Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 10:10   #29
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację

Około trzech godzin przed zachodem słońca, członkowie ekspedycji dotarli wreszcie do brzegu jednej z odnóg Niebieskiego Węża oraz ustawionego tam niewielkiego punktu przepraw. Rzeka migotliwie odbijała padające na nią promienie światła. Poziom wody o tej porze roku nie był może tak wysoki jak w okresie wylewów, lecz wciąż stanowił poważną przeszkodę dla wszystkich, którzy starali się przebrnąć na drugi brzeg. Z pewnością jedną z takich przeszkód mogły stanowić czające się tu lub tam krokodyle, odpoczywające hipopotamy, lub też... inne lokalne stworzenia.

[media]http://www.natgeokids.com/wp-content/uploads/2018/09/Nile-River-Facts-Image-2.jpg[/media]

Przy brzegu rozłożony był obóz, składający się z siedmiu dużych namiotów. Za nim zaś znajdowała się płaskodenna barka, częściowo wyciągnięta na brzeg. Łódź chwilowo stała pusta i nikomu chyba obecnie nie zależało, by przy niej pracować.

[media]http://i.pinimg.com/originals/37/08/d9/3708d93920c2b153968e70c9ddb87848.jpg[/media]

Nadal zeskoczywszy ze swego wierzchowca, zwrócił się do reszty.
- Wraz z mistrzem Yelvenem postaramy się o jak najszybszą możliwość przeprawy. Czy ktoś pragnie nam towarzyszyć?

- Ja chętnie pójdę. - zgłosiła się bardka. - Jakoś nie chce mi się stać i czekać jak kołek. - dodała idąc za mężczyznami.

- Ja również tam pójdę, może przyda się trochę… siły argumentów.. - skwitował Rashad, którzy najwyraźniej nie chciał oddawać pola innym.

- Przyda się wam ktoś rozsądny, Yelvenie. Pójdę z wami, tak, na wszelki wypadek. Fauna w tym miejscu może zaskoczyć niejednego...mistrza - czarodziej zrobił delikatny przytyk do elfa, który nie dostrzegł w porę nurkującego roca.

- A ja zostanę, inaczej zrobi się tam za duży tłok. - stwierdziła kapłanka przyglądając się barce z zaciekawieniem.

- Ja również zostanę. W razie czego ktoś musi zorganizować wam ratunek... - czarnoksiężnik oddał niedbały salut grupie ochotników.

Cała szóstka udała się więc w stronę namiotów. Na zawołanie elfiego przewodnika o to, czy ktoś tu jeszcze urzęduje, z jednego wyszedł pokaźnych rozmiarów, brodaty mężczyzna.

[media]http://i.pinimg.com/564x/0e/9b/b9/0e9bb95968ecbb2aa9e6cb83fcd56e22.jpg[/media]

- Witaj dobry człowieku. Potrzebna jest nam przeprawa na drugi brzeg, dla nas i naszych zwierząt. - zaczął Nylian kłaniając się lekko, lecz nie odwracając wzroku od rosłego męża.

- Witajcie podróżni - odpowiedział brodacz - Późno zaczyna się robić a was jest sporo. Zdecydowanie zbyt wiele na jedną przeprawę. Wróćcie jutro to pogadamy.

- Czas nas nagli i nie możemy sobie pozwolić na zwłokę. Dobrze zapłacimy - wtrącił Nadal chłodnym głosem.

Brodacz rozstawił jednak szeroko nogi i skrzyżował ramiona, wypinając potężną pierś.
- Głusi jesteście czy ptak wam nasrał do ucha? Powiedziałem już, że jest zbyt późno na więcej niż jeden kurs. Rozstawcie obóz, upieczcie sobie kiełbaski i wróćcie jutro!

- Drogi Panie, nasza sprawa naprawdę nie cierpi zwłoki. Dla człowieka z pana doświadczeniem nie powinno być chyba problemem wykonać dwóch kursów o tej porze, szczególnie, że podczas jednego na pokładzie będzie znajdować się tabaxi. - Andraste podjęła próbę przekonania mężczyzny za pomocą miejskich przesądów i magicznej sztuczki.

Twarz mężczyzny rozluźniła się, a surowa mina ulotniła się. Ujął podbródek w dłoń i potaknął kilkakrotnie ze zrozumieniem, gdy magia bardki zmieniała sposób postrzegania przez niego pewnych spraw.

Rashad na bezczelne słowa przewoźnika zmarszczył czoło z gniewu jednak na razie czekał na reakcję na słowa Andraste.

Z początku Kiya nie była specjalnie zainteresowana dołączeniem do reszty pochodu, ale gdy zobaczyła jednego z przewoźników zmarszczyła brwi i zerwała tyłek z miejsca. Łapki żwawo poniosły ją bliżej, a gdy dołączyła do reszty, wtrąciła się też w rozmowę.

- Jalaal..? - Kotka zmrużyła oczy, po czym bezceremonialnie wymijając Nadala doskoczyła do mężczyzny. Objęła go czy chciał, czy nie i uściskała, odrywając jego stopy od ziemi jakby nic nie ważył. Koci ogon wywijał w podekscytowaniu. - Od kiedy jesteś szczurem lądowym?!

Przewoźnik z wielkim trudem wydostał się z objęć tabaxi, śmiejąc się głośno.
- A niech to kulawa portowa kurwa kiłą zarazi! Yasu? Co też kochana pani medyk porabia na tym zadupiu?

Orryn patrzył spokojnie na rozmawiających. To był czas działania bardziej subtelnej części ich towarzystwa, a gładkie języki i tona pochlebstw, którą zarzucali siebie dnia poprzedniego mogły okazać się pomocne. Gnom spokojnie obserwował barkę, ze znawstwem sprawdzając stan poszycia, ewentualny takielunek i szukając jakichś słabych stron ich potencjalnego transportu. zadowolony z oględzin, spokojnie wydobył ze swojego muła swój kubek, nalał sobie porządnie, aż po brzegi z drewnianej beczułki przytroczonej do muła, a potem znalazł sobie kawałek porządnego kamienia, na którym przycupnął, aby obserwować rozmowę, i w międzyczasie niebo

- Dołączyłam do zespołu który wybiera się ratować gasnącą dynastię sułtana i chcę przy okazji znaleźć odpowiedzi na pewne pytania. Cokolwiek Ci przyjdzie na język uważaj jednak co mówisz bo pełno tu wysoko postawionych ważniaków, a i jest wśród nas dama i artystka.. - tu wskazała na Andraste - ..nie obyta z językiem morza. - Kapłanka puściła dawnego znajomego i stanęła w przyzwoitej odległości, nie przejmując się czy ktoś mógł poczuć się dotknięty prawdą z jej ust. - Nie myśl jednak że wymigasz się od odpowiedzi. Co robisz tak głęboko na lądzie?

Jalaal gwizdnął cicho i podrapał się po łepetynie.
- Na polecenie Jaśnie Panującego mówisz? Kto by pomyślał, że taki chujowy okrętowy kucharz, tak daleko zajdzie - urwał na chwilę - Jak pewnie pamiętasz po tej walce z piratami Krwawego Szakala, gdy prawie straciłem nogę, nie potrafiłem sobie poradzić z myślą o dalszym służeniu w marynarce. Miałem uzbierane trochę grosza i wraz z kuzynami udało nam się otworzyć tu tą skromną przeprawę… Gdyby nie twoja magia, pewnie żebrałbym teraz w jakimś obszczanym zaułku, nie wiadomo gdzie. Dałaś mi wtedy szansę na normalne życie.

Na słowa mężczyzny kocica napuszyła się nieco, nie ukrywając lekkiego oburzenia i poruszenia oceną jej kulinarnych umiejętności. Gdyby nie to że łapy miała “podszyte” poduszeczkami zapewne tupnęłaby, a jej powieki zatrzepotały kilka razy nim się odezwała.

- Zastąpiłam tylko kucharza, bo poległ podczas abordażu.. Sam mogłeś obierać ziemniaki dla całej załogi! - wykręciła kocimi wąsikami, uniosła otwartą dłoń z pazurami i po krótkiej pauzie dodała. - Trochę żałuję teraz że dla twojego dobra nie amputowałam Ci wtedy jąder. - powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem i westchnęła krótko. - Czyli zdygałeś i próbujesz się ustatkować? Cóż, tutaj chyba wcale nie jest bezpieczniej, ale cieszę się że jesteś zdrowy. - powiedziała bez złośliwości.

- Hah! Gdybym to ja był odpowiedzialny za gotowanie pewnie miałabyś o wiele więcej do roboty jako medyk, a jedynymi, którzy byliby najedzeni, byłyby rekiny karmione truchłami zdechłych żeglarzy. A co do bezpieczeństwa, to tutaj życie jest o wiele bardziej spokojne niż na morzu… jeśli tylko wiesz czego oczekiwać. Właśnie tłumaczyłem tej bandzie, że nie pochwalam robienia kilku kursów o tej porze dnia, ale… coś… jakoś to co mówi ta elfka ma sens. W każdym razie płyniecie na własne ryzyko. Gotowa by znów wejść na pokład?

- Pewnie! - Rzekła hardo.

Reszta zebranych stała jak wryta na widok niecodziennego powitania, jak widać, starych znajomych. Pierwszy otrząsnął się Nadal, wtrącając się do rozmowy.
- No tak… ekhem… dobrze, że doszliśmy do porozumienia. Jeśli chodzi o cenę…

Kapitan nie zdążył dokończyć, gdyż przerwała mu podniesiona dłoń przewoźnika.

- Jak mógłbym policzyć mojej pani medyk za przewóz? Może na to nie wyglądam, ale mam swój honor, a nas żeglarzy obowiązuje pewien niepisany kodeks. Dostaniecie swój przewóz, ale psia mać nie miejcie mi za złe jeśli nie wszyscy postawią nogę na drugim brzegu.

-[i]Nie wszyscy postawią nogę na drugim brzegu?! Co masz niby na myśli, mam nadzieje że twoje czyny nie są tak pochopne jak twój niewyparzony język? Czy masz w ogóle pojęcie z
kim masz do czynienia?![i] - syknął Rashad. Chętnie dałby temu gburowi nauczkę...

