Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2019, 20:58   #234
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Oswald złapał Morwenę, wręczył jej swój pozostały dobytek w postaci rodowego miecza i juków z ukrytymi w nich Darem. Czy zawsze była taka lekka? Przeszło mu przez myśl, jednak równie szybko uświadomił sobie, że nigdy wcześniej nie miał jej na rękach. Bo i dlaczego niby?

Zdziwione spojrzenie dziewczyny zignorował, zakładając jej na szyję drogi mu medalion i ponaglił ją do biegu. - Szybko! Do bramy! Mamy szanse! - Teraz kiedy miejscowi mogli w każdej chwili zarzucić na nich sieci nie było czasu na wyjaśnienia.

***


Gdy razem biegli przez plac skąpany w chaosie wywołanego zaklęcia, Bosch zwolnił nieco zostając w tyle. Kiedy był niemal pewien, że Morwena i Randulf zdołają się wydostać, zrobił parę ostatnich kroków i zatrzymał się. Nie było sensu dłużej powstrzymywać przemiany. Nie było też takiej potrzeby.
Gdy jego ciało zaczęło szybko rosnąć, Bosch krzyknął z bólu upadając na kolana. Założona niedawno kolczuga zatrzeszczała i żelazne kółka posypały się dookoła kiedy ze środka wydostało się gęste, szare futro. Również w tej chwili okrzyk bólu zamienił się w szybko urwany skowyt. Potem nadszedł już tylko wściekły warkot.

Widział teraz wyraźniej. Słyszał też lepiej jak miejscowi miotali się w chaosie uwolnionej magii. Wtedy poczuł pierwszy cios zjawy, którą momentalnie rozdarł na dwoje jednym, potężnym uderzeniem łapy. Nie dając ludziom czasu na zorganizowanie się, skoczył ku najbliższemu, uciekającemu nieszczęśnikowi i przygniótł go do ziemi. Machnięciem potężnych pazurów rozdarł mu plecy łamiąc kości i wyrywając kawałki mięsa. Krew rozbryznęła się po bruku i osiadła na gęstym futrze wilkołaka. Jednak tym razem coś się zmieniło. Czuł się jakby bardziej sobą. Nie jak ktoś uwięziony wewnątrz obcej istoty, ale jako świadomy umysł kierujący monstrualnym ciałem. Dla jego wrogów nie miało to jednak większego znaczenia. Stracił konia, część dobytku, jego przyjaciele byli zagrożeni przez obławę. Skoro mógł być to jego koniec, postanowił zgotować temu miasteczku istne piekło. Oko za oko...

Bosch pierwszy raz świadomie zabijał ludzi jako bestia i nieco przerażała go łatwość z jaką odbierał życie. Kły i pazury tej wielkości były śmiertelnie niebezpieczną bronią, której nie mogło sparować żadne ostrze, ani zatrzymać żadna zjawa. Krzyki konających i niewielki, przytępiony ból otrzymywanych ciosów zlały się w jedną, krwistoczerwoną rzeź.

***


Gdy po dłuższej walce nie miał już wrogów w zasięgu szponów dostrzegł coś dziwnego. Pozostali ludzie którzy nie uciekli w popłochu zaczynali klękać, a on sam zwrócił uwagę na smugi białego futra prześwitujące między swoją zwyczajowo szaroczarną szatą. Teraz prawie całkowicie zabarwione lepką krwią

- Ar-Ulryk!! - Dobiegł go drżący głos ocalałych.

Teraz wam się odmieniło? Pomyślał kpiąco doskakując do najbliższego mu nieszczęśnika i jednym, silnym machnięciem łapy odrzucając go na ścianę pobliskiego domu. - Teraz?! - Z jego pyska jednak dobył się tylko wściekły ryk.



Wtedy też poczuł przeszywające zimno i niewidzialna siła rzuciła nim o ten sam budynek. Ściana nadłamała się pod silą uderzenia, a z naruszonego dachu spadło kilka dachówek rozbijając się z hukiem na bruku. Wilkołak podniósł wściekły wzrok i dostrzegł trupiobladą postać, którą pamiętał jakby przez mgłę. Czy czasem tego parszywca nie spotkali dawno w jakiejś zapomnianej przez bogów i ludzi jaskini?

Bestia podniosła się na nogi skupiając wzrok na magu. Chłopkowie naokoło nie mieli już znaczenia. Mogli ginąć potem, albo uciekać w las. Teraz musiał raz na zawsze dopaść chaosytę. Wbił grube pazury pomiędzy kamienne kostki którymi wyłożony był plac i skoczył przed siebie, jednocześnie wyrywając bruk. Chciał jak najszybciej dopaść i rozszarpać maga na strzępy.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline