Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 10:35   #66
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Schutzmann spojrzał na Erikę, gdy zapytała o Podziemne Miasto.
- W centrum miasta, niedaleko pomnika Czarnej Zarazy jest jedno z wejść do kanałów. Zawsze kręci sie tam jakiś patrol straży, więc jeśli byście się chcieli rozdzielić i nie będzie z wami Glaubera, powołajcie się na mnie i pokażcie dokument, który mu dałem, a zostaniecie wpuszczeni. Od czasu wygranej bitwy ze szczuroludźmi, wszystkie wejścia do kanałów są odgórnie zamknięte i dostępne jedynie dla straży miejskiej i kanałowej. Tuż po zwycięstwie nad skavenami, graf Todbringer zarządził odcięcie wszelkich tuneli, które wydrążono podczas oblężenia. Mimo to kanały rozciągają się pod całą powierzchnią miasta, są jak podziemna arteria i tak naprawdę nikt nie wie, ile jest tuneli. Niezliczone budynki wyposażone są w głębokie piwnice, a tunele i kanały od wieków służyły do przemytu różnych towarów i załatwiania interesów, które najlepiej przeprowadzać z dala od czujnego oka straży. To będzie jak szukanie igły w stogu siana, ale możecie spróbować, jeśli śledztwo w trzech wskazanych miejscach nic nie wykaże.

Tak też zamierzaliście zrobić, ale po krótkiej dyskusji dogadaliście się najpierw co do tego, w którą stronę pójdziecie, by załatwić sprawy związane z ofiarami. Stanęło na pomyśle Gerwazego, zatem wstępnie skierowaliście swe kroki z powrotem do świątyni Sigmara. Kapłani byli zaskoczeni waszą ponowną wizytą, a przyciśnięcie młodego akolity i świątynnego skarbnika dało tylko tyle, że braciszkowie byli zbulwersowani i zniesmaczeni waszą napastliwością. Skończyło się na tym, że zostaliście poproszeni o opuszczenie świętego miejsca, ale biorąc pod uwagę zachowanie nowicujusza i skarbnika, byliście niemal pewni, że żaden z nich nie zabił ojca Mortena, ani tym bardziej nie ukradł ikony. Niestety, żaden z kapłanów nie chciał nawet słyszeć o towarzyszeniu wam w drodze do Gildii Inżynierów, więc musieliście poradzić sobie sami.

Heinrich zaprowadził was na miejsce, a biorąc pod uwagę, że straż miejska odwiedzała już khazadów, sam postanowił poobserwować całą sytuację stojąc w wąskim przesmyku między budynkami po przeciwnej stronie ulicy, by nie zaogniać sytuacji. Budynek był niewielki i niepozorny, jak na gildię najlepszych inżynierów Starego Świata, a na pukanie w pięknie wykonane drzwi odpowiedział wysoki, jak na swą rasę, krępy krasnolud o długiej, rudej brodzie i ponurym spojrzeniu. Dowiedziawszy się, w jakim celu tu zaszliście, westchnął ciężko.
- No przecie żem gadał już ze strażą miejską na ten temat! - Warknął chrapliwym basem. - Nasz brat, Hargin, zginął w tamtą noc, a z Gildii nic nie zginęło! A nie... poczekajta chwilę, bo żem se coś przypomniał... - Podrapał się po łysej głowie. - Ostatnio jeden z naszych robił porządki w papierach odnośnie roboty w Podziemnym Mieście, którą robili my dla grafa i się okazało, że zginęła mapa tuneli prowadzących z Podziemi na powierzchnię.

To już był krok dalej w śledztwie. Niestety - tak jak i straż - nie otrzymaliście pozwolenia na sprawdzenie miejsca, czy choćby stróżówki zamordowanego krasnoluda. Nie chcąc sprawdzać granicy cierpliwości waszego rozmówcy, podziękowaliście za informację i rozdzieliliście się.




Erika, Konrad i Gerwazy udali się do Collegium Theologica. Znajdujący się dwie ulice od świątyni Sigmara duży, dwupiętrowy budynek z wieżyczką robił wrażenie, gdyż nie odniósł właściwie żadnych zniszczeń w czasie natarcia Chaosu. Okazując dokument otrzymany od Heinricha, niemal po chwili zjawił się przy was wysoki, tyczkowaty mężczyzna w sile wieku, który okazał się zastępcą dziekana Kolegium i bez problemu zgodził się pokazać wam miejsce mordu strażnika, jednocześnie opowiadając co nieco o uniwersytecie. Mówił głównie do Gerwazego, zapewne sądząc, że Erika i Konrad są jego ochroną.

- Nasze Kolegium powstało z myślą o kształceniu ludzi aspirujących do kapłaństwa w kulcie Ulryka, od tamtego czasu jednak uczelnia poszerzyła zakres nauk o właściwie każdą dziedzinę wiedzy i obecnie jest jednym z najważniejszych ośrodków akademickich w Starym Świecie. Ulryk dał, że nie została zniszczona w czasie bitwy i może w końcu dostaniemy status uniwersytecki, o który zabiegamy od lat. - Mężczyzna skrzywił się. - No ale tak nie mamy na co narzekać - wielu żaków zapisuje się na trzyletnie studia wraz zakwaterowaniem w naszych murach, co kosztuje pięćdziesiąt koron rocznie. Opłata ta jest pobierana oczywiście tylko za nauczanie, oprócz tego udostępniamy wszelkie narzędzia dydaktyczne, a że życie żaka nie jest usłane różami, potrzebują oni zwykle około dwustu koron rocznie. - Uśmiechnął się, jakby ta suma nie zrobiła na nim wrażenia. - Dlatego zwykle studiują u nas dzieci bogatej szlachty i rodów kupieckich. No, ale jesteśmy na miejscu. Tutaj znaleziono martwego strażnika.

Rozejrzeliśćie się. Nieboszczyk patrolować musiał wąską uliczkę między budynkiem Kolegium, a wysokim murem, który jednak zwykły człowiek (lub skaven) dałby radę spokojnie sforsować. Co więcej, miejsce pokrywało się idealnie z jednym z okien na piętrze budynku. Zapytaliście o nie.
- To okno biblioteki, zwykle otwieramy wszystkie wieczorem, by przewietrzyć olbrzymią przestrzeń odwiedzaną przez żaków. Zaprowadzę państwa.
Po krótkiej chwili znaleźliście się w największej bibliotece, jaką w życiu widzieliście. Nawet Gerwazy był pod wrażeniem. Wnętrze ogromnej sali wypełnione było żakami i wykładowcami w togach.


- To jedno z największych takich miejsc w Imperium, a może i na całym świecie. - W głosie wice-dziekana słychać było dumę.
- Czy byłaby możliwość, żeby złodziej wszedł tutaj przez okno i coś ukradł? - Zapytał czarodziej.
- Teoretycznie tak, chociaż mamy tutaj uzbrojonego stróża nocnego, który co pół dzwonu obchodzi bibliotekę, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Zaufany człowiek, od dwudziestu lat tu pracuje. Został przesłuchany na okoliczność morderstwa tego biednego strażnika, ale nic nie widział i nie słyszał tamtej nocy.
- Czy po śmierci strażnika odkryliście jakieś braki w waszych zbiorach?
- Spytał z kolei Konrad.
- Pan raczy żartować? Mamy tu pięć tysięcy unikalnych woluminów z dziedziny religii, nauki, inżynierii i innych. Gdyby coś zostało skradzione, zajęłoby nam miesiące, nim byśmy na to wpadli.
Powód śmierci strażnika przy oknie wchodzącym do biblioteki Kolegium był więc nawet dla was nader oczywisty. Podziękowaliście za informacje i ruszyliście w drogę powrotną do "Kulawego Psa".




Cassie, Heinrich i Rudiger zdecydowali się wybrać do świątyni Morra, by zbadać ciało mężczyzny o nieustalonej tożsamości. Na miejscu czekało na was jednak zaskoczenie, gdyż od jednego z kapłanów dowiedzieliście się, że dwa dni temu miała tu miejsce przedziwna sytuacja z nieboszczykiem o którego pytaliście.
- Ciało trafiło do nas trzy dni temu i było przygotowane do pochówku żebraczego - powiedział kapłan. Wiedzieliście, że pochówek żebraczy był skróconą wersją ostatniej posługi, podczas której ciało chowane było w prostym grobie. Przeznaczony był dla biednych, żebraków i niezidentyfikowanych osób, które trafiały do świątyni Morra. - Wtedy w kaplicy pojawili się czterej mężczyźni, którzy zażądali okazania zwłok. Nie przedstawili się, ale zidentyfikowali nieboszczyka jako Gerharda Kroena, który był ponoć żarliwym wyznawcą Sigmara. Grupie przewodził wysoki mężczyzna o ciemnych włosach, bladoniebieskich oczach i paskudnej bliźnie na twarzy. Taki, co to jak go widzisz, to wiesz, żeby mu w drogę nie wchodzić. Zapłacił złotem za pochówek w pełnym obrządku, w którym uczestniczył wraz ze swoimi ludźmi.

Morryta zaprowadził was do Ogrodów, by wskazać grób Kroena. Nagrobek był skromny, z wyrytym na nim imieniem i nazwiskiem zmarłego, pod którymi naniesiono litery O i F, a między nimi umieszczono symbol skrzyżowanego miecza i młota. Zapytany, kapłan nie był w stanie rozwinąć znaczenia tych liter. Heinrich wspomniał też o ekshumacji zwłok, ale Morryta kategorycznie się temu sprzeciwił. Nie mając tu nic więcej do roboty, ruszyliście do Starego Kwartału, przywołując w myślach miejsce zaznaczone na mapie.

* * *

Trochę czasu zajęło wam, nim trafiliście na miejsce zbrodni, głównie dzięki wypytywanym w czasie drogi przechodniom. Stary Kwartał był dzielnicą biedoty, a większość obszaru uległa zniszczeniu w czasie walk o wchodnią bramę. W krętych i wąskich uliczkach przeważały składy, niewielkie targi, magazyny oraz kilkanaście mniej lub bardziej uszkodzonych kamienic. To właśnie między dwoma takimi kamienicami wskazano wam miejsce, w którym odnaleziono martwego Kroena. Śmierdząca szczynami uliczka wiodła do cuchnącego kanału ściekowego w ślepej alejce nieopodal. Podchodząc bliżej, to właśnie Cassie spostrzegła coś, co przy oględzinach miejsca zbrodni musieli pominąć strażnicy miejscy. Na kupce łajna sięgającej do połowy zakratowanego wejścia leżał bełt od kuszy. Zatem przypuszczenia Heinricha się potwierdziły - Kroen musiał strzelić do swego napastanika, nim zginął, a tamten się ulotnił. Zostawił jednak po sobie istotny dowód.

Jako, że obaj mężczyźni mieli zbyt duże ręce i dłonie, by wcisnąć je między okratowane wejście, zadanie wydobycia pocisku spadło na nastolatkę, która w mig pożałowała swojego odkrycia. Dobrze, że miała chociaż rękawice, dlatego po krótkim namawianiu przez Rudigera i wstrzymaniu oddechu, włożyła wątłą rękę między kraty i krzywiąc się, niemal dotykając mokrych, oślizłych krat swoim powabnym policzkiem, wydobyła leżący na kupie (dosłownie!) bełt. Z grymasem obrzydzenia oddała go Glauberowi, a ten wraz z Schultzem przyjrzeli się grotowi, odkrywając na nim zaschniętą, ciemną substancję, zapewne krew. A więc napastnik został ranny, nim zbiegł do kanałów, gdzie wyłuskał i porzucił pocisk wystrzelony przez Kroena.

Z zawiniętym w kawałek materiału, cuchnącym znaleziskiem udaliście się w drogę powrotną do "Kulawego Psa", mając jednak zamiar po drodze wstąpić w jedno miejsce, które Heinrich dobrze znał. Miejsce schadzek strażników kanałowych.

* * *

"Ostatnia Kropla" na rogu Starego Rynku była osobliwą knajpą. Z jednej strony w tym miejscu rozpusty spotykali się ludzie z okolicznego półświatka, omawiając interesy, z drugiej była to też swoista baza dla wszelkich strażników kanałowych, zbieraczy łajna czy węglarzy. Nikt szanujący się nie zapuszczał w to miejsce, a sama karczma była terenem neutralnym dla przenikających się profesji. Glauber doskonale wiedział, w jakim celu tu przyszedł z Schultzem i Cassie. Strażnicy kanałowi stali najniższej w hierarchii strażników miejskich, często rekrutowani z biedoty i podejrzanych środowisk, gdyż nikt normalny nie chciałby podjąć się tej słabo płatnej pracy. Heinrich rozejrzał się po zadymionej głównej sali, po czym podszedł do jednego ze stolików obleganych przez ośmiu mężczyzn i wrócił do Schultza i Cassie z wysokim, szczupłym mężczyzną o niewyjściowej twarzy.


Przedstawił go jako Vorstera Weckera i wyjaśnił, że potrzebujecie na jutro kanalarza, który dobrze orientuje się w tunelach pod miastem. Mężczyzna, od którego czuć było nieprzyjemny odór fekalii zmieszany ze smrodem taniej gorzały, zarechotał, pokazując nierówne zęby.

- Urlop mam do końca tygodnia, Glauber, a ty mnie chcesz do kanałów z samego rana ciągnąć? Tak się nie robi starym znajomym. - Przetarł usta wierzchem dłoni i spojrzał na Cassie. Oczy mu błysnęły, a nastolatka doskonale znała takie spojrzenia. - Powiedzmy jednak, że zgodzę się za dwie twoje dniówki i noc z tą sikoreczką. Stratny nie będziesz, te kanały znam jak własną kieszeń.

Oblizał lubieżnie usta, a Cassie aż się skrzywiła. Oprócz tego, że śmierdział, miał problemy ze skórą i przetłuszczone włosy. Spędzenie nocy z kimś takim mogło zostawić trwały uszczerbek na psychice.


Erika, Konrad i Gerwazy musieli się trochę naczekać w "Kulawym Psie" na powrót pozostałych, ale w końcu, koło czwartego dzwonu, gdy dzień zaczynał przechodzić w szarówkę, w karczmie pojawili się Cassie, Rudiger i Heinrich. Niemal idealnie w porze obiadowej. Podawano ziemniaki z jakimś mięsiwem, więc zasiedliście wspólnie przy stole i mogliście wymienić się zdobytymi informacjami. A ciepły posiłek po ciężkim dniu, zwłaszcza biorąc pod uwagę ulewę panującą za oknem, był teraz tym, czego potrzebowaliście...

 
Mroku jest offline