglądało na niemożliwe, ale tu, w sieci, wykrywacze kłamstw nie grzeszyły skutecznością.
- Przedstaw więc swoje propozycje. Kuszące wdzianko nie przybliży mnie do zaufania i odprężenia się na twoim terytorium - nie próbował udawać, ani mu się śniło też postawić się w uległej pozycji. - Jak pewnie wiesz, ktoś mi zwiewa. Nie mam za dużo czasu.
- Zajmiemy się nim razem, wiem sporo o szukanych przez was aberracjach - uśmiechnęła się kiedy wchodzili do środka. Otoczyła ich przytłumiona elektroniczna muzyka, złożona z dźwięków wydawało się zupełnie przypadkowych, acz mimo to nie drażniąca za bardzo. Jennifer poprowadziła ich do jednej z kanap ustawionych wokół parkietu, na którym hipnotycznie kręciło się mnóstwo kobiet w różnym stopniu negliżu i w różnym wieku. Słabe światło nie pozwalało się przyjrzeć, ale Remo był pewien, że żadna z nich nie jest realna w najmniejszym chociaż stopniu. Kiedy usiedli, przy stoliku niemal od razu pojawiła się wirtualna kopia panny Liu, w stroju kelnerki rodem z sex shopu. Składał się z pończoch, szpilek i fartuszka odsłaniającego prawie całkiem małe piersi o bardzo ciemnych sutkach.
- Coś podać? - zapytała głosem swoim, ale lubieżnym. Jennifer zachichotała.
- Gdybyś był tu w pełniejszej formie mógłbyś od razu spróbować jej ciała. Nie będzie mi przeszkadzało podczas naszej rozmowy. Chcę być wobec ciebie fair, więc zacznę od moich wymagań. A wymagam wierności, każdej oprócz seksualnej. Pomocy w ukryciu mojej tożsamości. I doprowadzeniu do końca sprawy Tomkinsa. Uprzedzając pytanie: zawiłości związane z jego śmiercią komplikują część moich planów.
Kye złapał za wirtualny cycek swojej szefowej i pociągnął. Potem uderzył otwartą dłonią i patrzył jak drga.
- Mówiłem, że nie lubię wirtualnych. Lubię wiedzieć, że to jej własne ciało i że zostaną ślady. Że będzie ją piekło w środku. Wirtualne są dla chwilowej ulgi jak nie mogę się dobrać do prawdziwych. Teraz pieprzę Ann jak mi się zachce kobiety. Musiałbyś mi zapewnić inne, ale tylko z pierwszej klasy, naturalnie na mnie chętne, to raz - zaczął od czegoś zupełnie zmyślonego. Niech pokaże, czy chwyta haczyk. - Dwa, masz uwolnić Evansa. Trzy: nie zdobędziesz mojej bezgranicznej lojalności dopóki nie dowiem się co w zasadzie robisz, jaki masz cel. Nie zwykłem pomagać terroryście, którego celem jest śmierć wielu ludzi, w tym i moja. Sprawę Tomkinsa i ja chcę dokończyć.
Azjatka uśmiechała się drapieżnie, kiedy ją macał. Jej twarz przechodziła w maskę czystego podniecenia. Wirtualna rzeczywistość doskonale oddawała to wszystko.
- Kiedy dzięki naszej współpracy zwiększysz swoje wpływy, Liu ulegnie ci od razu. Nie będziesz musiał się wstrzymywać jak z tą swoją Ferrick. Trochę za nudna dla ciebie, nie zgodzi się nawet na trójkąt. Za to Elenę oprócz spraw związanych z klientami do Dzieci ciągną jej własne potrzeby. Zgodzi się na każdą kombinację, byleby mieć takiego jak ty - wyglądało na to, że haczyk został połknięty. "Jennifer" mocno zagłębiała się w temat, jak gdyby to pozostałe były pobocznymi. - Znasz moje sprawy. Wpływy. Finanse. Informacja. Tym żyję, tym się karmię. Dopóki ktoś nie zagraża mojej egzystencji, nie zaczyna mnie szukać. Evans zostanie wypuszczony jeśli mi obiecasz lojalność i zapewnisz, że jego rola się zakończy. Że nie zacznie mnie znowu szukać. Wytłumaczysz, że odnalezienie mnie nic mu nie da, a pogrąży nie tylko jego. Ann wydęła wargi. Słysząc ostatnią wypowiedź. Ktokolwiek krył się za sztucznym ciałem fioletowowłosej laluni, nie był zbyt subtelny. I jakoś wyjątkowo naiwny. A może po prostu Remo był zdecydowanie lepszym aktorem niż sam przypuszczał. To mogła być jakaś odmiana sztucznej inteligencji. Jeszcze nie potrafiła wyczuwać wszystkich niuansów jakie niosły za sobą związki miedzyludzkie. Dla tej istoty najwyraźniej wszystko sprowadzało się do do prostego seksu. No może nie prostego. To coś mogło naprawdę wiele oferować jeśli chodzi o wyuzdane rozkosze, ale najwyraźniej nie do końca rozumiało skomplikowane zawiłości ludzkiego mózgu.
Kye czynił w tym samym czasie podobne rozważania, u niego bardziej kierowały się w stronę podstępu. Bo jeśli nie, to musiała być kolejna ze sztucznych inteligencji, żaden człowiek nie uwierzyłby tak łatwo. To coś miało z góry założone, że tak było. Haker z miejsca za to przyjmował, że rozmawia ze studentem.
- Dobra, załóżmy, że się zgadzam - dał sobie chwilę na zastanowienie, zanim kontynuował. - Jaka byłaby moja rola? Piesek na posyłki? Konkretne zadania? Badanie sieci? Tylko jak ją monitorować, kiedy nawet nie znam słów kluczowych?
- Małe kroczki, Kye. Małe kroczki - Jennifer uśmiechnęła się olśniewająco. - Na początek sprawa Scotta Tomkinsa, którą pomogę ci domknąć, wyłapać twoje zguby. Nauczymy się ze sobą współpracować. Zaufanie to trudna rzecz, więc będziesz musiał umożliwić mi śledzenie tego co robisz.
- I przechodzimy do roli marionetki - Kye uśmiechnął się równie “olśniewająco”. Kiszki mu się skręcały, to był najtrudniejszy moment spotkania, a on nie mógł pokazać słabości. - Nie zamierzam być narzędziem, Jennifer. I nie możesz mi wszczepić do mózgu kontrolera, chociażby dlatego, że w firmie zostanie to wykryte. Skoro uważasz, że mogę być cenny, oboje na tym zyskamy, to musisz mi zostawić wolną wolę i zgodzić się na pośrednie rozwiązanie. Lokalizator, wyłączany kiedy będę w firmie na przykład - zaproponował. - Bez mieszania mi w głowie. Mogę przesadzać z reakcją - wziął głębszy oddech - ale nic nie wkurza mnie bardziej niż sterowanie mną. Chcę coś znaczyć, do tej pory mi się to nie udało, bo wszystko co mogłem zrobić ustawiało mnie w podległej komuś pozycji.
- Kochanie, na marionetki mam innych. Chcę, żebyś został pierwszym mym myślącym współpracownikiem, rozszerzył moje kontakty i możliwości. Przyjęłam już na samym początku model braku osobistego kontaktu z kimkolwiek. Ludzie tacy jak Jack mają swoje bardzo specyficzne, precyzyjnie określone role. Wiem jaki jesteś, pamiętaj, znam cię dobrze - wyciągnęła ręce i dotknęła jego dłoni z niesłabnącym, czułym uśmiechem. - Musimy jednakże odnaleźć sposób, zaufać sobie wzajemnie. Niech to pierwsze zadanie będzie tak jak chcesz, z lokalizatorem. Małymi kroczkami. Jamaz do tego czasu pozostanie pod moją opieką. Unieszkodliwisz trzy twory uniwersytetu, wprowadzające tyle zamieszania przez zdecydowanie za długi czas, oczyścisz sprawę Tomkinsa. Pomogę informacjami. Możemy zacząć kontrolę nad jedną z kobiet. Chciałbyś znać jej brudne, łóżkowe sekrety? - spojrzała na ciągle stojącą przy stoliku "Liu".
- Kto by nie chciał? - odpowiedział pytaniem, też zerkając w bok i udając zainteresowanie. - Pasuje mi ten kompromis. Postaram się nie wyłączać lokalizatora za często, ale na pewno będzie to konieczne przy niektórych działaniach wobec tych zaprogramowanych ludzi i w firmie. Może uda mi się nagrać lub udokumentować akcje dotyczące tej sprawy - pozornie uległy, Remo podawał tylko rzeczy, z którymi jeszcze jakoś dało się żyć przez krótki czas. - W jaki sposób mam się komunikować?
- Stworzyłam ci adres sieciowy, postaraj się o pełną synchronizację z nim - numery pojawiły się przed oczami Remo. - Możesz przez ten punkt dzwonić lub pisać kiedy zechcesz. Tam też chcę otrzymywać pełne dane z twoich działań. Będziesz mógł zacząć od razu, gdy przedstawię dane odnośnie tropionej przez ciebie trójki. Cieszę się, że sprawę Alexa już zamknęliście. Pociąga cię Psyche? Mógłbyś ją łatwo wykorzystać mając w dłoni wiedzę o tym, że przetrzymuje jedną z trójki i wciąż nic o tym nikomu nie wspomniała. Dostaniesz lokalizację kopii sprawcy dzisiejszych problemów. Pozostanie White, ale o nim już wszystko wiecie. Gdyby dobrze poszukać, znajdzie się też ładunek zgodny z tym co było na Amandzie. Jestem tego pewna - uśmiechnęła się szeroko. - Na pewno nie chcesz sobie ulżyć na wirtualnej Liu, zanim się rozstaniemy? Ferrick na pewno będzie rzeczowa i oziębła.
Haker miał wrażenie, że to idzie za łatwo. Powody widział dwa: była to podpucha lub SI z Pace University bardziej zalazło za elektroniczną skórę studentowi niż ten był gotów przyznać.
- Nie zmieniam zdania co do wirtualnych, tylko mnie podjudzi i nie będę mógł się skupić. Z Psyche zobaczymy, Maroldo by się wściekł - roześmiał się, miał nadzieję, że niezbyt sztucznie. - Z takim zestawem danych powinniśmy się ze wszystkim wyrobić. Jakieś obiekcje co do moich współpracowników? Nie będą o tobie wiedzieć, ma się rozumieć.
- Wierzę w twoje dobre wybory. I to, że przynajmniej dasz mi popatrzeć - roześmiała się, zerkając na Liu. Uniosła się i nachyliła nad stolikiem, przyciągając do siebie Remo i całując go w usta. - Gdybyś nie zlikwidował tworu White'a, mogłabym ci pomóc stanąć na jego czele zamiast niego. Zastanów się. Do następnego spotkania.
Nagle świat wirtualny zniknął i haker znów znalazł się w swojej klatce Faradaya, patrząc na ścianę, a kątem oka dostrzegając siedzącą za szkłem Ann. Poszło zaskakująco łatwo, lecz teraz będzie musiał utrzymywać tę grę.
Zdjął hełm wirtualnej rzeczywistości, odkładając na miejsce. Upewnił się, że wyłączył sprzęt i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Wszystko sprawdził dwa razy. Kiedy miał pewność, że tamten nie ma dostępu do jego mieszkania i głowy, otarł pot z czoła.
- Poszło zdecydowanie za łatwo, pomijając nawet konieczność udawadniania swojej chuci. Nie wiem gdzie miałaby leżeć pułapka, on musi bardzo chcieć wykończyć konkurencję. I dał mi adres, jakiś zalążek tego jak mógłbym go wyśledzić.
- Jeśli to tylko jakaś inna SI, może po prostu nie rozumieć zawiłości rozumowania i odczuwania człowieka, ale ty myślisz, że za tym jest coś więcej prawda? Trochę jak ta rosyjska laleczka, Matrioszka. Dziadek znał kiedyś Rosjanina, który podarował mu taka dla córki. Otwierasz największą, a w środku jest kolejna, potem następna i jeszcze jedna. Coraz mniejsze i mniejsze, a mimo to tak samo dokładnie i identycznie wykonane.
Remo myślał chwilę, po której potrząsnął przecząco głową.
- Wydaje mi się, że to zła alegoria. Nie wiem ile w tym mieście działa student, Jamaz nie przekazał nam tej informacji. Sądzę, że dość długo. Dłużej niż SI z Pace. Kiedy ta weszła była niegroźnym zbitkiem danych, dopóki nie stworzyła sobie ludzkich przewodników. Student z jakiegoś powodu nie umie ich przejąć, może ma paranoję na punkcie bycia wykrytym, ma jakieś skrypty co ich obejść nie potrafi, cokolwiek. Do tej pory miał posługiwał się swoimi marionetkami, które nie mogą mu pomóc teraz. To mnie zastanawia bardziej, czy mają wgrane zbyt proste instrukcje, boi się, że po nich go namierzą, czy jestem tu po to, żeby zrobić ze mnie kozła ofiarnego. Wtedy student byłby czysty. Wciąż wraca do mnie ta myśl o jego paranoi głęboko w kodzie.
- Myślisz więc, że ktoś udaje SI? By cię sprawdzić? - Tym razem Ann zastanowiła się chwilę. Jej twarz była wyjątkowo poważna. - W takim razie może kierować nim jeszcze coś innego. Jeśli jest tak paranoiczny jak myślisz, z pewnością nie ufa nikomu, a to oznacza, że jest jednocześnie bardzo, bardzo samotny. Nawet jeśli świadomie nie dopuszcza tej myśli, podświadomie może szukać kogoś, kto byłby mu równy i jednocześnie myślał samodzielnie, a komu mógłby zaufać. Jeśli tak, to gra którą chcesz prowadzić może okazać się śmiertelnie niebezpieczna. Nie będziesz mógł go zostawić, aż nie odkryjesz całkowicie i nie będziesz mógł zniszczyć, unicestwić, zabić. W przeciwnym wypadku zyskasz bezwzględnego wroga, który zrobi wszystko, by zniszczyć ciebie i wszystko co jest dla ciebie cenne. Cały czas będziesz musiał udawać i to będzie obdzierać cię z tego kim jesteś coraz mocniej i mocniej. - Wstała i podeszła do Remo obejmując go w pasie - Czy jest jakakolwiek szansa, by jeszcze się z tego wyplątać?
- Od momentu, w którym się pojawił, wiedziałem, że ta gra jest śmiertelnie niebezpieczna - Remo brzmiał jakby trochę emocji z niego mimo wszystko zeszło. - Od początku było wiadomo, że musimy go znaleźć. To wystarczy, resztą zajmą się inni. Teraz zyskałem trochę czasu i nie warto go marnować. Skoro student zna lokalizację kopii zapasowych Navarro to trzeba tam od razu wysłać ekipę. Maroldo, Psyche i ci ich ludzie powinni wystarczyć, podchody stają się bezużyteczne. Niezależnie od tego, czy Jamaz wskazał na SI czy psychola, działać zamierzam podobnie. Na koniec zostawię White'a, on może kupić mi najwięcej czasu jak będę manewrował i sugerował, że chcę się wkupić w łaski Dzieci Rajneesha. Co sądzisz?
- Tak - Skinęła głową. - To uwiarygodni też twoją obsesję, jeśli będziesz chciał przejąć interes White'a.
Wzięła go za rękę i uścisnęła:
- No to działajmy. Skoro już się zdecydowałeś nie ma sensu tego odwlekać.
Nachylił się, pocałował Ann. I złapał ją za tyłek.
- No to uśmiech do wielkiego brata - wyszczerzył się włączając elektronikę w mieszkaniu, wraz z osobistym komputerem. Wprowadził podany mu przez studenta adres, czytając co tam mu zostawił.
Ann mrugnęła tylko do niego i mocno uszczypnęła twardy pośladek:
- Tylko sobie nie myśl, że będziesz się z Dziećmi zabawiał beze mnie!
 
Widz jest offline