Franko próbował się oprzeć na ręce i wstać. Jednak jego dłoń wygięta pod nienaturalnym kontem ustąpiła nie dając żadnego oporu i Franko ponownie upadł. Obrócił się na kolana i z trudem się podniósł. Wtedy zobaczył jak bardzo jest ranny. Zaklął przeturlał się na brzuch, podciągnął nogi i z trudem się podniósł. Odczuwał coś co mógłby nazwać bólem. Wszystko się delikatnie chwiało, z trudem postawił pierwszy krok. Drugi przyszedł mu już pewniej.
- Pośpieszmy się. Nie wiem czy dam radę dłużej walczyć...
Z dłoni pozostały krwawe ochłapy z kościami na ręce. Cały bok miał rozpruty, żebra połamane, skórę zdartą z połowy twarzy. Miał tylko nadzieję, że jego zdolności regeneracyjne zadziałają inaczej będzie musiał znaleźć jakąś norę na resztę życia.
Złapał swoją wykrzywioną rękę i z głośnym chrupnięciem ją nastawił. Ruszył palcami... ręka zdawała się działać. Podniósł z ziemi Zacka i popatrzył na niewzruszonego jego wyglądem chłopca.
- Dasz radę mały iść sam? - zapytał łagodnie. |