– Ktoś o zdrowym podejściu musi tu zostać. Będę najlepszym kandydatem do tej roli. - po tych słowach Cecila, Gwen wybałuszyła oczy. Jej spojrzenie można by uznać wręcz za nachalne, gdyż nie mogła uwierzyć temu, co właśnie usłyszała.
- Sugerujesz, że żaden z tych ludzi nie ma zdrowego podejścia? Wydaje mi się, że Pani Le Roux doskonale sobie radzi. Inni zresztą też. - Gwen wiedziała, że wdowa ją ignoruje a łasi się tylko do mężczyzn, więc pewnie chętnie zostanie z Cecilem... Nie do Gwendoline należała decyzja, kto zostaje a kto idzie, ale według niej wszyscy walczący powinni się ruszyć. Kwestia honoru.
- Ja idę. - oznajmiła na koniec i pobiegła po swój rynsztunek. Nie miała zamiaru zostawać, tym bardziej, że i tak nie lubiła tańców, a do picia alkoholu była ostatnia. Trzeźwy umysł to była dla niej sprawa priorytetowa, ktoś musiał stanąć w obronie w razie niebezpieczeństwa.