Przed świątynią ciąg dalszy
Maryna spojrzała na Racimira z rozmysłem.
- dyć wojna się skończyła, chłopaki już wolę bożą poczuli, może być czas co by rodziny pozakładali? Toć by im od razu głupoty wywietrzały z głowy, zresztą i Nawoja to już też panna jak się patrzy a za chłopami się nie ogląda. Trza by było z nią pogadać coby starą panną nie została na łaskawym chlebie u braci, wszak ona ładna i posażna szkoda by jej było na taki los - odpowiedziała nie do końca pewna czy o to chodziło młynarzowi.
Racimir pokręcił głową, jakby z niedowierzaniem. Być może sam nie wiedział, kiedy czas tak szybko zleciał, że dzieciarnia już dorosła i gotowa do żeniaczki.
- To prawda, że Nawojce będzie trzeba jakiego dobrego chopa poszukać… - przyznał rację po chwili zastanowienia. - Myślisz, że jest tu na wsi który zdatny? Może mąż lepiej jej dopilnuje, bo ja już nie daję rady. Za starym na takie harce.
- A bo ja wim, trza by było coby był nie bidny, bo gołodupcowi młynarzówny nie laza dawać, trza by był co by był swojak co by wiadomo beło w jaką rodzinę Nawojka wejdzie i co by chłopok beł robotny i nie pijok - mówiła powoli prześwietlając w głowie kolejnych kandydatów i odrzucając ich w mgnieniu oka - może młody Grolsch by zdoł? - ni to zapytała ni to stwierdziła.
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett |