Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 17:43   #237
Inferian
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Oswald nie miał zamiaru tracić czasu, a atakować i to zakończyć. Jeden cel, którym był przeklęty mag, reszta w tej chwili nie miała znaczenia. Z pełnym zamachem skoczył ku niemu, wydawało się, że jeśli go tylko sięgnie będzie po nim. Jednak bohater nie wziął pod uwagę, że przy jego boku stali także inni strażnicy, a w szczególności dobrze zbudowany Otokar, który był na tyle oddany swojemu panu, że w tym samym momencie wyskoczył przedniego osłaniając go samym sobą.
Było coś dziwnego, bowiem nekromanta nawet się nie poruszył, mogło się wydawać, że jak gdyby nie spodziewał się ataku, bądź też wcale się go nie obawiał.

Otokar wystawiwszy miecz przed siebie, oparwszy się na swojej prawej nodze blokował atak wilkołaka. Atak bohatera został zablokowany niemal przez żywą tarczę, krew trysnęła na prawo i lewo, a Oswald musiał dobrze się obrócić, aby nie nadziać się na miecz. Po tym jednak był twarzą w twarz z nekromantą i atakował po raz kolejny. Nekrus przez ułamek sekundy spojrzał na leżące ciało Otokara i rozłożył swoje dłonie w kierunku Oswalda, tak że te utworzyły, jak gdyby płaszczyznę, a w tej samej sekundzie, jak gdyby eteryczna tarcza. To dzięki niej mag zdołał się obronić. Stało się tak też z kolejnym, Nekrus pod siłą ataków musiał jednak cofać się o krok do tyłu.
W pewnym momencie ustąpił krok więcej i wyciągnął jedną ze swoich dłoni przed siebie w kierunku głowy bohatera. Oswald poczuł, jak gdyby coś go złapało za szyję i uniosło do góry. Czuł, że jest w stanie z tego wyrwać, ale potrzebował dobrze się napiąć.

- Interesujące… - powiedział nekromanta trzymając swoją dłoń w górze – gdybyś tylko przyłączył się do mnie, byli byśmy nie pokonani, z Twoją siłą i moją mocą, nikt by się nam nie przeciwstawił, byśmy byli panami tego przeklętego świata, tylko sobie wyobraź.

Bohater po raz kolejny słyszał, jak gdyby swoje wycie w oddali, było to jednak, jak gdyby coraz bliżej.

Pięciu strażników stało na placu za nekromantą, a do nich dobiegło kolejnych pięciu. Ludzie klęczący zaczęli wstawać, ale tylko czterech z dziewięciu dołączyło do strażników, reszta uciekła na teren zabudowany, bądź też do domostw.

Strażnicy stali patrząc się na sytuację, jak gdyby poinstruowani byli gotowi w każdym momencie wkroczyć do akcji.

Randulf nia mając zamiaru przystać na słowa starca, a nawet nie czekając ich koniec strzelił. Strzała w powietrzu zapłonęła, jednak starzec niemal w tym samym momencie uniósł rękę ku górze, jak gdyby chcąc ją złapać, było to nie lada zagranie, bo wymagało to nie słyszanej szybkości jak i zręczności. Przez chwilę wyglądało, jak gdyby ją złapał, jednak w tym samym momencie bohaterowie zauważyli, że strzała wbiła się po prostu w jego dłoń, a ten zaczął krzyczeć z bólu:

- Arrhhh .. – krzyczał łamiąc strzałę, dłoń była przestrzelona, a z niej wydobyła się, jak gdyby czerwonawozielonawa ciecz. – zapłacisz mi za to zaklinaczu!

Starzec wyciągnął przed siebie lewą dłoń, a z niej wydostało się, jak gdyby zielone przeplatane światło, które to płynęło w kierunku bohatera, ten z kolei w ostatnim momencie zdążył uskoczyć. Wszystko w miejscu, gdzie poprzednio stał było uschnięte, spalone, zniszczone.

Morwena w tym czasie miała wewnętrzne rozterki, poczuła zarówno więcej jak i mnie pewności siebie. Teraz skupiając się na wiatrach magii widziała jak wiele jest ich w około. W większości było więcej tej chaotycznej, tej której nie chciała by używać, jednak i ta wchodziła w część tego co ostatecznie stanowiło zaklęcie. Teraz widziała coś jeszcze, że w okolicy pojawiało się coraz więcej magii fioletowej, brązowej, czerwonej a nawet niebieskiej.
Paznokcie czarodziejki zmieniły się w ostre jak brzytwy pazury. Tak wyposażona ruszyła w kierunku demona, który teraz wyglądał jak straszka o tak bardzo znajomej twarzy. Agatha jak na starą babkę żwawo unikała ciosów zadawanych przez Morwenę.

- Tak mi się odpłacasz? To czego cię nauczyłam, myślisz, że stara Agatha potrafiłaby tyle cię nauczyć? Tylko dzięki mnie potrafisz to co potrafisz!!

Staruszka odmieniła się w złowieszczego demona i zamachnęła się na kobietę, atak był mocny i celny, jednak nie zrobił zbyt wiele. Kobieta upadając ugryzła sobie wargę, jak więc poczuła w ustach żelazny posmak krwi, jednak nie było to nic. Walka toczyła się dalej. Kobieta wstała szybko jak tylko mogła. Jej paznokcie wróciły do naturalnej formy, a ona czuła, będąc otoczona tak wielką ilością wiatrów magii czuła, że może więcej, więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
 
Inferian jest offline