Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2019, 23:21   #110
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gveir przysłuchiwał się rozmowie dwóch mężczyzn z zaciekawieniem. Zaintrygowany, zaczął podążać za nimi, skradając się.

Rozmowa dalej była o tyle ciekawa, że “szef” wydawał się mieć w sobie tyle pewności, że mogą wyciągnąć złoto za przedmioty smoka, że nie brał pod uwagę czy rada miasta w ogóle coś takiego przewiduje. Był bardzo pewny siebie. Sprawiał wręcz wrażenie, że jeśli coś nie będzie szło po jego myśli sprawi aby jednak szło.W pewnym momencie grupa weszła na targowisko. Choć nie było gęsto osób Gveir musiałby przyspieszyć i zaryzykować wykrycie jeśli nie chciał ich zgubić.
Gveir, zainteresowany, podążał za tymi dwoma ludźmi. Jeśli tylko mógł dowiedzieć się czegoś przydatnego… Mogło to pomóc ich misji.
Tym razem los się nie uśmiechnął. Kiedy się przeciskał pomiędzy ludźmi jeden z obstawy szefa obejrzał się i zobaczył najemnika. Musiało mu coś nie pasować bo szturchnął swojego szefa w ramię i ten też się obejrzał. Przyspieszyli i zaczęli niknąć w tłumie.
Gveir wzruszył ramionami i dał spokój. Postanowił wrócić na swój posterunek, aby pomóc utopcowi w jego misji. Niespecjalnie się zdziwił jak go nie zastał w miejscu zbiórki. Musiał pewnie być wciąż w karczmie. Stać na ulicy nie było sensu więc podszedł upewnić się co się działo z rycerzem. Przez jedno z okien zobaczył jak nad Hektorem pochyla się kilku mężczyzn kiedy on zdawał się nic z nich nie robić. Aż do czasu kiedy jeden wytrącił mu kufel z ręki. Wnętrze jakby nadle zamarło w oczekiwaniu.
Gveir mimowolnie dotknął ręką ostrzy zamocowanych przy jego pasie. Nie miał wątpliwości, że rycerz był w stanie poradzić sobie z jednym młodzikiem, jeśli jednak miała się zebrać przeciwko niemu cała ustawka, najemnik zamierzał wkroczyć i ukrócić samowolę drabów. Gdyby tylko mógł zasłonić twarz chustą lub maską… To byłoby najlepsze, nie zostałby rozpoznany. Rozejrzał się wokół. Zamierzał poczekać, jak Hektor rozwiąże sytuację.
Ten wstał i jak gdyby nic zaczął coś opowiadać bawiąc się przy tym krzesłem. Wyglądało jakby jego opowieść dotyczyła tego mebla, bo wskazywał na niego co jakiś czas.

- Typowe - mruknął cicho Gveir, wywracając oczami. Nadal zamierzał czekać.

Czuwał. Wiedział, że jeden młodzik nie jest wyzwaniem dla rycerza, ale cała zgraja mogła stanowić problem. Jeśli tak miało być, zamierzał włączyć się do walki. Przepasał twarz chustą na wszelki wypadek. Czuwał. Zamierzał dać Esmondowi dość czasu, aby wziąć rzeczy smoka i uciec, a jeśli będzie trzeba - ściągnąć uwagę Żółtych Ostrzy.
Sytuacja w środku została załagodzona. Rycerz ewidentnie poza orężem wiedział jak władać też słowem. Przy okazji do rozmowy dołączył się ten sam mężczyzna, którego widział poprzedniego wieczoru. Wtedy liczył monety. Niechybnie skarbnik Żółtych Ostrzy.
Oczy wojownika rozjarzyły się na wspomnienie o złocie. Zmitygował się jednak. Póki co, zamierzał ubezpieczać Hektora.
Stojąc na zewnątrz nie miał za wiele do roboty. Do jego uszu dotarł jednak dźwięk dochodzący zza karczmy. Coś trzasnęło i chyba ktoś coś powiedział jednak nijak było zrozumieć co. Hektor z kolei widać było, że zagaduje skarbnika nie robiąc żadnych agresywnych ruchów.
Widząc, że Hektor jest póki co bezpieczny, uwaga Gveira skierowała się w stronę źródła dźwięku. Zaniepokojony, namacał ostrza i wolno poszedł za karczmę. Czy był to Esmond?
Kiedy dotarł na tyły karczmy zastał bardzo ciekawą sytuację. Na przeciwległym budynku wisiał mężczyzna trzymający się rynny, zaś drewniana kładka właśnie runęła z impetem w dół, roztrzaskując się na ziemi.
- Eeej! Pomocy! - ryknął wiszący mężczyzna.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline