Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2019, 16:15   #235
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kruki, które pojawiły się nie wiadomo skąd, na parę chwil odwróciły losy spotkania. Randulf nie dziwił się tym ludziom, którzy woleli zadbać o swoje oczy niż wypatrywać trojga ludzi (jeśli Oswalda można było nazwać jeszcze człowiekiem), których mieli złapać.
Tylko głupiec nie wykorzystałby takiego zamieszania (które jeszcze spotęgował przemieniony Oswald), więc i Randulf skorzystał z okazji i, szarpnąwszy za rękę Morwenę, która z niepotrzebnym zgoła zainteresowaniem wpatrywała się w Oswalda-wilkołaka, ruszył biegiem w stronę bramy.
Widok, owszem, był niecodzienny, ale to nie znaczyło, że należało zapomnieć o ratowaniu własnej skóry.

I prawie się udało, ale niestety... na drodze ku wolności stanęły dwie istoty, które Randulf znał (choć nie osobiście) i których zdecydowanie wolałby nie widzieć na własne oczy.
Słowa, wypowiedziane przez starca również nie podniosły go na duchu. Cenił swoją krew i był pewien, że Morwena myśli podobnie. Ale nie zamierzał spełnić "prośby" starca.

Chociaż po obu stronach konfliktu były po dwie osoby, to szanse na zwycięstwo nie były wielkie. Wprost przeciwnie - były bardzo, bardzo małe. Co nie znaczyło, że należało oddać się w łapy tamtych bez walki.

Starzec nie zdążył jeszcze skończyć swej przemowy, gdy Randulf strzelił do niego, równocześnie poprosiwszy swą strzałę, by zechciała zapłonąć.
 
Kerm jest offline