Młody zaprotestował piskiem na tak obcesowe ratowanie życie. Zack był bardziej wyrozumiały. Zniósł to z godnością i w milczeniu, jak wszystkie dzisiejsze wydarzenia. Franko ruszył na przeciwnika, ten nawet zachwiał się gdy podłoga ugięła się pod jego stopami, ale wycelowane działko nie zmieniło pozycji. Max zachwyciłby się nad zastosowanymi stabilizatorami, ale obecnym tu nawet przez myśl to nie przeszło.
Lufy znowu zawirowały. Brooke wiedziała, że jej przeciwnik jest już martwy. On sam nie miał o tym pojęcia i zapewne dziwił się, iż dziewczyna stara się być jak najwęższa ścieśniając swoje wodne ciało. Wielkokalibrowe pociski rozpruły pancerz ochroniarza, był on nędzną osłoną, ale to wystarczyło by przetrwać ostrzał.
Działko zatoczyło krótki łuk, ścinając ochroniarza, rozłupując ścianę i wystrzeliwując się w biegnącego Franko.
Żebra łamały się jak gałązki, gdy 25 gramowe pociski rwały ciało olbrzyma na strzępy, ale ten parł do przodu chroniąc głowę. Te kilka metrów było niczym całodniowy bieg przez piekło. W końcu dotarł brocząc w wielu ran. Odbił działko w bok, zostawiając kawałek skóry na jednej z gorących luf. Uderzył sierpowym w wizjer, raz i drugi. Czuł jak jeden palców łamie się. Wizjer pokryła pajęczyna pęknięć. Uderzył jeszcze raz, przez dziurę widać było zakrwawiony kawałek twarzy operatora. Ręka z trójpalczastą dłonią opuściła się w dół i ze szczękiem wysunęły z niej ostrza...
Ostatnio edytowane przez Mike : 03-09-2019 o 09:14.