Franko czół jak kolejne części jego ciała odmawiają mu posłuszeństwa. To było zupełnie inne uczucie niż ból. Ale wiedział też z pewnością. Że jeśli nie powali tej maszyny. Nikt tego nie da rady zrobić. Skrócił więc jeszcze bardziej dystans puszczając rękę stwora i uderzył w niego całym swoim ciałem. Wystawiając się ewidentnie na atak. Jego wrzask wypełnił całą przestrzeń. Franko tylko czekał by maszyna straciła równowagę. Dopadł by ją, przygniótł i tłukł jak opętany, nie zważając na kruszący się pod hełmem pancerza beton. Miał przeczucie, że tak pancerna konstrukcja będzie miała problemy w walce w parterze.