Andraste wywróciła oczami, po czym położyła dłoń na ramieniu wojownika.
- Rashad… spokojnie. Panu chodziło prawdopodobnie o to, że wyprawa przez ten nurt o tej porze może wiązać się z pewnym ryzykiem. Nie ma o co się rzucać. - powiedziała spokojnym tonem.

Rashad odpowiedział Andraste zirytowanym spojrzeniem, ale uspokoił się.
- Bez obawy na razie nie zetnę głowy temu przemądrzałemy prostakowi. - odparł szeptem.


- Aye panienko! Żyjące w rzece stworzenia nauczyły się już, o których porach dnia jest największy ruch, a w związku z tym najwięcej niebezpieczeństw dla nich. Za dnia rzekę przemierzają chronione karawany i łodzie z towarami z dołu rzeki. Pod wieczór gdy jest ciemno: pijani głupcy, przemytnicy, lub ktoś kto chce pozbyć się trupów.

Tabaxi schowała twarz w dłoni słuchając jak jej znajomy przyznaje się do współpracy z przemytnikami i innymi typami spod ciemnej gwiazdy.
- Co dokładnie nam zagraża Jalaal?
- Ciężko powiedzieć. Gigantyczne krokodyle, hipopotamy, bollywugi. Gdy poziom rzeki jest wyższy to pewnie nawet i froghemoth się znajdzie.
- To może poczekajmy do jutra, jeśli ryzyko jest tak duże.

- Nie możemy sobie pozwolić na stratę czasu - Nadal pokręcił głową - Ruszamy teraz. Dzięki temu uda nam się przebyć jeszcze dziś trochę drogi.

- Albo zginie ktoś kluczowy dla powodzenia misji! Chciwość nie zawsze popłaca. - wtrąciła się kapłanka karcąco.

- Ruszamy dzisiaj! Mistrzu Jalaal, przygotuj proszę okręt.

-To teraz boimy się krokodyli i hipopotamów? Stawiałem czoła ifrytom i smokom... zresztą nasz doświadczony Kapitan na pewno zadba o nasze bezpieczeństwo…. - wtrącił szyderczo Rashad, unosząc brew i przenosząc spojrzenie pomiędzy kapłankę a tego całego “Kapitana”.
Eladrinka posłała nieco pretensjonalne spojrzenie w kierunku Rashada, szturchając go dyskretnie łokciem.

- Co w ciebie wstąpiło? - szepnęła cicho. - Nie po to go przekonywałam, żeby nas przeprawił przez ten nurt, żebyś to teraz popsuł swoimi zaczepkami… - dodała jeszcze ciszej.

Rashad wzruszył ramionami i odpowiedział swojej kochance równie cicho - Wybacz, jeżeli wszedłem ci w drogę, jestem już chyba zniecierpliwiony tą wędrówką przez pustynię… tak czy inaczej nie ufam temu całemu Jalaalowi, równiez dobrze może nas w pułapkę prowadzić, będę mieć na niego oko.

Gdy decyzja co do przeprawy została wreszcie podjęta, brodacz wyjaśnił podróżnikom, że z racji ich dużej liczby, niezbędne będą trzy kursy tam i z powrotem. El-Madani uznał, że jako odpowiedzialny za ryzyko jakie spada na karawanę, będzie brać udział z każdej z przepraw. Przed wyruszeniem zdawało się, że wyszeptał jakieś polecenie swemu skrzydlatemu zwierzęciu, gdyż ten prawie natychmiast poleciał w stronę przeciwległego brzegu. Elfi przewodnik zadeklarował zaś, że musi popłynąć jako pierwszy, by dobrze określić kierunek dalszej podróży. W pierwszej kolejności na pokład wprowadzono dwa juczne i trzy wierzchowe ganta oraz wierzchowca Nadala. Pierwszymi pasażerami byli również Kused, Roshan oraz Farshid. Jalaal sam nie brał udziału w przeprawie, pracę zostawiając dwóm swoim kuzynom i paru parobkom.
Po około godzinie, barka powróciła z Nadalem na pokładzie, gotowa by przyjąć kolejnych pasażerów i zwierzęta. Kolejne gady zostały wprowadzone na pokład, a wraz z nimi Akram Kain oraz Ramad. Towarzyszyła im również Andraste wraz ze swym koniem i wielbłądem.

Minęła kolejna godzina. Słońce powoli chyliło się już w stronę horyzontu, gdy łajba spokojnie czekała na finalny kurs. Gdy tylko pasażerowie zaczęli zbliżać się w stronę trapu z rzeki wyłoniły się dwa duże gady przypominające krokodyle, wybijając w powietrze fontannę wody. Stwory śpiesznie poczłapały w stronę zaskoczonych podróżnych, a z ich pysków wystrzeliły chwytne macki.

[media]http://orcedinburgh.co.uk/wiki/images/Mudmaw.gif[/media]
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 04-09-2019 o 10:12.
Kata jest offline