|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-09-2019, 23:23 | #261 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Gdyby to był film animowany, Tommy otarłby sobie pot z czoła i głośno gwizdnął. Mało brakowało, a skończyłby pogrzebany pod tonami gruzu. Byłaby to w jego przypadku mocno ironiczna śmierć. Nie było jednak czasu by się nad tym zastanawiać. Chłopak, słysząc hałasy, rzucił się przed siebie. Po chwili zatrzymał się i wyjrzał na rótko zza ściany, by ocenić sytuację w pomieszczeniu, w którym reszta mierzyła się z... cholera wie z czym. W każdym razie to coś było duże, metalowe i miało pieprzonego miniguna zamiast ręki. Tommy skrył się natychmiast z powrotem. Po chwili przyklęknął i spróbował się skoncentrować, pomimo zmęczenia. To coś było bardzo ciężkie. Powinno mieć duże problemy z zachowaniem równowagi, o ile tylko uda się go z niej wytrącić, a nawet jeśli się nie uda, to będzie miał większe problemy z celowaniem. Zobaczymy jak zareaguje na odrobinę mniej stabilne podłoże pod stopami. |
02-09-2019, 12:56 | #262 |
Reputacja: 1 | Franko skoczył do wnętrza tunelu, schodząc z linii strzału i odłożył dzieciaki. Tommy pilnuj ich i mnie osłaniaj... Mówiąc to rzucił się do ataku pochylony do przodu osłaniając twarz rękami. Był gotowy rzucić się i walczyć nawet jeśli kosztowało by to jego życie. |
02-09-2019, 17:13 | #263 |
Reputacja: 1 | Młody zaprotestował piskiem na tak obcesowe ratowanie życie. Zack był bardziej wyrozumiały. Zniósł to z godnością i w milczeniu, jak wszystkie dzisiejsze wydarzenia. Franko ruszył na przeciwnika, ten nawet zachwiał się gdy podłoga ugięła się pod jego stopami, ale wycelowane działko nie zmieniło pozycji. Max zachwyciłby się nad zastosowanymi stabilizatorami, ale obecnym tu nawet przez myśl to nie przeszło. Lufy znowu zawirowały. Brooke wiedziała, że jej przeciwnik jest już martwy. On sam nie miał o tym pojęcia i zapewne dziwił się, iż dziewczyna stara się być jak najwęższa ścieśniając swoje wodne ciało. Wielkokalibrowe pociski rozpruły pancerz ochroniarza, był on nędzną osłoną, ale to wystarczyło by przetrwać ostrzał. Działko zatoczyło krótki łuk, ścinając ochroniarza, rozłupując ścianę i wystrzeliwując się w biegnącego Franko. Żebra łamały się jak gałązki, gdy 25 gramowe pociski rwały ciało olbrzyma na strzępy, ale ten parł do przodu chroniąc głowę. Te kilka metrów było niczym całodniowy bieg przez piekło. W końcu dotarł brocząc w wielu ran. Odbił działko w bok, zostawiając kawałek skóry na jednej z gorących luf. Uderzył sierpowym w wizjer, raz i drugi. Czuł jak jeden palców łamie się. Wizjer pokryła pajęczyna pęknięć. Uderzył jeszcze raz, przez dziurę widać było zakrwawiony kawałek twarzy operatora. Ręka z trójpalczastą dłonią opuściła się w dół i ze szczękiem wysunęły z niej ostrza... Ostatnio edytowane przez Mike : 03-09-2019 o 09:14. |
02-09-2019, 18:42 | #264 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Gdy strzały ucichły Tommy zajrzał do pomieszczenia. Franko cały poorany (ciężko powiedzieć czy wyglądał lepiej niż parę chwil wcześniej, gdy go pierwszy raz zobaczyli po krótkim rozstaniu, czy też jeszcze gorzej) dotarł do metalowego monstrum i podjął z nim walkę. O'Connor mógł go tylko wspierać z daleka. Widząc wysuwające się z ręki ich wroga ostrze, przygotował się do działania. Spróbował stworzyć szybko wysuwającą się z podłoża kolumnę, która trafiając we wspomnianą kończynę odtrąciłaby ją na bok i (przynajmniej chwilowo) zapobiegła atakowi na Franko. Mógł też spróbować uwięzić nogi metalowej bestii w podłodze, ale nie był przekonany czy to ją zatrzyma. |
03-09-2019, 10:11 | #265 |
Reputacja: 1 | Franko czół jak kolejne części jego ciała odmawiają mu posłuszeństwa. To było zupełnie inne uczucie niż ból. Ale wiedział też z pewnością. Że jeśli nie powali tej maszyny. Nikt tego nie da rady zrobić. Skrócił więc jeszcze bardziej dystans puszczając rękę stwora i uderzył w niego całym swoim ciałem. Wystawiając się ewidentnie na atak. Jego wrzask wypełnił całą przestrzeń. Franko tylko czekał by maszyna straciła równowagę. Dopadł by ją, przygniótł i tłukł jak opętany, nie zważając na kruszący się pod hełmem pancerza beton. Miał przeczucie, że tak pancerna konstrukcja będzie miała problemy w walce w parterze. |
03-09-2019, 11:10 | #266 |
Reputacja: 1 | Tommy czuł się jak w płynnym miodzie. Ręka z ostrzami powoli brała zamach, Franko uderzał raz za razem, nie zwracając uwagi na nic. Podłoga przy walczących wybrzuszyła się i popłynęła w górę tworząc kolumnę. Franko naparł na pancerz całą masą, ale to nie wystarczyło. Żyroskopy pozwoliły utrzymać równowagę a serwomotory dały odpór brutalnej sile. Olbrzym uderzył głową druzgocące hełm, poprawił pięścią. I jeszcze raz. Ręka z ostrzami skończyła brać zamach i uderzyła z pełną mocą. Kolumna Tommiego była wystarczająco długa, ostrza trafiły w nią i… złamały. Trzy ostrza z najlepszej stali wdarły się w trzewia Franko. Gdyby był żywą istotą ból i szok zabiłby go równie skutecznie jak stal. Ale nieumarłe tkanki były odporniejsze, ustępowały pod naciskiem ostrzy, ale nie miały słabych punktów żywego ciała. Stopy pancerza zapadły się w podłogę i kamień zasklepił się więżąc go na ułamki sekund. To wystarczyło by siła Franko przeważyła. Nie mogąc zmienić punktu podparcia opancerzony przeciwnik najpierw wygiął się w tył z jękiem serwomotorów, a potem padł na plecy. Franko poleciał na niego tłukąc go bez opamiętania. Aż w końcu znieruchomiał. Brooke powoli wstawała. - Żyjesz? - zapytała Franko. - Od dawna nie - wystękał olbrzym i stoczył się z pancerza. We wnętrzu hełmu była tylko krwawa breja. Dobiegł ich stamtąd komunikat przez cudem ocalałe radio: - Ares 1, posiłki w drodze. Zatrzymaj ich jeszcze minutę. Dziewczyna odwróciła się i zwymiotowała. |
03-09-2019, 11:33 | #267 |
Reputacja: 1 | Franko próbował się oprzeć na ręce i wstać. Jednak jego dłoń wygięta pod nienaturalnym kontem ustąpiła nie dając żadnego oporu i Franko ponownie upadł. Obrócił się na kolana i z trudem się podniósł. Wtedy zobaczył jak bardzo jest ranny. Zaklął przeturlał się na brzuch, podciągnął nogi i z trudem się podniósł. Odczuwał coś co mógłby nazwać bólem. Wszystko się delikatnie chwiało, z trudem postawił pierwszy krok. Drugi przyszedł mu już pewniej. - Pośpieszmy się. Nie wiem czy dam radę dłużej walczyć... Z dłoni pozostały krwawe ochłapy z kościami na ręce. Cały bok miał rozpruty, żebra połamane, skórę zdartą z połowy twarzy. Miał tylko nadzieję, że jego zdolności regeneracyjne zadziałają inaczej będzie musiał znaleźć jakąś norę na resztę życia. Złapał swoją wykrzywioną rękę i z głośnym chrupnięciem ją nastawił. Ruszył palcami... ręka zdawała się działać. Podniósł z ziemi Zacka i popatrzył na niewzruszonego jego wyglądem chłopca. - Dasz radę mały iść sam? - zapytał łagodnie. |
03-09-2019, 21:58 | #268 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Tommy opróczo zmęczenia zaczął odczuwać także gniew. Czego oni do cholery od nich chcą? Fakt, włamali się do ośrodka badawczego, gdzie zapewne prowadzi się dziesiątki, jeśli nie setki, utajnionych badań, ale przecież niczego nie zwędzili, nikomu nie zrobili krzywdy, poza napuszczonymi na nich łajdakami i grzecznie kierowali się w stronę wyjścia, a ci zamiast im odpuścić, gonili ich jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Mogli by już dać spokój... Na dźwięk komunikatu radiowego chłopak zwrócił się do Franko: - Teraz ja chwilę zamarudzę. Spadajcie stąd. Po czym zabrał się za tamowanie wejścia do pomieszczenia. Dawał sobie na to nie więcej niż pół minuty czasu i dlatego przykładał się do tego zadania jak tylko potrafił. Potem miał zamiar ruszyć biegiem za resztą. |
04-09-2019, 13:02 | #269 |
Reputacja: 1 | Mur Tommiego trochę opóźnił pościg, ale gonili ich innymi korytarzami, obchodząc zablokowane miejsce. W końcu wydostali się do miejskich kanałów. Stąd już tylko kilka kroków do wyjścia. Wychodząc na górę podawali sobie z rąk do rąk Zacka. Młody jakoś sam dał radę wejść. Tommy zamurowywał w tym czasie korytarz, brak było czasu na porządny mur, ale to zawsze kilka sekund dodatkowego czasu. Ledwie skończył, rzucił się do drabinki. Na górze zamknął klapę i pobiegł za resztą… |
05-09-2019, 09:06 | #270 |
Reputacja: 1 | Stary rozklekotany wóz franko stał niedaleko. Nie wiedział czy się wszyscy zmieszczą. Ale twardo niósł Zacka. - Szlak by to wszystko trafił! Jasna cholera... - jęczał pod nosem wlokąc nieprzytomnego chłopaka. To wszystko była jego wina... Jego i tylko jego. Położył chłopaka na masce i sięgnął do kieszeni po kluczyki. Gdy pakował go na tylne siedzenie reszta dotarła na miejsce. Franko wyciągnął swój zmasakrowany telefon i wybrał numer Ortegi. Ta odebrała po 3 sygnale. Frank zaczął. - No tośmy kurwa wdepnęli.... |