Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 12:30   #128
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Nikt z nich nie słyszał o plemieniu z gór. Goromadny miały być niezamieszkałe, przynajmniej przez ludzi.

Chodzili po osadzie zachowując wszelką ostrożność. Nikt jednak nie wyskoczył zza przymkniętych drzwi, nie krył się w sianie przygotowanym dla koni, nie zaatakował ich ani nie zawołał. Polyan było tak puste, jak puste miały być góry. Napastnicy odeszli, a część mieszkańców zbiegła. Tyle wywnioskowali ze śladów i postanowili ruszyć za tymi, którzy najwyraźniej przetrwali atak.

Tak też i zrobili, kiedy już Rusłan znalazł dla siebie nową broń. Do machania szabelką nie był przyzwyczajony, ale cóż, ulubionego toporka nie znalazł. Gorzej, że jedyny w miarę porządny pozostawiony łuk miał cięciwę wymagającą wymiany. Dało się z niego strzelać, ale linka mogła pęknąć przy każdej próbie naciągnięcia.

Gnimnyr czekał na niego nad jednym z trupów, okrutnie zmasakrowanym. Czaszkę miał popękaną, na czubku wgniecioną jak cienki, pusty garnek, a ręce połamane w kilku miejscach. Krasnolud kręcił tylko głową, po czym zarządził wymarsz. Wymarłe Polyan zostawili za sobą, podobnie jak wcześniej góry. Nie odwracali się.

Trop, za którym podążali wiódł niemalże prosto na zachód. Nie był aż tak widoczny, ale tropiciele nie mieli większych problemów z odnajdywaniem kolejnych śladów. Słońce coraz mocniej obniżało się przed nimi i niebo zaczynało już zmieniać kolor, gdy u stóp wzgórza, na które właśnie wjechali zauważyli grupkę małych postaci rozbiegających się po stepie.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline