Lina wrzynała mu się boleśnie w plecy. Zostanie mu po tym paskudna rana którą trzeba będzie zdezynfekować po kontakcie z morską wodą ale to nie był czas na myślenie o bólu czy też o ranach. Czuł się cholernie szczęśliwy i przede wszystkim żywy. Członkowie załogi wciągali go na statek. Powoli pociągnięcie liny za pociągnięciem przemieszczał się w górę. Wreszcie wylądował na pokładzie. Pierwszą rzeczą na jaką przyszła mu ochota były... wymioty. W końcu nieźle się opił morskiej wody. Gdy zakończył tę niechlubną czynność rozejrzał się dokoła. Wszyscy uwijali się jak w ukropie. Trzeba było odciąć liny, które podtrzymywały złamany maszt. No i trzeba było uratować Amire. "Cholera niech ktoś jej pomoże u diabła"
Podniósł się z pokładu żeby pognać wszystkim na pomoc ale zakręciło mu się w głowie i znów na nim wylądował. Był zbyt osłabiony. Wysiłek i zbyt długie przebywanie pod wodą źle wpłynęły na organizm. Musiał choć chwilę odpocząć zanim będzie choć trochę użyteczny. Oddychał ciężko siedząc tępo wpatrzony w deski pokładu przed sobą.
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |